zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

wywiad: Mayhem

24.04.2003  autor: m00n

Wykonawca:  Necrobutcher - Mayhem (gitara basowa)

Norweski Mayhem, po raz kolejny goszczący w naszym kraju, miał być jedną z atrakcji tegorocznej edycji Metalmanii. Niestety latające części zwierząt uniemożliwiły zespołowi przyjazd do Polski. O bliższych szczegółach całej sytuacji, a także o swych pasjach i nowej płycie, opowiedział mi Necrobutcher, basista Mayhem, który zjawił się w Katowicach, by przeprosić fanów za ową absencję.

strona: 1 z 1

rockmetal.pl: Dlaczego nie przyjechaliście do Polski?

Necrobutcher: Nie mogliśmy przyjechać, ponieważ policja w naszym kraju wciąż prowadzi dochodzenie w sprawie owczego łba, który w trakcie naszego koncertu poleciał w tłum i trafił w fana rozbijając mu czaszkę. Poszkodowany wniósł przeciwko nam pozew i w ostatniej chwili Maniac nie mógł odzyskać swojego paszportu. Mieliśmy bilety, więć zadzwoniłem tutaj, że nie możemy przyjechać, a organizator powiedział, że w porządku, i że może przyjechałbym sam, pokazał się fanom i powiedział, że jest nam przykro i przyjedziemy później.

Rozumiem. Ostatnio zakończyliście meksykańską trasę z Ancient i Sinister. Jak było?

Było świetnie!

Ile koncertów zagraliście?

Cztery koncerty w Meksyku, jeden w Kolumbii, wszędzie było mnóstwo ludzi. Wiesz,m Meksykanie są szalonymi i kompletnie zwariowanymi ludźmi, ale bardzo nam się to podobało, tak właśnie lubimy. Kompletnie im odwalało. Pojechaliśmy do Kolumbii, kupiliśmy trochę miejscowego towaru, wiesz... kokaina, te sprawy. Kompletny odlot! Przyszło tysiąc pięćset osób, ze trzysta zostało na zewnątrz - nie mogli wejść do środka, bo nie było dla nich miejsca, krzyczeli, że są wielkimi fanami Mayhem i że też chcą wejść. Kiedy zaczęliśmy grać, chcieli wedrzeć się do budynku. Była na miejscu żandarmeria z karabinami maszynowymi, więc kiedy tłum został powstrzymany, fani zaczęli dewastować samochody i rozbijać szyby w witrynach sklepowych. Do tego przyjechała jeszcze policja i zobaczyli ten rozjuszony tłum... (śmiech). Więc jak wyszliśmy na zewnątrz, nie wiedząc nic o tej zadymie, powiedziałem do organizatora: "O kurna, przecież tu nikogo nie ma, a wcześniej były tu tysiące ludzi?!", odpowiedział: "Taak, ale przyjechała policja i wyczyściła ulice" (śmiech). Co by tu jeszcze powiedzieć... Zdecydowanie musimy wrócić do Kolumbii. Jest organizator z Chile, który od trzech lat do mnie wydzwania i próbuje nas tam ściągnąć, więc powinniśmy być tam w czerwcu, z Deicide w Santiago, ale myślę, że na teraz to wystarczy i skoncentrujemy się na nowym albumie, bo jeśli nie ćwiczysz nowego materiału, jeździsz ciągle w trasy, to ciężko jest robić nowe kawałki, teraz jeszcze ich nie gramy na żywo. Myślę, że poczekamy z wydaniem nowego albumu, skończymy trasę w Południowej Ameryce i może coś jeszcze... No i miejmy nadzieję, że wpuszczą nas wreszcie do Stanów. Mamy teraz sporo problemów, zostałem aresztowany i wyszedłem przed Świętami z więzienia, w którym byłem przez pół roku. Paliłem narkotyki, a to nie jest zgodne z prawem. Poza tym mam trochę broni, zbieram ją, wpadła policja, teksty w stylu "Nie ma pozwolenia na tą broń, nie ma pozwolenia na tamtą!", do tego jeszcze haszysz... (śmiech). Więc teraz, przed trasą, mam już wpisy w kartotece, więc będzie jeszcze trudniej dostać się do Stanów.

Madruk też miał ten problem z wjazdem...

Wszystkie dobre zespoły mają (śmiech). Wiesz, jeśli grasz bardzo agresywną muzykę, to z założenia musisz być totalnie szalony. A te wszystkie kapele, które tylko mówią, że są złe, najbardziej złe na świecie... one za to grają wszędzie. My tak nie gadamy, to i mamy kłopoty.

Gdy rozmawiałem półtora roku temu z Blasphemerem na Mystic Festival, powiedział mi wtedy, że nowy album będzie zatytułowany "Chimera"...

To prawda.

Ile macie nowych numerów w tej chwili? Różnią się jakoś od "Grand Declaration Of War"?

Mamy osiem kawałków. Hmm... ciężko jest mi mówić o strukturze, ale myślę, że tym razem utwory będą trochę bardziej zrozumiałe. Nie tak bardzo techniczne jak "Grand Declaration Of War"... Ludzie wspominali, że ta płyta była zbyt techniczna dla nich, czy jakoś tak. Nie piszemy materiału tak, by był prostszy, to przychodzi naturalnie, by go trochę uprościć trochę - usłyszysz to samo brzmienie, ten sam styl pisania... Nie składamy ze sobą riffiów tak jak robią to niektóre zespoły... Jeden riff, drugi riff... "O! musimy wykorzystać te dwa riffy w tym jednym kawałku!" - dla nich nieważne jest, co będzie pomiędzy i czy będzie pasowało - to tak jak Satyricon, oni zawsze tak robią. Mają setki riffów przemieszane ze sobą, które nie pasują do siebie, tylko są po prostu połączone, wiesz o co chodzi... Uwielbiamy komponować. Mamy jeden temat i na nim wszystko budujemy, dochodzimy do orgazmu, szczytu... Musi być początek, musi być szczyt, musi być zakończenie. To już bardziej przypomina komponowanie... Tak jak powiedziałem, mamy gotowe nowe kawałki, jednak myślę, że będziemy musieli je przearanżować w czasie prób. Utwory są skończone, ale wszystko dookoła, bas, wokal, perkusja... próbujemy różnych rzeczy - najpierw gramy to co wymyślimy, a potem reszta zależy od prób, czasem czujemy, że trzeba zmienić to i owo. Myślę, że będziemy gotowi wejść do studia w październiku, jeśli wszystko pójdzie dobrze.

A co z industrialnymi, elektronicznymi elementami na nowym albumie?

Wątpię, by tym razem znalazło się na albumie tak dużo tego typu materiału, jest on bardziej metalowy, oldschoolowy, choć techniczny.

Zamierzacie nagrać więcej niż te wspomniane wcześniej osiem kawałków?

Myślę, że te osiem jest w sam raz. Część utworów ma po sześć, siedem minut, więc płyta będzie miała około pięćdziesięciu minut. To wystarczy.

Season of Mist przygotowuje winylowe wersje waszych czterech albumów, wciąż jednak nie ma nowej płyty, za to macie dużo płyt koncertowych...

Za dużo... (śmiech)

W czym więc tkwi problem? dlaczego tak mało nagrywacie?

Myślę, że to jest łatwe do wyjaśnienia - chodzi o jakość muzyki. Nie zajmujemy się produkcją masową, lubimy identyfikować się w stu procentach z każdym swoim kawałkiem. Nigdy nie wydamy płyty, pod którą nie podpiszemy się w stu procentach. Ważniejsza jest jakość niż ilość. Nie wydajemy płyt co roku, za to wydajemy mniej więcej raz na trzy lata. To lepsze dla nas, tak właśnie pracujemy. Niektóre zespoły wydają płyty co roku, ale one mają kontrakt, więc muszą coś wydać na czas, przez co każdy następny album jest gorszy. Nie potrzebujemy nacisku. Season of Mist wydaje nasze ostatnie albumy, ale nie mamy z nimi żadnego kontraktu. Jeśli chcą nowego albumu, to muszą do nas przyjść i przedstawić swoją ofertę.

Macie jakieś propozycje od wytwórni?

Tak... i nie. Nie szukamy wydawcy...

...za to wydawca szuka was?

(śmiech) Season of Mist powiedziała wszystkim: "My mamy Mayhem, nie próbujcie niczego z nimi, nie przedstawiajcie im żadnych ofert", a prawda jest taka, że wcale nas nie mają (śmiech), mają tylko nasze stare albumy. Jeśli chcieliby wydać nasz następny album, musieliby przyjść z naprawdę dobrą ofertą, żebyśmy chcieli ją przyjąć. Nie potrzebujemy żadnych nacisków, żadnych pytań w stylu "Ej, wchodzicie wkrótce do studia???" - nam to w ogóle niepotrzebne. Nie obiecujemy czegokolwiek zanim nie wejdziemy do studia, potem przygotujemy materiał, będzie gotowy, i wówczas podpiszemy kontrakt.

Nie myśleliście kiedyś o założeniu własnej wytwórni tak jak Marduk?

Nie, najpierw mieliśmy Posercorpse Music, która wydała album "Deathcrush" w 1987, potem była Deathlike Silence Productions - pod tym szyldem wydaliśmy "De Mysteriis Dom Sathanas" - a później doszliśmy do wniosku, że to za dużo pracy, aby zachować nad tym wszystkim kontrolę. Lepiej zrzucić to na innych ludzi i bardziej skoncentrować się na muzyce. Nie mamy oczywiście żadnego managementu, lubię zarządzać wszystkim sam - załatwiać trasy, rezerwować studia itd.

Season of Mist planuje też wydać siedmiocalowy singiel z niepublikowanymi kawałkami z Deadem na wokalu. Co z tym materiałem?

To jest część tego wspomnianego boxu. W jego skład wejdą wszystkie nagrane przez nas materiały w studio, a do tego będzie dołączony też ten singiel. Znajdą się tam kawałki "Freezing Moon" i "Carnage", które od lat są na bootlegach, a nigdy nie zostały wydane oficjalnie.

Jeśli dobrze pamiętam, to ósmego kwietnia przypada kolejna rocznica śmierci Deada. Czy jest to dla Ciebie jakiś specjalny dzień? Robisz wtedy coś szczególnego, rozmyślasz może o nim?

Tak, wiesz.... Wielu moich przyjaciół już nie żyje i w dniu ich urodzin czy śmierci oczywiście myśli się o nich więcej niż normalnie. Jednak nie staram się myśleć za dużo o zmarłych... Próbuję żyć swoim życiem, nie patrzeć zbytnio w przeszłość, ale gdy ma się przyjaciół, którzy odeszli, to naturalnym jest, że się o nich myśli.

Ostatnim razem gdy rozmawiałem z Blasphemerem pytałem go, czym dla niego jest black metal. Czym jest dla ciebie?

To ciężkie pytanie... Ponieważ my, czy ja, nie traktuję swojego zespołu jako blackmetalowego. Gdy niektórzy mi mówią, że gram black metal, to ok, w porządku, ale my gramy agresywną muzykę i to jest to, co robimy. Dajemy ludziom agresywną muzykę, szczególnie na koncertach, gdzie mogą po pięciu dniach pracy wyrzucić z siebie gniew i złość. Oni tego potrzebują. Ja również wyładowuję się w zespole, grając próby i koncerty, i myślę, że gdybyśmy nie mieli Mayhem, siedzielibyśmy teraz w więzieniu za jakieś szalone rzeczy, a tak przynajmniej całą swoją złą energię "zużywamy" w zespole. Tak samo jest z fanami - kiedy przychodzą na koncerty mogą poszaleć parę godzin, wyrzucić gniew, który mają w sobie i wrócić potem znowu do normalności. A do tego są im potrzebne agresywne zespoły. Hmm... moje życie jest całkowicie związane z muzyką - wszystko co robię ma z nią związek. Istnieje muzyka odpowiednia dla każdego mojego nastroju. Kiedy jestem w domu, relaksuję się, to lubię zapalić jointa i nie słucham wtedy agresywnych rzeczy, ale no jasne, że przed wyjściem na miasto, kiedy idę napić się whisky, to wrzucam sobie coś ostrego. Różna muzyka na różne humory i tyle.

Czy masz jakieś inne projekty poza Mayhem? Może zajmujesz się produkcją innej muzyki?

Niech pomyślę... (śmiech)... Tak. Niektórzy ludzie, przyjaciele czy też ludzie, którym podoba się to co robimy, dzwonią do nas i proszą nas o pomoc w studio, w występach na żywo. Przeważnie przyjmujemy te propozycje. Ja współpracowałem z mnóstwem młodszych zespołów, które prosiły o moją pomoc, Bloodthrone, Corpus Christi z Portugalii... Hmmm... co więcej... mam trochę pustkę w głowie, bo wczoraj nieźle wypiłem i niedawno się obudziłem... (śmiech). Robię różne rzeczy, ale nic wielkiego - Mayhem jest najważniejszy.

Gołąbek na okładce "Grand Declaration of War" pozwala mi myśleć, że opowiadacie się za trwającą obecnie wojną w Iraku. Co o tym sądzisz i po której stronie stoisz?

Hmm... Myślę, że to dziwne, że Stany Zjednoczone najechało właśnie ten kraj. Powinni zamiast tego napaść na Arabię Saudyjską lub jedno z tych gównianych państw. To dlatego, że Irak nigdy nie zrobił nic złego Ameryce, oni nie są terrorystami. Chociażby Osama ibn Laden, przecież on pochodzi z Arabii. Żaden terrorysta, który brał udział w atakach 11 września, nie jest z Iraku. Myślę, że Stany boją się tego kraju, bo przeznacza dużo pieniędzy na zbrojenia, a mają mnóstwo kasy w ropie. Uważam, że atak na Irak to kompletna głupota Amerykanów. Myślę, że świat nie będzie lepszym miejscem, jeśli Amerykanie zaczną odgrywać rolę światowej policji. Błąd, że tak robią. Nie jestem muzułmaninem, więc mnie to właściwie nie obchodzi. Fakt, z politycznego punktu widzenia rządzi tam dyktator i dla ludzi może to być trudna sytuacja, ale ja tam nigdy nie byłem, więc nie mogę być tego pewny.

Ostatnie słowo dla fanów, którzy nie będą mogli was dzisiaj zobaczyć...

Jest nam bardzo przykro, że nie możemy dzisiaj zagrać, bo zapowiada się dobry koncert - mnóstwo świetnych zespołów takich jak Marduk czy Vader. Chcieliśmy z nimi zagrać, ale niestety się nie udało. Wrócimy z następną trasą promującą album "Chimera" i mamy nadzieję, że uda się to jeszcze w tym roku, a jeśli nie to na pewno w następnym.

To była obietnica, więc trzymamy cię za słowo...(śmiech)

Tak, obiecuję (śmiech). Dzięki za rozmowę.

Dzięki.

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- Mayhem

Na ile płyt CD powinna być wieża?