- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: King Diamond
Wykonawca: | Mike Wead - King Diamond (gitara) |
Kilka minut przed niesamowitym krakowskim koncertem Kinga Diamonda (30.03.2001) przeprowadziliśmy rozmowę z gitarzystą jego zespołu Mike Weadem.
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Witaj Mike. Jak ci się podoba w Polsce?
Mike Wead: Bardzo lubię Polskę, byłem już tutaj wcześniej z Mercyful Fate. Zawsze świetnie nam się tutaj gra, mamy gorące przyjęcie, publiczność jest bardzo dobra. Koncerty w Polsce sprawiają nam autentyczną radość. Niestety nie udało mi się zobaczyć zbyt dużo, pozwiedzać. Nigdy mi się to nie udaje. Wiecie, to jest tak, że się przyjeżdża, jest próba, ustawianie sprzętu i nigdy nie ma czasu na zwiedzanie...
Grałeś z Kingiem na trasie promującej "The Eye", a później opuściłeś zespół...
Nie, właściwie nigdy nie grałem trasy z zespołem Kinga Diamonda. To jest pierwszy raz. Byłem w zespole, to prawda, ale nigdy nie pojechałem z nimi w trasę. Grałem z Kingiem pomiędzy "The Eye" i "The Spider's Lullabye".
Dlaczego więc opuściłeś zespół, a teraz znów znalazłeś się w jego składzie?
Wszystko zaczęło się od telefonu od Kinga. Właściwie to ja do niego zadzwoniłem, żeby złożyć mu życzenia świąteczne i noworoczne, ale nie udało mi się go zastać i kilka dni później on do mnie oddzwonił, zaczęliśmy rozmawiać o sytuacji w zespole i jakoś tak się złożyło, że akurat z grupy odszedł Glen (Drover - red.), który był znakomitym gitarzystą, ale nie przepadał za trasami koncertowymi. W każdym razie nie lubił koncertów tak bardzo jak ja, więc zapytałem Kinga, dlaczego się do mnie nie zwrócił. Przecież w każdej chwili jestem do dyspozycji i mogę zagrać z nim trasę jeśli tylko chce. Znamy się doskonale, graliśmy razem wiele tras z Mercyful Fate, więc wiedział, że może na mnie polegać. No i w końcu King uznał, że to niezły pomysł i wszystko zaczęło się jakoś kręcić, rozwijać się. Dostałem propozycję, żeby pozostać w King Diamond Band jako stały członek, ale nie oznacza to oczywiście, że znikam z Mercyful Fate. Ciągle jestem muzykiem tej formacji i nie zamierzam jej opuścić. Chcę być w obu tych zespołach tak samo jak King.
Mam tu przed sobą długą listę artystów, którzy grali bądź w King Diamond Band, bądź też w Mercyful Fate i wiele nazwisk na tej liście się powtarza. Ludzie odchodzą, wracają, zmieniają zespoły. Można odnieść wrażenie, że jest to określona grupa, z której w miarę potrzeb King dobiera sobie muzyków...
Faktycznie część nazwisk się powtarza. Na przykład Hal Patino, który grał między "Them" a "The Eye", a teraz również powrócił do zespołu... Ale nie wiem, dlaczego zachodzą te zmiany. W sumie oprócz mnie Hal jest jedynym muzykiem, który odszedł, a potem wrócił. Nie wiem dlaczego musiał opuścić zespół, trudno mi powiedzieć, być może był zmęczony i chciał na jakiś czas dać sobie z tym spokój... Ale teraz, dziesięć lat później, powrócił do nas z nowymi siłami i chęcią gry. Cieszę się, że wrócił, bo bardzo go lubię. Jest świetnym basistą i bardzo fajnym gościem.
Wiesz co robił przez tych parę lat?
Wydaje mi się, że miał jakiś zespół w Danii, tak podejrzewam. Grał tam coś, ale więcej na ten temat nie wiem. To były jakieś bardziej rockowe klimaty, w każdym razie cały czas grał, nie odstawił gitary przez te lata.
A ty w międzyczasie angażowałeś się w różne side-projekty, między innymi Hemisfear?
Tak. Hemisfear to był taki projekt, którego w sumie nigdy nie udało się doprowadzić do końca. Mieliśmy problemy z wytwórnią płytową i w rezultacie nic z tego nie wyszło. Mieliśmy chęci, zapał, materiał, ale coś nie zaskoczyło i w rezultacie cały projekt się rozpieprzył, i w końcu rzuciliśmy to w diabły. Ja natomiast nadal pracuję nad swoim solowym albumem. Jeśli wszystko się powiedzie, to latem płyta powinna ujrzeć światło dzienne. Musimy tylko wrócić z trasy po Stanach, no i oczywiście muszę znaleźć trochę czasu, żeby się w to zaangażować. Grałem też w Memento Mori, ale na razie z tym zespołem nic się nie dzieje, jest jakby zamrożony... Mam wciąż bardzo dużo pracy z Mercyful Fate i King Diamond Band, po prostu nie starcza mi czasu na wszystkie projekty, które chciałbym zrealizować, na wszystkie zespoły, w których chciałbym grać. Z Memento Mori być może zagramy w maju na pewnym dużym festiwalu w Szwecji, ale i tak raczej będziemy musieli chwilowo dać sobie spokój, może nawet nie uda nam się tam zagrać, bo ja nawet nie jestem pewien, czy będę mógł przyjechać w tym czasie do Szwecji. Zaraz po zakończeniu trasy zabieramy się do pracy nad nowym albumem Kinga Diamonda, więc prawdopodobnie będziemy musieli zrezygnować z tego występu. Nie graliśmy ze sobą w Memento Mori już ładnych kilka lat, więc byłoby fajnie znów się spotkać, ale obawiam się, że może to nie wyjść.
Jesteś więc dość zapracowanym człowiekiem. Która strona muzycznej działalności sprawia ci największą satysfakcję? Wolisz pracę z Kingiem, czy raczej solowe projekty?
To są różne sprawy. Każda z nich sprawia mi satysfakcję, trudno mi nawet tak sklasyfikować. To różne zespoły, różne podejście, różny sposób pracy, trudno więc powiedzieć... Mercyful Fate ma jakąś swoją wibrację, solowe rzeczy Kinga inną, moja działalność solowa to jeszcze inne poletko, a Memento Mori to w ogóle inna bajka. W każdym zespole znajduję się więc w innej sytuacji, ale wszędzie staram się spełniać swoją rolę najlepiej jak tylko mogę.
W jakim kierunku zmierza twój solowy projekt?
To będzie dużo bardziej agresywna muzyka niż to co robię z Kingiem, coś w rodzaju tego, co właśnie słyszymy (zza ściany dobiegają dźwięki koncertu grupy Konkhra - red.), bliższe thrash metalu. Z melodyjnymi gitarami, ale nadal bardzo agresywne. Myślę, że będzie to fajne.
Sam nagrasz wszystkie instrumenty?
Wszystkie z wyjątkiem gitary basowej i perkusji. Ale wszystkie gitary nagram sam, sam też zajmę się śpiewem i grą na klawiszach. Na basie zagra prawdopodobnie Sharlee D'Angelo, basista Mercyful Fate, ale wciąż nie wiem, kto będzie perkusistą. Wciąż się rozglądam. Mam kilku potencjalnych bębniarzy, starają się, ale jeszcze nie wiem czy coś wyjdzie, raczej się nie nadają. Nadal więc szukam porządnego perkusisty.
Sharlee D'Angelo grał z tobą również w jednym z twoich side-projektów, prawda?
On będzie nagrywał partie basu na mojej solowej płycie, ale współpracowaliśmy już przy tworzeniu Hemisfear, tyle tylko, że w końcu nic z tego nie wyszło. W każdym razie grał tam na basie.
Muzyka na twojej solowej płycie będzie zbliżona do thrash metalu. A jak będzie z wokalami?
Także thrashowe. Będą zdecydowanie agresywne. Dużo bardziej agresywne niż w zespołach, w których grałem do tej pory.
Od kiedy grasz ponownie z Kingiem?
Od początku tej trasy.
A zostaniesz w grupie po jej zakończeniu?
Tak. Na pewno. Zamierzam nagrać z Kingiem nową płytę.
Właśnie. Powiedz coś więcej na jej temat...
Jak już pewnie wiecie, płyta będzie nosiła tytuł "Abigail Part II: The Revenge". Na pewno będzie interesująca, bo mamy bardzo dobry skład. Udało się zebrać naprawdę świetnych muzyków. Nowy perkusista bardzo dobrze sobie radzi, Hal jest świetnym basistą, więc doskonale się to zapowiada. Mamy już wstępny zarys kompozycji, jakieś początkowe wersje demo, ale na razie skupiamy się na materiale koncertowym. Mogę wam powiedzieć, że nowe utwory będą bardziej agresywne niż "House Of God", szybsze i na pewno bardziej mroczne...
Po twoich wypowiedziach o solowych albumach i o nowej płycie Kinga można więc przypuszczać, że wolisz bardziej drapieżne dźwięki?
I tak, i nie. Każdy styl, każdy gatunek muzyczny ma coś specjalnego, coś co świadczy o jego wyjątkowości, jakieś cechy, które czynią go wartościowym, ma swój urok. Agresywna muzyka jest świetna, ponieważ niesie ze sobą ogromną energię, ale ja ciągle z przyjemnością słucham melodii. Dobra linia melodyczna zawsze będzie podstawą.
Ale w sumie "House Of God" to jedna z najcięższych płyt Kinga. Lubisz ten album?
Tak, uważam, że jest naprawdę niezły. Nie mam mu nic do zarzucenia.
Wracając do "Abigail Part II: The Revenge". Wiesz coś o warstwie tekstowej tego albumu?
Nie. Trudno mi powiedzieć cokolwiek o tekstach, zwłaszcza, że nie są one jeszcze dokończone. Na razie gotowa jest natomiast cała historia, na której oparte będą teksty na tej płycie. I ta opowieść będzie naprawdę fascynująca. Nie chcę na razie dużo mówić, zresztą i tak nie mogę, bo po prostu jeszcze zbyt wiele nie wiem. King opowiedział mi o kilku pomysłach, ale nie zdradził wielu szczegółów. Na pewno będzie to ciekawe i zaskakujące. To będzie rozwinięcie historii Abigail. Pojawi się kilka odpowiedzi na pytania, które na pierwszej z tych płyt pozostały otwarte. Powiem tylko, że historia będzie naprawdę ciekawa i warto poczekać na płytę.
A która z historii opowiedzianych przez Kinga na dotychczasowych płytach najbardziej przypadła ci do gustu?
Nie wiem, trudno mi powiedzieć... Wszystkie są znakomite. Jeśli miałbym wyróżnić jedną płytę, byłaby to "Them". Lubię ją najbardziej także pod względem muzycznym. Ale jeśli chodzi o teksty... Tak, "Them" jest stanowczo moją ulubioną.
Ostatnio ukazały się reedycje nagrań Black Rose, pierwszego zespołu Kinga. Jakie jest twoje zdanie na temat tej grupy?
Słyszałem tylko kilka piosenek Black Rose, ale sam pomysł wydania ponownie tego materiału jest całkiem niezły. Przecież ludzie są zainteresowani tymi nagraniami i z pewnością chcą je kupić, więc umożliwienie im tego jest bardzo dobrym pomysłem. Muzyka jest też zupełnie fajna, trochę w stylu Deep Purple, w klimacie lat siedemdziesiątych. Podoba mi się w każdym razie...
Jakie są plany Mercyful Fate? Macie już jakieś nowe kompozycje?
Na razie nie mamy sprecyzowanych planów. Chcemy skończyć trasę Kinga Diamonda. Potem nagrywamy z Kingiem nową płytę, a później jedziemy na tournee po Stanach Zjednoczonych i znów planujemy koncerty w Europie. A dopiero potem przyjdzie czas na nowe nagrania Mercyful Fate. Trudno powiedzieć, kiedy coś się ukaże. Może latem przyszłego roku. Na razie to jeszcze bardzo odległe plany. Nie mamy czasu, żeby wziąć się za pisanie nowych kawałków. Praca z Kingiem Diamondem powoduje, że trzeba skupić się na jego utworach, a jeśli o Mercyful Fate chodzi, lepiej chyba poczekać, żeby nagranie było świeże, żeby te kawałki, które zarejestrujemy, miały ogień, żeby nie były to numery, które leżą dwa lata i czekają na swoją kolej. Ale wiem, że każdy z muzyków Mercyful Fate ma jakieś pomysły, wszyscy coś komponujemy i kiedy już się spotkamy, na pewno koncepcji nam nie zabraknie.
Będziesz pisał muzykę dla obu zespołów, czy skupisz się na pracy z jednym z nich?
Gdybym mógł, pisałbym utwory dla obu grup, ale to nie jest możliwe. Kompozycje na nową płytę Kinga Diamonda są już częściowo gotowe, płyta jest wstępnie rozplanowana i po prostu nie ma tam już miejsca na dodatkowe piosenki. Może na następnym albumie uda mi się coś dodać.
Gracie trasę z zespołami dość odległymi stylistycznie. Jak ci się podoba Konkhra i Einherjer?
Podobają mi się. Nie słucham ich co dzień, ale są fajnymi kolesiami i dobrze sprawdzają się jako support.
Czy na koncercie skupicie się na materiale z nowej płyty, czy znajdzie się też trochę miejsca dla starych kompozycji?
Zagramy sporo starych utworów. Zawsze staramy się dopasować repertuar koncertowy do gustu publiczności i w rezultacie te stare kompozycje dominują. Nie gramy nic z "The Graveyard", ani z "The Spider's Lullabye". Gramy na przykład "Welcome Home" z "Them", "Abigail" oczywiście, takie klasyczne kompozycje...
Jakie jest twoje zdanie na temat internetu?
Uważam, że ogólnie internet jest dobrą rzeczą, jednak nie do końca. Jest tam sporo śmieci, złych rzeczy. Pomysł i system sam w sobie jest znakomity. Cały czas korzystam z internetu, oglądam strony, zdobywam informacje. To świetna rzecz, ale tak jak powiedziałem, może być niebezpieczna. Dzieciaki mogą tam znaleźć przepis na bombę, czy coś w tym rodzaju. Natomiast jeśli chodzi o mp3, uważam, że każdy powinien płacić za muzykę. Takie jest moje zdanie. Jestem muzykiem, to moja praca. Jeśli ktoś udostępnia moje nagrania za darmo, a ja nie mam z tego ani grosza, to po prostu jestem okradany. Jeśli muzykom nie będzie się płaciło za ich pracę, po prostu nie będą mogli dalej tego robić. Gdyby bilety na koncerty były za darmo, nie bylibyśmy w stanie jeździć w trasy, przyjechać tutaj. Przecież organizacja takiej imprezy pochłania ogromne koszty - sprzęt, transport... I podobnie jest z rozpowszechnianiem muzyki przez internet. To odbiera zespołom możliwość zarabiania pieniędzy, zamyka im perspektywy rozwoju i na dłuższą metę zabija muzykę. Sytuacja jest także bardzo szkodliwa dla małych wytwórni. Jeśli Metallica sprzeda milion płyt mniej, to fakt, zarobi mniej pieniędzy, ale nie będzie to miało krytycznego znaczenia, natomiast jeśli młody zespół sprzedaje pięć tysięcy albumów zamiast dziesięciu tysięcy, różnica jest ogromna.
Dziękujemy za rozmowę.
Dzięki.