zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

wywiad: Type O Negative

4.07.2000  autorzy: Bogusia Wresiło, Adam Droździk

Wykonawca:  Kenny Hickey - Type O Negative

Do rozmów z tak głośnymi nazwiskami zawsze podchodzimy dość nerwowo. Zwłaszcza ja! Bogusia zdawała się być opanowaną i rozbawioną widokiem spiętego faceta, oczekującego na telefon zza oceanu. Jak to bywa z gwiazdami, rozmowa trochę się opóźniła. Czekaliśmy cierpliwie, odliczając kolejne minuty wczesnego, październikowego wieczoru, w końcu 20 minut przed 21, dzwonek radiowego telefonu przeciął ciszę i tym samym dzień 6 października 1999 r. stał się dla nas datą niemalże historyczną. Po drugiej stronie był tylko dla nas Kenny Hickey gitarzysta grupy Type O Negative!

strona: 1 z 1

Kenny: Czy to Adam?!

Adam: Taaak! Adam i Bogusia!

Bogusia: To dla nas ogromna radość móc ciebie usłyszeć! :-) Czy dobrze nas słyszysz?!

Kenny: Taaak! Trochę krzyczycie, ale jestem do tego przyzwyczajony! :-) Nie będę mówił głośno, bo jestem trochę chory!

Adam: Witamy ciebie w imieniu fanów Type O Negative, zwłaszcza tych mieszkających w Bydgoszczy i północnym regionie Polski!

Dziękuję! Bardzo mi miło! :-)

Bogusia: Ciekawi jesteśmy nastrojów panujących w zespole po wydaniu Waszej ostatniej płyty. Czy jesteście zadowoleni z nowego materiału?

Tak! Jesteśmy. Chociaż był to uciążliwy, trwający 8 miesięcy proces. W czasie tworzenia płyty ciągle coś zmienialiśmy, przychodziły nam do głów różne pomysły, z których nie zawsze byliśmy zadowoleni. Kiedy słuchałem materiału po raz pierwszy (trzy tygodnie po przesłuchaniu nagrań) byłem nawet zadowolony. Była to prezentacja na specjalnym promocyjnym spotkaniu z prasą w Nowym Jorku. Tak! Jestem dumny z tego albumu! Ma on lepsze i gorsze strony, ale ogólnie? Tak! Jestem zadowolony! Nie tylko ze swojej pracy, z całego wkładu włożonego w tę płytę przez zespół. Czasami wracam do albumu "Bloody Kisses", jednak nowy krążek ma "power". Jest bardzo szczery. Nie wstydzę się żadnej piosenki z tej płyty, granej na naszych koncertach.

Adam: Jak przebiegała praca nad płyta "World Coming Down", czy obyło się bez większych kłopotów?

Zawsze są problemy! Pracę nad "World Coming Down" rozpoczęliśmy w ubiegłe wakacje, w naszej sali prób. To jest bardzo spontaniczny album. Różni się od pozostałych. Nie mieliśmy żadnej konkretnej wizji. Wiedzieliśmy tylko, że chcemy trochę uprościć nasze dotychczasowe brzmienie. Nic skomplikowanego. Piosenki powstały nagle. Tak po prostu, w ciągu 6 miesięcy. Problemy pojawiają się zawsze przy nagrywaniu płyty. Zwłaszcza dla mnie. A to coś nie pasuje mi wokalnie, to znowu nie podoba się mi strona instrumentalna. Poza tym masz już nad sobą tę presję związaną z nagrywaniem materiału. To jest coś takiego, że nienawidzisz nagrywania, ale lubisz mieć już to wszystko nagrane. Nie cierpię tego całego procesu i cieszę się, że mamy już to wszystko za sobą. I że wyszło to tak, jak jest.

Bogusia: Czy zauważyłeś, że rosną wam nowe pokolenia odbiorców Waszej muzyki? Czy podnosi to wasze poczucie dumy?

Nie powiedziałbym, że jestem usatysfakcjonowany. Raczej wdzięczny. Nie wiem, jak to jest z pokoleniem ludzi, którzy nas słuchają. Jedno co wiem to, że ja się starzeję, a wszyscy wyglądają młodziej. Mam 33 lata, a kiedy zaczynałem, miałem 26. Fani ciągle wyglądają tak samo, zaś Ja jestem coraz starszy. Trudno mi zindentyfikować pokolenia, ale wiem, że przeważnie słuchają nas ludzie w przedziale od 16 do 27 lat. Pewnie część z nich jest nowym pokoleniem naszych fanów.

Adam: Jak wyjaśnisz obecność "Day Tripper Medley" w programie waszej nowej płyty? Czy lubisz George'a Harrisona, bądź też całe The Beatles?

Jesteśmy pod wrażeniem Beatlesów. Zrobiliśmy sporo różnych coverów, niektóre nawet dla nas zbyteczne. Bywało, że nie lubiliśmy zbyt danego artysty, ale wydawało się, że dobrze byłoby nagrać jego piosenkę. I tak w pewnym momencie spróbowaliśmy przebojów The Beatles. Zaczął Peter (Peter Steele - voc/bas T.O.N.). Po prostu zaczął coś tam brzdąkać na gitarze i... z czasem urosło to do rangi piosenki. Zasugerowałem "Day Tripper", bo kocham te piosenkę. No i tak powstał nasz cover Beatlesów. Jednakże, tak jest również z innymi piosenkami, to trochę jak wyzwanie. Próbujesz coś zrobić, zmienić, odnowić. No i w końcu robisz to, choć nie zawsze wychodzi to tak, jakbyś chciał. Uważam, że to nasz najlepszy cover. Mieliśmy trzy piosenki The Beatles, za które musieliśmy zapłacić. Przede wszystkim wytwórni płytowej - no wiesz - prawa autorskie. Sporo było przy tym problemów, ale udało się nam przez to przejść. Cieszę się, że ich piosenka znalazła się na naszej płycie.

Bogusia: Z tego co mówisz wynika, że bardzo lubicie The Beatles.

Ooo... tak! Bardzo! To była świetna grupa.

Bogusia: Czy podobnie myślisz o postaci Neila Younga czy Ozzy Osbourne'a, bądź tez o całej grupie Black Sabbath?

Black Sabbath? Zdecydowanie tak! Za to Neil Young był jednym z tych muzyków, których cover zrobiliśmy przez przypadek. Nie jestem fanem Neila Younga. Natomiast numer Black Sabbath był tym, co chcieliśmy naprawdę zrobić. Poza tym jest to grupa, którą podziwiamy i lubimy.

Adam: Czy dobrze było zatem zagrać "Cinamon Girl"?

To nie jest mój ulubiony kawałek, choć naprawdę niezły... i łatwy do zagrania.

Adam: Czy możesz zdradzić sekret brzmienia Type O Negative? Jakiego sprzętu bądź efektów gitarowych używasz, by uzyskać tak specyficzne brzmienie?

Sprzęt jakiego używaliśmy podczas nagrywania tego albumu oraz ten, którego używamy w ogóle, to dwa różne zagadnienia. Używamy gitary podtrzymującej, która daje specyficzny dźwięk. W studiu nagrywamy aż do bólu. Właściwie każdy album nagrywam dwa razy - raz z lewej, drugi raz zaś z lewej strony, to dobry sposób, by po przesłuchaniu dwóch zapisów wyłapać wszystkie błędy. Gdy gramy koncerty na żywo, używamy innego sprzętu. Zresztą mój jest już dość stary. Wymaga wymiany. Muszę kupić sobie nowy Prem. Już nawet wybrałem.

Bogusia: Krytycy muzyczni uważają "World Coming Down" jako pewien powrót do nastroju albumu "Bloody Kisses", a przez to także do brzmień hardrocka lat 70. Zgodzisz się z takimi odniesieniami?

Myślę, że ten album jest znacznie bardziej uproszczony, mniej jest na nim wyszukanych dźwięków. A jeśli chodzi o porównanie do "Bloody Kisses", to uważam, że był to bardziej rozrywkowy krążek, tzn. z większą dozą humoru, zaś "World Coming Down" jest bardziej realistycznym, szczerym i chyba najbardziej pesymistycznym albumem, jaki nagraliśmy.

Adam: Jest nowa płyta, zatem nie obędzie się bez trasy promującej. Czy możesz zdradzić nam kilka szczegółów dotyczących waszych koncertów na trasie "World Coming Down Tour"?

Zamierzamy trochę pograć w Stanach Zjednoczonych, jakieś 7 dużych koncertów i 6 tygodni na mniejsze występy. Później tydzień wolnego i wyjazd do Europy. Kiedy skończymy trasę po Europie, zamierzamy jechać do Australii, Japonii i Nowej Zelandii. Tam jeszcze nie graliśmy.

Adam: Czy przechowujesz w pamięci jakieś refleksje związane z waszymi występami w naszym kraju?

Nie. Raczej nic szczególnego. Jedyne, co zapamiętałem, to... ochroniarze z automatami. Trochę mnie przestraszyli. :-) Pamiętam "nasiadówki" nad kanałem i podziwianie starych budowli dookoła. Graliśmy chyba w Polsce podczas jakiegoś festiwalu?

Adam: Taaak. "Rock On Island" we Wrocławiu. 24.06.1996.

Właśnie. Trochę szybko zwieźli nas z lotniska, jechali jak wariaci. :-) Myślałem, że umrę, gdy zobaczyłem ten tłum oczekujących nas ludzi.

Bogusia: Bałeś się?

Nieeee. Wcześniej wypiłem drinka! :-)

Adam: Czy próbowałeś polskiej wódki?

Wtedy próbowałem chyba wszystkich alkoholi, które wpadły w moje ręce.

Bogusia: A wódki?

Nie przypominam sobie. Chociaż... Kiedyś, 7 lat temu, gdy graliśmy w koncert w Sztutgarcie, właściciel tamtejszej knajpy chyba nas czymś takim poczęstował. Smak był świetny! Słodki, choć nie za bardzo. W każdym razie nie powinienem mówić o piciu, ponieważ próbuję trzymać się od tego z daleka.

Adam: Nie sposób nie zauważyć, że w czasie Waszych występów uwagę piękniejszej części publiczności skupia Peter. Czy reszta grupy nie czuje się choć trochę zazdrosna. Czy też nie zwracacie na to uwagi?

Nie. Nie jestem zazdrosny! Zresztą. Tutaj nie mam miejsca na zazdrość. Peter jest moim partnerem z zespołu. A podczas koncertu, każdy z nas ma swoje zadanie. Mój występ jest moją sprawą, poza tym jestem nieśmiały. Na scenie staram się stworzyć specyficzny rodzaj kontaktu pomiędzy mną a publicznością. Trzymam się trochę z boku. Nie ma w tym poczucia zazdrości.

Bogusia: Czy to daje tobie poczucie bezpieczeństwa?

Taaak. Właściwie, to jestem tchórzliwy.

Bogusia: Choć na takiego nie wyglądasz...

Ale jestem. Moja praca jest dosyć uciążliwa. Lubię swoje miejsce w zespole i na scenie. Lubię śpiewać i grać to, co do mnie należy. Ale nie chcę być w centrum uwagi.

Bogusia: Czy odbiór Waszej muzyki przez fanów w różnych zakątkach świata jest podobny, czy też całkiem odmienny. Czy są kraje, w których występujecie najchętniej?

Właściwie to mamy swoje ulubione sceny - w Chicago i Phoenix. A co do odbioru naszej muzyki, to śmiało mogę powiedzieć, że polska publiczność jest the best! Bardzo trudno ich zmęczyć, trzeba być non-stop na pełnych obrotach. Amerykańska publiczność trochę nas zniechęca. Trudniej jest dać im dobry koncert.

Adam/Bogusia: Musimy przyznać, że to dla nas spora niespodzianka.

Adam: Teraz pytanie, które zadajemy każdemu, z kim zdarzy się nam rozmawiać. Niektórzy twierdzą, ze muzyka rockowa to zamknięty rozdział, że wszystko zostało już wymyślone, że zostały już tylko powtórki i odniesienia, czy też łączenie stylistyk już istniejących. Nie zgadzamy się z tym, ciekawi jesteśmy jednak twojego zdania.

To totalna bzdura. :-( Jest tyle możliwości, styli, melodii, które jeszcze nie powstały. A w rocku? Jeżeli robisz coś swojego, nie kopiujesz tego, co już powstało, to będzie to coś nowego. Absolutnie. Możesz powiedzieć, że coś przypomina ci Stonesów czy Picasso, ale to jest po prostu Twoje odzwierciedlenie. Jako artysty. I zawsze będzie w tym coś nowego.

Bogusia: Czy nie przeraża ciebie komercja panująca na rynku muzycznym?

Taaak. To prawda. Jednakże duża w tym wina wytwórni płytowych. To ONI podejmują te rozmaite, dziwne decyzje. Zwłaszcza finansowe. W dzisiejszych czasach, w okrutnym świecie biznesu, bardzo trudno się przebić i znaleźć bezpieczną drogę dla prawdziwego artysty.

Bogusia: Jednakże - moim zdaniem - w przypadku waszej grupy, jesteście w trochę innej sytuacji wobec rynku komercyjnego.

Ooo, taaak. Odrzucamy cały ten skomercjalizowany interes. Zawsze tak robiliśmy.

Adam: Jakie grupy działające obecnie, zwracają wasza uwagę?

Jest jedna taka kapela, którą lubimy. 4 Devil Jacket z Alabamy. Te dzieciaki przypominają mi nas jakieś 8 lat temu. Lubię ich muzykę i uważam, że mają oni świetne możliwości i potencjał muzyczny. Ich album właśnie się ukazał. Polecam.

Bogusia: Dość spory procent polskich sympatyków mrocznych i ciężkich brzmień, odnosi się do Waszej muzyki z ogromnym szacunkiem. Wasze płyty nie przemijają bez echa. Polscy odbiorcy kochają Type O Negative. Czy mógłbyś przekazać pod ich adresem kilka ciepłych słów?

Jedyne co mogę powiedzieć, to że żałuję, że tak rzadko gramy w Polsce. Pamiętam wtedy we Wrocławiu. Ten rozszalały tłum naszych fanów. I to entuzjastyczne przyjęcie. Nie mogę się doczekać powrotu - KOCHAM WAS! :-)))

Aadam: Dzięki za poświęcony czas, który nam poświęciłeś.

Taaak. Muszę już kończyć. Chętnie bym jeszcze z wami porozmawiał, ale mam jeszcze cztery rozmowy.

Bogusia: Dziękujemy ci za wspaniały wywiad dla nas. :-)

Pozdrawiam słuchaczy Radia PiK. :-)

Adam: Do zobaczenia w Polsce...!

Thank You. See Ya. Bye.

Specjalne podziękowania dla Metal Mind Productions.

Powyższy wywiad, przeprowadzony dla radia PiK z Bydgoszczy, możecie przeczytać na stronach www.rockmetal.pl dzięki uprzejmości Adama Droździka. Dziękujemy!

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

Na ile płyt CD powinna być wieża?