- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Trivium
Wykonawca: | Paolo Gregoletto - Trivium (gitara basowa) |
Ostatnie miesiące były niewątpliwie sprzyjające dla zespołu Trivium: kontrakt z wytwórnią Roadrunner Records, ciepło przyjęta płyta "Ascendancy" oraz udział w trasie "Roadrage Tour 2005" celebrującej ćwierćwiecze istnienia wytwórni, niewątpliwie można nazwać pasmem sukcesów. Ale członkowie zespołu nie spoczywają na laurach. Jak podkreśla Paolo Gregoletto, który od pewnego czasu obsługuje w Trivium bas, tylko dzięki ciężkiej pracy i pełnemu zaangażowaniu można osiągnąć to, czego się chce. O tym i o wielu innych rzeczach opowiedział mi w przededniu wylotu do Europy, gdzie będzie wraz z zespołem promować na koncertach najnowszą płytę grupy.
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Grasz w Trivium od kilku miesięcy. Przez ten czas zdążyłeś już nagrać z nimi płytę oraz zagrać trasę koncertową. Czy możesz o sobie powiedzieć, że jesteś pełnoprawnym członkiem zespołu?
Paolo: Tak, jestem pełnoprawnym członkiem Trivium. Gram z nimi od sierpnia zeszłego roku. Nagraliśmy "Ascendancy", teraz jesteśmy na trasie "Roadrage Tour". Zdecydowanie jestem pełnoprawnym członkiem Trivium.
Czy ten okres był trudny dla ciebie?
Nie. W zasadzie było fantastycznie. Wszystko poszło bardzo gładko. Trasa jest znakomita. Teraz z niecierpliwością czekamy na nasze koncerty w Europie.
Jaką lekcją dla Trivium było granie z takimi zespołami jak Machine Head?
Nauczyli nas jak tworzyć zespół, zarówno na scenie jak i poza nią. Mogliśmy obserwować pełen profesjonalizm grupy oraz ich współpracowników. To była lekcja każdego dnia: oglądanie razem z publicznością ich koncertów. To był naprawdę wielki zaszczyt być na trasie z Machine Head i uczyć się od nich.
Właśnie skończyliście trasę w USA. Lada dzień wyruszacie do Europy, a latem czekają na was koncerty podczas Ozzfestu. Macie bardzo napięty terminarz.
Tak, jesteśmy bardzo zajęci. Podczas Ozzfestu będziemy grali na każdym koncercie. A po Ozzfeście zamierzamy odwiedzić Japonię i Australię. Potem znów będziemy grali w Stanach i w Europie. Zamierzamy dotrzeć z naszą muzyką wszędzie, gdzie tylko się da.
Nie jesteście tym zmęczeni?
Nie, nie sądzę. Powiedzieliśmy wytwórni Roadrunner, że chcemy grać tak wiele, jak to tylko możliwe. Chcemy być zespołem koncertowym. To jest to, czego chcemy. Jestem szczęśliwy, że mogę to robić, bo ciągłe bycie w trasie odpowiada mojemu stylowi życia. Chcemy to robić tak długo, jak tylko się da. Miło jest czasem wrócić do domu, ale wolę jeździć z zespołem po świecie, niż siedzieć teraz w szkole (śmiech).
Porozmawiajmy o płycie "Ascendancy". Przede wszystkim, jak należy rozumieć jej tytuł ("przewaga", "dominacja" - przyp. red.)?
"Ascendancy" oznacza wznoszenie się ponad wszystkie negatywne rzeczy, które cię ograniczają i nie pozwalają się rozwijać. Tak ja rozumiem tytuł.
Która piosenka na płycie jest dla ciebie najważniejsza?
Najważniejszą piosenką dla mnie jest "A Gunshot to the Head of Trepidation". Utwór ten opowiada o wykorzystywaniu dzieci, o tym jak bardzo jest to złe i jak powinno zostać zatrzymane. Ta piosenka jest w pewnym sensie pozytywna. Nie dlatego, że jest coś dobrego w wykorzystywaniu dzieci, ale dlatego, że powinno się o tym mówić. To bardzo ważny temat i nie powinno się go omijać.
Ten utwór będzie waszym kolejnym teledyskiem...
Tak, to nasz następny teledysk. Mieliśmy go kręcić wczoraj lub dzisiaj, ale nie znaleźliśmy czasu przed naszym wyjazdem do Europy.
Wszystkie teksty na płycie napisał wokalista - Matt Heafy. Jak interpretujesz jego teksty?
Teksty na "Ascendancy" są bardziej skierowane ku negatywnym tematom. Ale nie wszystkie. Utwór "Declaration" ma bardzo pozytywne przesłanie. Mówi on o tym, że powinno się akceptować ludzi takimi, jakimi oni są. Bez względu na ich rasę czy preferencje seksualne. Tekstowo album rozpoczyna się bardzo gniewnie, utworem "Rain", a potem przechodzi przez trochę bardziej pozytywne tematy, aż dochodzi do ostatniego utworu, który jest najbardziej pozytywny na płycie.
Twoimi głównymi inspiracjami były zespoły takie jak Metallica, Megadeth czy Slayer. Zabawne jest to, że te grupy nagrały swoje debiutanckie albumy, jeszcze zanim przyszedłeś na świat...
Tak, to prawda (śmiech). Interesowałem się tą muzyką, od kiedy zacząłem grać. Podobnie zresztą jak koledzy z zespołu. Nie odkryliśmy tych grup kilka lat temu, jak wiele dzieciaków to robi dzisiaj, co jest świetne. Jeszcze przed dołączeniem do Trivium grałem klasyczny thrash metal. Gram taką muzykę od dwunastego roku życia.
Czy kiedy zaczynałeś grać jako dwunastolatek, podchodziłeś do tego poważnie, czy grałeś tylko dla zabawy?
Kiedy po raz pierwszy wystąpiłem przed publicznością, było to najbardziej ekscytujące doświadczenie w moim życiu. Pomyślałem wtedy: "Chcę się tak czuć każdego dnia". Chciałem grać koncerty i, chociaż napotkałem wiele przeciwności, wiedziałem, że kiedyś tak się stanie. Jeśli bardzo chcesz coś osiągnąć musisz włożyć w to wiele wysiłku, swojego czasu i ciężkiej pracy. Zawsze mówiłem swoim przyjaciołom i rodzinie, że będę koncertował z zespołem po świecie, zanim ukończę szkołę. Niektórzy mi wierzyli, inni nie, ale robię to właśnie teraz. Wszystko to owoc ciężkiej pracy. Podobnie było z Mattem, Corey'em (Beaulieu - przyp. red.) i Travisem (Smith - przyp. red.).
Podejrzewam, że dużą rolę odegrało też wsparcie waszych rodziców. Jeśli się nie mylę, twoja matka była menadżerem twojej poprzedniej grupy?
Tak, to prawda. Nadal zajmuje się moimi sprawami i jest zaangażowana w to, co robię. Pomaga mi zawsze, gdy mam jakieś problemy. Podobnie jest w przypadku ojca Matta, który wniósł nieoceniony wkład w Trivium, jeszcze zanim dołączyłem do zespołu. Zawsze był i jest częścią Trivium i jego sukcesu. Myślę, że rodzicielskie wsparcie to jeden wielki powód, dzięki któremu jesteśmy tu, gdzie jesteśmy.
Czy jesteście zadowoleni, z tego gdzie jesteście?
Jesteśmy zdecydowanie zadowoleni z tego, co osiągnęliśmy do tej pory. W zasadzie to przeszliśmy nasze oczekiwania. Sprawy bardzo szybko potoczyły się dla nas dobrym torem. Dobre przyjęcie naszej płyty, trasa "Roadrage Tour". Potem jeszcze Ozzfest, który będzie dla nas wielkim wyzwaniem. Jesteśmy bardzo tym wszystkim podekscytowani.
Twoje nazwisko sugeruje włoskie pochodzenie. Dobrze myślę?
Tak, mój ojciec pochodzi z Wenecji. Jest pierwszą osobą z jego rodziny, która przeniosła się do Stanów Zjednoczonych. Moja mama też ma swoje korzenie we Włoszech, więc jestem prawie stuprocentowym Włochem. Nie mogę się doczekać naszej wizyty w tym kraju. Byłem tam już dwukrotnie, ale teraz będziemy w rejonie, którego jeszcze nie znam. Jestem bardzo podekscytowany tym, że odwiedzę rodzinne strony mojego taty.
Wokalista Matt też ma obce pochodzenie. Urodził się w Japonii. Czy są między wami jakieś kulturowe różnice?
W zasadzie to mamy wiele wspólnego. Jego matka pochodzi z Japonii, a ojciec jest Amerykaninem. Matt urodził się w Japonii, gdy jego ojciec stacjonował tam w piechocie morskiej. Moja matka jest Amerykanką, a ojciec Włochem, więc mamy podobną sytuację, gdzie jeden z rodziców jest z Ameryki, a drugi z obcego kraju. Japońska i włoska kultura bardzo się różnią od siebie, ale nie mamy z tym żadnych problemów. Każdy w zespole ma trochę inne pochodzenie, co czyni Trivium bardzo interesującym. Bardzo różnych ludzi połączyły podobne upodobania muzyczne i to, że lubią razem grać.
Czy jesteś pod wpływem jakiejś konkretnej kultury?
Chcę doświadczyć różnych kultur i być po części pod wpływem każdej z nich. Muzycznie i osobiście. Intelektualnie jesteśmy pod wpływem wielu kultur. Myślę, że nasza następna płyta będzie jeszcze bardziej zróżnicowana, bo teraz wiele podróżujemy po świecie i doświadczamy wielu różnych rzeczy. Myślę, że to znajdzie swoje ujście na następnym krążku. Będzie się on bardzo różnił od obecnego.
Pochodzicie z Florydy. Czy trudno tam dzisiaj założyć metalowy zespół?
Wiele osób z małych miast, niekoniecznie z Florydy, które są z dala od wielkich scen, zakłada zespoły. Twoje miejsce zamieszkania nie ma wpływu na to, co chcesz osiągnąć. Wszystko zależy od tego, jak ciężko pracujesz. My jesteśmy jednym z niewielu metalowych zespołów z Florydy, które odniosły sukces od dłuższego czasu. Nie gramy death metalu, nie gramy pop-punku, gramy zwykły metal. Minęło trochę czasu od kiedy wybił się stąd podobny zespół. Może to zapoczątkuje nową metalową scenę w tych rejonach. Bardzo bym się cieszył, gdyby tak się stało.
Czy jak skończycie trasę, zamierzacie sobie zrobić przerwę, czy od razu zabierzecie się za pracę nad kolejną płytą?
"Ascendancy" dopiero się ukazało i myślę, że trasa koncertowa potrwa rok, może półtora roku. Minie więc trochę czasu zanim będziemy mogli zabrać się za kolejną płytę. Na pewno będziemy w trasie aż do 2006 roku. Nie byłbym zdziwiony, gdybyśmy grali jeszcze na przyszłorocznym Ozzfest. Takie są nasze najbliższe plany.
O ile się nie mylę, do Europy wylatujecie już jutro?
Tak. Jutro wylatujemy do Wielkiej Brytanii, i już następnego dnia gramy pierwszy koncert. Tak więc europejska trasa "Roadrage Tour" już prawie się zaczyna. Czekam też na nasz koncert w Polsce. Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek tam dotrę.