- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Vader
Wykonawca: | Peter - Vader (wokal, gitara) |
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Właśnie pojawiła się nowa płyta "Revelations". Nie da się ukryć, że istniejecie już trochę czasu, czy więc nazywaniem płyty "objawieniem" jest twoim zdaniem szczęśliwym pomysłem?
Peter: Tu nie chodzi o takie objawienie, to nie ma nic wspólnego z objawieniem się jakiegoś fenomenu, tylko z tym, co miało wpływ na całokształt, na charakter płyty. A to wiąże się z wrześniem, z Apokalipsą, tym wszystkim co zaczęło się mówić po ataku terrorystycznym - przepowiednie, Nostradamus... Mieliśmy czas na zastanowienie się nad tym przed wejściem do studia, to było właśnie między wydarzeniami wrześniowymi, gdy byliśmy w trasie, akurat w Berlinie. Widzieliśmy reakcje ludzi, szczególnie Amerykanów, i było to na tyle silnym impulsem, że dało do myślenia w czasie poprzedzającym wejście do studia i stworzenie pewnej formy, nastroju. Wiesz, nie ustalamy jak płyta będzie wyglądała zanim nie wejdziemy do studia... Pracujemy nad jakimiś riffami, wypracowujemy schemat utworu, ale nigdy do końca nie wiadomo, jak on będzie wyglądał.
Interesujesz się tego typu klimatami, jak przepowiednie, Apokalipsa, upadek cywilizacji?
Trudno powiedzieć, żebym się tym interesował. Vader zawsze trącał taką mistyczną strunę, we wszystko z czym człowiek jest związany poprzez swoją osobę. Tym razem wyszły na jaw akurat takie, a nie inne wrażenia, chociaż nie mam na myśli tylko i wyłącznie Apokalipsy św. Jana czy Nostradamusa w swoich przepowiedniach, dlatego między innymi "Revelations", a nie "Revelation", żeby zaznaczyć, że są to wspólne odczucia ludzkości, bez względu na tradycję czy mentalność. Bo są zawsze takie jakieś wrażenia, powiedzmy symboliczne. Poza tym sama ludzkość doszła do momentu, kiedy zaczyna nie mieścić się we własnej skórze i zaczyna się zastanawiać. Niektórzy zaczynają się zastanawiać nad tym, że właściwie skoro nie potrafimy sobie poradzić z nami samymi, to czy ta rasa w ogóle przetrwa dalej. Wiadomo, że to ciężko mówić, wychodząc ze słów człowieka, ty też jesteś człowiekiem, ale tym bardziej powód do zastanowienia... Hm, może po prostu za dużo myślę. Ja często spoglądam w gwiazdy, ale dzięki temu pewnie Vader jest jaki jest, dlatego Vader mówi głównie o sprawach, może nie realnych, w sensie mało jest realizmu, na tej płycie może trochę więcej, chociaż jest to tylko takie wrażenie - skoro się mówi o człowieku trochę bardziej bezpośrednio, to zawsze jest to wrażenie, że "wracasz do realu", to jest przekazywane w trochę szerszym pojęciu. Poza tym moje odczucia nie muszą się pokrywać z wyobrażeniami słuchaczy, jeżeli chodzi o odczytanie języka zawartego na "Revelations".
Chyba w niektórych przypadkach mogą pomóc adnotacje Łukasza...
To znaczy niedokładnie jest tak, że one pomagają. Ten element pojawia się na naszych płytach już od jakiegoś czasu, jeżeli autor ma, nawet czasami o to proszę, ochotę napisać coś na temat inspiracji - wiesz, to jest dalekie od wyjaśniania - to coś takiego się pojawia. Jeżeli nie, jeżeli autor uważa, że sam tekst wystarczy, wówczas z tego rezygnujemy.
No właśnie, jeśli chodzi o teksty - zwykle nie są one twojego autorstwa, tylko innych ludzi. Jak to jest - czy siadasz z takim człowiekiem piszącym teksty i sugerujesz mu jakiś koncept, czy po prostu dostajesz gotowy tekst i go akceptujesz bądź nie?
Nie, nie, nie jest tak ani tak. Ani nie siedzę i nie sugeruję, ani nie akceptuję każdego tekstu. Po prostu jest taka zasada, właśnie tej wolnej interpretacji... Wiadomo, że tekst jest pisany, tak samo jak muzyka, pod wpływem jakiś osobistych, konkretnych wydarzeń czy emocji związanych z wydarzeniami, ale nie znaczy to, że każdy człowiek odbierający te teksty musi odbierać je dokładnie tak samo. Widząc zdjęcie, widzisz to zdjęcie, ale widząc jakiś obraz namalowany, możesz widzieć w nim coś zupełnie innego i na tym polega twórczość. Tak samo jest zresztą właśnie w przypadku "Revelations".
Na płycie właściwie jest dwóch autorów tekstów, czy oni jakoś konsultowali się ze sobą?
Nie, nie. Tak jak powiedziałem, teksty są pisane od siebie i są to jakieś wrażenia osobiste. Oczywiście nie są one opisaniem jakiejś historii, jakiejś konkretnej sprawy, która była inspiracją, czy o której on pisze w specyficzny sposób, dzięki temu właśnie pozostawiając ten margines na wyobraźnię i interpretację odbiorcy. Ale są to różni ludzie, którzy nie piszą czegoś na zasadzie wspólnych powieści - to, że płyta ma urok i klimat, atmosferę, to się akurat być może nakłada... Świat, który nas otacza, podobnie wpływa na nas samych. Chociaż teksty były pisane mniej więcej w tym samym okresie, może z małymi wyjątkami, więc może dlatego jest i podobny klimat. Płytę zaczynają i kończą utwory, który nadają albumowi cały kształt i charakter - "Epitaph" i "Revelation Of Black Moses" to są właśnie te skrajne, główne, które pasują nawet do wizerunku okładki i całej reszty. To utwory najbardziej apokaliptyczne i bezpośrednio traktujące o zagładzie i o ludzkości.
A czy śpiewając teksty innych autorów zawsze się w pełni z nimi identyfikujesz?
Nie, to nawet nie jest możliwe. Oczywiście mam swoje wyobrażenia jak każdy inny i raczej śpiewając teksty w tym momencie ściągam je do swojego świata i interpretuje po swojemu.
Kiedyś bardzo odżegnywałeś się od używania w zespole klawiszy, a teraz pojawiły się - małe, bo małe ilości, ale jednak...
Klawisze jako takie pojawiały się i wcześniej, nawet wtedy, gdy się od tego odżegnywałem, klawiszy nie ma generalnie w zespole. Tym razem są, ze względu na gościnny udział Jurka, żeby spotęgować klimat. Nie jest to, wiesz, klawisz, który tak w jego rodzimej kapeli, Lux Occulta, jest bardzo wyraźny, wręcz taki, który ciągnie cały zespół. Tutaj klawisz tworzy klimat, buduje go głębokimi tłami, ewentualnie jest to jeszcze introdukcja czy zamknięcie utworu "Angel Of Death", bo tam to najwyraźniej słychać. No, ale jak mówię, to jest wstęp, to jest zamknięcie, to jest coś, czego na koncercie zapewne nie będzie można wykorzystać, chociaż kto wie, może spróbujemy coś zrobić. Ale klawiszy w zespole nie było i nie będzie, natomiast to nie znaczy, że w studio nie można tego wykorzystać, ale tylko na takiej właśnie zasadzie, jak na tej płycie czy na poprzedniej, dla wzbogacenia nastroju, klimatu.
A jak było z Jurkiem? Sugerowaliście mu konkretny klimat, czy daliście wolną rękę w tworzeniu jego partii?
Trochę tak i nie. W pewnych partiach utworów niestety są pewne ograniczenia, związane z moją ingerencją jako kompozytora, tam właśnie niektóre rzeczy były jakby sugerowane. Natomiast introdukcje i pewne klimaty, które sam próbował przemycić, to jest jego wizja i jego wyobraźnia.
Od jakiegoś czasu w zespole jest nowy basista. Jak doszło do tego, że ściągnęliście do Vader Szymona, a nie kogoś innego?
My go nie szukaliśmy, Szymon jest kolegą Mausera, kiedyś grali w Dies Irae, w tym samym mieście mieszkają i zaraz po rozstaniu z Szambem, przed Thrash'em Allem, kiedy potrzebowaliśmy basisty, on przyprowadził go na próbę i sprobowaliśmy coś zagrać. Wówczas jeszcze gościnnie grał w kapeli, zagrał trasę i w zasadzie po takim prawdziwym chrzcie bojowym - prawdziwym chrztem bojowym były koncerty w Irlandii, Anglii i na No Mercy Festivals - po tych koncertach zapytałem go, czy raczej poprosiłem, czy nie chce zostać. Został w zespole i teraz jest stałym członkiem, dalej nie szukałem.
A jaki był jego wkład w tworzenie materiału?
Szymon nie grał w studio partii basu. Było na to za wcześnie, ledwo przyszedł do zespołu, zbyt krótki był okres między jego przyjściem do zespołu a wydaniem płyty, tym bardziej, że większość utworów i tak była szlifowana bezpośrednio w studio. Tak że, wiesz, byłaby to strata czasu, do tego jeszcze uczenie... A on tak czy siak musi się nauczyć, a będzie miał sporo czasu, by uczestniczyć w kolejnych płytach. Stało się tak bardziej z przymusu, wiesz, z ograniczeń czasowych, aniżeli naszych chęci...
Jeszcze nawiązując do tego, co powiedziałeś, że większość partii była dopracowywana w studio. Jak z próbami? Czy jest tak, że próby odbywają się sporadycznie, bo bardzo dużo koncertujecie i utwory są tworzone dopiero w studio?
Przed tą płytą było troszeczkę więcej czasu na to, żeby się zastanowić, szczególnie z Docentem pracowaliśmy nad liniami bębnów do kilku utworów. Stworzyliśmy sobie pewną wizję paru pomysłow już wcześniej, może więc dlatego ta płyta jest bardziej różnorodna, nie tak, jak na przykład "Litany", gdzie praktycznie prawie wszystko powstało w studio, bo nie było czasu. Natomiast z próbami to dopiero teraz szczerze mówiąc możemy mówić o próbach, od dwóch miesięcy mamy własną salę, wcześniej to były wynajmowane studia, żeby w ogóle zagrać jedną, dwie próby przed trasami, z tym że wiesz, my tak dużo gramy... (śmiech) koncerty, trasy to nasze próby i szlifowanie materiału. Natomiast mamy taki system pracy, że już nie potrzebujemy spędzać godzin na próbach, po prostu opracowujemy większość na indywidualnych spotkaniach i kiedy spotykamy się razem na próbie, gramy już to, co każdy powinien grać. Nie ma, wiesz, godzinami hałasowania, grania w stylu "tak tu ma być tak". Na początku tak było, kiedy się wypracowywało jeszcze styl pracy, kiedy było więcej czasu, w latach osiemdziesiątych, kiedy Vader powstał, to wtedy, wiesz, jeszcze nie było koncertów, wtedy dnie całe spędzało się na próbach. Wtedy dużo graliśmy, tak że większość umiejętności to nabyliśmy w pierwszych latach, potem to już było raczej zdobywanie doświadczenia... scenicznego, ogrania, doświadczenia w sensie nawet ludzi. No i potem wypracowany plan, chodzi tu głównie o moją współpracę z Docentem, bo to my w zasadzie jesteśmy takim motorem całości i chociaż wynik finalny to cały zespół, to jednak my tu najwięcej pracujemy przy okazji tworzenia nowych partii. Maurycy jednak się realizuje w swoim projekcie Dies Irae, Szymon z Hunterem, ja na razie sam nic na razie nie chcę robić.
Czyli na razie pozostajecie głównymi kompozytorami...
Ja od początku jestem w zasadzie takim liderem w zespole, ja ciągnę to wszystko. I chociaż nie jest to może tak, że każe komuś coś grać, ale potem z czasem staje się pewnym przyzwyczajeniem również dla innych ludzi - łatwiej jest pracować, to kwestia zaufania, pewnego postanowienia, przyjęcia pewnych zasad.
A propos zmuszania czy kazania, nagraliście cover Thin Lizzy "Angel Of Death", jest to podobno pierwszy metalowy utwór, jaki słyszałeś...
Jeden z pierwszych...
Jak zareagował zespół zareagował na propozycję nagrania tego numeru?
Nie miał nic do powiedzenia (śmiech). Znaczy wiesz tu chodziło o to, że ja ten utwór szczerze mówiąc chciałem zarezerwować dla swojego projektu, dla Panzer X, ale tyle lat to już trwa, że nie ma szans, żeby znaleźć czas na jego realizację, a ponieważ mi klimat utworu idealnie pasuje do całości i chociaż nie znalazł się on na regularnej wersji, a tylko na japońskiej...
No i na singlu...
Ale to tylko dzięki singlowi mogliśmy go wcześniej tutaj usłyszeć. Właśnie dzięki klimatowi tego utworu został on zawarty na tym materiale. Zresztą tak samo jest z paromi riffami, które znalazły się w programie, które wmieszałem między klasyczne riffy Vadera, część z nich znalazłaby się w Panzer X. Także wiesz, to też pewnie różnorodność nowego materiału.
"Revelations" ukazuje w kilku wersjach, z różnymi konfiguracjami, bonusami. Ile tego będzie dokładnie?
My nagraliśmy podczas tej sesji trzynaście utworów, dwa dodatkowe na Japonię, jeden na specjalne wydanie w Polsce, to będzie chyba nawet dostępne z klipem, w zasadzie dzisiaj pierwszy raz go oglądałem, chodzi o utwór "Sons Of Fire", a teledysk jest do "Epitaph", no i jeden utwór dla Metal Blade, też na specjalne wydanie. Właściwie już przed wejściem do studia było odgórnie wręcz nakazane, żeby stworzyć dodatkowe utwory.
Wracając do gości na "Revelations", w materiałach promocyjnych możemy znaleźć informacje o udziale Jacka Hiro (gitarzysta Sceptic - red.), jednak we wkładce płyty nie ma o tym ani słowa.
Jacek zagrał piękną solówkę w "Angel Of Death", którego na płycie nie ma, więc informacji o nim tam brak.
Powiedz coś więcej o tym wspomnianym singielku.
To jest znowu wykorzystanie sytuacji, połączenie przyjemnego z pożytecznym. Dlatego, że Mariusz (Kmiołek - red.), dzięki magazynowi i dzięki temu, że jest menedżerem zespołu, mógł zamieścić na płytce dwa utwory, z których jeden zarezerwowany był dla Japończyków, dodając też parę ciekawych rzeczy. A my mamy też przy okazji singla promocyjnego, którym możemy się zaprezentować na długi czas przed premierą płyty.
Wydaje mi się, że w sumie to jedyna metoda na jego rozprowadzenie na naszym rynku...
Wiesz, generalnie single przeznaczone są dla komercyjnego biznesu, do promocji w radiu... Wiadomo, że nie należy się spodziewać wiele i to jest problemem od wielu lat, że metal nie jest promowany w jakimś należytym standardzie w naszym kraju w ogóle przez media, bo to co jest to kropla w morzu. Ale jednak, wiesz, można spróbować go wydać przy okazji czegoś, na przykład właśnie wraz z magazynem.
Udzieliłeś niedawno wywiadu dla "Nie". Powiedz mi, do kogo chciałeś w ten sposób dotrzeć? "Nie" nie jest pismem skierowanym do ludzi młodych, choć czyta je ich dość dużo... Zupełnie nie rozumiem tego posunięcia...
Tutaj raczej trzeba sytuację odwrócić, bo to oni do mnie dotarli, oni chcieli porozmawiać, a jak chcieli porozmawiać, to i porozmawiali. To nie myśmy się dobijali do "Nie", a ponieważ "Nie" jest niezłym pismem satyrycznym, zaraz po "Karuzeli", którą jakoś zastąpił, i w ten sposób to należy traktować. Był też, być może jednym z nielicznych, przynajmniej do jakiegoś czasu, pismem, które potrafiło mówić o rzeczach, które były tabu, których zawsze się obawiano. Więc czemu nie?
Z tego, co już zauważyłem na listach dyskusyjnych w Internecie są już wokół tego wywiadu duże kontrowersje wśród fanów...
Wiesz, kontrowersje były, są i będą zawsze, dobrze, że ktoś w ogóle ma jakieś zdanie i próbuje myśleć. Szkoda tylko, że większość to po prostu jakieś nastawienie negatywne do wszystkiego. Wiesz, raczej należałoby się zastanowić nad jakimś remedium, nad stworzenie przyjemniejszego świata, przynajmniej wokół głowy. Łatwiej żyć, a to niech się chrześcijanie zamartwiają do końca życia oczekując zbawienia, my wcale nie musimy tego robić.
Hm, koncertujecie bardzo dużo, jeździcie po całym świecie, jest jeszcze jakieś miejsce, gdzie nie graliście?
W Suwałkach nie graliśmy (śmiech).
Powiedz mi więc, czy da się jakoś geograficznie podzielić publiczność, że na różnych kontynentach ludzie inaczej reagują na muzykę czy ich mentalność wpływa jakoś na odbiór?
Prawdę mówiąc, jeśli istnieje jakaś różnica, to jest ona praktycznie niezauważalna, jednak może metal jest tym, co łączy ludzi, w tym są podobne emocje. W zasadzie to, że różnisz się mentalnością, kształtem oczu czy kolorem skóry, nie ma znaczenia, jeśli już decydujesz się, że idziesz na koncert, idziesz po to, po co przyszedłeś, naprawdę czujesz tę muzykę, to reagujesz tak, jak na całym świecie się reaguje. To jest to, co łączy wszystkich ludzi na świecie, jeśli chodzi o metal, to czyni właśnie tych ludzi wyjątkowymi.
A co z Japończykami?
Hm, Japończycy są czymś tak innym w sensie mentalności od Europejczyków, że dopóki nie stanie na tym lądzie, nie doświadczy tego na własnej skórze, to trudno jest cokolwiek zrozumieć, tak było między innymi ze mną. Może być to szokiem, bo są to niestandardowe - w przypadku Europy czy Stanów - zachowania, ale robi wrażenie.
A co cię zaskoczyło najbardziej w Japonii? I na koncertach, i w ogóle, jako Europejczyka?
Strasznie wielkie zaangażowanie emocjonalne, naprawdę...
To dziwne, bo Japończycy to ludzie raczej opanowani, skryci...
Tak, dziwne, ale te bariery zupełnie giną na koncertach. Może to jest właśnie powód, dla którego ta muzyka jest tak popularna, bo wtedy, wiesz, może niszczą swoją maskę, która zakładają na codzień jako Japończycy.
Widocznie tego potrzebują...
Kto wie, czy tego samego też nie potrzebują ludzie u nas, wiesz, to jest takie pewne zerwanie z realiami, które wcale nie są takie fajne. A ten inny świat, nawet niech to będzie świat ludzi, może być iluzją, a za chwilę może być więcej niż iluzją, jest czymś, co pomaga. Nie mówię tego z punktu widzenia psychiatry czy jakiegoś psychoanalityka mówiącego "stwórz sobie taki świat", chociaż jest najprostsze wytłumaczenie - ja sam cieszę się, że mogę się oderwać od tego świata, który ciągle widzę w tym okienku szklanym, wiesz, a ja tak naprawdę nie chcę tego oglądać, bo jest to najlepszy powód do tego, żeby wpaść w stres i zdenerwowanie, dlatego, wiesz, muzyka odciąga cię od tego świata nieprzyjemnego.
Skoro zaczęliśmy mówić o koncertach, szykujecie coś specjalnego na trasę z Hate? Czy nie?
No jak nie, oczywiście, że tak. To byłoby bez sensu, tym bardziej, że trasa na ostatnim Thrash'em All - chociaż generalnie dla mnie była rewelacją w sensie w ogóle samego zdarzenia, bo sporo zespołów mogło wreszcie spotkać się nie tylko na scenie, ale także poza sceną, i wreszczie wytłumaczyć parę rzeczy, które były rozprzestrzeniane przez głupie pogłoski - nie była sukcesem Vadera, nie uważam, żebyśmy wypadli nawet dobrze na tym festiwalu, to był po prostu zły okres i teraz to wszystko wraca do jakiejś normy, tej dobrej normy. Przygotowujemy plan, może nawet zbyt ambitny, jak na ten czas, dlatego że to wszystko się tak pokryło akurat z promocją płyty - ja nie mam w tej chwili zupełnie czasu, ciągle telefony, wywiady, chłopaki częściowo pracują sami, ale jednak to wszystko musimy z całym zespołem przygotować, tym bardziej, że to ambitny plan, długi materiał, dużo świeżych rzeczy, jest też parę niespodzianek, których nie było dawno albo w ogóle, troszeczkę scenografii, dźwięk, światło - myślę, że wszystko razem wzięte powinno być czymś niestandardowym.
Czyli warto się skusić...
Tak, tym bardziej, że zależało nam na tym, żeby ceny biletów nie były przesadzone, woleliśmy odciągnąć sobie od pyska, ale zrobić dobrą trasę, choćby w ramach zadośćuczynienia po tych wszystkich perypetiach i nieporozumieniach, choćby w Warszawie z tę wrześniową trasą, która była totalnym nieporozumieniem, wielką wpadką. Wiadomo, ciężko znaleźć winnych, natomiast pokrzywdzeni czekali tyle godzin i właściwie na nic się nie doczekali. Warszawie jesteśmy to winni, chociaż my jako Vader. W Warszawie zaczynamy, miał to być finał trasy i podejrzewam, że byłoby lepiej tam zakończyć, no ale tak się ułożyło, głównie przez koncert Slayera, więc trochę zmieniliśmy rozkład.
Trochę się zgubiłem w waszej historii, stąd moje pytanie. Czy na Zachodzie nadal jesteście w Earache Records?
Nie, nie, już od dwóch płyt Vader jest w Metal Blade.
A jak wygląda ten kontrakt? Ile płyt im jeszcze "wisicie"?
O kontrakcie rozmawiaj z Mariuszem. To nawet nie dlatego, że ja nie mogę o tym mówić, ja po prostu nic nie wiem. Wiesz, ja gram teraz tyle, pochłania mnie to tak bardzo, że ja i tak mam dość do roboty. Tymi sprawami zajmuje się menedżer i on wszystko załatwia, nie mam powodu mu nie ufać, wiesz, właściwie od początku razem współdziałamy. Z kontraktem to do Mariusza... Wiesz, na pewno nie zdecydowalibyśmy się na podpisywanie kontraktu z firmą, którą chciałaby nas zdeptać, w jakiś sposób wykorzystać czy coś nam narzucić. Przed tym się bronimy od dawna.
Pytając o to interesowało mnie przede wszystkim, ile albumów zostało wam do wypełnienia kontraktu...
Przeważnie podpisujemy kontrakt na zasadzie "z jednej płyty na drugą".
Rozumiem. No dobrze, to na tym byśmy kończyli. Dzięki za wywiad!