- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Neglected Fields
Wykonawca: | Sergey "Destruction" - Neglected Fields (gitara, wokal) |
Neglected Fields to jedna z ciekawszych, jednak niedocenionych kapel łotewskich. I to nie tylko w naszym kraju. Prezentowany przez nich na dwóch pierwszych plytach techniczny death metal to klasa światowa, lecz niestety mało kto zna ten zespół, a na szersze wody do tej pory nie wypłynęli. Pora więc na bliższe przedstawienie tej formacji, a na pytania dotyczące między innymi nowej płyty i zbliżającej się trasy odpowiadał gitarzysta i wokalista, Sergey "Destruction".
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Witaj! Za oknem mamy rok 2003, od czasu ukazania się na rynku "Mephisto Lettonica? minęło już sporo czasu. Czym zajmowaliście się w tym okresie?
Sergey: To nie był łatwy okres. Przez pewien czas byliśmy mocno przygnębieni. Nagraliśmy materiał, ukazał się on na rynku, wiązaliśmy z nim ogromne nadzieje, lecz spotkało nas rozczarowanie. Wytwórnia wytłoczyła płytki, rzuciła je na rynek i na tym wszystko się skończyło. Nie czuliśmy żadnego wsparcia ze strony Scarlet. To było nadzwyczaj deprymujące, poważnie zastanawialiśmy się nad celowością naszych poczynań.
Ale podobne, niezbyt miłe doświadczenia mieliście też z Neat Metal?
To prawda, ale myśleliśmy, że los odmieni się, dlatego z obawą spoglądamy w przyszłość. Panuje przekonanie, że trzeci album jest albumem przełomowym w historii każdego zespołu. Gdyby z trzecim naszym albumem miała wyniknąć podobna historia, jak ze wcześniejszymi naszymi płytami, to nie wiem, jakie tego byłyby skutki! To by mogło nas załamać.
Nie czujecie się dobrze w roli outsiderów?
Zdecydowanie nie! Na dodatek zdawaliśmy sobie sprawę, że nagraliśmy wartościowy materiał. Od premiery minęło już sporo czasu, a dopiero teraz, o ironio, masowo docierają do mnie pozytywne opinie fanów i ludzi związanych ze sceną. Pewnie wynika to z koncertów, jakie zagraliśmy na Słowacji, w Czechach, Austrii i Niemczech.
No właśnie, przed Wami dość długa trasa....
To prawda, zaczynamy już 28 marca w Mińsku, na Białorusi, później pięć koncertów w Polsce, ale znam tylko miasta i nazwy klubów. Zresztą całkiem niedawno dowiedziałem się, że w Polsce obok Count De Nocte będzie nam towarzyszyło Hypnos. Po występach w Polsce jedziemy do Słowacji i Czech. W sumie czeka nas 14 koncertów. Nigdy nie graliśmy tak długiej trasy, zresztą mamy tylko dwa dni wolne w tym okresie. Nie wiem, jak wytrzymam. I nie chodzi mi o zmęczenie, raczej zastanawiam się, czy przed ostatnim koncertem nie skoczę któremuś z chłopaków z zespołu do gardła! Spędzimy tyle czasu ze sobą... Zgroza!
Graliście już w Polsce. Jak oceniłbyś ten występ?
Zagraliśmy sztukę po drodze do Czech, w Chełmie. Całkiem miły koncert, wiesz, byliśmy absolutnie nieznanym zespołem, ale chyba pokazaliśmy się z niezłej strony, zostaliśmy dobrze przyjęci, właściciel klubu był zadowolony.
Pozostawmy niuanse występów na żywo, a przejdźmy do pracy w studio. "Synthinity? nagraliście w Tico-Tico pod okiem Ahti Kortelainena, następny album w Abyss Studio. Dla wielu młodych zespołów to szczyt marzeń. Pamiętasz jeszcze coś z pracy w Tico-Tico latem 1997 roku?
Byliśmy młodym zespołem nie mającym żadnego doświadczenia w pracy w studiu. Tico-Tico już wtedy było porządnie wyposażone, zresztą słyszałem, że Ahti ostatnio dokupił sporo ciekawego sprzętu... W każdym bądź razie, myślę, ze w Tico powinni nagrywać się punkowcy. Bo Ahti zajmuje się w zasadzie tylko procesem nagrywania. On zgrywa kapele. O brzmienie troszczy się sam zespół. A my nie mieliśmy w tej materii żadnego doświadczenia. Nie przybyliśmy tam z własnym soundem. A Ahti okazał się kawałem leniwego ... Fina! (śmiech). Wiesz, czasami pytaliśmy, czy da się na przykład ustawić jakiś tam efekt. Odpowiadał, że a i owszem, ale zajmie to na przykład półtorej godziny. "Będziecie czekali, aż go ustawię? Czy rezygnujecie?" Musieliśmy wybierać. Album nagraliśmy w dość krótkim czasie, w przeciągu dwóch tygodni.
A jak wyglądała sytuacja z Abyss?
Tommy był o wiele bardziej pracowitym realizatorem... (śmiech) Kiedyś w wywiadzie dla jednego z polskich magazynów powiedziałem, że najbardziej nas zadziwił brak komputera w studiu. Studio bez komputera! Byliśmy w szoku. Zresztą Abyss jest studiem działającym na zasadzie taśmy produkcyjnej. Sztampowe brzmienie. Mają przygotowane ?gotowce? i są wielce zdziwieni, gdy ktoś chce coś zmienić. Może by coś i zmienili, ale pewnie nie chcą nawet palcem ruszyć dla jakiegoś nikomu nieznanego zespołu z Łotwy. W "Mephisto Lettonica? ważne było brzmienie gitar. W składzie zespołu pojawiły się klawisze, które miały funkcjonować na zasadzie równoprawnego instrumentu. A otrzymaliśmy materiał z wysuniętymi do przodu klawiszami i gitarami tworzącymi tło, brzmienie dość brudne, prawie blackowe... Może dlatego niektórzy widzą w nas zespół grający "symfoniczny black?... (śmiech)
No właśnie, sporo osób narzekało na chirurgiczną wręcz sterylność "Synthinity?. Nie wydaje Ci się, że na "Mephisto...? przesadziliście z "brudem??
Chyba przesadziliśmy. Wiesz, ja osobiście strasznie lubię brudne brzmienie, na pewno przedkładam brud brzmieniowy nad sterylność. Na przykład albumy Nevermore ? Neil Kernon uzyskał doskonale brudne, analogowe brzmienie, a przecież są to perfekcyjnie słyszalne dźwięki! Powiem Ci tak: wracając z Tico-Tico byliśmy zadowoleni z wykonanej pracy, czego niestety nie da się powiedzieć o powrocie ze Szwecji. W każdym razie, jestem pewien, że zespoły nie powinni szukać studia gdzieś daleko. Studio z odpowiednim sprzętem mogą znaleźć u siebie, powinni raczej zatroszczyć się o odpowiedniego realizatora.
Zastanawiacie się już zapewne nad brzmieniem trzeciego albumu i nad miejscem jego realizacji?
Mamy kilka pomysłów. Wiesz, sporo zależy od tego, czy najpierw znajdziemy wytwórnię, która zapłaci nam za studio i nagramy album, czy też nagramy materiał na własny koszt i będziemy szukać wytwórni, jak to miało miejsce ostatnio. Ogromne wrażenie wywarło na mnie brzmienie uzyskane przez Behemoth na ich ostatniej płycie. Do tego stopnia, że skontaktowaliśmy się z Hendrix Studio, by poznać ceny i sprzęt. Wyposażenie robi spore wrażenie! Z tym, że sprawa realizatora nadal pozostaje otwarta. Nie chcielibyśmy znów spieprzyć sprawy.
Boisz się trzeciego albumu?
Człowieku! Ja piekielnie bałem się każdego z naszych albumów. Nie wyobrażałem sobie, jak mam stworzyć i nagrać osiem kawałków. A po jakimś czasie kolejnych osiem... I znów...
Na Litwie, na festiwalu Death Comes graliście przed Moonspell. To był ostatni występ z gitarzystą Hermanem w waszych szeregach...
Niezupełnie, zagrał z nami jeszcze jeden koncert...
... tym niemniej, jakie były przyczyny jego odejścia?
Jesteśmy z Hermanem przyjaciółmi od wielu lat, lecz Herman niechętnie mówi o przyczynie rozstania się z zespołem. Stwierdził, że "nie chce już grać mięsa?. Udziela się w jakimś projekcie oscylującym klimatach lekkiego amerykańskiego rocka. Alanis Morisette, takie tam granie ... . Zapewne ta niepewność, o której wspominałem na początku wywiadu, dała się mu mocno we znaki. Tyle lat poświęcił dla zespołu, zaś osiągnięcia nie spełniły jego oczekiwań. Nie wypytywałem go. A może boję się odpowiedzi?
Na koniec oklepane i tradycyjne ?słowo końcowe? dla polskich metali.
Nie widziałem takowych zbyt wielu. Może niedługo uda mi się zobaczyć ich w większej liczbie?