zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

wywiad: Naamah

21.04.2004  autor: ider

Wykonawca:  Anna Panasz - Naamah (wokal)

Z wokalistką Naamah, Anią Panasz, umówiłam się na obiad, aby porozmawiać o premierze najnowszej płyty zespołu zatytułowanej "Resensement". W domowej atmosferze rozmawiałyśmy o tekstach i inspiracjach, oprawie graficznej i wszystkim, co towarzyszy najnowszemu wydawnictwu Naamah.

strona: 1 z 1

rockmetal.pl: Witaj Aniu. Na wstępie powiem, że bardzo to jest śmieszne, że teraz muzycy przychodzą do domów dziennikarzy aby przeprowadzono z nimi wywiad...

Anna Panasz: I piją, palą i tarmoszą ich psy... (śmiech)

Na początek powiedz mi wszystko, co chcesz, o nowej płycie "Resensement", która właśnie się ukazuje.

To przynieś od razu drugą kasetę... Nawet nie wiem od czego zacząć - czy od tekstów, czy od muzyki?

Dobrze, to powiedz mi, czy płyta ci się podoba - od tego zacznijmy.

Oczywiście, że mi się podoba! (uśmiech)

A czy bardziej niż wasze poprzednie płyty?

Na dzień dzisiejszy na pewno bardziej, choćby ze względu na to, że się rozwijamy, że to, co się teraz dzieje, jest mi bliższe niż starsze utwory. Ta muzyka jest mi bliższa. Innych rzeczy słucham teraz innej słuchałam dawniej. Również pod względem tekstów, oczywiście, podoba mi się bardziej.

Zacznijmy więc od początku... Kiedy zaczęły powstawać utwory na "Resensement"?

Od razu po "Ultimie" zaczęliśmy robić nowe numery, później była trasa z The Gathering i nic się nie działo, choć graliśmy już wtedy dwa kawałki, które trafiły na "Resensement". Potem były malutkie wakacje. Ale od razu po "Ultimie" przez ten cały rok pracowaliśmy nad nową płytą, a ostatnie miesiące to już było właściwie szlifowanie. Teksty powstały na sam koniec, oczywiście. No i dosłownie na tydzień przed wejściem do studia jeszcze zmienialiśmy fragmenty utworów.

Czy wydając "Ultimę" znaliście termin wydania następnej płyty?

Tak. Wiedzieliśmy, że to będzie tak mniej więcej za rok.

Ale mieliście zadany termin, czy po prostu po roku?

A tego to już ci nie mogę powiedzieć. (śmiech)

Jak atmosfera w studio? Czy przebiegało to gładko, czy nagrywaliście razem? Jak mastering?

No, akurat to pytanie jest średnio do mnie, ponieważ ja byłam troszeczkę mniej obecna w studio niż reszta zespołu, ze względu na sprawy związane z uczelnią. Ale byłam na bieżąco, ponieważ gdy działo się cokolwiek nowego, od razu byłam o tym informowana i mogłam sobie posłuchać, co oni tam wykombinowali. Z czasu, kiedy ja byłam w studio, mam bardzo miłe wspomnienia. Było bardzo profesjonalnie i bardzo miło. Naprawdę Robert mnie nie oszczędzał...

Robert - czyli?

Robert i Magda Srzedniccy, którzy nas nagrywali. I tak jak mówię - nie oszczędzali mnie. Gdy coś było nie tak, to od razu mnie upominali. Stanowczo mówili, że trzeba coś poprawić, gdy zdarzały mi się jakieś fałsze. To, co mi się bardzo podobało, to to, że byli szczerzy, nie "słodzili", co się czasem zdarza. Było naprawdę bardzo przyjemnie, nie było pośpiechu, tak jak przy moim nagrywaniu przy "Ultimie". Polecam bardzo studio "Serakos"! (uśmiech)

Czy miałaś wpływ na muzykę i czy pozostali muzycy mieli wpływ na teksty?

Ja miałam wpływ, oczywiście. Głównie ze względu na to, że praca w zespole jest teraz wspólna. Nie ma czegoś takiego jak przy naszym demo "Naamah", że ja przynosiłam jakiś tam pomysł i potem była już tylko praca nad aranżacją. Teraz pracowaliśmy razem nad tym, jak wszystko będzie brzmiało i wyglądało. Oczywiście trochę kłótni było - nie ukrywam (śmiech). Zespół też miał wpływ na teksty, choćby ze względu na to, że pomagali mi przy ich pisaniu, pisaliśmy je właściwie razem. Nie ma takiego tekstu, który napisałabym sama.

O, to nowość.

No duża nowość. Najśmieszniejsze, że teksty na "Ultimę" ja pisałam sama, a Kalisz (Adam Kaliszewski, gitara - red.) mi je tłumaczył i pracowaliśmy razem nad wersją angielską. Były mi w jakiś sposób bliskie, ale ta płyta ("Resensement" - red.) jest mi tematycznie bliższa, mimo iż teksty pisałam razem z chłopakami. Pomysł był w mojej głowie. Nosiłam się z nim bardzo długo z tym, o czym mają być te teksty. No i jak mówiłam, pomimo że nie pisałam ich sama - są mi bardzo bliskie, nawet osobiste.

Zaraz do tego jeszcze dojdziemy (śmiech). Lubicie zaskakiwać swoich fanów różnymi ciekawostkami językowymi. Czy w związku z tym, mogłabyś nam - swoim wiernym fanom (śmiech) - wyjaśnić, o co chodzi w tytule?

Zacznę może od tego, że parę dni temu dowiedziałam się, że oprócz tego tytułu w języku angielskim - jest jeszcze podobne słowo w języku francuskim, notabene zbliżone znaczeniowo do tego, o co nam chodziło po angielsku. Tytuł jest grą słów. "Resensement" jest zlepkiem słów "resentment" i "sense", czyli resentyment, żal, uraz i zmysły, uczucia.

Czyli?

Czyli odczuwanie na nowo, zmiana... W ogóle ciężko jest wymyślić jeden wyraz, który oddawałby to, co dzieje się na płycie... Te dwa słowa... Z jednej strony w tych tekstach pojawia się żal, odraza, uraza, a z drugiej jest mowa o takich uczuciach jak miłość, szczęście. Mowa o urazie, ale i odrodzeniu, ponownym nauczeniu się odczuwania, wyzwolenia się i przejęcia kontroli.

Dobrze, to jeszcze zanim przejdziemy do strony merytorycznej tekstów, a jest ona bardzo ciekawa...

A, dziękuję. (śmiech)

W wywiadzie, którego udzieliłaś przy okazji premiery "Ultimy", powiedziałaś, że ta płyta kończy waszą przygodę z gotykiem i zaczyna poszukiwanie w innych klimatach. Czy przez ten rok odnaleźliście się, czy poszukiwanie nadal trwa, czy znaleźliście swoje miejsce na polskiej scenie?

Poszukiwania cały czas trwają. Myślę, że to słychać. Chyba warto włączyć sobie płytę "Naamah", "Ultimę" i "Resensement". To jest cały czas poszukiwanie - wyszliśmy z nurtu gotyckiego, przeszliśmy pomiędzy gotykiem i progresywnymi brzmieniami aż do... Na tej nowej płycie w ogóle ciężko jest mówić o jakimś konkretnym gatunku, bo jak słyszałaś, są elementy...

Jazzu na przykład...

Jazzu, art-rocka, progmetalu czy parę klimatycznych rzeczy...

Czyli gotyckich?

No... powiedzmy. Myślę, że na to, że ktoś mówi, że słychać tam gotycką nutę, wpływam ja. Kobiecy wokal jest przeważnie utożsamiany z gotykiem.

A wy dalej nie chcecie być utożsamiani z gotykiem?

My w ogóle nie chcemy być z utożsamiani z konkretnym gatunkiem, a wynika to z tego względu, że tak jak mówię - poszukujemy. Poszukujemy cały czas, co słychać na tej płycie. Myślę, że mamy tak dużo do powiedzenia w muzyce, że trochę nudne byłoby zatrzymanie się w jednym nurcie.

No oczywiście, ale gracie koncerty z bardzo konkretnymi formacjami. Jesteście wydawani razem z Delight i tak jesteście postrzegani na rynku. Występujecie w tym roku na festiwalu w Bolkowie, który, co prawda, nazywa się Dark Independent, ale historycznie kojarzy się ze sceną gotycką. W związku z tym sami trochę "pakujecie się" w tą scenę.

Myślę, że to nie jest kwestia tego, że się pakujemy konkretnie w tą scenę, że chcemy się wbić w środowisko progfanów czy gotów...

Czego?

Progfanów.

A kim są progfani?

No fani progresywnego rocka i metalu (śmiech). Zapisz sobie (śmiech). Chodzi o to, żeby jak najwięcej osób usłyszało to co chcemy pokazać. My chcemy trafiać nie tylko do określonych grup ludzi. To nie jest tak, nie pokazujemy się tylko na festiwalach gotyckich. Graliśmy też na "Voyage 51", który był festiwalem bardziej progresywnym. Graliśmy np. na lotnisku na Bemowie, gdzie grały rockowe zespoły. Graliśmy z zespołami typu Myslovitz, Szwagierkolaska. Występowaliśmy też np. w Pruszkowie na Rock Pikniku. Rock - podkreślam, tam były typowo rockowe zespoły. Myślę, że ze względu na to, że nasza muzyka jest zróżnicowana, dobrze się prezentujemy i na festiwalach gotyckich, i rockowych, i progresywnych.

Powiedz, czy są jakieś naciski ze strony waszego wydawcy na styl waszej muzyki, czy kierunek rozwoju?

Przede wszystkim ja, a także na pewno i cały zespół, chcemy mieć takiego wydawcę, który jest po to żeby nam pomagać, a nie przeszkadzać.

I to się udało?

Tak. Mogę powiedzieć szczerze, że Metal Mind nie narzuca nam niczego. Były propozycje, np. przy "Ultimie" była propozycja żeby nagrać tą płytę po angielsku. To na początku miały być bonusy, a w końcu wyszło tak, że cała płyta została nagrana w wersji anglojęzycznej. I nie było to tak, że "musicie, bo coś tam". To mi się podoba, ja życzę wszystkim zespołom, żeby miały takiego wydawcę, który im pomaga, który jest w stanie zainwestować w zespół, nie przeszkadzając mu. Myślę, że gdyby doszło do takiej sytuacji, że Metal Mind zacząłby ingerować w naszą muzykę, to niestety musielibyśmy się pożegnać, bo chcemy grać to co czujemy, a nie to, co jest modne albo się akurat sprzeda.

Na "Ultimie" była "Zireael", na "Resensement" jest "Twoja". Czyli jednak nie dajecie swoim fanom zapomnieć o "starym" Naamah. Gotyckim, z zawodzącą Anią Panasz...

Zawodzącą? (śmiech)

Dlaczego akurat "Twoja" znalazła się na nowej płycie?

Z "Twoją" to był taki fajny numer, że początkowo chcieliśmy zrobić ją w takiej troszeczkę innej aranżacji...

A z którego roku jest ten utwór?

Hmm... Z płyty "Naamah", czyli z 1999. Na koncertach graliśmy ją już w innej wersji. Początek był bardziej delikatny, było więcej klimatycznych klawiszy. Nie było też końcówki z tą taką "jazdą". Wszystko było bardziej akustyczne. Planowaliśmy, aby nagrać to w nowej aranżacji na "Resensement". Później okazało się, że ze względu na tekst ten utwór troszeczkę wypada, nie pasuje do albumu. Dodatkowo bardziej skupiliśmy się na aranżacji innych utworów. W ostatnich chwilach okazywało się, że coś trzeba jeszcze zmienić, dorobić. Było pisanie tekstów i tak dalej, w związku z tym pomysł nagrania "Twojej" w innej aranżacji upadł. Potem padła taka propozycja, żebyśmy dograli bonusy...

Tak samo jak na "Ultimę"?

Tak. I wybraliśmy "Twoją", bo ten utwór był praktycznie zrobiony, a poza tym go lubimy. Jest to jeden ze starszych utworów Naamah, które gramy dość często na koncertach.

Jest rozpoznawany?

Taaaaaak! Nawet zdarzyło się na jednym koncercie w "Progresji" (ale na innych też), że widziałam ze sceny, jak ludzie go ze mną śpiewają i to nie tylko panie, ale też panowie, którzy naprawdę to razem z nami przeżywali! Ludzie, którzy tańczyli. Wrażenie niesamowite! Ponieważ utwór lubimy i mieliśmy go już zaplanowanego - umieściliśmy go jako bonus. To nie jest tak, że my na każdej płycie chcemy wydawać jeden taki rzewny, śpiewny i klimatyczny utwór.

A jesteście o to posądzani?

Tak, słyszałam coś takiego kiedyś, że na "Naamah" był "Anioł", na "Ultimie" "Zireael", a teraz na nowej płycie jest "Twoja" - i na następnej płycie też będzie coś rzewnego i to jeszcze w dodatku pod koniec... Nie, nie, to chyba wyszło przypadkowo.

Miałam przyjemność przeprowadzać z tobą wywiad po premierze "Ultimy" i wtedy drążyłyśmy kwestię języka. Pamiętam, że zadeklarowałaś się, że następną płytę będziesz chciała nagrywać po polsku. Co z tymi deklaracjami? Dlaczego jednak śpiewasz po angielsku?

Hmmm. (śmiech) Z "Ultimą" to było tak, że teksty powstawały po polsku, potem był pomysł nagrania płyty po angielsku. Płyta w końcu została wydana w wersji anglojęzycznej. Ja wtedy byłam przyzwyczajona do śpiewania po polsku i pewnie dlatego się zadeklarowałam. Okazało się jednak przy pisaniu tekstów, że lepiej to wszystko wychodzi po angielsku.

Czyli tym razem od razu pisałaś teksty po angielsku?

Tak. Tym razem po angielsku. Jest kawałek jednego tekstu, do utworu "Subsistance", który powstawał w wersji polskojęzycznej. Ale tylko początek, który zresztą bardzo szybko został zmieniony na wersje anglojęzyczną. Ja sama siebie zaskoczyłam tym angielskim. Pewnie, że było tam trochę błędów, ale na wysokości zadania stanęli moi koledzy z zespołu, którzy szybko te błędy zlikwidowali.

Który utwór z "Resensement" lubisz najbardziej?

Nie ma takiego utworu, który lubię najbardziej...

Żadnego nie lubisz?! (śmiech)

Wszystkie lubię...

No, ale czy jakiemuś towarzyszy romantyczna historia, albo coś w tym stylu? (śmiech)

Jak na razie chyba wszystkie utworu lubię tak samo. Muzycznie mi się podobają, teksty są w jednej konwencji. Każdy tekst jest kawałkiem historii, która mnie bardzo dotyczy. Są bardzo osobiste.

Teksty są osobiste, ale nie tylko ty je pisałaś?

Ej, to nie jest tak, że sobie przychodziłam z kawałkiem tekstu i każdy mógł sobie dopisać co chciał. (śmiech) Wszyscy byli uświadomieni o tym, o czym mają być teksty, kilkakrotnie je przegadaliśmy i w ogóle cały ten pomysł. (śmiech)

Dobrze, to teraz wypowiedz się na swój ulubiony temat: koncept album. To jest chyba pierwszy album Naamah, który opowiada konkretną historię. Jest z nią związana również oprawa płyty... Czy mogłabyś przybliżyć naszym czytelnikom ten koncept? (śmiech)

Oczywiście! Zacznę od tego, że teksty powstały na samym końcu, bo długo się zastanawiałam, o czym napisać. Ten cały pomysł dojrzewał we mnie przez prawie rok.

(Śmiech)

Przestań się śmiać, ja tu o poważnych rzeczach mówię, a ty płaczesz ze śmiechu! Matko!

Chciałaś wywiadu na żywo, to masz! No opowiadaj dalej. (śmiech)

Pomysł dojrzewał prawie rok. Mimo tego, że pisał ze mną i klawiszowiec, i gitarzyści, to jest to naprawdę bardzo osobiste. Czasami mam wrażenie, że otworzyłam komuś pamiętnik i dałam poczytać. Jest to chyba jedna jedyna jak dotąd tak spójna pod względem tekstów płyta. W sumie dobrze, jakoś ta historia się ciągnie.

A czy mogłabyś tak "z lotu ptaka" powiedzieć o co chodzi?

Chodzi o to, że są dwie osoby, których związek zaczyna się rozpadać. Zaczyna się rozpadać ponieważ jedna z tych osób...

Ty czy on?

On, no przecież nie ja! (śmiech) W ogóle jaka "ja"?! OK, załóżmy że ja. (śmiech) No więc on gubi to, co najważniejsze, zatraca się w świecie materialnym, a ja w bardziej duchowym. Myślę, że problemem wielu ludzi jest to, że żyjemy w takich czasach - no wiesz, pogoń za pieniądzem, brakuje oddechu. W tym wszystkim gubi się sens tworzenia związku, sens tworzenia rodziny, sens bycia ze sobą, zatraca się to, co łączy ludzi. I o tym jest ta płyta, że tak łatwo się zatracić, że łatwo stracić to, co ważne w życiu, w momencie, w którym się tego nie docenia, kiedy jest się ślepym, kiedy jedna osoba zamarza i tworzy swój inny świat. Ten świat jest światem pieniędzy, braku czasu i ogólnie bardzo materialnych rzeczy. To jest to, co chciałam przekazać w tych tekstach: żebyśmy w tej ciągłej pogoni nie stracili tego co najważniejsze, żebyśmy czasem potrafili rzucić wszystko, żeby okazać tej drugiej osobie odrobię uczucia. Czy to było z lotu ptaka?

No tak, w końcu macie skrzydło na okładce. Płytę otwiera "Daydream Part One", którego fragmentu można posłuchać w internecie. Jest to tekst o poszukiwaniu, ucieczce ze snu. Pełno jest sformułowań bardzo "zimnych". Rozumiem, że to jest początek historii tej płyty. W którym miejscu następuje moment przełomowy - bo wszystko kończy się dobrze?

Myślę, że ta przemiana jest widoczna we wszystkich tych numerach - w każdym po kawałku. W każdym jest mowa o kobiecie, która widzi to, co się dzieje, widzi, że wszystko się sypie, że ta druga osoba jest gdzieś totalnie obok, i wtedy uświadamia sobie, że tak dalej nie może być. Myślę, że takim momentem jest fragment "Subsistance", kiedy ta kobieta mówi, że to ona zaczyna rządzić swoim życiem, że to ta druga osoba jest marionetką w jej rękach. Od tego momentu ona ma swoje życie, uświadamia sobie, że jest w stanie nim kierować. Ona nie chce żyć w taki sposób. Takim "finalnym" utworem jest "Alright". Jest chyba pierwszym tak pozytywnym utworem, który udało mi się zaśpiewać i do którego udało nam się napisać tekst...

To taka sielanka o domu rodzinnym, mogłaby być w śpiewnikach turystycznych...

Taak! Naprawdę! Utwór, gdy jest wyrwany z całej płyty, może wydawać się sielankowy. Tekścik w stylu: "Rano piję kawkę, mijają mnie szarzy ludzie, a ja i tak bardzo się cieszę". Ale myślę, że on nabiera sensu, gdy spojrzy się na całą płytę - kiedy ta osoba odnajduje szczęście.

Dobrze, ale zanim dojdziemy do "Alright", to jeszcze mamy "Severed". Piszesz w nim do tej zatraconej osoby. Jest mowa o rozstaniu, o utraceniu, o tym, że ktoś może się przejrzeć w twoich oczach, ale jednocześnie jest to tekst pełen energii, a wokal jest bardzo spokojny. Skąd ten kontrast?

Faktycznie, ja tutaj śpiewałam delikatnie, ale może dlatego, że kobieta przyjmuje to wszystko bardzo cierpliwie. To jest takie... Opowiadanie z perspektywy kobiety poniekąd pogodzonej z własnym losem...

Zrezygnowanej?

Ona jest pogodzona, ale to nie jest rezygnacja. To moment kiedy ona sobie uświadamia: "Tak jest, ja to znosiłam cierpliwie, ale to jest koniec". I wreszcie mówię: "Ale jeżeli spojrzysz w siebie..." czyli: "Jeśli zrozumiesz to, co się stało, to upadniesz". To mi się bardzo kojarzy z tym przedstawionym tu mężczyzną. Mężczyzną, który sobie uświadamia jaką poniósł klęskę, że stracił w życiu to, co najważniejsze, przez jakąś totalną głupotę. Myślę, że to smutne, bo uświadamia sobie, że cały ten czas kiedy patrzył na inne rzeczy - coś przeciekało mu przez palce.

Czy to jest historia prawdziwego rozstania z kimś bliskim tobie?

Przemilczę. Tak jak powiedziałam, to są osobiste teksty. Przemilczę. I tak już wszystko powiedziałam! (śmiech)

Dobrze, teraz dochodzimy do "Not For You". To jest tekst o tym, że ktoś się odnajduje. Wątki poszukiwawcze przewijają się tu bardzo wyraźnie. (śmiech) Bardzo akcentujesz w tekście frazę "Far away". To jest bardzo smutny ale dynamiczny utwór. Dlaczego to odnajdywanie się tej kobiety, jak rozumiem, po upadku, ma taki wydźwięk?

To jest smutne, bo zawsze smutno jest wtedy, kiedy traci się coś, co jest ważne. Ta historia nie jest o tym, że kobieta jest strasznie szczęśliwa z powodu tego, że wszystko jej się w życiu spieprzyło.

A skąd ten akcent na "far away of my mind"? Bo pierwszym moim skojarzeniem była Anathema. To jest utwór, który tekstem i muzyką bardzo przypomina mi klimat Anathemy. Dlatego tak się dopytuje.

Hmm, masz rację. Ja bardzo lubię Anathemę. Jak ten tekst już powstał i usłyszałam ostateczną wersje - nie powiem - też mi się to tak skojarzyło. To nie było celowe. "Far away" dlatego, że ona się od wszystkiego odcina. Jest poza myślami, które były związane z nim... Z przeszłością... Powoli oddala się od tego wszystkiego, przechodzi do innego życia, rodzi się na nowo...

Dochodzimy do "Subsistance". Co to za tytuł? Czy to też jest zabawa językowa?

To jest słowo, które akurat występuje w słowniku. (śmiech) Pomysłodawcą tego tytułu był Mikołaj (Szałkowski, gitara - red). "Subsistance" to istnienie, byt.

Do zagadnienia istnienia nawiązujesz pod koniec tego tekstu, natomiast wcześniej śpiewasz o spokoju, potem nagle mamy żywioły, mamy rzekę, cały utwór się rozpędza... W ogóle jest cholernie długi!

(śmiech) Dziękuję. Właśnie mieliśmy taką ambicję, żeby na tej płycie chociaż jeden utwór miał 10 minut. Nagrywaliśmy z zegarkiem w ręku! (śmiech)

No więc kogo tworzysz w tym umyśle? Bo ta piosenka jest też o kreacji.

Hmm... To się cały czas odnosi do tej osoby z początku tekstów. Może ten tekst pojawia się trochę w złym momencie...

Dlaczego ten utwór znalazł się na płycie również w wersji polskiej?

Tak jak mówiłam już wcześniej, był taki pomysł z bonusami. Mieliśmy "Twoją", a że początek "Subsistance" powstał po polsku... Potem to już była minuta, żeby dopisać polską końcówkę.

Czyli to nie jest jakiś zamysł artystyczny tylko po prostu tak wyszło?

No, tak wyszło. Był do niego tekst, był w jakimś stopniu już zrobiony. W związku z tym, żeby nie przedłużać, to po prostu się w bonusach znalazł.

W poprzednich tekstach szukałam Naamah, czyli waszej tytułowej uwodzicielki. Jednak nazwa zespołu zobowiązuje. (śmiech) "Subsistance" to chyba jest ten moment, gdzie pojawia się wątek dominującej kobiety, który był obecny na waszych płytach już wcześniej. Chciałam się zapytać, czy tak miało być? Czy nazwa Naamah w tym kontekście ciągle się za wami ciągnie...

Ja myślę, że tą nazwę odniosłabym bardziej do muzyki niż do tekstów. Ja piszę o tym, co się aktualnie u mnie dzieje. Na "Ultimie" były to teksty o strachu, o przerażeniu, lęku wewnętrznym i jego przełamywaniu...

No, w końcu to był czas Twojej matury. (śmiech)

Chyba nie do końca. (śmiech) Ale widzisz - tam były motywy przełamywania lęku, tutaj z kolei jest mowa o tym, że ja się staje coraz bardziej... Pokazuję w tych tekstach, że tak naprawdę rosnę w siłę. Ale co do samej nazwy zespołu... Myślę, że to muzyka ma uwodzić. Zespół ma uwodzić tekstami, wszystkim. Tu nie chodzi konkretnie o teksty. Bardziej chodzi o to, co my robimy.

OK, a uwodzicie?

Myślę, że tak... Ktoś w końcu te płyty kupuje, wywiady z nami robią, nie? (śmiech) Myślę, że w jakimś stopniu na pewno bo skoro ludzie chcą tego słuchać, przychodzą na koncerty, no to znaczy, że coś tam zaiskrzyło.

Potem mamy utwór instrumentalny i o nim trzeba by porozmawiać z chłopakami. Następny jest "Alright" o którym już mówiłaś. Dla mnie jest to jeden z utworów-kontrastów. To jest numer, który ma strasznie wesoły tekst - rzeczywiście tak, jak piszesz: budzisz się rano po spokojnej nocy, pijesz ciepłą kawkę, jest wszystko OK... A muzyka jest zupełnie gdzieś indziej. Muzyka jest niepokojąca, a tekst spokojny. Czy to ja mam takie wrażenie?

Myślę, że to ty masz takie wrażenie. Dla mnie jest ono wręcz przeciwne. Muzyka jest taka kołysząca, uspokajająca. Wiesz, to było tak, że jak ja usłyszałam ten numer w całości i myślałam o tekście, to wiedziałam, że to musi być coś naprawdę bardzo optymistycznego. Cały utwór jest w ogóle takim kaprysem muzycznym. Pojawia się w nim bardzo dużo różnych ciekawych, czasem wesołych rzeczy.

Ale ta muzyka jest tam bardzo kombinowana, jakieś pojedynki między instrumentami... Prowokacje perkusji i jakby odpowiedzi gitary. A w tekście nie ma tego zmagania.

Myślę, że tu chodzi o taką zabawę i luz... W tekście też jest tak, że ja jestem swobodna. Tutaj sobie idę, tutaj coś mnie minie, a ja sobie to olewam i jest sympatycznie. Później cały ten tekst odbija się w poszczególnych solóweczkach, w ich kombinacjach. To jest zabawa. Zresztą na koncercie, który graliśmy w "Progresji", dało się to zauważyć na scenie. Świetnie się bawiliśmy - ludzie stali trochę zdziwieni, nie wiedzieli, co kombinujemy, a nam się bardzo fajnie tańczyło. (śmiech) To jest zabawa i luz - bardzo pozytywny utwór.

Dobrze, i potem mamy "Daydream Part Two"... Czy jest to odpowiedź na "Daydream Part One"?

Poniekąd.

Tu jest mowa o tym, żeby się nie wahać, żeby odnaleźć się w spokoju, że zakończył się jakiś rozdział, że coś jest już wolne, niedoścignione...

Cały ten tekst i w ogóle wszystkie te teksty są o niesamowitej burzy emocjonalnej. Z jednej strony są uczucia negatywne, z drugiej bardzo pozytywne. Jest pogodzenie się z niektórymi faktami, ale i bunt i chęć uświadomienia pewnych rzeczy drugiej osobie. Odnalezienie spokoju... Mojego spokoju w kompletnie innych klimatach. Ten koniec mówi o tym, że coś się skończyło, że ja przeszłam pewien etap i jest zamknięty rozdział, no i teraz może być już tylko lepiej.

Ten utwór trwa...

Bardzo długo! (śmiech)

Jedenaście minut prawie. Czy miał być to również muzyczny epilog tej płyty?

Ten utwór, jak zauważyłaś, jest taki dziwny troszeczkę...

A tam są w ogóle gitary?

Nie. To jest utwór tylko z klawiszami i miejscami dograną perkusją. On jest dziwny, bo bardzo mówi o spokoju, odnalezieniu siebie, a z drugiej strony jest smutny. Ta muzyka wcale nie jest taka bardzo optymistyczna. Ale zauważ, że on tak trwa, trwa, trwa, bardzo się wycisza i ładnie zamyka płytę. Jest takim wyciszeniem i uspokojeniem, nie ma żadnego "bum" i "jeb" na koniec. Myślę, że to utwór dobry na sen...

Na tej płycie jest mnóstwo elektroniki, pojawiają się szepty, różne "noizy"... Czy to znaczy, że koncerty Naamah nie będą tak naprawdę na żywo? Jak zamierzacie to odtworzyć?

Słuchaj! Ja nie nagrywałam na tej płycie drugich głosów, więc moje śpiewanie będzie bardziej autentyczne! Staram się budować klimat tylko tym, co mogę z siebie w jednym momencie wydobyć.

Ale nie możesz w jednym momencie wyć i szeptać...

Ej, ale ja szepczę na tych koncertach i to naprawdę słychać. Staram się odwzorowywać płytę na koncertach.

A te patenty elektroniczne, "noizy" i brudy? To wszystko jest z instrumentu, czy to efekt masteringu?

Nie wszystko idzie z instrumentów. Fakt, że sporo efektów wykombinował nasz klawiszowiec. Jest parę efektów, które były robione w studio i nie da się ich powtórzyć na koncertach.

Ale będziecie je odtwarzać, czy z nich zrezygnujecie?

Nie, myślę, że te utwory dają radę na koncertach. Gdy graliśmy w "Progresji" koncert, który był właściwie całą tą płytą - nie odczuliśmy różnicy. Ja się nawet nauczyłam robić różne efekty głosu poprzez ustawienie gardła i rąk. Płyta zawiera mniej kombinacji od strony wokalnej, więc myślę, że na koncertach będzie brzmiała bardziej autentycznie.

Grałaś coś, czy tylko śpiewałaś na tej płycie?

Nie, nie - tylko śpiewałam. Wszystkim się zajął klawiszowiec. Myślę, że ja bym się nie rzuciła, żeby grać na klawiszach. To nie ma kompletnie sensu, bo Adam (Szewczyk - red.) radzi sobie genialnie.

Na płycie uderzające jest podniesienie się poziomu gitarzystów...

Dziękuję bardzo w imieniu gitarzystów.

Chciałam się więc zapytać, czy jakoś specjalnie przygotowywaliście się muzycznie do nagrywania tej płyty?

Szczerze mówiąc nie. To tak wyszło "w praniu".

A czy zmieniali instrumenty albo technikę?

Od "Ultimy" nie zmieniali instrumentów. Nie, nie przygotowywali się jakoś specjalnie. My staramy się bawić muzyką. To co robimy, te łączenia, kombinacje - to nie jest na siłę. To wychodzi samo z siebie. Jeśli ktoś ma w głowie jakiś pomysł, to stara się to zagrać. Jeśli sprawia mu to problem - ćwiczy. Oni ćwiczyli na próbach. Jedyną osobą, która jakoś tam się poza zespołem dokształca, jestem ja, ale to ze względu na to, że na uczelni śpiewam sobie w chórze...

...Ze mną, zresztą. (śmiech)

Tam mam możliwość podszkolić się ze strony technicznej. Nie chcemy być wirtuozami, nie siedzimy po nocach. Krzysiek (perkusja - red.) ma możliwość ćwiczenia, bo gra też w innych projektach, w różnych stylach.

Czy któreś z was planuje związać swoją przyszłość z muzyką profesjonalną?

Szczerze mówiąc wątpię. To jest nadal swoista zabawa. Dopóki nam to będzie sprawiało przyjemność, dopóty będziemy grali i będzie istniało Naamah. Jeżeli to się zacznie robić, wiesz, na zasadzie takiej że "teraz będziemy profesjonalni, będziemy się nastawiali na granie sesyjnie"... Zresztą, teraz to już trochę za późno na szkołę muzyczną... Ja sama chciałabym się jeszcze nauczyć grać na skrzypcach - ale są za drogie.

Czy mogłabyś coś opowiedzieć o grafice płyty? Jest zupełnie inna niż na "Ultimie" - lekka, biała. Mało jest ingerencji komputera...

Tutaj wielki ukłon w stronę dwóch panów: Wojtka Kutyły, który zajął się całym środkiem, i pana Marcina Górskiego, który wykonał zdjęcie do okładki z przodu.

Okładka zawsze jest z przodu...

Ale okładka jest też z tyłu... No dobrze, do frontu. (śmiech) Ja się interesuje fotografią, oglądam bardzo dużo zdjęć i mam swoich ulubionych fotografów - jednym z nich jest Marcin Górski. Kiedy powstawały teksty i płyta, w międzyczasie zobaczyłam to zdjęcie i oszalałam na jego punkcie. W końcu ta fotografia trafiła do nas - pokazałam ją zespołowi. Dyskutowaliśmy o tym zdjęciu, uznaliśmy że pasuje, i tak zostało. Wiem, że płyta w środku nie jest "wybajerowana" - jest mniej efektów, ale myślę, że to wszystko ładnie gra. Nie potrzeba nic więcej. Te wszystkie zdjęcia i okładka są bardzo wymowne.

Naamah staje się zespołem coraz bardziej profesjonalnym - podpisaliście kontrakt, macie bardzo profesjonalnie zrobioną stronę, a cały czas udaje się wam być i pracować w kręgu przyjaciół. Wojtek Kutyła to przecież wasz dobry znajomy, strona jest na serwerze www.rockmetal.pl, który ciągle się z wami trzyma, wywiad robię z tobą, koleżanką z wydziału... Jak to możliwe, że przy takim poziomie profesjonalizmu udaje wam się wszystko załatwiać przy pomocy głównie przyjaciół?

To, że my mamy podpisaną umowę z Metal Mind, że zagraliśmy parę większych koncertów, nie czyni z nas ludzi lepszych, ludzi zadzierających nosa. Ja sama się obśmiałam, gdy na koncercie innego zespołu robiłam zdjęcia i podszedł do mnie chłopak i się zapytał, czy może ze mną zrobić wywiad. Ja zbaraniałam na moment, bo jak gdyby zapomniałam, o co chodzi. Speszony powiedział: "Mo wiesz, wywiad z Naamah". My zapominamy, że mamy podpisany jakiś tam kontrakt - ciągle jesteśmy znajomymi. Są osoby, które lubimy i które nas lubią i chcą nam pomagać, za co jesteśmy im ogromnie wdzięczni Na przykład www.rockmetal.pl czy Wojtek Kutyła, czy Marcin, który użyczył zdjęcia. Myślę, że to jest kwestia tego, że nie zadzieramy nosa.

Ale kwestionujesz to, że jesteście zespołem bardziej profesjonalnym?

Może pod względem grania i techniki faktycznie... I mówię nie o sobie, tylko o kolegach z zespołu, obiektywnie - widzę, że oni się rozwinęli, że zrobili krok do przodu. Ale czy jesteśmy profesjonalni? Ja nie wiem, co można rozumieć pod tym terminem...

Jesteście zespołem, który był uważany za podziemny...

Widzisz, czy to, że mamy podpisany kontrakt, to znaczy, że jesteśmy zespołem profesjonalnym? Ja uważam, że nie.

Ale uważasz, że jesteście zespołem grającym w podziemiu?

My nie gramy w podziemiu. Ale jest masa zespołów, które nie mają kontraktów, a grają genialnie. Ja na przykład ostatnio usłyszałam zespół, który nawet nie ma nagranej demówki i na koncercie zbierałam szczękę z podłogi. Grają genialnie. Nie mają kontraktu, a ja i tak uważam, że są fantastyczni. Jest masa zespołów, które nie mają szansy podpisania kontraktów, ale ja uważam, że podpisanie kontraktu nie oznacza, że zespół jest profesjonalny. Nie ukrywajmy - niektóre zespoły z kontraktami nie reprezentują zbyt wiele...

Wystąpicie w tym roku w Bolkowie...

Yeah! Już się cieszymy!

Ponieważ znam was od dawna, to wiem, że kiedyś to było jakimś tam waszym marzeniem. Czy możesz opowiedzieć, jak to się stało, że gracie w Bolkowie i czy to znaczy dla was tyle samo co kiedyś? Jakiego się spodziewacie odbioru?

Na pewno teraz inaczej do tego podchodzimy. Kiedyś to był szał... Zagrać koncert w Bolkowie albo z zespołem Moonlight - to była niesamowita radocha. To była kwestia tego, że to była szansa pokazania się szerszemu gronu publiczności, wyjściu z podziemia. Natomiast teraz... Hmm... Czy z mniejszym entuzjazmem? Nie wiem, do każdego koncertu podchodzimy bardzo entuzjastycznie, bo coraz więcej osób przychodzi... Myślę, że gdy pojedziemy do Bolkowa, to usłyszy nas masa osób, które nie miały pojęcia o tym, że istnieje taki zespół jak Naamah - a może im się spodoba? A może się przekonają?

Jak to się stało, że gracie w Bolkowie?

Zostaliśmy zaproszeni.

Wahaliście się?

Nie, zazwyczaj nie wahamy się przed koncertami, bo chcemy bardzo dużo grać.

Czy nie peszy Cię, że staniesz na scenie z takimi zespołami jak np. Suicide Commando?

A czemu miało by mnie peszyć?

Chodzi mi o odbiór Naamah na tym koncercie, bo w tym roku jest mało w waszych klimatach.

Myślę, że pojedziemy i przekonamy się.

Wiesz już, kiedy gracie?

Jeszcze nie wiem kiedy dokładnie, być może Kalisz wie (Kalisz nie wie - red.). Ja się ostatnio skoncentrowałam na czymś innym. Podejrzewam, że to jednak raczej nie będzie tak, że zagramy my, a potem gwiazda. Na pewno tak nie będzie, będziemy raczej gdzieś blisko początku. Nie peszy mnie to. Graliśmy teraz trasę z The Gathering i mieliśmy szanse zobaczyć, jak wyglądały koncerty dużych zespołów, profesjonalne nagłośnienie i jak to wygląda na dużej scenie. Ułatwia nam to. Nie, na pewno mnie to nie peszy.

No OK, usłyszysz Deine Lakaien, to pewnie zacznie. (śmiech)

Może jak usłyszę te zespoły...

A znasz jakieś zespoły, które zagrają w tym roku na Castle Party?

Szczerze mówiąc jeszcze się nie zapoznałam ze składem. Wiem mniej więcej.

Jak medialnie wygląda wejście na rynek "Resensement"? Bo przy "Ultimie" było tak, że chyba spodziewaliście się trochę więcej. Czy teraz będzie jakaś kampania, jakaś trasa?

Na razie to wygląda tak, że dziewiętnastego jest oficjalna premiera. W warszawskim EMPiK-u jest cała duża półka zawalona naszymi płytami, co mnie bardzo cieszy. Wiem, że powoli, w różnych serwisach internetowych zaczynają się pojawiać informacje o tej premierze. Wiem, że pojawiają się wywiady. Nie wiem, jak to dokładnie będzie wyglądało. Na pewno zarówno my, jak i Metal Mind staniemy na wysokości zadania i w miarę możliwości będziemy starali się promować płytę.

Będzie jakaś trasa?

Myśleliśmy o jakiejś małej trasce, raczej weekendowo, bo sporo z nas już pracuje, mamy też sesje, studia i inne rzeczy. Być może wykombinujemy tak, żeby zagrać koniec maja-początek czerwca w kilku miastach, w których jeszcze nie graliśmy. Na razie myślimy, z kim zagrać, natomiast propozycji trasy na razie od nikogo nie dostaliśmy. Czekamy. (śmiech) Nie wiem czy to można nazwać promocją, ale myślę, że niedługo płyta pojawi się nie tylko w sklepach, ale także i na Kaazie, Soulseeku i takich innych.

Jak się do tego odnosisz?

To jest dziwne. Mam okazję czasem zobaczyć, ile osób czeka w kolejce na Soulseeku do Naamahów i to nie tylko do albumu "Ultima", ale i "Naamah", a ostatnio nawet do demówki. Czasami jest mi bardzo miło, że widzę, że 800 osób, czy nawet ponad 1000, czeka w kolejce żeby nas posłuchać. Z drugiej strony patent jest taki, że ci wszyscy, którzy nie kupią naszej płyty, powoli skazują nas na to, że kolejnej możemy po prostu nie wydać. W momencie, w którym my się nie będziemy sprzedawali... No nie ukrywajmy, wytwórnia nie może nas trzymać, bo nas lubi. Jest mi trochę smutno, bo wiem, że im więcej osób nas ściągnie, tym mniej płyt się sprzeda i mniej zadowolony będzie wydawca - a on nie może na nas stracić.

Czy wiesz, ile kosztuje "Resensement" w sklepie?

Wczoraj się zaskoczyłam, bo zobaczyłam, że płyta w EMPiK-u kosztuje 39,99 zł.

Uważasz, że to dużo?

No, sporo. Za to na Metalopolis jest za 29,69 zł. Ja myślę, że to zależy od sklepu. Natomiast uważam, że 40 zł to sporo, bo te płyty kupują młodzi ludzie, którzy nie zawsze mają pieniądze, takie "luźne", żeby kupić płytę z ciekawości. A kiedy staną przed wyborem: ulubiony zespół a - dla ciekawości - Naamah, podejrzewam, że wybiorą tamten zespół.

Ściągasz muzykę z internetu?

Tak. Przyznam się, że zdarza mi się, ale głównie są to płyty, których nie można dostać w sklepach np. Opposition, którego pierwszych płyt nie udało mi się kupić. Staram się, żeby to było tak, że to co usłyszę... yyy... nie z płyty (śmiech) staram się później kupić. Staram się być fair, szczególnie, że czasami jest mi autentycznie głupio jak np. mam jakieś zespoły, które bardzo szanuję i bardzo lubię bo wiem, że jestem wobec nich totalnie nie fair i sama przyczyniam się do ich upadku.

Nie ty, tylko wydawnictwo, które narzuca ceny.

No ja, bo jeśli ja ściągam mp3, to przyczyniam się do tego, że nie kupuję płyty, a oni się mniej sprzedają. Nie ukrywajmy, przecież wytwórnie nie biorą ludzi dlatego, że ich lubią, tylko po to, żeby na nich zarobić. Jest mi głupio. Naprawdę, tym bardziej, że tak jak mówię; ja wiem, ile kosztuje ludzi praca nad taką płytą. Rok pracy, czasem dwa, czasem więcej. Pracy, wlewania w to uczuć... Ja się staram szanować to, co ludzie robią.

Czy na koniec możesz tak tradycyjnie, jakieś przesłanie... Wiesz o co chodzi...

Wiem (śmiech), parę miłych słów dla czytelników. Bardzo serdecznie wszystkich zapraszam do posłuchania płyty - myślę, że się spodoba i że jest parę rzeczy, które mogą zaskoczyć. Zapraszam na koncerty. Wszystkich gorąco pozdrawiam i dziękuję za cierpliwość w czytaniu tego wywiadu.

Nie ma za co.

Tobie też (śmiech).

Bardzo dziękuję.

Ja również.

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- Naamah

Na ile płyt CD powinna być wieża?