- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Nachtwachen
Wykonawcy: | Michał "Charas" Charko - Nachtwachen (instrumenty perkusyjne), Błażej "Hermann Rottweiler" Dzikowski - Nachtwachen (wokal) |
Można ich kochać albo nienawidzić, ale na pewno spotkanie z tym zespołem na długo pozostaje w pamięci, z pewnością też nie znajdzie się taki, który zarzuciłby im wtórność i brak pomysłów. Panie i panowie - przed wami najbardziej kontrowersyjny zespół szóstych urodzin www.rockmetal.pl. Na moje pytania odpowiadali wokalista Hermann Rottweiler i perkusista Charas.
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Zostaliście wyróżnieni w urodzinowym konkursie rockmetal.pl. Spodziewaliście się tego, czy może była to dla was niespodzianka?
Charas: Nie mogę powiedzieć, że się tego spodziewałem, bo to był generalnie konkurs zespołów, które grały ciężej, jakoś tak inaczej... Ale też wydałoby mi się dziwne, gdybyśmy tak po prostu przeszli bez echa.
Hermann Rottweiler: Pewien człowiek, który podszedł do nas po tym koncercie powiedział, że nie spodziewał się tego wieczoru takiego inteligentnego przekazu. Myślę, że nasz występ mógł być pewnym zaskoczeniem dla odbiorców - emocje były różne. Przeczytaliśmy na stronie Metal Centre relację pióra niejakiego Emanuela, który po prostu nie mógł przeżyć, że zobaczył i usłyszał coś takiego na koncercie, na który się specjalnie wybierał pociągiem do Warszawy. Generalnie ta relacja wyglądała tak, że on w ogóle nie może przeżyć całego wydarzenia, zepsuliśmy mu całe wrażenie. Nie przebiera zresztą w inwektywach, pojawiają się jakieś fizjologiczne metafory... Śmieszne jest to, że przez naszą beznadziejność w tej swojej relacji o innych występujących zespołach w kółko pisze w kontekście nas - "ci to fajnie grają, nie to, co Nachtwachen!"
A jakie macie ogólnie wrażenia z tego koncertu? Reakcje były skrajnie różne. Jak odebraliście to jako całość?
Ch: To był jeden z koncertów, na których lepiej się czułem, dlatego, że czułem, że jest to jakiś skandal, to nakręcało atmosferę. Czułem się, jakbyśmy występowali raczej jako jakiś gość specjalny, po którym nikt nie spodziewał się niczego dobrego. Dlatego podszedłem do tego zupełnie na luzie i było nawet przyjemnie.
HR: (śmiech) Było bardzo fajnie. Był skandal. Więcej takich koncertów!
Jako że nie jesteście zespołem ogólnie znanym, poprosiłbym o streszczenie historii grupy.
HR: Ja zacząłem zajmować się muzyką w liceum, kiedy z jednym kolegą, zainspirowani głównie dokonaniami Pink Floyd, tworzyliśmy długie, półgodzinne, nudne suity na stary, zdezelowany fortepian i jeden talerz perkusyjny, który mieliśmy powieszony na krześle. Mieliśmy jeszcze zrujnowany werbel i gitarę, na której kiedyś grał Seweryn Krajewski (śmiech). Dwunastostrunową, ale zostało tylko sześć strun. Potem kolega odpłynął w rejony reklamowe i jak to zwykle bywa, znalazłem ogłoszenie w sklepie muzycznym przy placu Konstytucji: "zespół ma takie, a takie inspiracje, poszukujemy klawiszowca" - ja akurat wtedy uczyłem się grania na klawiszach i zgłosiłem się. Był to trzyosobowy zespół inspirowany głównie dokonaniami King Crimson i Johna Cage'a. Potem lider wyjechał do Stanów i drapnął jakąś posadę związaną z badaniem nowych bakterii wirusa Ebola i moje drogi i Irka, który też był w tym zespole, jakoś się rozeszły. Potem spotkałem go na mieście w pewną deszczową noc. Powiedział: "Stary, mój znajomy z teatru Montownia chce, żebyśmy napisali muzykę do spektaklu". Zaczęliśmy się spotykać, stworzyliśmy różne kawałki takiej właściwie muzyki teatralnej, ilustracyjnej. Zleceniodawca w ogóle się nie pojawiał, nie dawał znaku życia i zaczęliśmy kombinować, bo wydawało nam się, że ta muzyka może istnieć jako osobne utwory, nie tylko jako ilustracja. Irek chodził do pracy z Łukaszem, który rzeźbi na basie i jest takim starej daty metalowcem w naszej kapeli, on trzyma dyscyplinę na próbach, umawia nas. Po kilku spotkaniach już było jasne, że to jest właśnie to, że to jest ten zespół naszego życia, w którym każdy może coś powiedzieć. Jednocześnie naczelną zasadą rządzącą naszymi poczynaniami jest to, że nie podlegamy żadnym konwencjom, nie chcemy grać niczego, co ma w sobie cudzą wrażliwość. Chcemy realizować swoje pomysły i dlatego ta muzyka tak wychodzi, jest bardzo szczerą realizacją tego, co chcemy powiedzieć.
Ch: Tyle, że w ówczesnym składzie grali z maszyną perkusyjną, czy wręcz z midi. Perkusja była programowana i ta muzyka nie bardzo nadawała się do grania na żywo. Ja, błądząc po internecie, wypatrzyłem na Terrze ogłoszenie, że "zespół Nachtwachen poszukuje perkusisty" i wysłałem krótkiego maila, że jestem potencjalnie zainteresowany. Długi czas nie mogliśmy się umówić, aż w pewnym momencie umówiliśmy się u Błażeja w domu.
HR: Jeszcze o Tomku warto parę słów powiedzieć. Nasz pianista, który ostatnio o tej porze [było około ósmej wieczorem - red.] wstaje z łóżka i spieszy się do pracy, bo nocami grywa w różnych miejscach na pianinie, albo z zespołem, taką bardziej komercyjną muzykę. To jest człowiek po Akademii Muzycznej, który zresztą bardzo nas wspiera swoją wiedzą...
Ch: Tak - my podchodzimy do tego bardziej emocjonalnie, on to systematyzuje.
Wspominaliście, a właściwie Błażej wspominał o waszych muzycznych preferencjach i inspiracjach. W manifeście na stronie Nachtwachen można przeczytać, że każdy z was musi swoje muzyczne preferencje nieustannie zdradzać. Jakiej muzyki słuchacie i jak to wpływa na to, co tworzy Nachtwachen?
HR: Jeśli chodzi o gusta, chyba najbliżej jesteśmy ja i Michał, my słuchamy najbardziej podobnej muzyki. W składzie Nachtwachen jest klawiszowiec, który jest zdecydowanie jazzmanem, lubi głównie elektronikę, nowoczesny jazz. Łukasz słucha metalu, ale też takiego bardziej kombinowanego metalu - Kinga Diamonda, Death... próbuje nas przekonać do tej muzyki, przynosi różne płyty, które później pokrywają się kurzem na naszych półkach (śmiech). Klimaty progresywne - King Crimson - i mroczne też go zajmują. Jest jeszcze Irek, który prócz rocka progresywnego i gotyku lubi też Waitsa, Kult i tak dalej, on zna masę starych polskich kapel, które grały "inaczej". Moi ulubieńcy to Einstuerzende Neubauten, Cave, Wysocki, Laurie Anderson, Cohen... Bauhaus, ale to już bardziej tak z sentymentu, podobnie The Sisters of Mercy, czy Marillion... No i wszyscy uwielbiamy Janerkę. Jeszcze Legendary Pink Dots i Death In June... Death In June to dla mnie bardzo ważna nazwa, koncert w laboratorium CSW był dla mnie wielkim przeżyciem - to najlepszy koncert, na jakim byłem.
Ch: Na który ja cię zabrałem.
HR: No i to zdradzanie - wiadomo, że na przykład Łukasz, gdyby nawet chciał, nie może przeforsować koncepcji typowo metalowej, bo reszta tego nie lubi. Myślę, że jeśli każdy z tego ulubionego gatunku odsiewa jego manieryczność i zostawia tylko to co jest dobre, co się każdemu podoba, wtedy zostaje to, co najlepsze.
Ch: Często jest tak, że to, co chcielibyśmy z początku wprowadzić z naszego ulubionego gatunku to takie elementy najbardziej charakterystyczne, wpadające w ucho.
HR: Zresztą nikt kogo znam nie podjął się zakwalifikowania muzyki Nachtwachen i bardzo się z tego cieszę.
A sama nazwa Nachtwachen - czemu akurat tak nazwaliście zespół?
HR: Na początku Nachtwachen to była nazwa mojego solowego projektu, który funkcjonował jako satelita tego pierwszego zespołu. Komponowałem w domu na klawiszach. Wtedy powstawały takie rzeczy jak "Dni", pierwsza wersja "Lilith"... Słowo Nachtwachen wziąłem z powieści "Nachtwachen des Bonaventura", która pełniła rolę manifestu, nie do końca serio, dla symbolistów w XIX wieku - oznacza nocne czuwanie. Ta metafora artysty, który czuwa, gdy reszta ludzi śpi bardzo do mnie przemawia jako rola twórcy w społeczeństwie.
Macie na koncertach dość specyficzny image. Na pewno na naszym urodzinowym koncercie odróżnialiście się od pozostałych zespołów...
HR:(śmiech) To był zdecydowanie tylko fragment tego, jak wyglądają koncerty Nachtwachen.
A jak wyglądają?
Ch: Na pewno to wszystko, ta cała scenografia, nie powstaje na siłę, jest integralną częścią naszej muzyki. Są slajdy, instalacje - plansze ze świecącymi rentgenami ciała.
HR: Choinkowe światełka i rentgeny klatki piersiowej.
Ch: Do tego oczywiście nasz sztandar, którego obecnie nie ma.
HR: Sztandar, który został ukradziony po urodzinowym koncercie.
Ch: No i jeszcze wygląd. Błażej na przykład chodzi w takim garniturze po ulicy. W czym chodzisz w tym występujesz - ja występuję w tym, w czym chodzę na przykład teraz.
HR: Tomek zazwyczaj zaskakuje - za każdym razem ma inne nakrycie głowy. Na koncercie Rockmetalu na przykład nałożył na głowę szalik. On nie podaje nigdy nazwiska, stoi bardzo w cieniu. Jak jakiś Fripp. (śmiech)
Ch: Mamy też takie metalowe półkule, które po uderzeniu wydają ładne dźwięki.
Oryginalny image, głębokie teksty, no i muzyka - czy któryś z tych elementów traktujecie priorytetowo? Czy któryś dominuje, czy też mają się wzajemnie uzupełniać?
Ch: Na pewno dominuje tekst. Na przykład kiedy gramy koncert i nie słychać wyraźnie Błażeja, wtedy nie bardzo wiadomo, o co w tym wszystkim chodzi. Tekst jest najważniejszy.
HR: To ciekawe, że tak uważasz. Generalnie moje życie jest najbardziej związane z pisaniem, z literaturą. Piszę prozę (polecam książkę "Pies" Błażeja Dzikowskiego, wydawnictwo Zielona Sowa), ale lubię pisać do muzyki, bo to daje dużą swobodę. Nie traktuję tego jak wierszy, bo w wierszu nie można napisać "Jestem mordercą, co w tobie tkwi", to taki banał. Podoba mi się, że tu to wolno, że mogę pozwolić sobie na pewną grafomanię. I nie mam ambicji, żeby pisać teksty jakoś szczególnie wspaniale. Moim zdaniem ważniejsza jest raczej muzyka, bo muzyka powstawała najpierw, a teksty pisałem obok i później dopiero dopasowywałem do muzyki. Na przykład powstawał oparty na gitarze Irka kawałek, a ja akurat byłem zafascynowany ruchami heretyckimi, dużo czytałem na ten temat i stąd się wziął tekst "Heretyka". Na początku było tak, że to się u mnie bardzo łączyło, bo szkice najwcześniejszych utworów Nachtwachen powstawały na zasadzie "ja w pokoju, Cakewalk i teksty". Teraz nareszcie tworzy cały zespół, a ja częściej po prostu wymyślam linię wokalu i jestem tekściarzem.
Jeden z utworów powstał do cudzego tekstu, chodzi tu konkretnie o "Do Not Go Gentle". Dlaczego zdecydowaliście się na skomponowanie muzyki do tego tekstu i o czym on opowiada?
HR: Początki "Do Not Go Gentle"... Niedziela, jedna z tych, które lepiej, żeby się nie wydarzały za często - od rana jakiś taki okropny marazm, deszcz, brak spotkania z kimkolwiek. Przeglądałem książkę z wierszami i zastanawiałem się, jak mogłaby wyglądać muzyka do takiego wiersza... tak bardziej jako eksperyment. Przedstawiłem zrobiony w midi szkic reszcie zespołu w takiej luźnej formie i przyjęło się. No, a o czym opowiada tekst? "Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy, ojcze..." - umiera ojciec Dylana Thomasa i syn pisze wiersz przy łożu śmierci. Sprzeciwia się temu.
Wasz marcowy koncert w Aurorze nie doszedł do skutku, ale jeszcze zanim było to wiadome, zapowiadaliście, że będzie on trwać półtorej godziny. To oznacza, że musicie mieć mnóstwo nowych utworów poza tym, co nagraliście na waszym demo...
HR: Pewnie, mniej więcej dwa razy tyle.
A dokąd zmierza wasza muzyka?
HR: Nagrywamy teraz nowe demo. Skład utworów jest taki sam, bo wydaje mi się, że daje najszersze spektrum tego, co robimy. Przede wszystkim jest żywa perkusja, poza tym teraz więcej osób uczestniczy w tworzeniu muzyki. Dla mnie ta sytuacja jest bardzo komfortowa. Granie w zespole daje człowiekowi możliwość uczestnictwa w czymś, co jest większe od niego, dlatego ważne jest skonfrontowanie wizji tych pięciu osób, a nie pozostawanie przy tym co się wymyśli w domu.
Macie jakieś plany koncertowe?
HR: Obecnie skupiamy się na wykończeniu i doszlifowaniu tego nowego demo, które mnie osobiście bardzo się podoba. Tego starego wprost nie mogę słuchać przy tym nowym. Teraz po tym kilkuletnim istnieniu w tym składzie i graniu w stolicy chcielibyśmy zaistnieć na rynku. Tym bardziej, że jestem już nasycony graniem tych numerów na koncertach, chciałbym już grać coś nowego.
Ch: Myślę, że warto, bo dostajemy sygnały od wielu osób, że dobrze, że fajnie, że fajna muzyka...
Macie może jakieś ostatnie słowa dla czytelników?
HR: Ostatnie życzenie. (śmiech) Moje ostatnie słowa: dwa razy zastanówcie się nad wszystkim, co próbują wam przedstawić jako oczywistość.