zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 24 listopada 2024

wywiad: RPWL


Wykonawcy:  Yogi Lang - RPWL (wokal, instrumenty klawiszowe), Phil Paul Rossettio - RPWL (instrumenty perkusyjne)

Niemiecka formacja RPWL przyjechała do nas promować swój drugi album "Trying To Kiss The Sun". Z tej okazji, przed krakowskim koncertem 13 kwietnia, mieliśmy przyjemność porozmawiać z muzykami zespołu - wokalistą i klawiszowcem Yogim Langiem oraz perkusistą Philem Paulem Rossettio.

strona: 1 z 1

rockmetal.pl: Parę dni temu odbyła się impreza z okazji wydania "Trying To Kiss The Sun". Słyszałem, że to był wielki sukces...

Yogi: Tak, to było w Aschaffenburgu. Spory sukces, koncert trwał trzy godziny, przyszło mnóstwo ludzi, to było szczególne wydarzenie i było wspaniale.

A teraz jesteście w Polsce. Jak odbieracie naszą publiczność? Czy wszystko jest po waszej myśli? Jesteście zadowoleni z koncertów?

Yogi: Tak i to jest fascynujące, ponieważ ludzie w Polsce słuchają bardzo uważnie. Mieliśmy, myślę, około czterech, pięciu setek słuchaczy w Poznaniu, siedzieli w starym kinie i panowała wspaniała atmosfera. A wczoraj to był klub w Warszawie ("Proxima" - przyp. red) i też było świetnie. Zupełnie inaczej, bo to był bardziej rockowy klub, ale myślę, że oba koncerty były bardzo udane.

Jesteście w Polsce po raz pierwszy, podobno z tego powodu wasze koncerty mają wyglądać inaczej niż reszta trasy?

Yogi: Oczywiście, prezentujemy obie płyty w jednym opakowaniu. :) Więcej "Trying To Kiss The Sun", ale gramy też sporo kawałków z "God Has Failed".

Nie wiemy jak w Warszawie, ale w Poznaniu zagraliście "Welcome To The Machine" Pink Floyd. Czemu właśnie ten utwór wybraliście do grania w Polsce?

Yogi: Przygotowaliśmy specjalną wersję "Welcome To The Machine", Piotr (Kosiński - przyp. red) powiedział nam, że to bardzo popularny utwór tutaj i ludzie byliby szczęśliwi. Postanowiliśmy też zagrać "Welcome To The Machine", ponieważ wiedzieliśmy, że w Poznaniu i tutaj (Kraków - przyp. red) możemy zagrać w kwadrofonii.

Ten utwór pozwala wam na pełne wykorzystanie kwadrofonii?

Yogi: Dlatego właśnie zdecydowaliśmy się to zagrać. Ale mamy też różne albumowe utwory, które pokazują wspaniałości systemu kwadrofonicznego.

Podobno ten kwadrofoniczny sprzęt sprawia, że podczas koncertów nie możecie wiele improwizować?

Yogi: Nie, to nie tak. Mamy około pięćdziesięciu procent efektów, które są kwadrofoniczne, ale są też piosenki, których nie gramy w kwadrofonii, bo nie miałoby to najmniejszego sensu. Są piosenki przygotowane specjalnie dla kwadrofonii - "Welcome To The Machine" czy cztery, pięć utworów RPWL, ale w reszcie, jeśli to nie jest konieczne, to z tego nie korzystamy.

Jakie są wasze inspiracje, pomijając Pink Floyd? Słuchacze wymieniają Camel, Beatlesów czy nawet Barkley James Harvest...

Yogi: To muzyka, na której się wychowaliśmy. Oczywiście Pink Floyd to to, czego słuchają wszyscy muzycy, ale czujemy inną muzykę. Czego ty słuchasz? (Yogi zwraca się do Phila)

Phil: Tak jak powiedział. Wiesz, wszystko zaczyna się od Pink Floyd, a nawet od hard rocka. Nasz basista słucha Metalliki, my słuchamy muzyki klasycznej, klawiszowiec gra nawet muzykę klasyczną, więc nie jesteśmy tak do końca na Pink Floyd nastawieni. Oczywiście to zawsze wpływa na twoją własną muzykę. Tak jest ze wszystkimi. Nawet jeśli nie grasz muzyki, nawet jeśli nie jesteś aktywnym muzykiem, to zawsze wpływa na ciebie to, czego słuchasz. My nie próbujemy coverować Pink Floyd, bo chcemy by były to nasze własne piosenki, ale to czego słuchamy powoduje, że muzykę odbieramy tak a nie inaczej.

Grupy grające covery są dość popularne na zachodzie Europy, ale to rzadkość, kiedy takiemu zespołowi udaje się potem tworzyć własną muzykę, która zbierze im nawet więcej fanów, niż granie słynnych utworów innych wykonawców. Ale wam się udało - jak myślicie, co było tego przyczyną?

Yogi: Covery Pink Floyd to był zabawny sposób na rozpoczęcie, ponieważ znaliśmy się już od wczesnych lat dziewięćdziesiątych - z grania w Violet District. Znałem Karlheinza, znałem Stephana i to był pewien sposób na początek, gdy się spotkaliśmy i stwierdziliśmy, że my po prostu chcemy grać, a ponieważ nie chcieliśmy, aby to wymagało od nas zbyt wielu prób, zdecydowaliśmy się grać to, co wszyscy znamy. W ten sposób padło na Pink Floyd, bo to była jedyna muzyka, którą mogliśmy grać na początek bez ćwiczenia jej. A w międzyczasie zaczęło nam sprawiać dużą frajdę granie muzyki, którą sami tworzyliśmy. Zaczęło się od "Farewell", a potem już jedna piosenka po drugiej. I w ten sposób powstał album "God Has Failed".

Zdecydowaliście się nie kontynuować ścieżki Violet District. Jak odbieracie tę muzykę po paru latach?

Yogi: To były miłe początki. Mój pierwszy album, który produkowałem, pierwszy na którym grał Karlheinz, więc był to pewien rodzaj startu dla nas, nikt nie przewidywał, że to pociągnie za sobą jakiś sukces i to było wspaniałe.

Materiał z Violet District był w Polsce dobrze przyjęty i jest dość znany...

Yogi: Tak, jest dobrze znany, nawet jak pamiętam granie po raz pierwszy w Belgii z RPWL, ludzie przychodzili i mówili "Ach, jesteście członkami Violet District". My odpowiadaliśmy "Wiecie to?", a oni śmiali się do nas "Oczywiście!". Nie wierzyłem w to, ale tak jest.

"God Has Failed" był albumem znacznie bardziej melancholijnym niż "Trying To Kiss The Sun". Wydaje się, że wszystko zaczyna zielenić się dla was, tak jak wiosna wokół. To powinien być wspaniały rok dla RPWL?

Yogi: Nie wiem tego, ale mamy nadzieję. "Trying To Kiss The Sun" to nasz pierwszy album, który nagraliśmy jako zespół. "God Has Failed" to była piosenka po piosence, potem złożyliśmy je w całość. A "Trying To Kiss The Sun" zaczęliśmy nagrywać w kwietniu. Zebraliśmy się w studio i pracowaliśmy razem nad pomysłami. I to granie razem sprawiło, że album wydaje się żywszy. "God Has Failed" traktował o poczuciu samotności, a "Trying To Kiss The Sun" nie mógł być taki, bo nigdy nie byliśmy sami w studio. Spanie tam, budzenie się i wspólne śniadania... Samotność nigdy nie była częścią składową "Trying To Kiss The Sun", to było raczej szukanie naszej drogi i podążanie nią. Brzmienie, styl - wszystko było przedyskutowywane i tak powstał ten album. To było podczas sesji, sprawdzaliśmy wtedy tekst. I wszyscy słuchaliśmy go, zaczęliśmy taśmę, skończyliśmy ją i stanęliśmy mówiąc "Łał", a ten tekst był o całowaniu słońca. Nie mogliśmy śpiewać tej piosenki, jeśli sami bylibyśmy ostatnimi osobami, które mogłyby robić coś takiego, więc musieliśmy spróbować pocałować słońce, żeby dać wszystkim przykład. I tak wszystko to zaczęło się jako coś dla nas nowego i myślę, że to słychać, że to wszystko wynika z doświadczenia.

Czy jesteście zadowoleni z "God Has Failed"? Zmienilibyście coś teraz na tej płycie?

Yogi: Nie, nie. Kiedy słucham uczuć zawartych na tym albumie, wciąż je czuję. Są takie same, jak odczuwałem je wówczas. "God Has Failed" jest znacznie żywszy, jeśli chodzi o uczucia. Próbuję teraz od tego uciekać - robić muzykę, a dopiero potem śpiewać. I "Trying To Kiss The Sun" ma już inne uczucia. Lubię uczucia zawarte na "God Has Failed". Kiedy słucham tej płyty teraz, nie jestem częścią tego, ale uwielbiam to poczucie samotności i rozmyślania nad samym sobą.

Który utwór jest najlepiej przyjmowany, który jest według was najlepszy na koncerty?

Yogi: Zadziwiające jest, jak ludzie znają "Hole In The Sky"...

Phil: To zależy od tego, gdzie gramy. Kiedy graliśmy w Poznaniu, mieliśmy dużo swobody, jeśli chodzi o setlistę, i zagraliśmy kilka naprawdę dużych piosenek, mieliśmy też system kwadrofoniczny. Ludzie siedzieli, więc mogliśmy grać ośmio-, dziewięciominutowe piosenki i wtedy mieliśmy uczucie, jak przy "Side By Side", że ludzie słuchają bardzo uważnie wszystkiego, co się dzieje. A wczoraj w Warszawie, przyszliśmy i zdecydowaliśmy, że tu nie możemy zagrać "Side By Side". Wiesz, to jest długie i ludzie stali. A my mamy tendencję do wydłużania piosenek na koncertach, zwłaszcza gdy zaczynamy improwizować. I gramy dwie i pół godziny. Pomyśleliśmy więc - zróbmy to bardziej klubowo i zagraliśmy więcej krótkich piosenek. Próbujemy robić to dla publiczności. Dla nas oczywiście, ale również dla publiczności, cały set podczas koncertu. Zawsze musisz uważać gdzie, w jakim miejscu grasz.

Wspomnialeś, że w Poznaniu w kinie wszyscy siedzieli. Steven Wilson, lider Porcupine Tree, gdy przyjechał na pierwszą trasę do Polski, grał w krakowskiej filharmonii przed siedzacą publicznością i był niezadowolony z tego powodu, ponieważ nikt się nie ruszał. W pewnym momencie nawet poprosił słuchaczy, aby wstali choć na chwilę.

Yogi: Nasza muzyka jest zaskakująco dla nas często porównywana do muzyki Porcupine Tree. Porcupine Tree to bardziej nowoczesny progresywny zespół. Szybsze piosenki. To wspaniałe mieć siedzącą publiczność. Oczywiście dla nas jest to nowe doświadczenie. To jak stanie przed ludźmi, masz całą rodzinę w pierwszym rzędzie, siedzącą i oglądającą ciebie. A ty po prostu czekasz na popcorn i lody. Oczywiście to jest trudniejsze, ale nie możemy narzekać, gramy przecież dla ludzi.

Graliście w tamtym roku jako support przed Porcupine Tree. Steven Wilson powiedział kiedyś coś w rodzaju "dzięki Bogu, że jest RPWL, bo nikt już nas nie będzie nazywał kopią Pink Floyd". Co o tym myślicie?

Yogi: (śmiech) Naprawdę nie przejmujemy się tym. To miło być porównywanym z jednym z największych zespołów naszych czasów. Wszyscy wiedzą, że RPWL zaczynało jako projekt coverowy, ale ludzie lubią naszą muzykę, więc nie mamy z tym problemu. Wciąż kochamy Pink Floyd, wciąż kochamy ich słuchać. On (Wilson) prawdopodobnie nie.

Niektórzy fani mówią, że byliby bardzo zadowoleni, gdyby wasz album "God Has Failed" został wydany jako nowa płyta Pink Floyd, ponieważ wtedy po pierwsze nikt nie zauważyłby różnicy, a Pink Floyd nagrywałoby znacznie lepiej niż teraz..

Yogi: Pamiętam jedną recenzję, nie znam pamiętam słów... "God Has Failed" to album Pink Floyd, którego Pink Floyd nigdy nie nagrali. To była pierwsza recenzja którą dostaliśmy. I pomyśleliśmy "Łał, aż tak dobrze?".

Czy czujecie presję, aby grać więcej utworów Pink Floyd na koncertach?

Yogi: Nie, wiesz, nigdy tak naprawdę nie coverowaliśmy Pink Floyd. O to chodzi z RPWL, bo nigdy nie graliśmy po prostu piosenek Pink Floyd, tylko zmienialiśmy je na sposób RPWL. Nie wiem czy znasz nasze "Cymbaline", to nie jest wersja, jaka jest na albumie Pink Floyd (wersja RPWL trwa ok. 10 minut dłużej i zawiera cytaty z "Atom Heart Mother" - przyp. red). Tak samo "Welcome To The Machine" - nie jest takie jak na albumie "Wish You Were Here" i to jest zawsze bardzo zabawne dla słuchaczy, którzy oczekują Pink Floyd, a słyszą piosenki Pink Floyd przerabiane przez nas. To zawsze dziwne, ale nie wiem czy "God Has Failed" jest aż tak bliskie Pink Floyd, nie mógłbym tego powiedzieć. Pink Floyd to muzyka, na której się wychowywałem. I nigdy nie chciałem jej kopiować, ale to uczucie tkwi w nas. Czemu więc nie mielibyśmy tak grać.

Gracie z polskim zespołem Quidam. Co o nich sądzicie?

Yogi: Są świetni. Ich wczorajszy koncert w Warszawie był bardzo ważny i mam nadzieję, że wszystko ułożyło się dla nich dobrze. Piosenki, które grają, są wspaniałe. To jest bardzo, bardzo miła muzyka.

Czy gracie z supportami na zachodzie?

Yogi: Tak, nawet teraz, pod koniec kwietnia, gra z nami amerykanska grupa Timothy Pure. Damy około dziesięciu koncertów i wtedy zaczynamy nową trasę na jesieni. Tak, to zawsze jest bardzo trudne, bo jest sporo roboty z systemem kwadrofonicznym, ale jeśli to tylko możliwe, mamy support.

Kiedy opuszczacie Polskę, czy zostajecie tu na jakiś czas jeszcze, jakaś impreza albo coś takiego?

Yogi: Nie, nie możemy zostać. Ale Polska jest bardzo ładna, byliśmy w Poznaniu, szliśmy przez miasto w nocy, po koncercie - i to było imponujące, z tymi wszystkimi zabytkami. Myślę, że są one stale restaurowane i to robi duże wrażenie z oświetleniem. Powiedziano nam, że Kraków również jest bardzo ładny i chcieliśmy go zwiedzić, ale przybyliśmy za późno, bo nie mogliśmy znaleźć klubu. Nasz autobus odjeżdża jutro około 11, więc... to zajmuje 5-6 godzin, aby przyjechać do Niemiec, więc będziemy tam o 6 czy 7 wieczorem. Jeśli będzie czas, zwiedzimy Kraków, bo słyszeliśmy o nim wiele miłych rzeczy.

Jaką drogą podąży RPWL, kiedy już ukazało się "Trying To Kiss The Sun"?

Yogi: Teraz wszystko kręci się wokół "Trying To Kiss The Sun" i myślę, że wczesnym latem wejdziemy do studia, bo zdecydowaliśmy się nagrać małę EPkę na jesienne koncerty. I oczywiście jesienią musimy popracować nad nowym albumem, który jest planowany na następną wiosnę, coś koło tego. Ale teraz wszystko kręci się przy "Trying To Kiss The Sun" - to robota na pełny etat.

Podobno nagrania z koncertów w Polsce mogą znaleźć się na waszej stronie internetowej?

Yogi: Nie, nie nagrywaliśmy tych koncertów, ale myślę, że chcielibyśmy nagrać coś na żywo, może tak, aby ukazało się jesienią. To zależy od tego, jak pójdzie nam praca w lecie. Musimy najpierw pomyśleć o nowym albumie. Potem może zajmiemy się czymś na trasę jesienną. Nie wiem, może to będzie koncertówka. Przy systemie kwadrofonicznym to dużo roboty. Nagrywanie koncertów nie jest dla nas możliwe w każdym miejscu, ale może zrobimy jakieś nagrania w kwietniu, to ten sam program, który gramy w Polsce.

Dziękujemy za wywiad i życzymy udanego koncertu.

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- RPWL

Na ile płyt CD powinna być wieża?