- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Soilwork
Wykonawca: | Peter Wichers - Soilwork (gitara) |
Jeśli pewnego dnia zostałbym zmuszony do ułożenia rankingu najbardziej obiecujących młodych zespołów, szwedzki Soilwork z pewnością znalazłby się w pierwszej piątce tegoż podsumowania. Doskonały debiut (1988 "Steelbath Suicide"), świetne rozwinięcie (1999 "The Chainheart Machine") i wreszcie zdecydowanie najlepszy "A Predator's Portrait", którego wypatrywać możecie mniej więcej od dziewiętnastego dnia lutego. O tymże właśnie albumie miałem przyjemnośc porozmawiać z jednym z dwóch urzędujących w zespole gitarzystów - Peterem Wichersem.
strona: 1 z 1
M: Przede wszystkim chciałbym pogratulować wam świetnego albumu!
Peter Wichers: Dzięki, cieszę się, że ci się spodobał!
Powiem szczerze, że całkiem niedawno przesłuchiwałem sobie "Steelbath Suicide" i nie sposób nie zauważyć ogromnego postępu, który uczyniliście jako muzycy. Różnica przede wszystkim tkwi w dźwięku, który moim zdaniem na "A Predator's Portrait" jest o wiele cięższy.
Wiesz, wydaje mi się, że ogólnie produkcja tego albumu jest o wiele lepsza, niż produkcja naszych poprzednich dokonań.
Ale czy przypadkiem wszystkie one nie zostały zrealizowane w Studio Fredman?
Masz rację, tyle że Fredrik ostatnio wybudował nowe studio i przetransportował tam całość aparatury. Ze starego "Fredman" pozostała tylko nazwa. Nowe pomieszczenie jest o wiele bardziej przestrzenne, i oczywiście można tam uzyskać lepsze brzmienie. Ale by być całkowicie szczerym, "A Predator's Portrait" nagrywany był w dwóch miejscach. Zaczęliśmy od perkusji, które to ścieżki powstały w Sztokholmie, następnie przenieśliśmy się do Gothenborga.
Wydaje mi się również, że zaszła spora zmiana w samym brzmieniu gitar, które na nowej płycie nabrały lekko bluesowego posmaku.
Powiem ci, że nie mała w tym zasługa Ole Frenninga, który uwielbia taki styl gry. Ponadto "A Predator's Portrait" jest albumem bardziej technicznym od poprzednika. Dbamy o to, by cały czas rozwijać się jako zespół.
Celowym również zabiegiem była lekka amerykanizacja brzmienia. Wydaje mi się, że po prostu coraz bardziej odnajdujemy się w tym co robimy, coraz bardziej udaje się nam stworzyć coś, co będziesz mógł określić jako styl Soilwork. Ten album jest dużym ku temu krokiem. Mamy dość porównań z innymi szwedzkimi kapelami i liczymy na to, że w końcu ktoś słysząc nasze nagranie, bez patrzenia na etykietkę z nazwą autora powie "Hej, to przecież Soilwork"!
Nie da się również nie zauważyć, że nieco zwolniliście.
Jeśli masz na myśli "Chainheart...", to jest to chyba najszybszy i najbardziej thrashowy materiał jaki udało się nam stworzyć. Natomiast "A Predator's Portrait" jest albumem nieco wolniejszym i cięższym zarazem. Wiesz, w zasadzie "Chainheart..." nie odbiegł tak dalece od tego, co stworzyliśmy na "Steelbath Suicide". Oczywiście, byliśmy już starszym i bardziej doświadczonym zespołem, ale mimo wszystko pomost, który miałbyś wybudować pomiędzy tymi albumami byłby raczej krótki. Natomiast z "Predator's..." chcieliśmy stworzyć coś kompletnie nowego. Myślę, że nawet patrząc od strony odbiorcy, dobrze jest posłuchać kapeli, która w pewnym sensie odkrywa nowe obszary. Jest dla nas rzeczą bardzo ważną by stworzyć coś kompletnie różnego od tego co robiliśmy do tej pory, jednocześnie trzymając się szkieletu stylu, który zaczęliśmy tworzyć jako zespół. Myślę iż wraz z "Predatorem" udało nam się osiągnąć właśnie coś takiego. Mimo że gitary są nieco wolniejsze, uległa również zmianie struktura riffów, gdy jednak przyjrzysz się im nieco bliżej, dojdziesz do wniosku, że są one w dalszym ciągu bardzo agresywne. Wiesz, w eksperymentach też trzeba mieć umiar. Reasumując - cieszę się, że udało się nam stworzyć album łączący ze sobą ciężar, melodię i porządną dawkę agresji.
Pojawiły się nawet "czyste wokale".
Wiesz, Bjorn darł się przez niemal trzy płyty, więc tym razem postanowiliśmy, że i na tym polu czas na małą zmianę. Dla potrzeb tego albumu zaczął nawet pobierać prywatne lekcje śpiewu! Gdy pewnego dnia przyszedł do studia i zaprezentował nam nowe umiejętności, dosłownie osłupieliśmy. Fakt, że na "Predator's..." owych "czystych" partii nie ma zbyt wiele, ale myślę, że na kolejnych produkcjach pociągniemy ten pomysł. Nie znaczy to, że zamierzamy zrezygnować z krzyku.
Muszę ci przyznać, że osiągnęliście zamierzony efekt. To znaczy zaczęliście brzmieć mniej jak Szwedzi, a bardziej jak Soilwork.
To właśnie chciałem usłyszeć!
Wiem, że na "Steelbath..." grafiką zajął się gość od komiksów. Jak przedstawia się ten temat jeśłi chodzi o "Predatora"?
Okładka "A Predator's Portrait" jest dziełem naszego klawiszowca (Carlos Holmberg). Od jakiegoś czasu zajmuje się on grafiką komputerową, i pewnego dnia zaproponował nam siebie jako kreatora koperty. Powiem szczersze, że podeszliśmy początkowo dość septycznie do tego pomysłu, ale efekt końcowy przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania
Jak przedstawia się kwestia liryków?
Jako że głównym ich autorem jest Bjorn, są to jego prywatne przemyślenia na temat gatunku ludzkiego. Na przykład pierwszy utwór dotyczy problemu nacjonalizmu. Konkretnie jest on utworem antynacjonalistycznym. Próbuje zdemaskować głupotę i krótkowzroczność ludzi, którzy zwą siebie nacjonalistami. "Analist" opowiada historię "nadczłowieka". Traktuje o osobniku, któremu wydaje się, iż jest tworem wartościowszym niż otaczający go ludzie. Okazuje się jednak, że w rzeczywistości jest bardzo słabym i niepewnym siebie człowieczkiem. Generalnie, teksty odnoszą się do naszych osobistych doświadczeń. Są to liryki z rzekłbym gatunku bardziej życiowych. Wiesz, nie próbujemy wciskać ludziom żadnych satanistycznych przesłań, czy tym podobnych śmieci. Gramy taką, a nie inna muzykę, gdyż jesteśmy wielkimi miłośnikami muzyki metalowej. Podkreślam tu słowo muzyka. Nie mamy zamiaru zyskać popularności przywdziewając jakieś dziwne i nieprawdziwe maski. Wszystkim, czego chcemy od życia jest możliwość tworzenia tak dobrej muzyki, na jaką tylko pozwolą nam nasze osobiste uwarunkowania. Jak długo śpiewamy o naszych własnych przeżyciach, naszych własnych doświadczeniach - jesteśmy szczerzy zarówno wobec siebie jak i wobec naszych fanów. Po jaką cholerę śpiewać o rzeczach, które tak naprawdę są ci całkowicie nieznane?
(Wywiad został przeprowadzony dla Studenckiej Rozgłośni Egida, dziękujemy za zgodę na jego wykorzystanie - red.)