zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

wywiad: Twisted Sister

3.03.2011  autorzy: Verghityax, Martyna "AC" Palmowska

Wykonawcy:  Mark Mendoza - Twisted Sister (gitara basowa), A. J. Pero - Twisted Sister (instrumenty perkusyjne)

strona: 1 z 2

Twisted Sister, okładka płyty "The Essentials"
Twisted Sister, okładka płyty "The Essentials"

rockmetal.pl: Wkrótce będzie miała miejsce 30. rocznica wykrystalizowania się klasycznego składu Twisted Sister. Zamierzacie jakoś uczcić ten fakt?

A. J. Pero, Twisted Sister: Pewnie urządzimy małą imprezę z tortem i kanapkami...

Mark Mendoza, Twisted Sister: ...grupką striptizerek.

A. J. Pero: Tak, coś w tym rodzaju.

Od ukazania się "A Twisted Christmas" minęły już cztery lata. Czy zamierzacie wydać nowy album?

Mark Mendoza: Wiesz, bezustannie słyszymy to pytanie. I odpowiedź brzmi: nie. Ludzie przychodzą na nasze koncerty, żeby usłyszeć stare kawałki. Kiedy kapela wychodzi na scenę i stwierdza, że teraz zaprezentuje numer z nowej płyty, wszyscy zbierają się i idą do kibla. Bo zwykle nie znają nowych piosenek i nie obchodzą ich one. Preferują to, czego słuchali przez ostatnich dwadzieścia lat. W tym momencie nie mamy żadnych planów odnośnie pisania czy nagrywania nowej muzyki. Czy to oznacza, że nigdy do tego nie dojdzie? Od pewnego czasu wolimy już nie mówić "nigdy", ponieważ w ogóle się nie spodziewaliśmy, że znajdziemy się w miejscu, w którym teraz jesteśmy, podobnie jak nie przypuszczaliśmy, że po rozpadzie w 1987 roku jeszcze się na powrót zbierzemy. Nie mówimy już "nigdy".

W zeszłym roku obchodziliście 25. rocznicę wypuszczenia na światło dzienne "Stay Hungry", z której to okazji przygotowaliście specjalną edycję tego albumu. W tym roku przypada 25. rocznica wydania "Come Out and Play". Czy w tym przypadku również chcecie zmontować jakąś rozszerzoną wersję?

Mark Mendoza: Nie, na razie nie rozważaliśmy tego. Ale mamy w planach parę innych rzeczy. Niedawno skończyłem grzebać w ścieżce dźwiękowej do koncertu, który daliśmy w 1982 roku. Wydamy to na DVD, więc będziecie mieli szansę zobaczyć, jak Twisted wyglądało w czasach, gdy jeszcze graliśmy po klubach. Pracujemy także nad DVD z zapisem naszego występu na "Reading Rock Festival", również z 1982 roku. Powinno się to ukazać do końca tego roku.

Krążą plotki, że nie zamierzacie więcej występować w waszym specjalnym makijażu i kostiumach. Czy to prawda?

Mark Mendoza: Podobnie jak w poprzednim przypadku, wolimy nie mówić "nigdy". Obecnie nie mamy takich planów, ale nigdy nie wiadomo. Może jeszcze kiedyś to zrobimy.

Skąd właściwie wziął się wasz specyficzny image sceniczny?

Mark Mendoza: Grupa zaczynała na początku lat 70-tych jako przedstawiciel glamowego nurtu, w którym chodziło o to, by mieć wyszukany, szalony, wyróżniający się image, by ludzie myśleli, że masz nie po kolei w głowie. To miało wiele wspólnego z takimi wykonawcami, jak New York Dolls czy David Bowie z tamtego okresu. Formacje robiły sobie makijaże i pudla na głowie. To ewoluowało z biegiem lat ze strojenia się i szokowania w bycie bardziej twardym i drapieżnym. Glam nie wyglądał identycznie przez cały czas.

Coś, co zawsze mnie zastanawiało. Skąd wzięła się dosyć niecodzienna, jakby nie patrzeć, nazwa Twisted Sister?

Mark Mendoza: (śmiech) To miało miejsce, zanim ja i A. J. wstąpiliśmy do zespołu. Pewnego wieczoru w 1973 roku, niedługo po powstaniu grupy, chłopaki grali jeden ze swoich pierwszych koncertów w jakimś małym klubie. Wtedy jeszcze nazywali się Silverstar. Gdzieś o piątej nad ranem siedzieli przy barze i starali się wymyślić lepszą nazwę. I taki jeden zakumplowany koleś, który w tamtej epoce często z nimi balował, podniósł głowę z blatu, wybełkotał: "nazwijcie się Twisted Sister", po czym stracił przytomność. Do teraz nie wie, że to on jest autorem tego miana.

Gdy widziałem was w zeszłym roku na "Sweden Rock Festival", Dee wspomniał o tym, że Lemmy wierzył w was od początku i że to on pomógł wam w pierwszych etapach waszej kariery.

Mark Mendoza: Tak, to prawda. Zanim udało nam się podpisać jakikolwiek kontrakt na początku lat 80-tych, wystąpiliśmy w brytyjskim programie telewizyjnym. Lemmy, którego już wcześniej zdążyliśmy poznać, polubił nas i zjawił się, by wspomóc nas na wizji. Kiedy wreszcie udało nam się zawrzeć umowę z wytwórnią i zabieraliśmy się do rejestrowania debiutanckiego albumu w 1981 roku, otrzymaliśmy ofertę zagrania na festiwalu, na którym Motorhead był headlinerem. Przyjęliśmy rolę supportu i tuż przed naszym gigiem Lemmy wszedł na scenę i przedstawił nas, nie szczędząc ciepłych słów. Od tego momentu połączyła nas wspaniała przyjaźń. Lemmy pomógł nam na starcie i to bardzo. Zawsze będziemy mu za to wdzięczni.

O ile dobrze pamiętam, to Lemmy dołączył do was wtedy na scenie w Szwecji na kilka utworów...

Mark Mendoza: Tak, czasami zapraszamy ludzi na scenę, ale Lemmy może wpaść, kiedy tylko zechce. On nie potrzebuje żadnego specjalnego zaproszenia - on tak wiele dla nas znaczy.

« Poprzednia
1
Komentarze
Dodaj komentarz »
może będe złośliwy, ale..
pik (gość, IP: 83.31.7.*), 2011-03-04 12:18:18 | odpowiedz | zgłoś
.. mam nadzieję, że zdecydowanie lepiej grają niż wyglądają na tej okładce ;p choćby jak z kiss - okazało się że muza o wiele lepsza niż zdjęcia ;]
re: może będe złośliwy, ale..
Verghityax (wyślij pw), 2011-03-04 12:32:23 | odpowiedz | zgłoś
Byłem na żywo dwa razy i za każdym razem mnie powalili. Jeden z najlepszych heavy metalowych bandów na żywo.
TS
FredTombstone
FredTombstone (wyślij pw), 2011-03-04 10:17:27 | odpowiedz | zgłoś
"A.J. Pero: Dokładnie. To tak proste. Na tej samej zasadzie moglibyście wsiąść do samolotu, a pilot nagle by stwierdził, że jest zmęczony i nie chce mu się dalej sterować. Finał jest taki, że zapłaciliście i nie jesteście zadowoleni z efektu. "
Jaka finezja XD
Normalnie jakby rzec: Była więziona, przez zboczeńca przez 5 lat, bita, głodzona i gwałcona, a miała tyle fajniejszych rzeczy do roboty.
attitude :)
neverPOagain (gość, IP: 79.191.111.*), 2011-03-03 20:43:04 | odpowiedz | zgłoś
i to lubię, takie podejście do sprawy, liczy się entertainment a nie jakies emo smuty, metal core, math core, czy inne gothiki - żałosne te wszystkie industriale czy hard cory
re: attitude :)
pik (gość, IP: 83.31.7.*), 2011-03-04 12:10:25 | odpowiedz | zgłoś
zawsze możesz słuchac wesołego disco z pola, jak Ci nie podchodzą 'smuty' ;)
re: attitude :)
Krist (wyślij pw), 2011-03-07 22:18:25 | odpowiedz | zgłoś
Nie wiem od kiedy wartość muzyki ocenia się pod kątem jej ładunku emocjonalnego...
Poza tym podobno smutek rodzi piękno:P

Materiały dotyczące zespołu

Na ile płyt CD powinna być wieża?