- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Nuclear Assault
Wykonawca: | Danny Lilker - Nuclear Assault (gitara basowa) |
Nuclear Assault wydaniem płyty "Third World Genocide" ostatecznie przypieczętował, zapoczątkowany w 2002 roku, powrót na scenę. O trudach sesji nagraniowej, o roszadach w składzie grupy, a także o swojej muzycznej przeszłości, opowie jeden z najważniejszych członków zespołu, basista Danny Lilker.
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Nuclear Assault odrodził się, po trwającej niemal dekadę stagnacji, w 2002 roku. Jakie wydarzenia, które miały miejsce w ciągu tych trzech lat uważasz za najważniejsze?
Danny Lilker: Krótko po reaktywacji zagraliśmy przed czterdziestotysięczną publicznością na Wacken Festival w Niemczech. Graliśmy ze sobą dopiero od kilku miesięcy i znakomicie było widzieć tych wszystkich ludzi, którzy cieszyli się z tego, że wróciliśmy. Potem zagraliśmy na No Mercy Tour z zespołami Testament, Marduk i Pro-Pain. Z tej trasy też mamy dobre wspomnienia. Nie graliśmy zbyt wiele w Ameryce, ale w 2003 roku wystąpiliśmy w San Francisco, gdzie mam wielu znajomych i to też był znakomity występ. Tak więc myślę, że najlepsze momenty miały miejsce podczas koncertów, kiedy widzieliśmy, że publiczność cieszy się z naszego powrotu.
W wywiadzie udzielonym dla naszego serwisu w 2002 roku powiedziałeś, że nie zamierzacie nagrywać nowej płyty. Kiedy zmieniliście zdanie?
Widzisz, my nigdy nie mieliśmy wielkich planów na przyszłość. Zeszliśmy się tylko po to, aby zagrać kilka koncertów. Bardzo możliwe, że wtedy tak powiedziałem, ale po zagraniu tych koncertów dostaliśmy propozycje na kolejne występy, a ludzie przychodzili do nas i pytali się, czy nagramy nowy album. Pomyśleliśmy więc, że może jednak powinniśmy nagrać płytę. Jestem pewien, że niedługo po tym wywiadzie, zdałem sobie sprawę z tego, że mówiąc takie rzeczy popełniłem błąd (śmiech).
"Third World Genocide" jest pierwszą płytą z nowym materiałem od czasu albumu "Something Wicked" z 1993, oraz pierwszą z tobą w składzie od "Out of Order" z 1991. Czy trudno było po tak długiej przerwie zabrać się za nagrania?
W zasadzie to nie. Choć minęło już sporo czasu, to kiedy zabraliśmy się do roboty, wszystko było jak dawniej. Podobnie jak kiedyś, zamknęliśmy się z piwem i z gitarami, i zaczęliśmy pisać piosenki. Oczywiście, teraz technika poszła naprzód. Gdy komponowaliśmy w latach osiemdziesiątych, mieliśmy do dyspozycji tylko dwa małe wzmacniacze i magnetofon na taśmę, a teraz mam szesnastościeżkowy magnetofon cyfrowy. Ale piwo pozostało bez zmian. Tak więc nie było to trudne. Mogłoby się wydawać, że minęło dziesięć miesięcy, a nie dziesięć lat.
Czy byliście pod presją?
Nie. Ludzie mogą myśleć, że jak się nagrywa pierwszy album od dłuższego czasu, jest się pod presją, aby był on jak najlepszy. Ale prawdę mówiąc, gdy przychodzi do pisania piosenek, wszystko w Nuclear Assault wychodzi samo z siebie. Nie czujemy żadnej presji.
Czy były jakieś różnice pomiędzy tą sesją, a sesją do płyty "Out of Order"?
Gdy nagrywałem tamtą płytę, traciłem zainteresowanie thrashem. Chciałem grać cięższą muzykę, jak death metal czy grindcore. Gdy nagrywaliśmy "Third World Genocide" byliśmy bardziej rozluźnieni, a ja znów czerpałem przyjemność z grania tej muzyki. Tak więc te sesje bardzo się od siebie różniły.
Z tego, co pamiętam, premiera "Third World Genocide" była planowana na zeszły rok. Dlaczego się opóźniła?
Było sporo opóźnień z różnych powodów. Eric Burke, który grał na gitarze, zbyt wiele czasu poświęcał swojej głównej grupie, przez co nie mógł nagrać solówek na płytę. Musieliśmy znaleźć kogoś innego, kto by się tym zajął. Gdy miksowaliśmy album, znajdowaliśmy się w różnych miejscach. Tim [Koukos - przyp. red.], robił miks, a potem wysyłał nam e-maile i każdy musiał wejść na serwer, aby posłuchać miksów. Zabrało to więcej czasu, zanim każdy mógł przesłuchać materiał i wydać swoją opinię, niż gdybyśmy wszyscy byli obecni w jednym pokoju i mogli od razu powiedzieć, co nam się podoba, a co nie. Podczas masteringu też mieliśmy sporo problemów...
W zespole jest nowy gitarzysta Scott Harrington. Jak go poznaliście?
To przyjaciel Johna [Connelly'ego - przyp. red.]. Ale on już z nami nie gra. Miał do nas dołączyć, ale nie potrafił pogodzić grania w zespole z rodziną. Najzabawniejsze jest to, że ja go nigdy osobiście nie spotkałem. Przyszedł, aby nagrać solówki i to wszystko. Nie potrafimy znaleźć dobrego gitarzysty, który mógłby się poświęcić graniu w Nuclear Assault. Tak więc zespół stanowią teraz trzy osoby: John, Glenn [Evans - przyp. red.] i ja.
Czy koncerty też gracie we trójkę?
Nie. Podczas koncertów zawsze ktoś nam pomaga, ale nie jest to nikt na stałe. Za każdym razem może to być inna osoba.
Teksty Nuclear Assault często poruszają poważne tematy, ale na waszych płytach są też zabawne utwory. Na najnowszym krążku są to takie piosenki, jak "Long Haired Asshole", czy "Whine and Cheese". Skąd się to bierze?
Tacy jesteśmy. Zawsze mieliśmy jakieś dowcipne utwory na swoich płytach. To, że grasz w metalowym zespole, nie musi oznaczać, że cały czas jesteś poważny i ponury. Trudno powiedzieć, skąd się to bierze. Tacy po prostu jesteśmy i nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy pokazać tego na płycie.
Czy śledzisz to, co się dzieje w muzyce w ostatnim czasie?
Trochę. Kiedy jestem w trasie, wiele zespołów przynosi mi swoje nagrania do przesłuchania. Kiedy jestem w domu oglądam wraz z moją żoną, która również ma świra na punkcie metalu, telewizję, tak więc trochę śledzę, ale nie znam wszystkich nowych zespołów.
Zapytałem cię o to, bo coraz więcej młodych grup sięga do muzyki thrash i heavy metalowej z lat osiemdziesiątych. Co o tym sądzisz?
Myślę, że to zajebiste! Myślę, że wiele osób jest już zmęczonych rap-metalowym gównem. To super, że thrash metal powraca.
Myślisz, że może nastąpić odrodzenie tej muzyki?
Możliwe. To by było znakomite. Czasami stare rzeczy stają się na powrót nowymi. Oczywiście, to już nie będzie to samo, co za pierwszym razem, ale nadal będzie świetne.
Ile miałeś lat, jak zacząłeś grać na gitarze?
Gdy zacząłem grać na gitarze, miałem jakieś [chwila ciszy podczas której słychać liczenie] dziesięć, jedenaście lat. Potem usłyszałem Led Zeppelin i zapragnąłem grać na basie. Na gitarze basowej zacząłem grać w wieku czternastu lat. To było cholernie dawno temu.
Wspomniałeś o Led Zeppelin. Czy były jeszcze inne inspiracje?
Led Zeppelin byli pierwsi. Były także takie zespoły jak Cream, czy The Who, których słuchałem razem z siostrą. Potem ja zacząłem słuchać cięższych rzeczy jak Black Sabbath i Iron Maiden. Basiści tych zespołów byli dla mnie głównymi inspiracjami.
Współpracowałeś z takimi zespołami jak Anthrax, S.O.D., czy Brutal Truth. Jakie doświadczenia wyniesione z tych zespołów, były dla ciebie najważniejsze?
To trudne pytanie, bo różne rzeczy są ważne z różnych powodów. Granie z Anthrax było ważne, bo był to pierwszy zespół, z którym tak naprawdę to robiłem. Ale nie zagrzałem tam długo miejsca, więc są to odległe wspomnienia. Granie z S.O.D. było ważne, bo był to pierwszy zespół, który stał się wielki. Brutal Truth był dla mnie natomiast pierwszym zespołem, który grał tak szybko.
Czy obecnie udzielasz się w jakichś zespołach, oprócz Nuclear Assault?
Nadal gram w The Ravenous oraz w zespole Crucifist. Jest to muzyka w rodzaju doom-death metal połączona z brytyjskim heavy metalem i odrobiną black metalu. Możesz wejść na stronę www.crucifist.com i tam jej posłuchać.
Który z tych zespołów jest dla ciebie najważniejszy?
To musi być Nuclear Assault, bo mamy w nim teraz najwięcej zobowiązań. Granie z Crucifist sprawia mi wielką radość, ale priorytet należy się Nuclear Assault, bo promujemy teraz pierwszą płytę od wielu lat.
Jakie są więc najbliższe plany Nuclear Assault?
Zagramy parę koncertów w Stanach, a w przyszłym roku ruszymy na No Mercy Tour. Nie wiem, czy uda nam się zagrać w Polsce, bo jeszcze nie dotarliśmy aż tak daleko. Ale możliwe, że zagramy w Niemczech, lub w Czechach, więc może polskim fanom uda się nas zobaczyć. Potem zamierzamy pojechać do Japonii. Będziemy grali koncerty, aż nadejdzie czas, aby nagrać nową płytę.
Ty już byłeś raz w Polsce. Grałeś z Brutal Truth. Jak wspominasz tę wizytę?
Graliśmy w 1994 roku i świetnie się bawiliśmy. Bardzo byśmy chcieli wrócić, ale ciężko jest znaleźć kogoś, kto mógłby nam zorganizować pobyt.
Mamy nadzieję, że jednak wam się uda.
Tak, ja też mam taką nadzieję.