zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

wywiad: TSA

22.04.2004  autor: Rafał "Negrin" Lisowski

Wykonawcy:  Marek Piekarczyk - TSA (wokal), Stefan Machel - TSA (gitara)

Z dwoma z pięciu winowajców niecnego "Procederu" TSA, Markiem Piekarczykiem i Stefanem Machelem, spotkałem się w jedynym z warszawskich EMPiK-ów... w prima aprilis. Choć to dzień, w którym można się spodziewać wszystkiego, muzycy szczerze, wyczerpująco i z sercem odpowiadali na moje pytania. Rozmawialiśmy o wielkim powrocie płytowym formacji, o tym, jakim zespołem jest dziś TSA, a także o inspiracjach, motywacjach i fascynacjach oraz o kulisach tworzenia.

strona: 1 z 1

rockmetal.pl: Powiem szczerze, że miałem zamiar zacząć od oświadczenia wam, że niestety "Proceder" jest jedną z najsłabszych płyt, jakie ostatnio słyszałem - ale doszedłem do wniosku, że zanim bym zdążył powiedzieć: "prima aprilis", to byście mnie tutaj pobili, więc tego nie zrobię.

Marek Piekarczyk: (śmiech) No dobra...

Chociaż moglibyśmy zrobić wywiad i w takiej konwencji... Ale w każdym razie, ponieważ dziś prima aprilis - czy zrobiliście już komuś jakiś numer - albo ktoś wam?

Stefan Machel: Nam zrobiono. Donieśli nam, że cały Stadion Dziesięciolecia jest zawalony naszymi płytami. I myśmy pojechali to sprawdzić - nie ma, czyli sprawa jest czysta.

No dobrze, płyta. To pierwsza wasza płyta od wielu lat...

Stefan: W tym składzie od dwudziestu.

No właśnie, w tym składzie pierwszą od dwudziestu. Czy odczuwacie to jako "drugi debiut", czy raczej po prostu jako "kolejną płytę TSA nagraną po kilku latach milczenia"?

Marek: Myślę, że nie było dobrego czasu na to, żeby wcześniej nagrać wspólnie płytę. Pewnie dlatego zrobiliśmy to dopiero teraz. Musieliśmy poczekać do takiego momentu, kiedy mogliśmy to zrobić - chociaż byliśmy paraliżowani strachem, gdy musieliśmy zdecydować, co i kiedy nagrywamy na tej płycie, i zdecydować się na zakończenie pracy nad piosenkami.

Właśnie. Płyta wychodzi i co? Jest obawa, jak to przyjmą fani po tak długim oczekiwaniu? Czy po prostu: "Zrobiliśmy to, co najlepszego mogliśmy zrobić"?

Marek: Nie, nie, nie. Ani to, ani to. Po prostu zrobiliśmy piosenki - takie, jakie uważaliśmy, że powinniśmy nagrać. To jest jakaś wypadkowa nas pięciu - a jesteśmy bardzo różnymi ludźmi. Ten okres, kiedy nie byliśmy ze sobą, też nas troszeczkę w pewnym sensie artystycznie oddalił - inne mamy gusta. Jednocześnie jesteśmy dojrzalszymi muzykami i mamy inne ambicje artystyczne, trochę też może więcej umiemy. Poza tym nazbierało się każdemu mnóstwo pomysłów przez te lata - straszna ilość pomysłów. I teraz wybierz ten jeden właściwy, nie? Które piosenki - no wybierz... Poza tym dodaj do tego ciśnienie, jakie wytwarzali fani. Jedni dążyli do tego, że mamy za wszelką cenę spełniać ich pragnienia i grać taką muzykę jak AC/DC - czyli coś w takim stylu jak na przykład "Mass media". A inni znowuż: "Nie, nie, wy musicie grać jakiś hardcore, nie? I musicie chodzić na czarno, i krew ma sikać"... (śmiech)

Stefan: (ubrany w czarną koszulkę i czarne spodnie - red.) Masz coś do ubierania się na czarno? (śmiech)

Marek: Nie, nie. Ale wiesz, tak w sensie: całkiem na czarno. Z czarną duszą.

Stefan: Powiedział to ubrany na czarno człowiek.

Marek: No, niezupełnie. Dżinsy, dżinsy. (niebieskie spodnie i kurtka pod czarną ramoneską - red.)

No i koszulka biała.

Marek: Ale chodzi o co innego. Chodzi o takie podejście czarne. Że powinniśmy się dosłownie przejąć hasłem "heavy metal", zorientować się, co się teraz gra na świecie, i tak nagrywać płytę. A my po prostu jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Nie możemy ani nie chcemy siebie przeskakiwać, bo to byłoby kłamstwo. Gramy tak, jak czujemy w danej chwili, i to jest wypadkowa tego wszystkiego, czego się obawialiśmy i co lubimy. Dobra strona tego, co nas teraz przy pracy nad płytą spotkało, jest taka, że nareszcie nie musieliśmy walczyć ze studiem nagrań, tylko wykorzystaliśmy to studio, a człowiek, który nas nagrywał, Marcin Gajko, był naszym przyjacielem. Pracował z nami, a nie próbował nam wcisnąć ciemnotę, jak to było w poprzednich latach. Wiesz, szamotanina z materiałem technicznym, ze studiem, nieporozumienia, każdy miał inną koncepcję - inną muzycy, inną realizatorzy. No i technologia, też czasami niskiej jakości. Więc bardzo jesteśmy zadowoleni, że mamy na płycie brzmienia, jakich nigdy wcześniej nie mogliśmy odnaleźć. Kiedyś to nasze brzmienie osiągaliśmy tylko na koncertach - teraz też lepiej brzmimy na koncertach niż na tej płycie, ale jednak nigdy nie brzmieliśmy na płytach dobrze jak teraz.

Wspomniałeś, że przez te lata, kiedy się rozdzieliliście, również wasze gusta się rozdzieliły. Jak więc wychodziła wam teraz konfrontacja tych waszych różnych gustów?

Stefan: Tak jak zawsze. Najpierw iskrzy, a potem już każdy dokładnie wie, co ma grać - i wychodzi z tego muzyka TSA.

A co się zmieniło od czasu, gdy 23 lata temu po raz pierwszy zaczęliście grać w tym składzie, w piątkę? Teraz zeszliście się ponownie - to znaczy jakiś czas temu, bo przecież gracie koncerty...

Stefan: (przerywa) Trzy lata już.

No właśnie. Więc zeszliście się ponownie i kiedy teraz komponowaliście, nagrywaliście, kiedy gracie koncerty - co się między wami, w tym ansamblu muzyków, zmieniło, a co zostało tak, jak było?

Stefan: No wiesz, każdy z nas ma jakiś bagaż doświadczeń. Przez wiele lat w ogóle na oczy się nie widzieliśmy. Na pewno nie jest to łatwe, żeby w takim gronie się spotkać i artystycznie pracować. Ale ponieważ w 2001 roku po raz pierwszy spotkaliśmy się na scenie i wspólnie zagraliśmy, a skutkiem tego była nasza muzyka, okazało się, że trzeba to robić dalej. Że nie potrzeba zbędnych pytań, nie potrzeba się zastanawiać nad tym, co mamy grać, czy jak to robić - po prostu samo to wychodzi. No i już.

Marek: No i gramy. Muzyka łączy ludzi. Fakt, nie jesteśmy już gówniarzami, nikt nikomu nie robi "muzycznie" na złość. U nas tego nie ma. Poza tym jesteśmy wszyscy niezależni. Kiedyś ktoś mógł mieć w TSA dominację, a ktoś nie. Ktoś mógł mieć jakby mniej do gadania - a teraz wszyscy są równi, mają takie samo prawo, by decydować o wszystkim. Trochę kłócimy się o muzykę, o każdy dźwięk, albo o aranżacje - szczególnie o to. Nie ma między nami jakichś decydujących różnic w sposobie myślenia na temat tego, jak ma wyglądać piosenka TSA, ale czasem zdarza się kłótnia. Zawsze będziemy obcinać nadbudowy i jakieś zbyteczne ornamenty. Dążymy do tego, żeby było prosto - tak jak w rozmowie. Po co mamy komplikować, jeśli można powiedzieć prosto? Niech inni gmatwają, jeśli lubią. Poza tym próbujemy oczyścić się od naklejek i narośli mitologicznych, które nam poprzyklejali kiedyś. "Prekursorzy heavy metalu w Polsce", sranie w banie - wiesz, dziennikarze przyklejali nam różne łatki, a przede wszystkim tą. I było takie ciśnienie, że my tu mamy tak strasznie ostro grać, jako jedyni, wiesz, tam tego... A dziś jest zespołów Polsce pełno świetnych zespołów i każdy gra różne dziwne rzeczy - więc my nie musimy grać wszystkiego. Nie musimy być jedynym zespołem heavymetalowym - to jest nasze największe szczęście. Możemy robić co chcemy. Grać taką muzykę, jaka nam w tej chwili odpowiada. Nie musimy zaspokajać potrzeby tego takiego, wiesz, naparzania, lub pilnować czystości stylistycznej jak ortodoksi jacyś. Wiesz, o co mi chodzi, nie? Wąska ścieżka, którą musieliśmy iść kiedyś zmieniła się wreszcie w autostradę. To jest ciągle TSA - bo to my. Ale nie dbamy o określenia stylistyczne. Nie dbamy nawet o to, czy ktoś powie, że to za stare, albo że to za nowe, albo jakieś tam... Nad tym się nie zastanawiamy. Ma to rajcować nas i tych, którzy nas słuchają.

Stefan: Dla mnie najważniejszy jest dialog między nami - wewnątrz, i dialog między nami a publicznością. Najgorzej jak artysta zostaje sam ze swoim monologiem.

Marek: Tak, wtedy jest przerąbane. Dlatego przy piosenkach wszyscy pracują. Chociaż Stefan zrobił większość muzyki, a ja wszystkie teksty, to jednak jest to wspólna praca. Każdy tam wniósł bardzo wiele z siebie. Jak ja zostaję sam w domu u siebie i próbuję pisać... Kiedy pisałem te teksty, to przecież ja byłem strasznie samotny. Naprawdę, bezradny. Gdybym nie mógł zadzwonić, pogadać z kolegą: "Co sądzisz, tu, wiesz..." - to ja nie wiem, jak ja bym te teksty zrobił. Bo człowiek, jak jest sam, brnie w kanały. W głupotę nawet. Albo jakieś denne doły...

Wspomniałeś o publiczności... Nie wiem, właściwie może już powinniśmy zacząć wreszcie rozmawiać o płycie...

Stefan: Nie, nie, proszę bardzo. Publiczność jest najważniejsza.

Dobrze. Tak więc publiczność, która przychodziła na wasze koncerty te dwadzieścia lat temu a publiczność, która przychodzi dzisiaj - na ile to są ci sami, albo raczej może tacy sami, ludzie, na ile to są ludzi inni?

Stefan: To są ci sami - to jest jedna grupa. Druga grupa to są tacy sami. Trzecia grupa to są dzieci tych samych, to są znajomi takich samych. Są to osoby, które poznały nas przypadkowo, na przykład w kinie, podczas projekcji filmu "Akademia Pana Kleksa", mając 7-8 lat. A teraz mają po 20 i przychodzą - i pytają, co dalej. Tak że rozpiętość wieku jest szeroka. Nie wiem, czy byłeś tu wcześniej, mieliśmy sesję podpisywania płyt. I właśnie też było tak ciekawie, że było na przykład bardzo dużo młodych ludzi, którzy przyszli sami. Nie mają rodziców doświadczonych naszą muzyką, no ale skądś musieli to poznać. Tak więc chyba nasza muzyka jakoś do niech dociera.

Marek: Gdyby nie to, że wiemy, że są ludzie, którzy tego potrzebują - że są bardzo młodzi ludzie, którzy gdzieś odkryli te nasze stare analogi i się jarają tam, wiesz, w małych miasteczkach, jakieś legendy opowiadają sobie, coś tam - gdyby nie to, to ja nie wiem, czy wyszlibyśmy na scenę. To znaczy pomijając już to, że jest sens między nami, że coś między nami jednak iskrzy i ta muzyka nas cieszy - to najważniejszy jednak jest odbiorca, który na to czeka. Bo inaczej, to dla kogo byśmy grali? Przecież nikt nas nie wypromuje. My nie jesteśmy kapelą popową, którą można sprzedać jak mydełko.

Stefan: Ciężko jest zagrać taką muzykę. W zasadzie to nie ma takiego radia, które w ogóle gra muzykę rockową. Może tutaj jest to Radio 94 - ale to za mało. Na pewno w Programie Trzecim są życzliwi ludzie. W rozgłośniach regionalnych też będzie jakaś promocja, będą puszczać te numery. W tych radiach, w których siedzą ludzie - żywi ludzie, którzy puszczają to, co chcą.

Dobra, w takim razie "Proceder". Czy to jest najlepsza płyta TSA?

Stefan: Na dzień dzisiejszy tak.

Marek: Dzisiaj tak.

Stefan: Bo jest przede wszystkim najnowsza. Najlepiej brzmiąca. Najładniej wydana... Co jeszcze "naj"?

Marek: Najmniej się oszukaliśmy.

Stefan: Hehe... Więc pod wieloma względami jest to płyta "naj".

Marek: Poza tym w życiu nie mieliśmy takiej różnorodnej płyty - w sensie tematów muzycznych i tekstów. Na przykład nie odważyłem się nigdy na poruszanie takich tematów. Może nie miałem prawa - a może sobie wreszcie dałem prawo - mówienia takich różnych dziwnych rzeczy, które tam są w tekstach. I odwagi poruszania tych tematów - w sposób muzyczny i w sposób tekstowy. Sposób frazowania - nigdy w życiu nie śpiewałem takich fraz, takich melodii, jakie wymyśliłem na tej płycie. I z takim "drive'em" - gdzie niektóre wokale są nawet prawie funkowe. (śmiech) W ogóle mnie to nie drażni. Jak ktoś dobrze posłucha, to znajdzie: "To nie jest heavy metal! To jakieś takie tam... Wokal tu funkuje, tu swinguje... Tutaj gitara swinguje... No w ogóle co to znaczy?!". To jest właśnie ta nasza wolność. Pozwoliliśmy sobie na wszystko i nie zastanawialiśmy się, jaki będzie skutek. Wierzyliśmy, że to jest to. Jest to szczere po prostu. I nie oczekujemy oceny, bo my nie jesteśmy uczniami - ale też nie uważamy się za super mistrzów, którzy tej ocenie nie podlegają. My na nią po prostu nie czekamy. A decyzję podejmują fani kupując płytę, słuchając. Albo kupując następną, zobaczymy. Zawsze będzie ta druga, nie? Ale takiego brzmienia nie mieliśmy w życiu. Powiem ci więcej: odkryłem dzięki tej płycie, dlaczego nas nie można było nigdzie puszczać. Bo było to bardzo źle nagrane i to były drażniące dźwięki. Nam się wydawało, że mają być drażniące, bo to, wiesz, bunt, rock, uch! A to nieprawda - bo dlaczego można było puścić AC/DC i słuchać tego bez bólu, a nas nie? Wcale to nie jest muzyka dancingowa, ale w kawiarni szło i, kurcze, słuchało się. Bo to brzmiało. Bo to było zrobione dobrze - przez ludzi, którzy myślą o materiale muzycznym i potrafią to zrobić. A my mieliśmy takie, wiesz, niebezpieczne nawet brzmienia. Gdybyśmy grali punkową muzykę, to ok - tam trzeba wkurzać ludzi i już, w każdy sposób. Ale nie graliśmy punkowej muzyki. To, że mamy tylu fanów - po tak brzmiących płytach, jakie nagraliśmy - wynika tylko z wspaniałej wyobraźni tych fanów i chyba z tego też, że na koncertach zawsze dobrze brzmieliśmy. Dlatego ta płyta jest dla nas taka ważna. Bardzo ją szanujemy. To największy krok, jaki zrobiliśmy. I to zrobiliśmy go świadomie - to jest najważniejsze. Bez żadnego nacisku.

W wokalach nawet parlando jest (w utworze "List XX" - red.).

Marek: A tak, raz powiedziałem. Wiesz co? Ktoś powie, że: "E tam! Co to za wokal, jak facet mówi". Ale okazało się, że, kurde... powiedziałem to - i to nie było to ćwiczone. To jest tak: ciach! - za pierwszym razem. I wcale się nie wahałem. Stefan to się trochę śmiał, jak powiedziałem, że to wyrecytuję. Ale jak to usłyszał... to powiedział: "Ty, rzeczywiście... to pasuje tu". Co mnie to obchodzi, że to mówione? Dlaczego nie?

Czyli to było...

Marek: (przerywa) To było robione na miejscu w studiu.

Właśnie. Czyli po prostu taki spontan...

Marek: To było spontaniczne - nie że jakoś tam założone z góry.

Nie że: "No, tutaj by fajnie brzmiało, gdyby..."?

Marek: "List" prawie w całości powstał w studiu. I to był najtrudniejszy numer. Szukaliśmy, wokale jeszcze dorabialiśmy... Naprawdę ciężka praca. Baaardzo trudny utwór. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak.

A jeśli chodzi o tematy, które, jak mówisz, odważyłeś się poruszyć w tekstach - to co na przykład masz na myśli? Jakie utwory?

Marek: Każdy prawie. Wiesz, na przykład... "To nie jest proste". To jest przyznanie się do klęski, jaką poniosłem, próbując zapomnieć o przeszłości. Nawet takie ostrzeżenie dla tych, którzy próbują wyprzeć się samego siebie, tego, czym są przesiąknięci - jak to jest w życiu, wiesz... Czy "Spóźnione pytania" - to już w ogóle jest tak? prosto w oczy zadane... aż czasami sam boję się tak mówić, tak pytać... No dlaczego nie potrafimy kochać? No jak to jest? A umiemy tak? (Marek uderza pięścią w otwartą dłoń) Niemen kiedyś zaśpiewał: "Dziwny jest ten świat". Takie proste słowa, nie? A żenujące... Słuchaj, jak to niosło, kurcze... Tylko oczywiście wiadomo, że odpowiednim głosem. I tak w każdym tekście znajdziesz coś takiego. Przyznanie się do bólu, samotności... Myślę, że są ludzie, których będzie bolało, jak będą tego słuchali - bo znajdą siebie. W każdym z nas jest to samo, wiesz? Może dlatego sobie przyznałem prawo, żeby tak śpiewać. Są też próby takie, że starszy kolega mówi: "Eee, nie przejmuj się, że Ci nie wyszło. Zaraz, zaraz, zobaczysz. Uwierz w siebie. Przestań się okłamywać, idź prosto, zobaczysz, wszystko się uda". A płyta się kończy - nie wiem, czy zauważyłeś - utworem "Tak - Nie - Tak". Czyli: "O nie: albo, albo". Czyli żadne "może". Albo inaczej: "Musisz być konkretny. Białe, czarne. Twoje życie jest beznadziejne, bo ty nie podejmujesz żadnej decyzji". My też takie decyzje podjęliśmy. Ta płyta jest taką decyzją. Albo robimy szmal i robimy jakieś piosenki durne, albo robimy to, co uważamy za słuszne - bez oglądania się na mody, na cokolwiek, na koniunktury, na to, co nam powiedzą... "Tak się już nie gra, coś tam" - nieważne. Mamy to gdzieś. Wybraliśmy swoją drogę i siebie. To jest najlepsza droga.

Parę słów o muzyce na tej płycie. Jeśli chodzi o utwory - czy fragmenty utworów - dynamiczne, ostre, mocne, to odnoszę wrażenie, że jest w nich jakby mniej tych takich rozpoznawalnych dla TSA...

Marek: (przerywa) Czadowych?

Tak, czadowych riffów, pędzących, motorycznych...

Marek: Chodzi ci o tempa?

Mhm, no tak. Więcej riffów jest takich cięższych, mięsistych - choć to oczywiście jest to, co mówiliście o brzmieniu.

Marek: Tak.

No i właśnie, tempa są trochę wolniejsze. Czy to tak miało być?

Stefan: Tak.

Nie wiem, ktoś by powiedział: "jest nowocześniej" - w pewnym sensie.

Marek: Nie no, powiem ci, że... (do Stefana) Pamiętasz, jak...

Stefan: (przerywa) No nie wiem, można powiedzieć - tak, jak on powiedział - że to trąci trochę nowoczesnością. Ale jeszcze się nie spotkałem z opinią, żeby ktoś powiedział, że nie poznaje - że to jest jakiś inny zespół.

Marek: Nie, nie, ale chodzi o takie numery jak na przykład "Manekin Disco" - ludzie też to lubią. Albo na przykład "Rollercoaster". Ale to są takie utwory, w które nie włożyło się dużo serca. Tam jest tylko czad na koncert. Mieliśmy takie próby, żeby coś takiego zrobić, ale zrezygnowaliśmy, bo musielibyśmy na tej płycie nagrać to zamiast na przykład... no, którego tu? No który utwór wyrzucić, żeby wstawić takie "wubububwuu", skoro nam to pasowało do całości? No powiedz...

No, zawsze można było jeszcze zaaranżować, tak że: "No, to tutaj jakoś może przyspieszymy"...

Marek: Ale, wiesz, to nie jest dla nas charakterystyczne - to jest zdrada dla TSA.

Nie, nie - ja mówiłem o takim czymś z przekonania: "No, potrzebujemy czegoś takiego".

Marek: Wiem, tak robili: że tutaj "brumblum", a tutaj takie "wuwudawuwuda" - dużo zespołów tak grało. Że niby to jest taki koloryt zajebisty. Ale my jakoś nie odczuwamy takiej potrzeby. My lubimy szybkie numery - przecież teraz jak gramy na koncertach "TSA Rock", to jest chyba ze cztery razy szybciej niż normalnie. I ciągle chcemy grać jeszcze szybciej, wiesz, tak zajebać go, zabić ten numer, nie? Jak... jak wytrysk, nie? (ogólny śmiech) No tak! No wiesz, uwielbiamy tak grać. Tylko to musi być temat. To nie może wynikać z tego, że: "Chłopaki, tu musimy wsadzić szybki numer". Albo: "Musimy mieć balladę" - tak nam kiedyś kazali: "Musimy mieć jakąś balladę!!!". A tu mamy prawie trzy - nie są takie typowe, ale są prawie trzy. Ale to, że takie są, wyszło tak jakoś samo. Nie możemy też na siłę wsadzić takiego numeru. Ta nasza ochota na takie szybkie strasznie granie musi wynikać z inspiracji czymś. Utwór musi być taki, że to on tak inspiruje - albo sytuacja. To musi samo wyjść.

A z kolei te ballady... No, jedna to jest taka właśnie półballada. Ale powiedzmy: zwrotka w "Liście" albo druga część "Twojej szansy" - to nie są te takie typowe ballady TSA, takie bluesiory, coś tam. Jest tak, że na przykład zwrotkę śpiewasz do akompaniamentu perkusji, która tam sobie gra na werblu... I jak to jest? Z założenia, że: "Spróbujemy inaczej podejść do ballady"?

Marek: To po prostu samo tak wyszło... To wychodzi z muzyki.

Stefan: Ja myślę, że to jest też sprawa tego, że: Utwór typu "51" już mamy. Bluesowe "Trzy zapałki" mamy. Nie mogliśmy zrobić jakiejś kalki...

Marek: (wchodząc Stefanowi w słowo) Nie, w ogóle zapomnij!

Stefan: ...kalki jakiegoś swojego znanego utworu. Że na przykład: "Zrobimy nowe 'Trzy zapałki'". Albo: "Zrobimy nowe '51'". Ja myślę, że jesteśmy na tyle twórczy, że jednak damy radę coś nowego wymyślić w tej swojej własnej materii.

Marek: Ale główną przyczyną tego, że te utwory są takie, jakie są, było to... że one takie są. To znaczy wiesz, wszystko wynika z muzyki, która nas zainspirowała. Zagraliśmy coś, znaleźliśmy coś, Stefan miał jakiś pomysł, to nas zainspirowało: "No, no, no, tu coś pogramy!". Wiesz, to nieraz wynikało z improwizacji - inspiracja samym pomysłem, który powodował następne. I efekt końcowy to nie jest takie przemyślenie, że: "O, może zrobimy taką balladę, że, wiesz, tu będą same bębny grały, tam coś tam". Bullshit, nie ma takiego myślenia w ogóle. U nas przynajmniej nie może tak być. To by było jakieś, kurcze... (do Stefana) Nie wiem, czy by mi się chciało śpiewać takie piosenki, takie... wykombinowane.

Stefan: Raczej robimy muzykę bez kalkulacji, zdając się na taki swój zwierzęcy instynkt - tego, jak to powinno być.

Marek: Jak usłyszeliśmy "List"... Słuchaliśmy i... "kurcze, cóż to wyszło?!". Byliśmy zafascynowani, nawet ja bardzo byłem zafascynowany - do dzisiaj jestem. Ale wiesz czym? Taką całkowitą innością tej piosenki, jakimś takim dziwnym klimatem, którego w ogóle się nie spodziewałem, myśląc o tym utworze. Wiesz, on nas po prostu sam zaskoczył. Tam jest mnóstwo takich elementów. Albo "To nie takie proste" - myślisz, że co? Po nagraniu to miałem łzy w oczach potem, po tej solówce na przykład. Jakieś takie rzeczy wyszły, których się nie spodziewaliśmy. My jesteśmy jakby w środku tej muzyki - ale jako słuchacz to byłem nieraz oszołomiony: "Skąd to się wzięło?". Nieraz to rzeczywiście dziwne takie... Jak ktoś posłucha, kto słuchał nas często, to powie: "No skąd oni wzięli taki pomysł? Skąd na to wpadli? Kto im to powiedział?". To wyszło i już. Nie wiem, dalej jesteśmy takie szarpidruty, naturszczyki... (śmiech) Niestety, no co będziemy się czarować.

Na następne pytanie oczywiście nie będziecie mi chcieli odpowiedzieć, ale i tak spróbuję to z was wycisnąć. Mianowicie: najlepszy utwór na tej płycie.

Marek: Dlaczego nie będziemy chcieli? To znaczy: to jest subiektywne...

No ja wiem. Przed chwilą mówiłeś, że który by wyrzucić, że żaden, że każdy coś tam...

Stefan: Ja miałem swoje typy. Bo takie pytania zadajemy sobie zawsze w momencie, gdy chcemy wybrać utwór na singla. Okazało się, że nie możemy tego zrobić. W żaden sposób nie mogliśmy wybrać utworu na singla. Tę decyzję w zasadzie podjął za nas menadżer. Powiem ci, że nie jestem w stanie powiedzieć, który utwór jest najlepszy.

Marek: Wybraliśmy na singla utwory, które miały krótki czas. Dwa przeciwne - czyli "Proceder" i "Spóźnione pytania". One były całkowicie niepodobne do siebie, inne klimaty - a jednocześnie były niezbyt długie, no bo wiadomo, że to ma być promocja. I to było jedyne kryterium, bo nie wyróżniamy żadnego utworu. Ale wiesz, na przykład ja strasznie lubię... Nie, ja lubię wszystkie. Na przykład "Matnia"... Zresztą "Matnia" jest taka... uchhh... Niesie w sobie tyle różnych rzeczy, niesamowitych, ma w sobie taki ładunek pomysłów i emocji... Albo "Szansa"... "Szansę" też lubię. Lubię "Spóźnione pytania"... No właściwie to większość utworów. "List" przecież... "Nie mogę spać", czyli "Mój własny cień omija mnie", lubię za ten podział taki, za ten rhtyhm'n'blues, który tam wyszedł, ten "drive". Po prostu tak się już nie gra i nie śpiewa... Nie wiem, u nas się chyba nie umie tak tego osadzić - bluesowo, a jednocześnie tak ciężko strasznie, ale bez tego kwadratowego frazowania. Ten numer mnie podniecił. To jest jeden z ostatnich, które powstały - robiliśmy to właśnie przed "Listem". No tak, może bym zmienił trochę perkusję, ale skończone... No, wszystkie numery są ważne. Wszystkie. Każdy z nich.

Poza trzema kawałkami, wszystkie inne mają mają "podwójne" (często zresztą bardzo podobne w obu wersjach) tytuły. O co w tym chodzi? Marek: Jest tak dlatego, że utwory te miały inne tytuły przed zarejestrowaniem w Zaiksie a w Zaiksie były niestety juz niestety zajęte przez kogo innego. Tylko "Proceder" był, o dziwo, wolnym tytułem. W nawiasie jest stary tytuł piosenki pod którym była ona wykonywana na koncertach. Ot co...

Czy wobec takiego wzmożenia aktywności TSA Wasze inne projekty - Twój "Marek Piekarczyk i Przyjaciele" albo Złe Psy Andrzeja - zawisły teraz na kołku? Czy coś się teraz dzieje w Waszym muzycznym życiu poza TSA? Marek: Z tego co wiem, to Andrzej Nowak nie odłożył całkiem pracy ze swoimi Złymi Psami, lecz ja zawiesiłem wszystkie działania związane z moim projektem, bo praca nad płytą TSA wymagała ode mnie całkowitego skupienia się i poświęcenia wszystkiego dla dobra płyty TSA. Moje projekty solowe wynikały z tego, że nic nie działo się z TSA, a nie z marzeń o karierze solowej. Wkrótce jednak, jak trochę odpocznę i jeśli uznam, że ma to jeszcze jakiś sens, wrócę do projektu "Marek Piekarczyk i Przyjaciele".

Ostatnie słowo do naszych czytelników?

Stefan: Pozdrawiamy wszystkich czytelników serwisu www.rockmetal.pl.

Marek: I zapraszamy na koncerty.

Stefan: Zapraszamy na naszą witrynę, którą prowadzi fanklub: www.tsa.fan.pl.

Marek: I na moją: www.marekpiekarczyk.com. I chciałbym zapewnić, że to prawie na pewno nie jest nasza ostatnia płyta. Bo dopiero smak złapaliśmy. (do Stefana) Nie? Tylko musimy trochę odpocząć. Potłuczemy trochę koncertów i na jesieni... Uch, nie wiadomo, co nagramy. Nic nie wiadomo na pewno.

Stefan: Na razie będziemy brali udział w dalszej promocji "Procederu" oraz reedycji naszych starych płyt.

Marek: Po TSA się można wszystkiego spodziewać, naprawdę.

Stefan: Ja myślę, że na nową płytę troszkę jednak poczekamy. Teraz nie będzie czasu ani na próby, ani na myślenie o nowej płycie.

Bardzo dziękuję za wywiad.

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- TSA

Na ile płyt CD powinna być wieża?