- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Lorien
Wykonawcy: | Piotr - Lorien, Inga - Lorien |
Podczas drugiej edycji Vampira Festival rozmawialiśmy z ekipą Lorien, Ingę i Piotra z zespołu wspomagała Gosia.
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Jesteście zespołem, który pojawia się i znika, gracie na jakiejś imprezie czy dwóch, potem przez jakiś czas nic o was nie słychać, później znowu pojawia się materiał, coś tam, gdzieś w prasie, mniej lub bardziej podziemnej, coś znowu słychać, a potem znowu cisza. Teraz Vampira Festival... Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy?
Piotr: Może cofnijmy się troszeczkę. Graliśmy na kilku edycjach festiwalu Castle Party w latach '95-'98, w '97 roku zostaliśmy tam zauważeni przez firmę Black Flames Productions. Dzięki temu podpisaliśmy kontrakt na wydanie pierwszej płyty...
Inga: Który niestety niewiele mam dał.
Piotr: Płyta została wydana, ale promocja była dosyć kiepska...
Inga: Hm...
Piotr: Dzięki temu zaistnieliśmy wtedy troszeczkę w różnych czasopismach, takich jak "Tylko Rock", "Brum", "Thrash'em All", "Morbid Noizz", "Metal Hammer", jak również w kilku fanzinach gotyckich, całkowicie podziemnych. I w momencie, w którym zaczęliśmy pracować nad drugą płytą, ograniczyliśmy nasze działania koncertowe, skupiliśmy się na nagrywaniu płyty. Stwierdziliśmy, że najpierw nagramy materiał i dopiero później będziemy się starać wrócić na rynek.
Inga: Chciałam tutaj nas usprawiedliwić, wyjaśnić, dlaczego ta płyta była tak długo nagrywana. Byliśmy bardzo zawiedzeni tempem pracy i efektem końcowym naszej pierwszej płyty. Było to tak szybko nagrane, z takim pośpiechem, my to określiliśmy jako "surowe brzmienie na setkę", że po prostu jak zrobiliśmy już nowy materiał, nie chcieliśmy go zmarnować, tak jak zdarzyło się to za pierwszym razem. Niestety nie pomógł nam kontrakt z Black Flames Productions, tak więc teraz chcemy się za to wziąć od podstaw, solidnie. Po drugie po drodze było trochę zamieszania ze składem - odszedł od nas perkusista Głogu, którego zastąpił obecny tu Sokół, w czerwcu pożegnaliśmy Jacka Skrzyńskiego, basistę i zaczęliśmy współpracować z Grzesiem Chudzikiem i myślę, że te zmiany wyjdą nam na dobre. Na pewno to wszystko spowolniło naszą ewolucję, ale tak to już bywa, no i mamy w jakimś tam stopniu pecha.
Piotr: Z drugiej strony to, że nie gramy zbyt często na imprezach jest spowodowane tym, że nie jesteśmy w tej chwili związani z żadną wytwórnią, która by nas promowała i próbowała umieszczać na różnych festiwalach. Wiadomo, że Castle Party jest obsadzane w większości przez Morbid Noizz, Metal Mind i jeszcze kilka innych firm. Nie będąc w tej chwili związani z nikim, choć teoretycznie jesteśmy jeszcze w układzie z Black Flames, ale...
A w jaki sposób znaleźliście się tutaj?
Inga: Tutaj pomogła nam przyjaźń z Krzysiem i Leszkiem Rakowskimi (muzycy Fading Colours, szef SPV Polska, organizatorzy festiwalu - red.) W tej chwili mogę o braciach Rakowskich powiedzieć dużo dobrego. W jakiś sposób oni już na początku naszych poczynań estradowych nam pomogli, przykładem jest II Grodziec, to właśnie Krzysiek nas zaprosił i teraz znowu znów podał nam pomocną dłoń.
Nie myśleliście o jakiejś współpracy z SPV?
Inga: Może... ale teraz chcemy nowy materiał zgrać i zastanowić się, co dalej, być może będziemy chcieli skierować się do większej wytwórni. Stwierdziliśmy, że jeśli teraz nie uda się nam tego popchnąć w jakieś lepsze miejsce, to zgaśnie to w nas. Mamy już swoje lata, nie ukrywamy, nie jesteśmy już nastolatkami (śmiech), wiemy już czego chcemy i chcemy te marzenia zrealizować w pełni. Jeśli nie uda nam się ich teraz spełnić, myślę, że następnym etapem będzie rezygnacja. Ale bądźmy dobrej myśli.
Piotr: To jest nasza ostatnia szansa.
Na jakim etapie nagrywania nowego materiału jesteście?
Inga: Cały materiał jest w tej chwili nagrany, dogrywane są obecnie efekty elektroniczne do tych kawałków. To jest trochę śmieszne, bo nagraliśmy całą płytę, po czym dopiero do całości dodawana jest elektronika, co jest oczywiście odwrotnością normalnej produkcji.
Piotr: Współpracujemy z zespołem, który kiedyś nazywał się Squash, hardcore'owy undergroundowy zespół warszawski, natomiast w tej chwili zajmują się muzyką klubową i właśnie oni nam robią różne elektroniczne dodatki...
Inga: Ponieważ jesteśmy dorośli, to w dodatku mamy kłopoty z usatysfakcjonowaniem przy zgraniu. To jest niestety konflikt starszych zespołów. Mamy już pewne wyobrażenie o tym czego oczekujemy i ciągle nas coś nie zadowala, dlatego też napisałam na naszej stronie internetowej, że nie wiemy kiedy ta płyta będzie skończona, ponieważ każdy z nas ma swoje pięć groszy do wtrącenia, no i trochę mamy z tym kłopot szczerze mówiąc.
Gdzie nagraliście nowy materiał?
Inga: Nagrywamy go w zaprzyjaźnionym studio, na najnowszym systemie Pro Tools, na komputerze... Nad wszystkim czuwa nasz perkusista Sokół, który na codzień jest dzwiękowcem na planach filmowych.
Piotr: Z tym, że nagrywamy w czasie, gdy to studio nie pracuje, co jest także jednym z powodów opóźnienia.
Inga: Wszyscy pracują zawodowo, oprócz tego dwie osoby przyjeżdżają spoza Warszawy, no i trochę się to wszystko ciągnie. Ale tak jak mówię, w zasadzie wszystko jest gotowe, dwa razy próbowaliśmy zgrać kilka kawałków, no i teraz znowu będziemy to robić, te same kawałki zgrywać ponownie, może tym razem wyjdzie lepiej. Nawet myśleliśmy o tym, żeby wziąć obiektywną osobę spoza naszego grona, żeby inaczej na to spojrzała, inaczej to usłyszała.
A propos nowego materiału, czy przez to, że pojawią się elementy elektroniczne zrobione przez ludzi związanych z muzyką klubową, ta transowość materiału nie doprowadzi do odejścia od rockowych schematów i nie polecicie w stronę totalnego elektronicznego klimatu?
Inga: Nie, to nam nie grozi. My rock mamy we krwi, elementy elektroniczne to będą tylko dodatki i to bardziej w stronę industrialną niż powiedzmy triphopową, chociaż myśleliśmy też o tym, żeby sobie zgrać potem kilka utworów jakoś inaczej, ciekawiej. Natomiast na pewno nie wpłynie to w przyszłości na naszą "lorienowską muzę". Jest to niemożliwe, bo tak jak już wspomniałam, jesteśmy zbyt dojrzali.
Piotr: Na tej płycie już nie da się nawet tego zrobić. Koledzy dodają do naszych utworów pewne sample perkusyjne, oprócz tego jakieś smaczki, ale nie ma mowy o zmianie charakteru brzmienia całego zespołu.
Inga: Jeśli mielibyśmy sprzedać dusze, to już byśmy to zrobili co najmniej trzy lata temu. Jesteśmy już w jakiś sposób uformowani jako grupa, mamy swój styl i nie będziemy tego zdradzać.
Współpracujecie z ludźmi siedzącymi w klimatach "klubowych". Jak byście zareagowali na remix jednego z waszych utworów?
Piotr: Chyba tak będzie. Jeden z utworów jest właśnie przeznaczony do takiego miksowania. Właściwie to oni nam zaproponowali własną wersję. Powiedzieli, że chcą coś takiego zrobić i stwierdzili, że na pewno nie poznamy tego kawałka. Pytali się tylko, czy są jakieś ograniczenia.
Inga: Na nasze usprawiedliwienie możemy dodać, że The Cure też mają na koncie coś takiego i nie ukrywam, że to się dobrze sprzedało. Słuchałam tego pierwszy raz z pewną dozą niedowierzania. Też chcemy zaeksperymentować, natomiast na pewno nie będzie to na stałe.
Pytanie historyczne. Zanim pojawiłaś się w Lorien, wcześniej udzielałaś się wokalnie w Monev...
Inga: W Monev, w Ahimsie...
Chodzi mi głównie o Monev. O ile mnie pamięć nie myli, był to kawałek niezłego łomotu...
Inga: No był to mocny hardcore, to prawda...
Skąd nagłe przejście do takiego zespołu jak Lorien?
Inga: To nie było nagle, bo po drodze przekupiła mnie Ahimsa...
Ale Ahimsa to też mimo wszystko jest solidne łojenie...
Inga: Hmm... ja wywodzę się z kręgów punkowych, jak miałam 15-16 lat śpiewałam w takej grupie NIZAM, który był moim pierwszym, dobrze wspominanym zespołem i to już naprawdę był tzw. łomot, a Monev... tak się jakoś stało, że tam trafiłam, niechcący jakoś (po imprezie Rock for AIDS), taka muza mi się podobała. To było raczej krótko, około pół roku, zresztą niedawno spotkałam się z kolegami po 9 latach, spędziłam w ich gronie Sylwestra 98. Z Tomikiem z Ahimsy poznałam się na próbie w Hybrydach. Jakiś czas potem przyszedł do mnie z pysznym tortem, dał mi kilka kaset z dobrym hardcorem i powiedział "śpiewaj z nami". Wydaje mi się, że Ahimsa była jakimś mostem łączącym z Lorien. Chłopcy z Lorien grali wcześniej w takiej formacji Althing, która miała także motywy hardcore'owe. Dlatego nie uważam, żeby to było jakieś drastyczne przejście. Po drodze był jeszcze zespół gotycki Ysigim. Muszę dodać, że przez całe moje śpiewanie w innych zespołach byliśmy z Piotrem dobrymi przyjaciółmi i śledziłam każdy krok Althingu, potem Lorien, tak więc zawsze byłam na bieżąco.
Czyli po prostu ewolucja. Teraz mam pytanko na temat imprezy w Warce, poświęconej Nickowi Cave'owi...
Gosia (uczestniczka "projektu"): Była to impreza z okazji urodzin Nicka Cave'a. Trudno to nazwać koncertem rockowym, to było właściwie widowisko rockowo-teatralno-poetyckie. Śpiewane piosenki Nicka Cave'a były w polskim tłumaczeniu, które wykorzystane zostały kiedyś we Wrocławiu na takiej imprezie "Ballady Morderców" (również w Warszawie - red.). W projekcie wzięło udział bardzo wielu różnych muzyków.
Piotr: Przede wszystkim był to projekt zespołu z Warki, Dance Macabre plus zaproszeni goście. Tak się zdarzyło, że wśród zaproszonych gości znalazło się część Lorien (perkusista, basista i ja).
Inga: Basista Lorien jest również basistą Dance Macabre.
Gosia: Oprócz tego grał skrzypek z Wrocławia, także młody trębacz również z Wrocławia, obaj obracający się raczej w klimatach jazzowych, ale potrafili się odnaleźć w tym repertuarze. Było to widowisko z akcentami teatralnymi, różne rekwizyty na scenie, krzesło, łóżko. Krzesło było podstawowym motywem na scenie, zwłaszcza w "Mercy Seat". Na przykład siedzący na krześle wokalista, odpowiednio ucharakteryzowany, z opaską na oczach wił się w konwulsjach przy świetle stroboskopu. Moim zdaniem bardzo udana impreza.
Publiczność dopisała?
Gosia: Tak. Były dwie imprezy i na obu sala kinowa była wypełniona. Wiele osób, które było na pierwszej imprezie, przyszło również na drugą. Chociaż w sumie niewiele różniły się one repertuarem, była tylko więcej jedna piosenka. Był nią "Loverman".
Planujecie w przyszłości jeszcze coś w tym rodzaju?
Gosia: Należałoby o to spytać członków Dance Macabre. To była ich druga tego typu impreza, wcześniej były to piosenki Leonarda Cohena. Być może w przyszłości, gdy znajdziemy materiał jakiegoś wokalisty, którego teksty piosenek miałyby charakter poetycki, to myślę, że tak. Trzeba podkreślić, że przy Cave'ie bardzo wyeksponowaliśmy tekst, muzyka była jakby tłem.
Szkoda, że takie imprezy są tak słabo rozpromowane.
Inga: Gdyby taka impreza odbyła się w Warszawie, prawdopodobnie byłyby problemy z frekwencją.
Gosia: Myślę, że w Warszawie taka impreza po prostu by się nie sprzedała. W Warce nie dzieje się zbyt wiele, łatwiej tam jest rozreklamować jakiś koncert itp., wynajęcie kina też nie wymagało dużej ilości pieniędzy.
Inga: Kontynuacją naszego zafascynowania Nickiem Cave'em jest chęć zrobienia coveru "Lovermana" po polsku. Tłumaczenie jest naprawdę niesamowite. Jego autorem jest Jakub Abramowicz.
Gosia: Przede wszystkim nie jest to dosłowne tłumaczenie, tylko wolna parafraza. Są tam pewne zmiany, które pozwoliły ten tekst dobrze po polsku zaśpiewać.
Nick Cave jest dla was wielką inspiracją. Co poza nim wpływa na twórczość zespołu Lorien? Nie mówię o bezpośredniej inspiracji, ale o muzyce, która w was siedzi i która musi się odbijać na tym co tworzycie.
Inga: Standardem jest to, że w okresie młodzieńczym wszystkich łączyło nas zafascynowanie zespołem The Cure. On był jako jedyny bardziej dostępny na rynku polskim, Beksiński w całej krasie puszczał go w radio. Hmm... chłopcy słuchają Fields Of The Nephilim...
Piotr: Każdy gdzieś, kiedyś z nas otarł się o klimaty gotyckie, słucha dużo gotyku, ale oprócz tego słuchamy też bardzo różnych rzeczy. Np. basista interesuje się całym undergroundem, jest typem kolekcjonera muzyki, dociera do bardzo różnych nagrań z całego świata, perkusista, wywodzący się z industrialnego zespołu Rigor Mortis, słucha bardzo różnych klimatów, nasz gitarzysta jest bardzo metalowy, Pantera, Faith No More.
Inga: Ja też bardzo różnych wokalistek słucham. Cenię polskie wokalistki, które kompletnie nie są w moich klimatach. Bardzo podoba mi się wokal Małgosi Ostrowskiej. Jest weteranką polskiej sceny, ale głos ma niesamowity i niepowtarzalny. Nie przepadam za tym, co robi Bajm, aczkolwiek uważam, że pani Kozidrak doskonale wypada na scenie. Tak więc jestem bardzo elastyczna. Aha... większość wieczorów w domu spędzam przy magicznej muzyce DEAD CAN DANCE.
Piotr: Ja mogę również wymienić kilka zespołów, których słucham. Faith No More, Voivod, Prodigy, Killing Joke, Depeche Mode, Fields Of The Nephilim przede wszystkim, Ultravox.
Inga: Jeszcze ze sceny gotyckiej w tej chwili jest zespół, który naprawdę lubię. Ostatnio zmokłam i zniszczyłam swoje skórzane ubranie w Bolkowie, czekając na Artrosis. Fajnie grają koncerty.
Pytanko jeszcze w sprawie waszej strony internetowej. Pomaga Wam jakoś w promocji czy jest tylko tak "sobie a muzom"?
Inga: Trudno to nazwać nawet stroną internetową zespołu. Jest to raczej krótka wzmianka, zrobiona bardzo szybko. Zrobił ją mój kolega Kamilek, który zresztą będzie w tej chwili próbował nam nakręcić teledysk, bo jest także montażystą i będzie wspólnie z drugim grafikiem Marcinem robił nam okładkę. Natomiast w tej chwili powstaje nowa strona internetowa, już na podkładzie naszej nowej płyty. Widziałam zwiastun, adekwatny do tytułu naszej płyty "Czarny kwiat lotosu". Ta płyta będzie po polsku, nastawiamy się tylko na polską publiczność. Stwierdziliśmy, że nie ma sensu eksperymentować, szczególnie gdy nie ma się do tego przygotowania w innych językach. Nie zrobimy tego błędu, jak przy pierwszej płycie, nie będziemy nagrywać dwujęzycznego materiału, bo albo trzeba zrobić ją w dwóch wersjach, albo dać sobie spokój i zrobić tylko po polsku. Natomiast z tego, co wiemy, to w Anglii pierwsza płyta sprzedała się całkiem ciekawie. Teraz natomiast nastawiamy się tylko na Polskę.
Czyli sensownej stronki możemy się spodziewać niebawem... Jakiś czas temu graliście w Niemczech. Jak wspominacie te koncerty, jak grało wam się z Sepulcrum Mentis?
Inga: Jeśli chodzi o zespół i ludzi to było naprawdę bardzo fajnie. To był duży eksperyment, bo klub znajdował się w dziko zasiedlonej kamienicy, byłym squotcie. Pewna komuna ludzi o podobnych wyznaniach muzycznych, a także chyba duchowych tam zamieszkiwała. Jest to dość specyficzny świat, na pewno ma dużo więcej "ozdobników" niż u nas. Goci nie są tacy jak u nas, są bardziej ekstrawaganccy. Biseksualizm jest bardzo modny w tym środowisku. Trudno często stwierdzić, kto jest mężczyzną, a kto kobietą. Jest bardzo ciekawie. Impreza nam się bardzo podobała, fajna atmosfera, ciekawie ozdobiona scena. Koncert Sepulcrum Mentis był naprawdę świetny, ich wokalista ma naprawdę doskonały głos. Nie wiem, czy wiecie, ale śpiewa w operetce, w przeróżnych musicalach, niekoniecznie gotyckich. Wracając jeszcze do miasta, Poczdam to specyficzne miasto. Zupełnie inne klimaty, jeśli ktoś słucha gotyku czy metalu, to może w Berlinie sobie pójść do porządnego pubu, który jest niesamowicie urządzony...
Piotr: Nazywa się "Metal Bar".
Inga: To, co zrobiło na nas wrażenie, to wystrój. W środku na przykład zmumifikowany pies,
Piotr: Ołtarz rodem z dżungli amazońskiej, podobno z autentycznymi śladami krwi.
Inga: W drinkbarze kobieta na krzyżu. Venus ukazano jako postać kobiety z czterema piersiami, z głową diabła. Bardzo ciekawie.
Piotr: Poza tym mieliśmy okazję grać z ciekawymi zespołami. Oczywiście Sepulcrum Mentis, zagrał zespół Korbag, grający punkową, nowofalową odmianę gotyku, wywodzącą się z Bauhausu, był też zespół grający klimaty z pogranicza The Gathering i Tiamatu.
Inga: Jest tam mnóstwo całkiem dobrych zespołów, które u nas są kompletnie nieznane, na pewno lepszych od amerykańskich.
Piotr: Należy żałować, że promuje się nie te zespoły, które powinno się promować. Jest wiele undergroundowych zespołów wartych uwagi.
Inga: Mieliśmy też mały konflikt wewnątrz zespołu w trakcie tego wyjazdu, bo nie mogliśmy zabrać naszego perkusisty, ponieważ nie miał zwyczajnie paszportu. Poprosiliśmy wtedy naszego bardzo młodego kolegę - Brytana o zagranie z nami. Znakomicie się sprawdził...
Piotr: A totalnie z innych klimatów, skate'owiec (śmiech).
Inga: Ale mieliśmy naprawdę dużą tremę. Ale poradził sobie, przy okazji zwiedził ciekawy świat. Był bardzo zaskoczony całą otoczką koncertu...
Powiedzcie nam na koniec, kiedy możemy spodziewać się nowego materiału.
Piotr: Miejmy nadzieję, że jeszcze w tym roku.
Inga: Chcielibyśmy, żeby płyta ukazała się na przykład na gwiazdkę, ale bardziej realna jest wiosna. Będziemy teraz rozmawiać z wytwórniami. Mamy większe aspiracje i uderzymy do większych wytwórni. A jak to nam pójdzie... Trzymajcie kciuki.
Oczywiście będziemy. Miejmy nadzieję, że niedługo zobaczymy Lorien w jakimś porządnym sklepie muzycznym, na porządnej półce, pomiędzy porządnymi kompaktami i będzie to miłe zaskoczenie. Coś na koniec?
Inga, Piotr: Pozdrowienia dla wszystkich internautów odwiedzających rockmetal.pl!
Dzięki za wywiad. Powodzenia.
Oficjalna strona zespołu Lorien: www.lorien.warka.pl.