- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Thy Disease
Wykonawca: | Cloud - Thy Disease (instrumenty perkusyjne) |
strona: 1 z 1
Cloud, Thy Disease, fot. M. Halerz
rockmetal.pl: Witaj, Cloud. Jesteście dość świeżo po wydaniu waszego nowego albumu studyjnego: "Anshur-Za". Czy mógłbyś opowiedzieć o procesie powstawania tego wydawnictwa? Podobno mieliście z nim jakieś problemy?
Cloud, Thy Disease: Rzeczywiście, przy tej płycie było trochę zamieszania, nie ukrywam. Można się tego zresztą domyślić, biorąc pod uwagę, kiedy ukazała się poprzednia...
No tak, "Rat Age" wyszło w 2006 roku...
No właśnie, więc proces nagrywania był strasznie rozciągnięty w czasie w tym przypadku i to z różnych przyczyn. Te ostatnie półtorej roku nie było łatwe. Los ciągle rzucał nam kłody pod nogi. Ale wydaje mi się, że udało się nam jakoś z tego ciężkiego okresu wybrnąć. Teraz zaczyna się dobrze układać. Podpisaliśmy kontrakt z Mystic Productions.
"Rat Age" nagrywaliście jeszcze pod szyldem Empire Records. Czy współpraca z tą wytwórnią nie szła wam najlepiej?
Nie, mieliśmy po prostu kontrakt na jedną płytę. A Empire przestało w ogóle funkcjonować. Myślę, że gdyby do tego nie doszło, to przedłużenie współpracy byłoby jak najbardziej realne, gdyż nie było z nimi żadnych problemów jakiejkolwiek natury, czy to muzycznej, czy z dogadywaniem się. Po prostu wytwórnia zakończyła działalność i zostaliśmy na lodzie, jak pewnie również kilka innych zespołów z tej stajni. A wracając do tematu "Anshur-Za", każdy instrument był nagrywany w innym studio. Bębny w "Dominik Studio" pod Krakowem. Potem, po zarejestrowaniu ścieżki perkusyjnej, minął długi okres, nim rozpoczęte zostały prace nad gitarami. Do tego doszła jeszcze sprawa Psycho, który jest w Barcelonie i mógł dopiero po jakimś czasie przyjechać i zrobić aranże. I tak ziarnko do ziarnka i zebrało się te półtorej roku.
Wspominałeś, że Psycho był w Barcelonie. Nie widzę go tu z wami dzisiaj. Czy nie było go również na poprzednich koncertach tej trasy? Czy pojawi się chociaż na jutrzejszym, jubileuszowym występie?
Nie, nie było go. Niektórym się wydawało, że to był on, że zapuścił brodę. Czytaliśmy już naprawdę śmieszne opinie i konkretnie nas ubawiły. Nie jestem pewien, czy w sieci pojawił się news, że Syrus go będzie zastępował, ale to dość zabawne, że część ludzi w ogóle się nie zorientowała, że to nie Psycho. Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż obecny line-up Thy Disease zostanie zmieniony. To strasznie niewygodna sytuacja, że nasz wokalista jest tak daleko. Zwykle jest nawet problem, żeby udało mu się dostać dłuższy urlop i przylecieć na tournee. Z pojedynczymi gigami jest jeszcze gorzej, bo tłuc się z Hiszpanii na jeden wieczór byłoby już zupełnym absurdem. Syrus jest w zasadzie na pierwszym miejscu na liście potencjalnych kandydatów na gardłowego. Z Cubem to też trudna sprawa, bo jest członkiem grupy, taką szarą eminencją, ma duży wpływ na aranżacje, ale ciężko u niego z czasem, dlatego radzimy sobie w tym przypadku z samplerem. Ale jutro już się pojawi na 10-leciu Thy Disease - to będzie taki jubileuszowy koncert połączony z tą trasą.
Cloud, Thy Disease, fot. M. Halerz
Czy Psycho ma zamiar jeszcze jakkolwiek się udzielać?
Jak najbardziej. Jakby nie patrzeć, ma duży wpływ na tę muzykę. Wiadomo, muzycy tworzą swój styl. Gdzieś tam w głowie mają jakąś wizję. W przypadku, kiedy skład trzyma się razem już dość długo, odejście kogoś takiego jak on mogłoby mnóstwo zmienić, zwłaszcza, że przez te trzy ostatnie albumy wyklarował się już pewien system pracy. Teraz jest tak, że ja z Yanuarym tworzymy bazę, czyli bębny i gitary. Czasami ja do riffów tworzę swoje partie, czasami odwrotnie. Potem Cube dostaje ten materiał i przemiela to przez te wszystkie swoje sitka. Często jest tak, że po tych aranżacjach w pierwszym momencie nie poznaję numeru. Baza rytmiczna jest ta sama, ale forma utworu się delikatnie zmienia i to jest w sumie niezła niespodzianka, gdy słucha się efektu końcowego. Wokale też są przez Cube'a aranżowane wspólnie z Psycho. Basista, Brovar, jest sesyjny. Nie przewidujemy raczej zmian w tej kwestii.
Kiedyś chłopaki grali w sześciu, na dwie gitary. Myślę, że jedna gitara się wystarczająco dobrze sprawdza, bo ma funkcję taką, że tak powiem... sesyjną. Nie ma jakichś pasaży, nie jest to stricte gitarowa muzyka, praktycznie nie ma solówek. Zostawiamy tę przestrzeń na elektroniczne smaczki. Na żywo to fajnie się sprawdza, naprawdę daje więcej mocy. Na nowej płycie jest sporo niuansów, typu trąby - taki nieco orientalny klimat.
Na "Anshur-Za" powracacie do rozpoczętej na "Rat Age" historii Syndykatu...
Tak, na ostatnim krążku kontynuujemy tę koncepcję fikcyjnej wizji przyszłości. Wykorzystany przez nas motyw pojawiał się już w literaturze, chociażby u Orwella. Generalnie, osnowę przewodniego wątku stanowi gigantyczna korporacja, która praktycznie trzyma w swoich ryzach wszystkie gałęzie przemysłu i gospodarki, która ma całkowitą władzę. Coś na zasadzie światowego rządu. Podczas, gdy "Rat Age" był swoistym wprowadzeniem w tę historię i opowiadał o strukturach Syndykatu, tak "Anshur-Za" bardziej skupia się na drugiej stronie medalu, czyli na ludziach, którzy tworzą rebelię, są opozycją. Wiadomo, że opresja zawsze budzi jakiś sprzeciw, jakiś bunt. Jest w lirykach trochę nawiązań do dzisiejszej sytuacji politycznej, jak choćby kwestia USA i Bliskiego Wschodu, a z kolei traktujący o bojowniku "Salah-Dhin" budzi skojarzenia z wojnami krzyżowymi. Jest też koncentracja na potyczkach, jak w numerze "Fog of War" czy "Collateral Damage". Skupiają się one na właściwej konfrontacji między opozycją a Syndykatem. A my jesteśmy jakby narratorem tego wszystkiego.
Cloud, Thy Disease, fot. M. Halerz
Czy macie zamiar dalej ciągnąć ten wątek?
Wydaje mi się, że będzie to kontynuowane, aczkolwiek w tej sprawie trzeba by jeszcze popytać Psycho. Kontakt z nim jest z wiadomego względu, niestety, utrudniony. Nie wiem, co mu teraz w głowie siedzi, ale nawet, gdyby doszło do zmiany składu, to jeśli chodzi o teksty, sądzę, iz przez cały czas będzie on takim członkiem zespołu na zasadach VIP-owskich... że pozostanie takim Wielkim Bratem.
Na limitowanej edycji "Anshur-Za" jako bonus track dodaliście nową wersję "Frozen". Dlaczego zdecydowaliście się po raz kolejny nagrać ten nieszczęsny cover Madonny? Kiedyś odżegnywaliście się od niego, a mimo to wróciliście do tego wałka, tym razem z pomocą Pauliny Maślanki na wokalu, zamiast Anny Wojtkowiak.
Szczęsny czy nieszczęsny... Różnie można to nazwać. Ludzie na koncertach, zamiast krzyczeć tytuły naszych numerów, często gęsto wołają o "Frozen". Ale myślę, że to na swój sposób dobrze, bo przez to zespół jest gdzieś tam kojarzony. Mamy też spory odzew z zachodu. A wracając do pytania, wydaje mi się, że to była taka potrzeba remake'u. Pierwszy raz "Frozen" było nagrywane z automatem perkusyjnym. Chcieliśmy to zrobić jeszcze raz, z takimi umiejętnościami, jakie mamy teraz. Na początku był taki koncept, że miało to iść na wschód, gdyby się udało. Wiadomo, Japończycy się w tych bonusach lubują, a pierwsza płyta jest ciężka do dostania. Ten gest został wykonany raczej w stronę fanów, którzy doszli później, którzy wówczas nie wiedzieli o kapeli. A jeśli chodzi o wokalistkę, to już kwestia gustu. Jedni mówią, że lepsza jest stara wersja, drudzy, że nowa.
Na limitowanej wersji "Anshur-Za" znajduje się jeszcze jeden bonusowy cover, w postaci "Sinner in Me" Depeche Mode. Czemu wybraliście ten utwór?
Ja nie miałem nic do gadania. Cube i Psycho są wielkimi fanami Depeszów, totalnymi zapaleńcami. Zostałem postawiony przed faktem dokonanym: gramy, nagrywamy. Ale ostatecznie spodobał mi się ten pomysł, bo "Sinner in Me" nie jest jakimś oklepanym mega hitem ani też z drugiej strony czymś zupełnie niszowym z ich repertuaru.
Jak fani odbierają wasze nowe wydawnictwo?
Jest nieźle, ogólnie się podoba. Wiadomo, zawsze jest jakiś niedosyt. Zważywszy na to, że proces nagrywania był tak rozciągnięty w czasie, pewne rzeczy można było zrobić lepiej... ale udało się. Mamy kontrakt na trzy płyty z Mystikiem, mamy dobrą perspektywę na przyszłość. Klaruje się styl. Dobrze by było ustabilizować ten line-up, aby to wszystko działało sprawniej i żebyśmy mieli pełność gotowość koncertową. Czasami to budzi wątpliwości, kiedy na zdjęciach zespołu jest ktoś inny, niż na występach.
Chcemy też ruszyć na zachód. Mystic ma w tym momencie najlepszą promocję w kraju i bardzo dobre kontakty na świecie. Mamy nadzieję na szeroką dystrybucję, licencje w innych państwach, może jakieś trasy w Europie. Jak dotąd głównie graliśmy na wschodzie, lecz w Rosji jest świetne przyjęcie. Sporo ludzi z całego świata do nas pisze, ale wciąż chcemy dotrzeć do szerszej publiczności.
Dzięki za rozmowę!