- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Roadrunner Records
Wykonawca: | Monte Conner - Roadrunner Records |
Monte Conner - człowiek zajmujący się sprawami artystów i repertuaru w wytwórni Roadrunner. To do jego biura najczęściej trafiają młode zespoły, szukające kontraktu. Monte wziął na swoje barki ciężar spraw związanych z wydaniem płyty "Roadrunner United the All-Star Sessions", celebrującej 25-lecie wytwórni. Płyty o tyle wyjątkowej, że zawierającej 18 nagrań, 55-ciu artystów z 42 zespołów związanych z Roadrunner Records, podzielonych na 4 drużyny. O trudach nagrań, ale także o artystach, których mój rozmówca miał przyjemność poznać przez lata pracy, jak i o muzyce w ogóle, przeczytać można w poniższej rozmowie, przeprowadzonej w pewien mroźny, listopadowy wieczór.
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Czym było dla ciebie uczestnictwo w dość pionierskim przedsięwzięciu, jakim jest Roadrunner United?
Monte Conner: To była zdecydowanie przygoda. Masz rację, mówiąc że było to pionierskie przedsięwzięcie, bo nie sądzę, by wcześniej powstała już podobna płyta. Od momentu zrodzenia się pomysłu, wiedziałem, że będzie to niezwykle trudny projekt. Kiedy tylko Cees Wessels, szef Roadrunner, wyraził swoją aprobatę, byłem zarówno zadowolony, jak i przestraszony. Cieszyłem się wiedząc, że podoba mu się ta idea, ale jednocześnie przeraził mnie fakt, że osobiście będę musiał podjąć się tego zadania. Największym wyzwaniem był dla nas termin, bo płyta musiała ukazać się jeszcze w 2005 roku, w którym to obchodzimy rocznicę, a prace nad nią zaczęliśmy dopiero w lutym. To, że udało nam się dotrzymać terminów, zakrawa na cud (śmiech).
Czy problemem było znalezienie muzyków i nakłonienie ich do współpracy?
To nie był problem, bo mam wiele kontaktów, tak więc na ogół wystarczył jeden lub dwa telefony. Wszyscy zaproszeni muzycy twierdzili, że to znakomity pomysł i nie mieliśmy kłopotów z nakłonieniem ich do udziału. To, co stanowiło problem to wpasowanie ich w nasz grafik. Wielu ludzi pyta się mnie, jak to możliwe, że na Roadrunner United nie znalazł się nikt z Obituary. John Tardy miał zagrać w utworze Roba Flynna, a Trevor Peres miał się pojawić u Joey'ego Jordisona, ale Obituary było w trakcie trasy i nie udało nam się zgrać terminów. Uwierz mi: każdy kogo brakuje na płycie, nie pojawił się tam z jakiegoś powodu, a nie przez przeoczenie.
Kto najbardziej zaskoczył cię na płycie?
Kto mnie najbardziej zaskoczył? Udzieliłem już chyba z pięćdziesięciu wywiadów odnośnie tego albumu i nikt mnie jeszcze o to nie zapytał (śmiech). Muszę przyznać, że Matt Heafy z Trivium zaskoczył mnie swoim wokalem w utworze "The End". Początkowo chcieliśmy, aby tę piosenkę zaśpiewał Corey Taylor. Jemu jednak nie podobał się pomysł śpiewania utworu przeznaczonego do promocji radiowej, bo chciał, żeby jego głos znalazł się w radiu dopiero przy okazji nowej płyty Stone Sour, nad którą obecnie pracuje. Na szczęście Matt znakomicie sobie poradził przy tym utworze. Matt zaskoczył mnie także jako kapitan swojej drużyny, pisząc niesamowite utwory dla Kinga Diamonda i dla Daniego Filtha z Cradle of Filth. Jego kompozycje pokazują, że jego zdolności twórcze wykraczają poza to, co robi z Trivium.
Czy masz swój ulubiony utwór na płycie?
Piosenka, w której śpiewa King Diamond - "In the Fire" - jest jedną z moich ulubionych. Uwielbiam też "The Dagger". Te dwie pewnie wymieniłbym jako ulubione, ale podobają mi się też utwory, w których śpiewali Glen Benton, Mark Hunter, Keith Caputo (kolejno: "Annihilation by the Hands of God", "The Enemy" i "Tired 'n' Lonely" - przyp. red.), no i wspomniany "The End".
Na płycie znajduje się jedna piosenka, która nie została napisana przez żadną z drużyn. Mam na myśli "Roads". Jak ona znalazła się na krążku?
Nikt nie zaprosił do współpracy Josha Silvera (klawiszowca Type O Negative - przyp. red.), bo żadna z drużyn nie napisała utworu, który wymagałby użycia klawiszy (nie jest to do końca zgodne z prawdą, bo Josh gra w "Enemy of the State" - przyp. red.). Pewnego dnia rozmawiałem z Joshem przez telefon i powiedziałem, że żałuję, że nikt go nie wybrał, bo chciałbym, aby pojawił się na płycie. On na to odpowiedział: "Zagram ci utwór, nad którym pracuję", i puścił mi próbną wersję "Roads". Josh nie pisze dużo dla Type O Negative. On jest klawiszowcem, zajmuje się miksowaniem i produkcją, ale na ogół nie pisze całych piosenek, tylko drobne fragmenty tu i ówdzie. Zawsze jednak pisze dla siebie. Kiedy usłyszałem ten utwór, od razu mi się spodobał, a Josh zapytał się, czy nie umieściłbym go na składance. W wersji, którą słyszałem, śpiewał Josh, więc odpowiedziałem: "Nie możemy, to nie jest współpraca, ale jeśli znajdziesz kogoś, kto to zaśpiewa, wtedy piosenka trafi na płytę". Tak więc w "Roads" ostatecznie zaśpiewał Mikel Akerfeldt (z Opeth - przyp. red.). Traktuję to nagranie jako dodatek do całej płyty.
W połowie grudnia Roadrunner United zagra koncert w nowojorskim Nokia Theatre. Możesz zdradzić nam, jak on będzie wyglądał?
Wiele osób sądzi, że na tym koncercie po prostu zostaną zagrane utwory z płyty, ale to nieprawda. Koncert będzie się bardzo różnił od krążka. Grupa artystów związanych z Roadrunner, wykona na nim zestaw klasycznych utworów, takich jak "Replica" Fear Factory, "Abigail" Kinga Diamonda, "Black No. 1" Type O Negative, "Davidian" Machine Head, czy "Roots Bloody Roots" Sepultury. Poza tym pojawią się ze dwie, trzy kompozycje z Roadrunner United.
"Roadrunner United" nie jest jedyną formą świętowania rocznicy. W sprzedaży pojawiły się nowe wydania klasycznych płyt...
Postanowiliśmy wybrać dwanaście klasycznych albumów z katalogu Roadrunner, takich jak "Abigail" Kinga Diamonda, "Roots" Sepultury, czy debiut Soulfly i wydać je ponownie w nowych wersjach, z nowymi książeczkami, dodatkowymi utworami i płytami DVD.
Które z ostatnio wydanych przez Roadrunner albumów nazwałbyś klasycznymi?
Z pewnością "Ascendancy" Trivium jest kamieniem milowym. Myślę, że oba krążki Killswitch Engage staną się klasykami. Tak samo, jak "The Impossibility of Reason" Chimairy, płyta DevilDriver, czy nowy Opeth. Może za dwadzieścia pięć lat też wydamy je w rozszerzonych wersjach (śmiech).
Kiedy studiowałeś, byłeś prezenterem radiowym. Czy tym chciałeś zajmować się w życiu?
Nie, nigdy nie chciałem być prezenterem, zresztą byłem w tym okropny. Kiedy chodziłem do szkoły moją miłością była muzyka. Nie sądziłem jednak, że kiedykolwiek będę mógł zrobić karierę na czymś z nią związanym, więc poszedłem do szkoły biznesowej, gdzie studiowałem matematykę i niemiłosiernie się nudziłem. Na szczęście szkoła miała własną radiostację, więc pomyślałem, że dzięki niej mógłbym zająć się czymś, co lubię. I tak zacząłem prowadzić mój program o tematyce metalowej. Był to jednak tylko sposób na zajmowanie się czymś związanym z muzyką podczas studiów. Nigdy nie chciałem być prezenterem.
Pracujesz w Roadrunner od wielu lat i codziennie słuchasz nowych nagrań różnych zespołów. Czy muzyka jest nadal dla ciebie pasjonująca?
Tak, muzyka metalowa nadal jest moją pasją. Płacą mi za to, że słucham płyt i spotykam się z zespołami. To wymarzona praca, ale nie traktuję jej, jak czegoś, co mi się należy. Jestem wdzięczny, że moja pasja nie przemija.
A czy masz czas, żeby po prostu usiąść, zrelaksować się i posłuchać swojej ulubionej muzyki?
Jest to trudne, ponieważ jestem miłośnikiem muzyki w ogóle, nie tylko metalu. Na przykład uwielbiam słuchać zespołów rockowych z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Staram się znaleźć czas dla takiej muzyki, kiedy jestem w domu, tak żeby całą resztę poświęcić na sprawy związane z Roadrunner.
Przez lata pracy poznałeś wielu charyzmatycznych wykonawców. Kto zrobił na tobie największe wrażenie?
Było ich tak wielu... Peter Steele z Type O Negative ma zniewalającą osobowość; jest prawdziwym artystą. Rob Flynn z Machine Head również jest imponującym, poświęconym swojej sztuce artystą. Mógłbym wymienić tutaj z tuzin nazwisk, jak Max Cavalera, Dino Cazares, Joey Jordison... Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo było ich naprawdę wielu (śmiech).
Przez lata obserwowałeś wzloty i upadki wielu muzycznych karier. Jaką radę mógłbyś dać młodym muzykom, którzy stawiają dopiero pierwsze kroki w muzycznym biznesie?
Podstawową radą, jaką bym dał, to grać to, co czują w sercu. Nie słuchać nikogo. Wiele razy spotykałem się z zespołami, które pytały mnie, jaką muzykę mają grać. Kiedy zespół pyta się, co powinien grać, zapala się u mnie czerwona lampka, która mówi, że ta grupa nie ma własnej wizji i zrobi wszystko, żeby tylko dostać kontrakt. Interesują mnie jedynie takie grupy, które wiedzą, co chcą osiągnąć. Tak więc młodym zespołom poradziłbym, by grali to, co mają w sercu, by podążali własną ścieżką i nie zmieniali się dla nikogo. Jeśli są dobrzy w tym, co robią, to prędzej, czy później zostaną dostrzeżeni.
Jak myślisz, czy dzisiaj łatwiej jest się wybić młodym muzykom, niż w latach osiemdziesiątych?
W pewnym sensie jest łatwiej, bo teraz istnieje więcej wytwórni, a Internet ułatwia dotarcie zespołom do ludzi zajmujących się promocją. Z drugiej strony, w dzisiejszych czasach wydaje się tak wiele nowych płyt, a rynek tak nasycony jest muzyką, że trudniej dotrzeć do słuchacza, ze względu na większą konkurencję.
A jaki wpływ mają na to media? Czy w dobie Internetu i iPodów, młodzi ludzie chcą jeszcze kupować płyty?
Myślę, że młodzi ludzie są przyzwyczajeni do tego, że mają muzykę za darmo i nie potrafią docenić jej wartości. Zanim pojawił się Internet, jedynym sposobem na zdobycie muzyki było jej kupno. Poza tym w ostatnich latach pojawiły się inne rzeczy, które konkurują z przemysłem muzycznym o młodego odbiorcę. Kiedyś nie było MTV, płyt DVD, czy gier komputerowych, dlatego młodzi ludzie częściej słuchali radia oraz płyt.
Więc jaką przyszłość wróżysz przemysłowi muzycznemu?
Myślę, że sytuacja będzie coraz trudniejsza, a sprzedaż płyt będzie nadal maleć. W Stanach co roku sprzedaje się o 10% mniej płyt. Muszą nadejść jakieś zmiany. Wytwórnie płytowe muszą znaleźć sposób na to, jak przyciągnąć uwagę odbiorcy i jak wydawać coraz lepsze albumy. Myślę, że jest to spore wyzwanie dla przemysłu muzycznego, aby niejako stworzyć się na nowo i znaleźć nowe metody dotarcia do słuchacza. Trzeba też szukać lepszych zespołów i poświęcić czas na pomoc w ich rozwoju. To jest kolejny problem, że w ostatnim czasie nie ma tylu dobrych nowych zespołów, co kiedyś. Nie sądzisz?