- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Raging Speedhorn
Wykonawca: | Gareth "Gaz" Smith - Raging Speedhorn (gitara) |
Brytyjska grupa Raging Speedhorn powraca właśnie z trzecim, intrygująco zatytułowanym krążkiem, "How the Great Have Fallen". O tym, jak trudny był czas poprzedzający wydanie płyty, co sprawiło, że płyta jest tak ciężka, i kto jest tym Wielkim, co upadł, opowie gitarzysta Gareth "Gaz" Smith.
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: W waszych materiałach prasowych możemy przeczytać: "Raging Speedhorn nie odmienił brytyjskiej sceny. Oni przymocowali minę do jej ciała, wepchnęli granat do gardła i wystrzelili na tamten świat". Po pierwszym przesłuchaniu "How the Great Have Fallen" brzmiał dla mnie bardziej jak bomba atomowa...
Gaz: Tak, ten album brzmi szorstko. Chcieliśmy przenieść na płytę koncertowe brzmienie Raging Speedhorn wraz z całą jego energią i agresją. Oto, co otrzymaliśmy. Album nie został wypieszczony w studiu i nie brzmi gładko. Jest bardzo brudny, bardzo ciężki i z dużą dozą luzu. Dokładnie tak jak gra Raging Speedhorn.
Z zespołu odszedł Tony Loughlin, który był jednym z założycieli Raging Speedhorn. Czy to rozstanie było dla was trudne?
Trudny był czas poprzedzający nasze rozstanie z Tonym. Zawsze jest ciężko, gdy wiesz, że kogoś tracisz, więc próbowaliśmy odsunąć ten moment w czasie i razem wszystko jakoś ułożyć, ale ostatecznie nikt nie był zadowolony z rozwiązania. Tony'ego przestało bawić granie koncertów i przez to wszyscy byliśmy nieszczęśliwi. Tak więc nasze rozstanie wyszło obydwu stronom na dobre. Tym bardziej, że Tony pracuje teraz w managemencie i nadal poświęca się dla grupy. Nadal jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.
Jak do zespołu trafił Jaye Thompson?
Jay jest naszym starym przyjacielem. Grał w naszym mieście z różnymi zespołami tak długo, jak my. Nasza przyjaźń, oraz fakt, że jest świetnym gitarzystą zadecydowały o przyjęciu. Jak tylko dołączył do zespołu, czuliśmy się tak, jakby grał z nami od samego początku.
Co zmotywowało was do nagrania tak mocnej płyty?
To, co zwykle. Mieliśmy dość długą przerwę od momentu wydania poprzedniej płyty, więc byliśmy zgłodniali gry i chcieliśmy wszystkim pokazać, że nadal tu jesteśmy i nigdzie się nie wybieramy. Mieliśmy kłopoty z wytwórnią, kłopoty z dziewczynami, kłopoty z pieniędzmi, i to wszystko wyszło przy tworzeniu materiału.
Kto jest tym Wielkim, który upadł?
Tytuł płyty odnosi się do przemysłu muzycznego - do przemysłu brytyjskiego, który sami znamy najlepiej, ale także do przemysłu muzycznego w ogóle. Przez te wszystkie lata widzieliśmy tyle zespołów, które się pojawiały, a potem znikały. Tyle zespołów, które jednego dnia są na szczycie, a następnego dnia nikogo już nie obchodzą. Zabawne, jak bardzo kapryśny jest przemysł muzyczny i jak wiele zespołów jest przez niego przeżuwanych, a potem wypluwanych. My jesteśmy szczęśliwi, że możemy grać i robić swoje, podczas gdy inni przychodzą i odchodzą. Obecnie niewiele zespołów zabiega o zbudowanie takiego solidnego zaplecza fanów, jakie my mamy. Chcą tylko szumu wokół siebie i pięciu minut sławy.
Każdy utwór na "How the Great Have Fallen" jest jak kopniak w zęby. Czy to było zamierzone?
Dokładnie tak! Każda piosenka napisana kiedykolwiek przez Raging Speedhorn powinna być jak kopniak w zęby!
Powiedzieliście kiedyś: "Ggdybyśmy nie grali w Raging Speedhorn, bylibyśmy już martwi". Odnoszę wrażenie, że poświęcacie się swojej muzyce w stu procentach. Mam rację?
Tak. Muzyka dominuje w naszym życiu. Wszyscy gramy w kilku zespołach, dzięki temu możemy grać najwięcej jak to jest tylko możliwe. Raging Speedhorn będzie tworzył i grał muzykę, bez względu na przeciwności, tak długo dopóki będzie ona na tyle dobra, że będziemy chcieli się pod nią podpisać. Jeśli któregoś dnia stwierdzimy, że nie możemy pisać więcej utworów na tyle dobrych, by mogły być firmowane przez Raging Speedhorn, wtedy przestaniemy. Ale nic innego nas nie powstrzyma.
W zasadzie, to wasza poprzednia płyta nosiła tytuł "Jutro będziemy martwi". Na szczęście, nie jesteście. Co was trzyma przy życiu?
Fakt, że mamy muzykę w naszych duszach. Oraz to, że wokół nas jest wielu niesamowitych ludzi, którzy nas wspomagają w ciężkich chwilach, których zawsze jest mnóstwo.
Graliście w swojej karierze razem z takimi zespołami jak Biohazard czy Ministry. Ale macie na koncie także koncert z Grahamem Coxonem [ex-Blur - przyp. red.]. Jak wspominacie ten występ?
(śmiech) Graliśmy z nim dwie noce pod rząd w jednym z londyńskich klubów. Pierwszego wieczora cała publiczność podczas naszego koncertu była w szoku! Następnego dnia, gdy wchodziliśmy na scenę, zauważyliśmy grupę azjatyckich dziewcząt, które były na poprzednim koncercie i które, wiedząc co je czeka, przerażone zasłaniały uszy rękoma. To było przezabawne! Stały tam wystraszone przez cały koncert!
Przygotowujecie się obecnie do trasy po Anglii. Kiedy będziemy mogli was zobaczyć na kontynencie?
Mamy nadzieję, że jakoś na jesieni. Trochę się spóźniliśmy na tegoroczne festiwale, więc latem pewnie wybierzemy się do Stanów, a do Europy wrócimy na początku jesieni.
Co najbardziej podoba ci się w graniu tras koncertowych?
Uwielbiam podróżować po świecie i poznawać nowe miejsca i kultury. Jestem zapalonym podróżnikiem i interesuję się kulturą, historią i architekturą, więc cieszę się, że mogę zwiedzać to wszystko za darmo. Niezwykłe jest też granie koncertów i poznawanie ludzi z całego świata. Przez siedem lat koncertowania zaprzyjaźniłem się z tyloma interesującymi ludźmi.
Jak bardzo, znany slogan "seks, narkotyki i rock&roll" pasuje do Raging Speedhorn?
Myślę, że to miało z nami więcej wspólnego w początkach naszej działalności, gdy byliśmy młodzi i wszystko to było dla nas przytłaczające. Teraz już trochę dorośliśmy. Większość z nas żyje w poważnych związkach i ma swoje obowiązki, i narkotyki już nie są z nami wszędzie. Ale ostatecznie, trasa jest dla nas największą rozrywką na świecie i wszyscy lubimy dać czadu. Teraz tylko naszym ciałom więcej czasu zajmuje dojście do siebie.
Na samym końcu waszej najnowszej płyty możemy posłuchać zabawnej konwersacji telefonicznej pomiędzy dwiema osobami. Kim one są, i jak to nagranie znalazło się na waszej płycie?
To nagranie miał na swoim komputerze nasz wielki przyjaciel Joe Barressi. Puścił nam je, gdy kończyliśmy miksować naszą płytę. Pomyślałem wtedy, że jest to jedna z najzabawniejszych rzeczy, jaką kiedykolwiek słyszałem. Doskonale też podsumowuje Speedhorn. Podchodzimy bardzo poważnie do naszej muzyki, ale mamy też sporo poczucia humoru i pomyślałem, że byłoby fajnie umieścić coś zabawnego na końcu bardzo poważnej płyty. Poza naszą muzyką nie traktujemy wszystkiego bardzo serio.
Dzisiejszy świat zdominowany jest przez Internet. Co myślisz o tym medium?
Jeśli chodzi o ściąganie muzyki z Internetu, myślę że nie różni się to zbyt wiele od kopiowania kaset za czasów świetności scen punkowych i hardcore'owych, więc nie mam nic przeciwko temu. Ludzie, którzy są zainteresowani dobrą muzyką, zawsze będą chcieli posiadać płyty na swoich półkach. Jeśli chodzi o resztę rzeczy, które oferuje Internet, sądzę że są niesamowite. Internet odmienił świat raz na zawsze. Jedyne, czego mi żal to fanzinów, które kiedyś dostawałeś na koncertach. Teraz nie ma ich tak wiele, a strony internetowe to nie to samo.
Czy jest jeszcze coś, co chciałbyś przekazać naszym czytelnikom?
Mam nadzieję, że spodoba wam się nasza nowa płyta. No, i przede wszystkim, że będziemy mieli okazję do was dotrzeć i zagrać koncert, żebyście mogli zobaczyć Raging Speedhorn w akcji!