- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Turbo
Wykonawcy: | Wojtek Hoffmann - Turbo (gitara), Bogusz Rutkiewicz - Turbo (gitara basowa), Grzegorz Kupczyk - Turbo (wokal) |
O przyjemności z pracy (i nie tylko), którą jest granie muzyki, albumie "Awatar" oraz urokach rodzimego show biznesu na sopockim molo z zespołem Turbo (na trzy głosy) rozmawiała Małgorzata Korch.
strona: 1 z 1
Przesłuchałam dziś rano, po raz nie wiem już który, wasz najnowszy krążek "Awatar" - zaznaczam, że po około dwutygodniowej przerwie od ostatniego "odsłuchu" - i wiecie, co? Jestem przekonana, że zawarta na nim muzyka idealnie nadaje się do słuchania w upalne, letnie dni. Pewnie doskonale by się przy niej surfowało wśród spienionych fal. Dużo w tym materiale pozytywnej energii... Mogę prosić o komentarz?
Wojtek Hoffmann (gitara): Sprawa jest prosta. Jak widzisz, patrzysz tutaj na nas, starych grzybów, my mamy po dwadzieścia parę lat razy dwa. Obchodzimy drugie dwudziesto-tam któreś-lecie. I dlatego jesteśmy tak energetyczni.
Bogusz Rutkiewicz (bas): My byliśmy po prostu spragnieni tej muzyki... żeby zrobić po tylu latach coś nowego. Dlatego cieszyliśmy się, jak dzieci tym, że gramy. Może przez to tak fajnie to wyszło, jeśli to zauważyłaś.
A jak długa była przerwa pomiędzy albumem "Awatar", a waszym przedostatnim krążkiem?
BR: W tym składzie nie nagrywaliśmy od 1988 r., czyli od 13 lat.
Widać, że macie sporą frajdę z tego, że znowu gracie...
WH: Mamy. Dlaczego nie? Chcieliśmy sobie pograć.
BR: Wszyscy nam zarzucają, że znowu gramy...
WH: No, a myśmy chcieli wreszcie zarobić pieniądze. Niestety zostało nam tylko granie. Pieniędzy nie widać. Wiesz, mamy co raz gorszy wzrok i ciągle nie widzimy tych pieniędzy. Ale będziemy grać...
Właśnie. Podstawą do zarabiania pieniędzy są przede wszystkim koncerty. Bo tantiemy z wydawania płyt (zwłaszcza na rynku muzycznym spod znaku heavy metalu w naszym kraju) chyba są marne?
BR: Wiesz, to zależy od tego, ile tych płyt się wydaje. Bo chciałbym np. wydać połowę tej ilości, co Budka Suflera i na pewno nie musiałbym pracować do końca życia.
WH: A ja poszedłbym dalej i bym chciał np. pierwszego singla 7 milionów sprzedać. Tak, jak sprzedaje się w normalnym świecie, a nie takim popier...
Tak, jak sprzedaje Britney Spears czy inny pop-produkt?
WH: Nie, jak Linkin Park, Limp Bizkit, Korn i te inne kapele. Nasi koledzy z Zachodu.
BR: Zauważ, że taki młody, debiutujący zespół wystarczy, że sprzeda w każdym kraju taką ilość danej płyty, co u nas jakiś polski debiutant, który się podoba. No to ile sprzeda? Powiedzmy: 20 tysięcy płyt, jeśli to jest "strzał", prawda? I teraz policz sobie, ile jest krajów na świecie, w których płyty angielskich czy amerykańskich kapel mogą się rozprowadzać. Sto kilkadziesiąt, podejrzewam. Razy po 20 tysięcy, to już masz miliony płyt w tym momencie...
Grzegorz Kupczyk (wokal): Porównaj Nowy Jork z wielkością Polski. Pomyśl, że kapela w Nowym Jorku wydała płytę, której nakład jest równy naszemu nakładowi w Polsce...
WH: I dlatego "kurwość" nas ogarnia, kiedy np. bębniarz zespołu Foo Fighters (skądinąd doskonały bębniarz) ma willę z basenem, kilka samochodów i jeszcze ma konto. A my mamy konto otwarte ciągle i osobiste.
Wracając do albumu "Awatar"; można powiedzieć, że gracie obecnie dość nowoczesny heavy metal. Muzyka na tym krążku to zmienne tempa, złożone aranżacje, dużo sampli, industrii i tego typu efektów...
BR: Czy to zarzut?
Zaraz do zarzutów przejdziemy...
BR: O, to były pochwały na razie? To, co to będzie dalej?
Taniec przeplataniec. A mówiąc poważnie, po kilkunastu przesłuchaniach mogę przyznać, że podoba mi się ta płyta. Tym bardziej nie rozumiem głosów krytyki, zarzucających wam podążanie za modą...
WH: A kto nam zarzuca? Nazwiska...
Chwileczkę. Podam zaraz przykład z pewnego magazynu, ale to później, dobrze? A teraz prosiłabym ustosunkować się do samego zarzutu "bycia na fali".
WH: To jest bzdura. Słuchaj, jakiś kretyn sobie wymyślił, że myśmy byli zespołem koniunkturalnym i podążaliśmy za modą. Trzeba być nienormalnym, coś takiego mówiąc. Od samego początku, we wszystkich wywiadach podkreślaliśmy, że zespół Turbo postanowił sobie, że każda płyta będzie inna od poprzedniej.
BR: Będzie taka, jaką muzyką się w danej chwili rajcujemy. Nie można słuchać i lubić jednej muzyki, a grać i wydawać inną, bo to jest coś sto razy gorszego...
GK: Wtedy masz właśnie Budkę Suflera.
BR: Dokładnie. Słuchają innej muzyki i lubią inną muzykę, a grają inne pierdoły dla kasy.
WH: Wiesz, my nie zarzucamy tego Budce Suflera, oczywiście.
GK: Nie, nie, nie...
WH: Niech chłopaki grają, co grają...
GK: Byle jak najkrócej.
WH: No niezupełnie. To jest mądry zespół. Oni wiedzieli, jak zrobić, żeby zarobić. My jesteśmy zespołem niemądrym, bo cały czas robimy...
BR: Gramy to, co lubimy. A że lubimy grać w danym momencie tak, a nie inaczej, dlatego ludzie później pomawiają nas o koniunkturalizm. A przepraszam, wołałabyś czy publiczność, czy krytycy może woleliby, żeby zespół Turbo, tak jak ZZ Top, od pierwszej do ostatniej płyty grał to samo?
WH: Albo AC/DC.
BR: Przecież my byśmy się pozabijali i zwymiotowali - już przy trzecim albumie, podejrzewam. Gdyby był on kolejną kalką pierwszej płyty.
WH: Wiesz, to niezupełnie jest tak, że te płyty są aż tak bardzo odbiegające od siebie. Myśmy niedawno myśleli na ten temat. Gdyby "Dorosłe Dzieci" nagrać dzisiaj, łącznie z "Awatarem", ta płyta byłaby też bardzo nowoczesna. Po prostu chodziło o inne brzmienie.
A zespół Turbo nie boi się eksperymentować z brzmieniem...
WH: Nie, natomiast myślę, że powinniśmy jednak jakieś tam swoje oblicze zachować. Żeby od tej pierwszej do ostatniej płyty była linia spójności. Myślę, że to nam się udało. Dlaczego więc mamy nie sprawdzać tych obszarów erogennych z drugiej strony troszeczkę, prawda. Jak się poznaje kobietę, to nie w jednym, lecz kilka punktów trzeba sprawdzić.
BR: Wtedy jest większa radość ze sprawdzania.
WH: Dokładnie. A jeśli się uprzesz i tylko w jednym punkcie jesteś, to tak jak Bogusz powiedział: jest nuda, nuda, jak w polskim filmie "Rejs".
W jednym z ostatnich wydań magazynu Mystic Art, w stałej rubryce "Nergal vs Jaro.Slav.", podczas polemiki dotyczącej albumu "Awatar", jeden z autorów zarzucił wam, że w utworze "Embrion" zerżnęliście riffy z Sepultury. Jak się ustosunkowujecie do tego typu zarzutów? Czy was to obchodzi?
GK: Wiesz co? Ja mam na to stałą odpowiedź. Zacytuję tu Stinga: "Muzyka rockowa przypomina budowlę z klocków lego. Klocki pozostają te same, tylko budowle się zmieniają". Niech nikt mi tutaj nie wmawia, że jest odkrywcą, bo wszystkie te kapele grają dokładnie pozrzynane motywy z różnych innych kapel, może mniej znanych. I nawet te główne, topowe zespoły heavymetalowe (nie chcę wymieniać nazw) też zrzynają. Jestem to w stanie udowodnić. Tzn. nie jest to zrzynanie tego typu, że siedzą przy płycie i zrzynają riffy. Ale po prostu niczego nowego się już nie da wymyślić. Musiałaby może być trzecia wojna światowa. Tak, jak to miało miejsce po drugiej wojnie, że nagle pojawili się Shadowsi, Beatlesi i mnóstwo innych kapel. A w tej chwili mówienie o odkrywczości rocka i metalu jest tyle głupie, co niemożliwe. Zarzucanie "zrzynki" jest głupie.
WH: No właśnie, to niech ten koleś zrobi coś nowego.
BR: Niech wymyśli riffy, które nie będą do niczego podobne. Tu można wpaść w błędne koło, począwszy od zarzucenia Metallice, że zrzynała z Black Sabbath, Uriah Heep, że zrzynała z Deep Purple, Iron Maiden, że też zrzynali z jakiejś kapeli. I w tym momencie wchodzimy w paranoję. Co innego, gdy zespół się zupełnie wzoruje, chce mieć taki sam styl, takie samo brzmienie, podobne riffy. Bo nawet zespół, który chce mieć taki sam styl, który chce zrzynać z innej kapeli, też nie jest w stanie tego dokładnie tak zrobić, jakby chciał. To są jakieś chore zarzuty. Nie tylko do nas, bo często się słyszy, że "ten zespół to zrzyna z tego i z tamtego". A może oni po prostu czują podobną muzykę.
WH: Zobacz, jakie samochody jeżdżą po ulicach - podobne do siebie, jakie pociągi - podobne do siebie, jakie bloki powstają w miastach - podobne do siebie. Wszystko jest do siebie podobne. Nie zastanawiajmy się nad tym, tylko róbmy swoje.
BR: Weźmy Soulfly na tapetę i w każdym utworze, do każdego riffu, znajdziemy odpowiednik tegoż w innym zespole. Zapewniam cię. Nikt im nie zarzuca, że zrzynają, prawda?
WH: Najważniejsza jest energia, która płynie z tego, co się robi. Z tej muzyki. A czy jest to właśnie tak, czy inaczej, jakie to ma znaczenie?
GK: Nie ma się co oszukiwać. Krótko mówiąc w muzyce rockowej nie da się już niczego nowego odkryć. Pink Floydzi już byli, Purple już byli, Zeppelini byli, Sabbaci byli i wszyscy po nich będą już tylko "po nich". I choćby się poprzekręcało, nie będzie na pewno inaczej.
WH: Chyba, że umówimy się tak, że połączenie muzyki hiphopowej z muzyką metalową jest czymś nowym. Czyli Limp Bizkit jest nowy, Korn i te wszystkie inne kapele. Ale tak nie jest. Nowość polega tu tylko na tym, że facet wychodzi na scenę i zamiast śpiewać, mówi.
GK: Albo zamiast długich włosów ma krótkie i parę tatuaży na plecach.
BR: Bierze zwrotkę z jednej muzyki, a refreny z innej. I to jest cała nowość.
WH: Ale riffy są stare. To są te riffy, które grało Black Sabbath, Led Zeppelin, Purple etc. Oczywiście też nie są to zarzuty w kierunku tych zespołów.
Teraz pytanie odrobinę pozamuzyczne. Czy jesteście hedonistami? Mam wrażenie (może jest ono mylne?), że w tekstach na albumie "Awatar" (np. "LSD") zawarta jest pochwała takiej postawy życiowej. Zastanawia mnie, czy to przekora, czy raczej traktujecie sprawę poważnie. Słowem, czy jesteście nastawieni w życiu na przyjemności?
WH: A dlaczego nie?...
GK: Ostatnio słyszałem taki tekst, że "życie jest zbyt krótkie i powinno zawierać jak najwięcej błędów".
WH: A my mamy już swoje lata i chcemy jeszcze lepiej żyć, w sensie przyjemności.
GK: Poza tym, dlaczego np. nie miałbym zjeść kilograma czekolady, skoro wiem, że mogę to wyćwiczyć na rowerku. A to jest przyjemne.
BR: Ale, żeby nie było niedomówień. My nie pochwalamy spraw typu "dragi". To jest indywidualna, prywatna sprawa każdego.
GK: Aczkolwiek zalegalizujmy marihuanę.
BR: Mi w zespole mówią: "jak chcesz to pal sobie fajki, truj się, ale nas nie truj". W związku z tym palę...
WH: Nieprawda, Bogusz. My nie chcemy, żebyś palił.
BR: Wojtek, to nie jest tak, nie do końca.
WH: Nie, nie chcemy. Zdecydowanie nie chcemy, żeby Bogusz palił.
BR: Ale nie zabraniają mi. I na tym to polega. My też nie mówimy: "róbcie, co chcecie". Ja uważam, że każdy powinien robić to, co chce, ale w jakimś rozsądnym wymiarze. A jaki wymiar jest rozsądny? Taki, który drugiemu nie szkodzi. A jeśli ktoś sam chce się zabić, to... Korwin-Mikke mówi, gdy ktoś strajkuje i się głodzi: "niech się głodzi, to jeszcze mu na zdrowie wyjdzie, bo głodówka jest zalecana przez lekarzy". Ja tez tak uważam...
GK: Życie powinno być przyjemne.
BR: A że my opisujemy na płytach pewne sprawy, to nie znaczy, że je gloryfikujemy.
GK: To znaczy nie - ja mogę powiedzieć o sobie otwarcie: absolutnie akceptuję to. Uważam, że narkotyki powinny być zalegalizowane.
Wszystkie czy tylko "miękkie"?
GK: Wszystkie. A niech się trują. I ci, co będą naćpani, po prostu powymierają. Przynajmniej będzie święty spokój. Tak twierdziła już moja mama.
BR: I wiesz jaka będzie tego bardzo pozytywna strona? Ci wszyscy handlarze narkotyków przestaną zarabiać grube miliony.
GK: Dokładnie, bo będziesz to mogła kupić sobie legalnie w sklepie, tak jak np. w Holandii.
BR: Ludzie, jak ćpali, tak ćpają i będą ćpać. A przynajmniej ci, którzy na tym żerują, stracą profity.
GK: Podobnie było już z "konikami" sprzedającymi dolary. Nagle wprowadzono legalny handel walutą i "koników" nie ma.
To może jeszcze jedno pytanie z serii "czy jesteście". Jesteście pacyfistami, czy może Turbo walczy? A jeśli walczy, o co toczy się bój?
BR: O przeżycie. (śmiech)
GK: W moim przypadku chodzi przede wszystkim o prawdę i wolność. Tak bym to szumnie powiedział.
WH: Wiesz co? To jest walka z wiatrakami. Ta nasza walka. Nawet jeśli walczymy, to i tak jesteśmy na pozycji straconej. Jeżeli walczymy, to z systemem, który panuje w Polsce. Z systemem produkcji muzyki, z systemem całej branży show biznesu.
BR: Ale jedynie w sensie ideologicznym, jako zespół. Nie jesteśmy zaangażowani tak, jak kiedyś kapele punkowe, czy później U2 etc. My, jako osoby prywatne, jako zespół muzyczny walczymy w pewnym sensie tak, jak Wojtek mówi - o to, żeby w ogóle móc robić to, co człowiek lubi i co chce. Natomiast nie doszukujmy się jakiejś ideologii w samych naszych tekstach. My to robimy po prostu. Bo lubimy muzykę. Nie doszukujmy się tu głębszych spraw. Nie jesteśmy żadnymi kontestatorami muzycznymi czy tekstowymi. To jest muzyka, którą kochamy. Chcemy dać ludziom dużo zabawy. I nic więcej. A że czasem sobie tam może przemyślą to, o czym się śpiewa, to fajnie. Ale nie uzurpujemy sobie prawa do rządzenia duszami itd. Od tego są inne instytucje, niekoniecznie lubiane przez wszystkich. I na tym skończmy.
Czy na październikową trasę po Polsce promującą "Awatar" szykujecie jakiś specjalny set koncertowy? Które utwory z tego albumu zagracie?
GK: Do tej pory na koncertach graliśmy sześć maksymalnie. Te utwory, co już mówiłem w poprzednich rozmowach, są bardzo trudne do wykonania wokalnie.
WH: Wiesz co? On pitoli. Poradzi sobie.
GK: Poradzić, to sobie poradzę, bo nie ma, że boli.
BR: Prawda jest taka, że płyta jest nagrana w niższym stroju niż poprzednie albumy, natomiast linie melodyczne są wyższe jeszcze. Także Grzegorz ma tu rację. Wspiął się na szczyty swojego wokalu.
Jesteście już tyle lat na scenie, to pewnie macie receptę na sukces w branży muzycznej...
GK: Nie myśleć o pieniądzach przede wszystkim, nie grać dla pieniędzy. Aczkolwiek...
BR: Grać za pieniądze.
GK: Ja ostatnio śledzę rozmowy młodzieży w Internecie i pojecie tzw. komerchy jest u nich po prostu chore. Wszyscy powinni zdać sobie sprawę z jednej rzeczy. Muzyk to jest zawód i należy wykonywać pracę. Nie wyobrażam sobie wydawcy, producenta czy jakiegokolwiek biznesmena, który zająłby się czymś, co nie przynosi dochodu. Jeżeli my gramy, to wiadomo, że chcemy na tym również zarobić pieniądze. I udawanie, że tak nie jest, że nie robimy tego dla pieniędzy, jest bzdurą. Ale zakładanie, że tylko dla pieniędzy - "o, zrobimy karierę, zarobimy pieniądze" - jest bzdurą, bo nie zarobią. Niech kombinują inaczej, bo na pewno nie zarobią na muzyce rockowej pieniędzy. Z tą młodzieżą, która w taki sposób myśli o komercji, chciałbym pogadać za jakieś 10 lat, gdy pozakładają rodziny. Zobaczymy, czy będą mieć to samo podejście.
BR: Zespół, który nie zarabia, nie ma też prawa odnieść sukcesu. Bo, jeśli muzycy nie zarabiają na tym, co robią, to nie mogą tego robić dobrze, bo muszą się zajmować czymś innym. I w momencie, gdy ktoś nie ma bogatego tatusia, który mu wszystko sprezentuje i jeszcze załatwi pieniądze na nagranie płyty, zespół nie istnieje. Dobry zespół. Do pewnego momentu jest to hobby, w które inwestuje się i czas, i pieniądze (nie wiadomo, skąd się je bierze zresztą). A później niestety musi przyjść moment, w którym zespół gra nie dla pieniędzy, ale za pieniądze.
Twórcami zarówno muzyki, jak i tekstów do albumu "Awatar" jesteście wspólnie w trójkę. Przynajmniej tak wynika z zapisu w książeczce dołączonej do płyty...
BR: Nazwijmy to tak, ale nie jest tak do końca. Teksty są Grzegorza, muzyczka jest w większości Wojtka, aczkolwiek każdy z nas tam coś wniósł do tego. W związku z tym, z szacunku dla siebie i wkładu własnego czasu i pracy w tę płytę, uznaliśmy, że uczciwie i sprawiedliwie jest tak to podzielić.
WH: Myśmy sobie, po naszym spotkaniu pierwszego dnia, ustalili podział pieniędzy (których nie ma). I w tym momencie jakiekolwiek dyskusje czy domysły skończyły się. Będąc w trójkę ze starego składu, nie wyobrażam sobie np. żebym ja miał robić cały materiał, a Bogusz nic by z tego nie miał. Przecież to byłaby jakaś paranoja...
BR: Doszłoby do tego, że każdy z nas by przynosił utwory, bo "ja chcę mieć kasę z tego".
WH: I dlatego nawet w sytuacji, gdy ja będę robił 100 procent materiału i tak będziemy dzielić to normalnie, tak jak trzeba. Bogusz oczywiście, tak samo, może przynieść kompozycje. No bo co to za problem, żeby przyniósł swoje utwory...
BR: Zresztą trochę moich rzeczy jest na tej płycie, nie czarujmy się.
WH: Tak, ale żeby była jakaś spójność instrumentalno- (czy muzyczno-) tekstowa, ktoś musi tym zawiadywać.
GK: Jest to przykład na bardzo chorą sytuację ekonomiczną w tym kraju...
BR: My musimy się w ten sposób ratować, po prostu.
GK: Bo generalnie na świecie jest w ten sposób, że owszem jeden muzyk przynosi kompozycje, inny pisze tekst, jest to oczywiste, ale wszyscy zarabiają na płycie tyle, że nie ma tego problemu: "o kurczę, ten ma kompozycję, to ja nie będę miał z tego pieniędzy". Po prostu każdy dostaje odpowiednią "działę" i jest święty spokój. Ten, który pisał teksty, czy robił muzykę, dostaje odrobinę więcej. Ale nie pamiętam, żeby np. Cosy Powell grając z Whitesnake żył na trochę niższym poziomie niż Coverdale, a jeżeli nawet, to była to tak minimalna różnica, że szkoda mówić.
WH: Uważam, że taki podział jest najrozsądniejszy. W Purplach tak było. Jest to najlepszy układ, żeby zespoły trwały przez długie lata. To są ważne sprawy, "bolące" ludzi i jeżeli nie uzgodni się ich od razu, na samym wejściu, to potem wszystko się pieprzy. A u nas, wiesz: idziemy, gramy koncerty, pieniądze są odbierane. Niekoniecznie ja muszę odbierać te pieniądze. Może iść Bogusz, może Grzegorz. Oni przynoszą po prostu kasę i jest "myk, myk". Nie ma żadnej "ściemy".
Serdeczne dzięki za wywiad.