zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

wywiad: Origin

12.05.2005  autor: m00n

Wykonawca:  James Lee - Origin (wokal)

Amerykański Origin poznałem stosunkowo niedawno. Zachęcony trzecim albumem kapeli, zatytułowanym "Echoes of Decimation", postanowiłem skrobnąć kilka pytań, by dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Aby na nie odpowiedzieć, swój czas poświęcił wokalista James Lee. Żądnych informacji o Origin zapraszam do lektury!

strona: 1 z 1

rockmetal.pl: Cześć! Myślę, że Origin jest raczej nieznanym w Polsce zespołem, więc na początku chciałbym, żebyś opowiedział w kilku zdaniach o historii kapeli.

James Lee: Origin powstał w roku 1998, pierwotnie w składzie: Paul Ryan - gitara, wokal, Jeremy Turner - gitara, wokal, Clint Appelhanz - bas, Mark Manning - wokal i George Fluke - perkusja. Po kilku miesiącach nagrali demo "A Coming into Existence" i to pozwoliło im podpisać kontrakt z Relapse Records. Przedtem jednak z zespołu odeszli Clint i George, a kapela pozyskała Douga Williamsa z Cephalic Carnage, który chwycił za bas, i Johna z Angel Corpse, by siadł za bębnami. Potem wspólnie zarejestrowali debiutancki album "Origin". Dołączyłem do kapeli po pierwszej trasie promującej tę płytę, kiedy Mark nie chciał już jeździć w trasy. Po trzecim tournee odszedł Doug Williams, by założyć rodzinę i skoncertować się na niej. Wtedy zdobyliśmy Mike na funkcję basisty. Ten skład był stabilny przez jakiś czas, póki z powodów osobistych nie opuścił nas Jeremy.

No właśnie, od momentu wydania waszego drugiego album "Informis Infinitas Inhumanitas", trapią was zmiany składu. Wrócił Clint Appelhanz, dawny basista, który teraz jest gitarzystą, no i macie nowego perkusistę Jamesa Kinga. Mógłbyś opowiedzieć coś więcej o powrocie Clinta? Jak znaleźliście bębniarza i dlaczego rozstaliście się zJeremym i Johnem?

Kiedy odszedł Jeremy, zapytaliśmy Clinta, czy nie chciałby wrocić jako gitarzysta, i okazało się, że pasuje mu taka opcja. Ten pomysł wypalił naprawdę znakomicie, gdy już poznał mnóstwo numerów. W czasie, gdy John postanowił odejść, również z przyczyn osobistych, nasz przyjaciel James King zaczynał grać na perkusji i postanowiliśmy przekonać się, czy nie chciałby popróbować grać w stylu Origin. Zajęło to nieco czasu, ale w tej chwili idzie mu zajebiście dobrze. Mieszka pięć minut od naszej sali prób. Naprawdę mieliśmy szczęście.

A jakie jest pochodzenie nazwy Origin?

Hm, to nazwa, która nie ogranicza nas do żadnego konkretnego tematu. Możemy pisać o czymkolwiek nam się zachce. Ale głównie chodzi o to, że nazwa pasuje do naszych uniwersalnych filozofii na temat wszechświata, wojen itp. Jakkolwiek nie było mnie w kapeli, gdy nazwa się narodziła.

Jeśli się nie mylę, mieszkacie dobrych parę kilometrów od siebie. Podejrzewam, że odległość wpływa w jakiś sposób na pisanie utworów. Powiedzi m, jak w takiej sytuacji komponujecie materiał? Czy wszyscy jesteście zaangażowani w ten proces?

Cóż, wysyłamy sobie taśmy i tabulatury, więc dzięki temu możemy tworzyć zdalnie. Chłopaki wysyłają mi kawałki, a kiedy są gotowe, można pisać teksty. Paul i Clint przesyłają sobie taśmy i jeżdżą między Kansas i Kalifornią, by poćwiczyć. Jakoś to tam działa. Chwilę przed trasą spotykamy się wszyscy w Kansas i ostro trenujemy przez tydzień. Natomiast przed sesją nagraniową robimy próby przez miesiąc. Clint i Paul napisali całą muzykę, pomijąjąc "Cloning the Stillborn", to kawałek Mikeya.

A normalnie jak często się spotykacie, ćwiczycie?

Clint, Mike i James King robią to prawie codziennie. Ja ćwiczę codziennie w domu, tak samo Paul. W naszym przypadku to się sprawdza.

Wasz ostatni album ukazał się w roku 2002, co więc zabrało wam tyle czasu, by przygotować nowy materiał? Co porabialiście w tym czasie?

Sporo koncertowaliśmy, promując "Informis Infinitas Inhumanitas", i to nam pochłonęło mnóstwo czasu. Zmieniali się też członkowie kapeli i to spowolniło cały proces. Poza tym nie chcieliśmy spieszyć się do studio, zanim wszyscy nie byli zajebiście przygotowani i gotowi na wejście do niego. Oczywiście pisanie kawałków też zabrało nam nieco czasu.

Nowy album został zarejestrowany w Black Logde Recording Studio, którego właścicielem zdaje się jest gitarzysta Clint. Przypuszczam, że on również wyprodukował "Echoes of Decimation"? Ile czasu poświęciliście na sesję nagraniową? Czy dobrze jest mieć kogoś z zespołu w roli producenta, jest to pomocne?

Hmm, prawdę mówiąc Clint nie jest właścicielem Black Lodge. W tym studio nagraliśmy ślady perkusji i gitar z Robertem Rebeckiem. Wokale i bas zrobiliśmy w domu Clinta. Studio Clinta to po prostu jego dom. Clinton był głównym producentem albumu, jak również zajmował się inżynierią dźwięku. To było dobre, ponieważ wiedział, jak chcemy by poszczególne rzeczy brzmiały. Ktoś, kto nie zna naszej muzyki, nie zrobiłby tak dobrze tego, co trzeba, i by brzmiało to w taki sposób, jak tego chcemy. Całość została potem zmiksowana w Black Logde. Cały proces zajął nam prawie dwa miesiące.

Tytuły utworów na "Echoes of Decimation" wyglądają całkiem ciekawie. Jaka jest w takim razie liryczna zawartość płyty? Kto pisze słowa w Origin?

Zawartość tekstowa to głównie moja fikcja. Miks tematów popularno-naukowego fantasy, uniwersalnego Armageddonu, czystej nienawiści i rozpaczy. Raczej nic nowego, ale przedstawione w mój własny sposób. Napisałem wszystkie teksty na ten album, a także 95% tekstów z "Informis Infinitas Inhumanitas".

A czy tytuł płyty ma jakieś szczególne wyjaśnienie? Czy coś znaczy?

"Echoes of Decimation" tłumaczę jako wrzaski wszystkich ludzi, którzy zostali zamordowani lub niesłusznie zgładzeni w przeciągu całej historii rodzaju ludzkiego. Ich krzyki przetaczają się przez cały świat jako jedna piekielna kakofonia, ogłuszająca wszystkich i doprowadzająca ich do szaleństwa. To oczyszczenie przez ogłuszenie i doprowadzenie żyjących do samobójstwa, by zakończyć wrzaski tych niesłusznie zabitych. Dziwny koncept, ale podoba mi się.

"Echoes of Decimation" ma mroczną szatę graficzną, ozdobioną dziwną twarzą. Czy mógłbyś opowiedzieć o pomyśle okładki?

To dzieło tatuażysty Roberta Blacka. Wielu z naszych obecnych i dawnych członków ma jego tatuaże i pomyśleliśmy, że on byłby właściwą osobą do wykonania szaty graficznej. Obraz, który zdobi płytę, wybraliśmy ponieważ był on dobrą kombinacją wszystkich naszych poprzednich okładek, ale mającą nowy wydźwięk. To przypomina twarz Boga, ale Bóg nie jest zbytnio zadowolony.

Co nakręca cię do tworzenia?

Wszystkie złe rzeczy tego świata. Niesprawiedliwość, morderstwa, i wszelakie gówniane rzeczy, które widzimy na co dzień.

A jakie są wasze główne inspiracje?

Skłamałbym, gdybym nie powiedział, że ogromny wpływ na nas miały Suffocation i Malevolent Creation. Chociaż nie brzmimy jak te kapele. Jest wiele grup, z których czerpiemy nieco inspiracji, ale jest ich zbyt wiele, by je wymieniać. Jeśli natomiast chodzi o moje największe inspiracje wokalne to są nimi: Kevin Sharp z albumu "Need to Control" Brutal Truth, Lord worm z "None So Vile" Cryptopsy, George CorpseGrinder z Cannibal Corpse i Sylvain Houde na trzech pierwszych płytach Kataklysm. To moje największe inspiracje.

Słyszałem, że wasz basista ma jakiś nietypowy styl gry. Mógłbyś rozwinąć ten temat?

Tak, tak, on ma dość dziwny styl gry. Gra na basie paznokciami. Tak jakby używał środkowego palca zamiast kostki, uderzając nim struny. Ponadto używa tappingu, oraz zwyczajnie gra palcami. To niesamowite zobaczyć go w akcji z powodu jego dziwnego stylu.

W jednym ze starszych wywiadów jeden z was, możliwe że któryś z byłych członków, powiedział że Origin zagra "wszędzie z każdym". Wciąż tak jest?

Zdecydowanie tak. Mamy w dupie, gdzie gramy i z kim. Ale ponieważ nie robimy tego charytywnie, to ludzie muszą się przychodzić (śmiech).

Wiem, że James, Clint i Mike mają projekt pod nazwą Unmerciful. A pozostali też grają w innych kapelach?

Paul nie, natomiast Jeremy Turner też teraz gra w Unmerciful. Przy okazji, zakończył on współpracę z Cannibal Corpse... A ja śpiewam podczas tras Vile, gdy mnie potrzebują.

No właśnie, słyszałem o tym. Czy to nie wpływa na wasze plany?

Nie, w zupełności nie przeszkadza to w terminarzu Origin. Zarówno Vile, jak i my, mają taką rozpiskę, więc nigdy nie zagramy trasy w tym samym czasie, nie ma mowy o czymś takim. Vile nie koncertuje tak dużo jak Origin, więc to ułatwia sprawę. A ponieważ ukazał się nasz nowy album, będziemy jeździć w trasy znacznie częściej niż w ostatnich latach.

Jakie są wasze najbliższe plany? Może jakieś koncerty w Europie i istnieje szansa zobaczyć was w Polsce?

W tej chwili mamy zaklepaną ponad dwumiesięczną trasę po Stanach z Malevolent Creation, ale bardzo chcemy pojechać do Europy. Powinniśmy byli tam przyjechać przy okazji naszej poprzedniej płyty, ale zwyczajnie się nie udało. Jestem w 99,9% pewien, że tym razem przyjedziemy. Pytanie tylko kiedy. I mogę się założyć, że zawitamy do Polski.

Na koniec każdego wywiadu pytam o Internet. Co sądzisz o tym wynalazku, o plikach mp3?

Mp3-ki są wygodne. Ale naprawdę poważnie nadszarpują sprzedaż płyty. I tyle mam do powiedzenia w tym temacie. Głównie dlatego, że też korzystam z mp3 (śmiech). Jeśli chodzi o Internet, to nieziemskie narzędzie, by rozpowszechniać informacje. W taki właśnie sposób po raz pierwszy poznałem chłopaków z Origin.

Ostatnie słowo do polskich maniaków.

Wielkie dzięki za zainteresowanie Origin i poświęcenie czasu, by zadać nam kilka pytań. Mamy nadzieję, że wkrótce zjawimy się w waszej części świata. Powiedz gościom z Vader, że wciąż ich kocham! Pozwolili mi parę razy zaśpiewać "Sothis", kiedy ostatnio tutaj byli i naprawdę to doceniam. Oni są kapelą, z którą najwięcej jeździliśmy po Stanach, dlatego uważam ich za jednych z moich najbliższych przyjaciół z Polski. Dzięki raz jeszcze. KURWA!!!!!

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- Origin

Na ile płyt CD powinna być wieża?