- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Kfintet
Wykonawcy: | Agata - Kfintet (wokal), Łukasz - Kfintet (gitara), Łukasz - Kfintet (instrumenty klawiszowe), Darek - Kfintet (gitara basowa), Wojtek - Kfintet (instrumenty perkusyjne) |
Triumfatorzy drugiej edycji "Festiwalu Stacja Woodstock", zorganizowanego na początku kwietnia tego roku przez krakowski klub "Stacja Woodstock", patronowanego przez serwis rockmetal.pl - pszczyński zespół Kfintet - to zdecydowanie wyróżniająca się młoda, rockowa kapela, w pełni zasługująca na sukces, który na wspomnianej imprezie przypadł im w udziale. Wywiad z członkami grupy, występującej w składzie Agata (wokal), Łukasz (gitara), drugi Łukasz (klawisze), Darek (bas) i Wojtek (perkusja), okazał się prawdziwym wyzwaniem, ale też i świetną, niezapomnianą zabawą. Młodzi muzycy okazali się zupełnie nieobliczalni, przez co rozmowa niejednokrotnie wymykała się spod kontroli... Z konieczności usunąłem więc z tekstu wywiadu wtrącenia o tym, kiedy wybucha wesołość, gdyż podczas rozmowy śmiech nie ustawał prawie wcale, zapis wywiadu musiałby więc być zdominowany owymi wstawkami. Niemniej jednak udało się ustalić wiele merytorycznie wartościowych faktów, zresztą, poczytajcie sami... Dodam jeszcze tylko, że dla odróżnienia dwóch kfintetowych Łukaszów stosowałem w nawiasie wyróżnik "g" (gitarzysta) i "k" (klawiszowiec).
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Jak długo istnieje zespół Kfintet?
Łukasz (g): W zasadzie rok... To znaczy rok temu powstał zespół w nieco innym składzie, nie było klawiszy, były dwie gitary. Z tym że drugi gitarzysta odszedł, bo on chciał grać tylko solówki, no a wiadomo, czasem trzeba też zagrać podkład... Później mieliśmy klawiszowca, ale trochę do nas nie pasował... Natomiast ten skład powstał jakiś tydzień przed występem na pierwszej edycji festiwalu w Stacji Woodstock.
No właśnie, od czasu pierwszej edycji zauważyłem, że wasz styl grania się nieco zmienił...
Łukasz (g): Nie, nasz styl się nie zmienił, tylko publiczność ma już mózgi nieco przeżarte alkoholem i teraz inaczej nas odbiera...
Agata: Nie... No, może gramy teraz trochę ostrzej... Uznaliśmy, że lepiej przyrąbać, niż grać łagodnie.
Łukasz (g): Tak - po prostu "lajtowe" kawałki cienko nam wychodziły, trzeba było postawić na jedną kartę. W ogóle jak gramy głośno, to nie słychać obsuwek.
Ale ty, Agato, jako słaba, delikatna kobieta, potrafisz sprostać takiemu ostremu brzmieniu?
Agata: No, nie wiem, jak rockowcy, ale ja lubię delikatność... (wybuch śmiechu Łukasza) Ale gramy ostrzej, bo lekkie numery nie tyle, że nie wychodzą, tylko po prostu lepiej jest zagrać ostrzej.
Darek: Ja myślę, że to może też trochę dlatego, że kilka osób w zespole ma trochę "ostrzejsze korzenie". Na przykład Wojtek i ja graliśmy kiedyś ostrzejszą muzykę i może zaraziliśmy tym trochę Łukasza i Agatę...
Agata: Ale generalnie sekcję mamy wspaniałą, bo nasz perkusista jest byłym gitarzystą...
Łukasz (g): ...może nie mów od razu byłym, jeszcze może pogra, daj mu szansę...
Agata: ...i dlatego świetnie czuje, rozumie się z basistą, wie o co chodzi i jak co ma brzmieć.
A planujecie może jeszcze jakieś metamorfozy brzmieniowe?
Łukasz (g): Tak, myślimy o zwrocie w kierunku disco polo... no wiesz, trzeba z czegoś żyć, a wesela to jest niezły kawał grosza. A poważnie - gramy to, co wychodzi, to co mamy w głowach, a tu trudno powiedzieć, czy coś się zmienia czy nie. Wiadomo, jak się przestajesz rozwijać i zamykasz się w jakimś własnym światku, to też jest bez sensu. Nie powiedzieliśmy sobie: "Dobra, kurde, teraz będziemy grać bluesa, a jak ktoś zagra coś innego niż dwanaście taktów, to w ryj".
Agata: Tak miało być, tak miało być!
Łukasz (g): Faktycznie, tak szczerze powiedziawszy, jak prowadziliśmy pierwsze rozmowy z Agatą na temat tego zespołu, to było tak, że mieliśmy grać "akustycznego wiejskiego bluesa", miały być dwie gitary akustyczne, miotełki, lajtowy basik...
Agata: Tak było, tylko wtedy Łukasz nie był jeszcze prawdziwym bluesmanem, nie miał łysej czaszki i brzuszka... (nadal zresztą nie ma - przyp. aut.)
No właśnie, a skąd u tak młodych muzyków zamiłowanie do takiej "wapniackiej", wydawałoby się, muzyki?
Łukasz (g): Sam jesteś wapniak... Dużo złego jest w tym, że blues jest prosty i dużo ludzi, którzy za bardzo nie potrafią grać, zaczynają grać bluesa i potem tak to wychodzi... W tej chwili trudno to, co gramy, nazwać bluesem, choć na pewno trochę bluesa tam słychać.
Agata: Ale ciąg dalszy naszej historii z "wiejskim bluesem" wygląda tak, że poprosiliśmy o granie Wojtka i Darka, a oni wolą ostrzej, no więc tak wyszło. Poza tym doszedł jeszcze Łukasz (klawiszowiec), który grał wcześniej z Łukaszem (gitarzystą) w kapeli, a wiadomo, każdy lubi coś trochę innego.
A właśnie, grywaliście wszyscy w różnych innych kapelach, jak jest teraz i jak traktujecie na tym tle Kfintet?
Agata (g): Kfintet zawsze był na boku...
Łukasz (g): ...i to było najzdrowsze w tym zespole, bo w innych kapelach pojawiała się jakaś presja i zaczynało się dziać niedobrze - że trzeba pracować, grać, koncertować tyle a tyle...
Darek: ...a w Kfintecie zawsze graliśmy dla przyjemności, z luzem, bez nerwów, a i tak kiedyś w końcu trzeba było wyjść, zmierzyć się z publicznością...
...i jak widać wyszło wam całkiem nieźle, bo na tegorocznej edycji festiwalu w Stacji Woodstock zajęliście pierwsze miejsce. Czeka was dzięki temu teraz 50-godzinna sesja nagraniowa w studiu B&B Records w Niepołomicach, która była główną nagrodą. Ile muzyki macie zamiar nagrać i jak będziecie próbować zdyskontować ten sukces?
Łukasz (g): Tak, planujemy nagrać trzy, cztery numery - nie chcemy próbować nagrać jak najwięcej, tylko jak już mamy być w tak profesjonalnym studio, to warto skupić się na jakości nagrania. A jeśli chodzi o wykorzystanie sukcesu... nigdy jeszcze nie wyrzuciłem telewizora z balkonu. A jak będę sławny... takie rzeczy sławnym ludziom uchodzą.
Aha, czyli rozumiem, że czytałeś "Młot Bogów" (książka ukazująca szokujące kulisy życia członków legendarnej grupy Led Zeppelin - przyp. aut.). Czy życzylibyście sobie takiej kariery, jaka opisana jest w tej książce?
...po serii niezbyt możliwych do publikacji chichotów i komentarzy, łącznie z próbami odtwarzania różnego rodzaju przesłań puszczanych "od tyłu"...
Łukasz (g): No, w sumie z rekinem było w porządku... Fajnie byłoby oczywiście zrobić karierę, najlepiej tak, żeby się nie stoczyć w trakcie, po jej zrobieniu również... Wiesz, ja mam wielki szacunek dla Led Zeppelin, ale miło byłoby też, żeby wszyscy z nas przeżyli zrobienie tej kariery...
Ale czy uważacie, że w dzisiejszych czasach jest możliwa taka kariera jak wtedy?
Wojtek: Myślę, że tak. Wszystko jednak zależy od promocji. Oczywiście musisz umieć grać, ale jeżeli cię dobrze wypromują i włożą w to odpowiednio dużą kasę...
Łukasz (g): Tak, tylko problem jest taki, że muzyka rockowa obecnie nie jest w ogóle lansowana. Patrząc realnie, rockowi muzycy obecnie utrzymują się z grania po knajpach. Ja sam chciałbym kiedyś móc utrzymać rodzinę z grania. Oczywiście chciałbym też więcej... Ale ciężko powiedzieć, jaka jest recepta na odniesienie sukcesu. Gdybyśmy ją znali, to pewnie nie przebywałbyś teraz w pomieszczeniu tej wielkości... (mowa o sali prób zespołu Kfintet - przyp. red.)
Agata: Dobra, od dziś zamierzamy wygrywać wszystkie festiwale i po roku, zobaczysz, będziemy znani w całym świecie!
Wracając do waszej muzyki... Chciałem zapytać, jaka jest rola klawiszy w Kfintecie, czy są one raczej tłem, instrumentem solowym, czy może po trochu...
Łukasz (k): Jest to taka rola, jak w zespole Lynyrd Skynyrd, to znaczy potrzymuje, akcentuje brzmienie, czasem coś namiesza... generalnie wszystkiego po trochu.
A jakie masz inspiracje?
Łukasz (k): No, myślę, że właśnie pianista Lynyrd Skynyrd, Elvina Bishopa... no i generalnie pianiści bluesowi.
Łukasz (g): No właśnie, to jest perfidne - "pianista Lynyrd Skynyrd, Elvina Bishopa, Joe Cockera"... - a nazwiska gitarzystów wszyscy znają... a w ogóle Łukasz jest wychowany na jazzie.
Właśnie, nie używasz syntezatorów czy organów, grasz na pianinie...
Łukasz (k): Tak, nie lubię syntezatorów, natomiast co do organów, to bardzo podobają mi się Hammondy... no ale na to potrzeba kupę kasy.
To może teraz ty, Łukasz, opowiedz o swoich inspiracjach.
Łukasz (g): No, to w takim razie włóż dłuższą kasetę do dyktafonu... Nie no, nie będę oryginalny - Jimi Hendrix, Eric Clapton, zwłaszcza z okresu gry w The Cream i Derek And The Dominos, poza tym pracujące gitary tak jak w Lynyrd Skynyrd, choć u nas tego nie widać, bo mamy jedną gitarę, ale lubię te brzmienia gitarowe jak w Skynyrd, Allman Brothers, bardzo mi się podoba technika slide u Allmana... no, Jimmy Page również, oczywiście...
No właśnie, te twoje zagrywki smyczkiem na koncertach, to taki żart na temat brzmienia Page'a, czy jakieś poważne eksperymenty brzmieniowe?
Łukasz (g): Nie, nie jest to żart, ale dziś trochę trudno już coś nowego wymyślić na gitarę, już ludzie wiertarką nawet grali na gitarze... Smyczek jest na pewno pod wpływem Jimmiego Page'a, ale kto wie, gdyby nie on, może ja bym wymyślił granie smyczkiem na gitarze? Ale nie ma co udawać, zacząłem grać smyczkiem, bo zobaczyłem, jak robi to Jimmy Page. Zresztą nie ukrywam, że niezłym sposobem na zrobienie dobrego kawałka, jest wzięcie trochę riffu z Zeppelinów, trochę ze Stonesów... To jest zresztą moja kolejna wielka inspiracja - gitarzyści rytmiczni tacy jak Keith Richards, którzy może nie są wybitnymi solistami, ale namieszali trochę w muzyce i sposobie gry na gitarze, zresztą styl Richardsa jest tak charakterystyczny, że od razu się go rozpoznaje.
Właśnie, w grze używasz dość tradycyjnych technik, grasz dużo slidem, co obecnie rzadko się słyszy. Jak oceniasz dzisiejsze trendy w rozwoju rzemiosła gitarowego?
Łukasz (g): Szczerze? No więc mnie się to trochę kojarzy z konkursami skoków narciarskich, a może raczej jakąś dyscypliną lekkoatletyczną... tendencja jest "kto szybciej" - ja na przykład ostatnio dorwałem jakąś szkółkę Yngwiego Malmsteena, który jest fenomenalnym technikiem, natomiast jak puściłem ją sobie, to zdecydowanie bardziej podobały mi się wersje zagrywek te "dla uczących się", bo po prostu były grane dużo wolniej i przynajmniej było słychać tę melodię. W tej chwili większość gitarzystów dochodzi do takiej paranoi, że zagrana przez nich solówka brzmi jak kwestia z filmu "Kapuśniaczek". Cenię sobie takich ludzi, jak choćby właśnie ten Jimmy Page, który w sumie nie był jakimś rewelacyjnym technikiem jeżeli chodzi o "wyścigowe granie", natomiast potrafił naprawdę nowatorskie brzmienia uzyskać...
...w tym momencie Łukasz zepsuł stołek, na którym siedział, więc nastąpiła krótka przerwa w rozmowie. Później nawiązała się dość bogata dyskusja na temat satanizmu w muzyce, której nie będę w całości przytaczał, wspomnę tylko, że za propagatorów satanizmu w naszym kraju został uznany m. in. Zbigniew Wodecki, jako że puszczana od tyłu "Pszczółka Maja" miała ponoć zawierać ukryte okultystyczne treści...
Wracając do Kfintetu jako całości - jaki w ogóle jest obecnie podział ról w zespole? Macie jakiegoś lidera, przewodnika?
Łukasz (g): Nie, raczej nie ma w zespole żadnej wiodącej osoby...
Darek: Nie zgodzę się z tym, uważam, że Kfintet ma parę wybijających się gwiazd...
Łukasz (g): Tak, jakieś pięć w sumie.
Aha. A jak powstają wasze utwory, gdzie rodzą się pomysły?
Łukasz (g): Przychodzimy na próbę i zaczynamy grać w "A". Na początku było coś takiego, że siadaliśmy we dwoje z Agatą i powstawał jakiś pomysł, tak zrobiliśmy kilka kawałków, które teraz gramy. A później - dużo utworów powstaje na próbie, kiedyś parę pomysłów przyniósł Darek i są to teraz sztandarowe punkty naszych koncertów...
A teksty?
Łukasz (g): Teksty pisze Agata. Ostatnio ja popełniłem jeden, czasem korzystamy z innych tekstów, mamy dwa kawałki oparte na tekstach Stachury, zresztą jego przesłanie jest takie trochę... rockowe. Nie traktujemy jednak naszej muzyki jako wykładu drogi przez życie, podchodzimy do tego raczej z dystansem. (Łukasz przyjmuje dostojny ton.) Nasza muzyka jest wentylem bezpieczeństwa dla młodzieży, która może dzięki temu dać upust swym emocjom na naszych koncertach, aby potem nie dochodziło do ekscesów w życiu codziennym.
Czyli nie ma sensu puszczać waszych utworów od tyłu?
Łukasz (g): Nie, nie... Wszystko co mamy do powiedzenia, mówimy od przodu. Wprost, w twarz, w ryj...
Agata: A czego nie możemy wypowiedzieć, wyrażamy mową ciała.
Łukasz (g): Tak - nasza muzyka ocieka seksem.
A jak często koncertujecie?
Łukasz (g): Jak często się da. Jak na razie nie ma tych koncertów za dużo... Po prostu krótko istniejemy, na razie nie mamy dobrej demówki, a raczej ciężko jest przyjść i powiedzieć: "Jesteśmy dobrym zespołem - sześć baniek!". Myślimy, że wkrótce się to poprawi, dzięki sesji w B&B Records mamy szansę nagrać naprawdę dobre demo.
Czy ten skład wydaje się stabilny? Nie czujecie presji, zniechęcenia?
Łukasz (g): Nie... Agata czuje zniechęcenie do mikrofonów.
Agata: Mikrofony mnie nie lubią... Szukam sponsora na dobry mikrofon, który będzie mi lojalny i nie będzie mi się wyłączał... Szukam mikrofonu, z którym będę mogła się zaprzyjaźnić.
Łukasz (g): Tylko bez interpretacji Freudowskiej, proszę...
Agato, a jak się czujesz w zespole z samymi facetami oprócz ciebie... Jak cię traktują?
Łukasz (g): Tym bardziej, że wszyscy faceci w tym zespole to straszne zwierzęta...
Agata: Nie no, dobrze mnie traktują...
Łukasz (g): Teraz państwo powinni zobaczyć ten promienny uśmiech na twarzy Agaty...
Agata: Słyszałam różne historie o kobietach w zespole, które nie są rozumiane... a ja jestem. Dobrze sobie chłopców dobrałam.
Łukasz (g): I to była jedyna poprawna odpowiedź, jakiej dziś udzieliłaś!
Darek: Właśnie, bo trzeba zaznaczyć, że to Agata sobie dobierała muzyków do kapeli...
A to może powinienem spytać, jak wy jesteście traktowani przez Agatę?
Łukasz (g): Jak lwy przez pogromcę! Agata potrafi jednym spojrzeniem usadzić każdego na miejscu. Tylko nie mikrofon.
Agata: Właśnie, mikrofonów się nie wybiera...
O, ciekawa koncepcja techniczna...
Agata: Bo widzisz, to jest podstawowa różnica między mikrofonem a facetem, że faceta się da ulepić...
Łukasz (g): ...a mikrofon jest niestety zawsze twardy!
Znowu zaczyna mi śmierdzieć Freudem...
Łukasz (g): Freud nie żyje od dłuższego czasu, dlatego zapach może być naprawdę nieprzyjemny...
Kilkuminutowy wybuch ogólnej wesołości, pełen zresztą innych uwag na temat Freuda i zapachów w sali prób Kfintetu...
Widzę, że rozmowa wymyka się trochę spod kontroli...
Agata: Ja myślę, że powinniśmy się nazwać "Stygmaty Lenina" i zrobić programowy kawałek "Mam Freuda W Dupie"...
Łukasz (g): Nie, myśleliśmy, żeby zrobić Lenina ukrzyżowanego na młocie, ale wtedy żadnych szans byśmy nie mieli na promocję utworów w Radiu Maryja. Więc postanowiliśmy zrobić Lenina rozpiętego na sierpie - Lenin przybity do sierpa wysłany w kosmos. Tym bardziej, że Lenin, w przeciwieństwie do Freuda, jest całkiem nieźle zakonserwowany... I podobno nie śmierdzi.
Dobra... Chciałem jeszcze zapytać o nazwę waszego zespołu.
Agata: Właśnie. Nie kochamy tej nazwy, nie utożsamiamy się z nią - ogłaszamy konkurs na nazwę dla naszej kapeli!
Łukasz (g): Nazwa została wymyślona przez klawiszowca, który już z nami nie gra. Ale to był Quintet przez "q".
Oj, bo w końcu nie wiem, jak zapisać waszą nazwę...
Łukasz (g): Przez "f". Niniejszym autoryzuję zapisanie naszej nazwy przez "f".
Kończę, bo jak tak dalej pójdzie, braknie dla tego wywiadu miejsca na dysku...
Łukasz (g): Na twardym dysku? Tylko bez Freuda, proszę... Ale nie, nie kończ! Zostało jeszcze tyle tematów, nie rozmawialiśmy jeszcze o sensie życia... Każdy z nas ma swoje własne poglądy na sens życia...
Dziękuję zespołowi Kfintet za wywiad...!