zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

wywiad: Napalm Death

5.10.2017  autorzy: Verghityax, Katarzyna "KTM" Bujas

Wykonawca:  Mark Greenway - Napalm Death (wokal)

strona: 2 z 2

Napalm Death, Kraków 4.05.2017, fot. Verghityax
Napalm Death, Kraków 4.05.2017, fot. Verghityax


W nadchodzących latach tych przestępstw może być znacznie więcej. W Europie dużo mówi się o problemie uchodźców, zwłaszcza w kontekście zamachów, do których ostatnio dochodzi. Jakie jest twoje zdanie na ten temat?

Tutaj są dwie sprawy, do których muszę się odnieść. Po pierwsze: Brexit. Nie martwi mnie to z finansowego punktu widzenia, ale z socjologicznego już owszem. Marzę o europejskim społeczeństwie obywatelskim, bo coś takiego zbliża ludzi do siebie i łatwiej wtedy o wzajemną pomoc. Nie rozumiem kierunku, w jakim zmierza Wielka Brytania. Zamienia się powoli w małą wysepkę paranoi. Oczywiście nie mówię o wszystkich Brytyjczykach, jednak spora część populacji zagłosowała za wyjściem z Unii Europejskiej. Nie doszłoby do tego, gdyby nie rozsiewana przez media propaganda, podsycana strachem przed najazdem uchodźców.

Po drugie: sami uchodźcy. Ujmę to w ten sposób. Gdybym to ja znalazł się w podobnej sytuacji, chciałbym, żeby ktoś wyciągnął do mnie pomocną dłoń. Ci ludzie nie uciekają przez pół kontynentu bez powodu. Nie rozumiem, dlaczego mieszkańcy uboższych rejonów świata mają mieć mniejsze prawo do godności niż reszta. To nie w porządku.

To, co teraz powiem zabrzmi radykalnie, ale uważam, że wszelkie granice należałoby znieść. Każdy powinien mieć prawo do swobodnego przemieszczania się. Kiedyś granice nie istniały, ludzie migrowali tam, gdzie chcieli lub potrafili i adaptowali się do nowego środowiska.

Napalm Death, Gdańsk 11.11.2015, fot. vSpectrum
Napalm Death, Gdańsk 11.11.2015, fot. vSpectrum

Strefa Schengen jest takim właśnie terytorium, po którym można poruszać się pomiędzy poszczególnymi krajami bez kontroli. Czy uważasz, że to porozumienie zawiodło?

Zawiodło, ponieważ Unia Europejska jest bardziej zainteresowana bankami i instytucjami finansowymi.

Te wszystkie problemy napędzają waszą twórczość?

Muzyka Napalm Death to po prostu reakcja na to, co dzieje się na świecie. Nie szukamy tematów na siłę. To nie jest tak, że siadamy w salonie z gazetą i czytamy kolejne artykuły, aż coś nas zainteresuje.

Wiemy, skąd czerpiecie inspirację do warstwy tekstowej waszych płyt. Pomówmy teraz o warstwie muzycznej. Materiał na "Apex Predator - Easy Meat" zarejestrowany został pod okiem Russa Russella, z którym współpracujecie od EP-ki "Leaders Not Followers" z 1999 roku. Jak wyglądają wasze stosunki po tylu albumach?

Lata temu Russ jeździł z nami w trasę jako nasz akustyk. Obecnie nie ma już na to czasu, ponieważ prowadzi własne studio. A nasze stosunki są proste jak konstrukcja cepa - świetnie nam się razem pracuje. Poza tym skoro coś działa, po co to zmieniać? Oczywiście cały czas staramy się rozwijać pod względem produkcji, zwłaszcza w dziedzinie ekstremalnych rozwiązań.

Chyba jednym z takich rozwiązań jest wasz cykl twórczy. Często wypuszczacie splity pomiędzy kolejnymi albumami. Skąd się wzięła ta tradycja?

To kwestia podejścia. Sądzę, że zamykanie się w tryb pisania longplay'a za longplay'em zabija kreatywność, bo wtedy narzucasz sobie pewne ramy i zaczyna to przypominać fabrykę. Zawsze uważałem, że jedną z kluczowych cech Napalm Death jest spontaniczność i wszechstronność. To poszerza naszą formę przekazu. Na tej samej zasadzie w trasę jeździmy z dwiema różnymi setlistami. Wolę włożyć w to nieco więcej wysiłku niż odgrywać ten sam repertuar każdego wieczoru.

Napalm Death, Jablonec nad Nysą 19.03.2012, fot. M. Koprowski
Napalm Death, Jablonec nad Nysą 19.03.2012, fot. M. Koprowski

Czy postęp technologiczny, np. pojawienie się ProTools, zmienił coś w waszej pracy studyjnej?

To było nieuniknione, choć nie wszystko zmieniło się na lepsze. Staramy się utrzymać tak surowe i organiczne brzmienie, jak to tylko możliwe. Gdyby to zależało ode mnie, wrócilibyśmy do nagrywania materiału na kasetach. Zdaję sobie sprawę, że coś takiego by dziś nie przeszło, ale i tak chciałbym tak robić.

Jak wygląda u was komponowanie nowych utworów? Spotykacie się wszyscy razem, czy może każdy robi swoje, a potem wymieniacie się plikami za pośrednictwem internetu?

Prawdę powiedziawszy, robimy jedno i drugie. Reszta chłopaków pisze wspólnie, ale ja nie biorę w tym udziału. Wolę pracować w samotności. Wyłączam wtedy telefon, żeby nic mnie nie rozpraszało.

Często ćwiczysz wokal? Brałeś jakieś lekcje?

Nie, nigdy, po prostu dbam o siebie najlepiej, jak potrafię, bo ogólna kondycja fizyczna ma przełożenie na formę wokalną. Nie nadużywam alkoholu, nie palę, zdrowo się odżywiam. Oczywiście zdarza mi się złapać przeziębienie albo paść ze zmęczenia po wielu dniach w trasie, ale nie uskarżam się na problemy z głosem. Skoro ta metoda się sprawdza, po co ją zmieniać? Jest jednak coś, czego nie lubię: próba dźwięku przed koncertem. Kiedy zaczynam się drzeć, a potem na parę godzin przestaję, moje gardło jest podrażnione i powoli się regeneruje. I wtedy wchodzimy na scenę, a mój wokal nie brzmi już tak brutalnie, jak powinien. Dlatego nigdy nie biorę udziału w próbach dźwięku.

Napalm Death, Kraków 4.05.2017, fot. Verghityax
Napalm Death, Kraków 4.05.2017, fot. Verghityax

Podchodzisz do waszych występów bardzo poważnie. Czy pamiętasz najlepszy i najgorszy koncert, jaki kiedykolwiek zagraliście?

Mój debiutancki koncert z Napalm Death był z pewnością tym najgorszym. Nic nie poszło jak należy, warunki techniczne były koszmarne, a do tego wypiliśmy o kilka drinków za dużo. Mick Harris, nasz ówczesny perkusista, tak się wściekł, że cisnął pałeczką przez scenę i trafił gitarzystę prosto w czoło. Tamten rozdziawił gębę z osłupienia i nie potrafił wykrztusić z siebie ani słowa. Teraz to brzmi zabawnie, ale wtedy nie było nam do śmiechu.

Co do najlepszego występu, to żaden nie przychodzi mi do głowy. Staram się czerpać frajdę z każdego. Jeśli coś nie sprawia ci radości, nie powinieneś tego robić. Jest jeszcze punkt widzenia publiczności. Może ci się wydawać, że grasz koncert życia, a widzowie stoją niewzruszeni i co chwilę patrzą na smartphone'y. Może też być na odwrót - schodzisz ze sceny z przekonaniem, że dałeś dupy, a ludzie wznoszą okrzyki zadowolenia. Zawsze się wtedy zastanawiam, czy na pewno byliśmy na tym samym koncercie (śmiech).

Dzięki za poświęcony czas.

Jasne, nie ma sprawy.

2
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Napalm Death
Wujek_Deth
Wujek_Deth (wyślij pw), 2017-10-14 00:59:26 | odpowiedz | zgłoś
Zamiast bawić się w rozmyślania o naprawianiu świata mógłby popracować nad swoim wokalem. Widziałem Napalm dwa lata temu, Barney darł się, jakby go osy pokąsały. W porówaniu z czasami "Harmony Corruption", czy nawet "Subconcious Terror" było to po prostu żałosne. W ogóle z całej kapeli już chyba tylko Shane trzyma poziom.
re: Napalm Death
RadomirW (gość, IP: 89.64.14.*), 2017-10-16 17:55:25 | odpowiedz | zgłoś
Mi się ta jego uskuteczniana od czasów Smear Campaign formuła wokalna na darcie się z ostrym przesterem także nie podoba. Mógłby wrócić do tego co robił na Enemy of the Music Buisness czy nawet na The Cod is Red, który był chyba ostatnim ich albumem bez tych wszystkich brutalizujących nakładek na wokal. Nie kumam tego, jak ktoś ma zajebisty, wyrazisty growling, a Barney taki miał, to po co go zniekształcać technologicznie.
re: Napalm Death
bandrew78
bandrew78 (wyślij pw), 2017-10-16 21:27:21 | odpowiedz | zgłoś
Miałem na początku podobnie, ale chyba się przyzwyczaiłem. Natomiast Barney już nie do końca wyrabia na żywo, nie wiem, może to po prostu kwestia wieku. Wyraźnie to było słychać w trakcie tej słynnej końcówki ich koncertu na Brutalu dwa lata temu, gdy z przyczyn technicznych było słychać tylko wokal i perkę. Co nie zmienia faktu, że nadal ich uwielbiam, zwłaszcza na żywo.

Materiały dotyczące zespołu

Na ile płyt CD powinna być wieża?