- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: J. D. Overdrive
Wykonawca: | Stempel - J. D. Overdrive (gitara) |
strona: 1 z 1
J. D. Overdrive, Kraków 17.04.2009, fot. kriz
rockmetal.pl: Na wstępie chciałbym zapytać o waszą nazwę, bo na początku brzmiała ona Jack Daniels Overdrive, obecnie zaś funkcjonuje jej skrót, czyli J. D. Overdrive. Jak do tego doszło?
Stempel, J. D. Overdrive: Tak naprawdę sytuacja wynikła troszeczkę z naszej winy, bo jakieś dwa lata temu sami stwierdziliśmy, że wyślemy maila do Jack Daniel's do Stanów, aby zapytać o pozwolenie na używanie tej nazwy. Ona była nieco zmieniona, bo wywaliliśmy apostrof. Whisky jest Jacka Daniela, a my zrobiliśmy Jacka Danielsa. Analizowaliśmy to ze znajomymi prawnikami, lecz ostatecznie destylernia odesłała nam pismo, bardzo grzeczne, w którym wyrazili zadowolenie z promowania marki, aczkolwiek uznali, że nasza nazwa wykorzystuje wizerunek ich firmy, a oni nie chcą nikogo wspierać. Nasi prawnicy zasugerowali, żebyśmy używali sobie tej nazwy, chyba że dostaniemy następne pismo w tej sprawie, a wówczas już nie powinniśmy robić sobie problemów. No i faktycznie, w grudniu otrzymaliśmy kolejne pismo od Jack Daniel's, abyśmy zaprzestali korzystania z nazwy, więc musieliśmy zareagować i przemianowaliśmy się na J. D. Overdrive. Będzie się to chyba nadal z nami kojarzyć i już nikt nam nic nie zrobi, jeśli chodzi o wykorzystywanie marki.
Skoro już jesteśmy przy nazwie, to czemu właśnie wybraliście Jack Daniel's?
Przede wszystkim jesteśmy smakoszami whisky. Co prawda nie pijemy nałogowo, ale bardzo whisky lubimy. Markę Jack Daniel's też. Zaczęło się od tego, że nasz wokalista siedział razem z naczelnym "Metal Hammera" w jednej z katowickich knajp i powiedział tak: "kurde, fajnie by było mieć jakąś taką nazwę z Overdrive pod koniec, bo to się tak stonerowo, southernowo kojarzy, ale co tam wpierdolić do tego?". I Darek Świtała z MH, siedząc przed takim dupnym plakatem Jack Daniel's, rzuca: "Jack Daniel's Overdrive". Ok, zajebiście nam się spodobało.
Czy macie jakieś kapele, które ukształtowały wasze zamiłowanie do stonera?
Bardzo duży wpływ wywarła na mnie Pantera i Black Label Society, później także Down. Na wokalistę z kolei Down, Alabama Thunderpussy, Spiritual Beggars. Ja rzeczywiście wkręciłem się w stonera, kiedy zacząłem składać ten zespół i tak jakoś po prostu wyszło, że w tych klimatach sobie radzimy.
Tak właściwie, to skąd wzięło się u was zainteresowanie Konfederacją, południowymi Stanami i tak dalej?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba by sięgnąć do samych początków kapeli, gdy ją zakładałem po tym, jak odszedłem z zespołu, którego nazwy tutaj nie wymienię, ponieważ ten zespół również mnie nie wymienia i nie jest on wart wspominania. Koncept był prosty. Miałem parę ciekawych pomysłów i bardzo dobrego kumpla Maćka Rutkowskiego, który był naszym pierwszym perkusistą i nagrał z nami EPkę "Pure Concentrated Evil". I to z nim zacząłem szlifować materiał. Doszli basista i wokalista, Susła jeszcze wtedy z nami nie było. Wówczas naszym kompozycjom brakowało kierunku, nie było koncepcji na tę muzykę. Kombinowaliśmy nad cięższym, metalowym brzmieniem, rozważaliśmy zrobienie czegoś pod Comę albo pod Rage Against the Machine. No i tak się błąkaliśmy. Materiał był napisany, sześć wałków, pamiętam to jak dzisiaj. W pewnym momencie zamieściliśmy ogłoszenie o wakacie na stanowisku wokalisty, bo nasz poprzedni gardłowy był tak comowy, że aż za bardzo. No i przyszedł Suseł. Usiadł na próbie i zaczął słuchać tych wszystkich numerów. Tego dnia zaśpiewał z nami cover "Killing in the Name of" Rage Against the Machine i dosłownie wdeptało mnie w ziemię. Stwierdziłem, że to byłby fajny patent.
Potem, kiedy wracaliśmy autem z próby, Suseł oznajmił, iż wpierw mu ten klimat nie leżał, ale jak usłyszał "Demonize", to nagle zapaliła mu się w głowie lampka. Doszedł do wniosku, że to jest tak południowa muza, że aż piachem sypie w twarz i zaczął robić wokale do tego na modłę Pantery, Black Label Society i Down. No i wyszło. On nigdy się nie spodziewał, że któregoś dnia będzie śpiewał w takiej kapeli. Swoją drogą przypomina mi to, jak około czterech lat przed założeniem J. D. O. kumpel podrzucił mi płyty Black Label Society. Niesamowicie się zasłuchałem w tej muzie. Świetne granie: kopnięcie w ryj, proste riffy, ale jednocześnie dynamiczne, motoryczne, melodyjne. Pomyślałem wtedy, super, ale ja na taką nutę nie potrafię pisać. Życie zweryfikowało to trochę inaczej, niż przypuszczałem. Okazało się, że jednak mam takie numery w łapach i naturalnie mi to wychodzi. W wyniku połączenia moich upodobań i idei Susła ostatecznie ruszyliśmy na południe. I tak już zostało. Bardzo dobrze się z tym czujemy, bo to naprawdę rewelacyjna muza.
Już od jakiegoś czasu zapowiadacie swoją debiutancką płytę, ale jej premiera wciąż się przesuwa. Co wam przeszkadza w ukończeniu sesji nagraniowej?
Jak zawsze w takich sytuacjach przyczyną są, niestety, między innymi pieniądze. Prawda jest taka, że w Polsce nikt raczej nie da ci kasy na wydanie pierwszej płyty, jeżeli nie masz znajomości, więc musieliśmy tę kasę sami wysupłać. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że każdy z nas pracuje, więc terminy niezbyt nam się zazębiały. Premierę planowaliśmy na okolice kwietnia, maja, ale chyba spadły na nas wszystkie plagi egipskie, jakie są na tym świecie. Najpierw awaria mojego nadgarstka, która wyłączyła mnie w ogóle z grania na blisko trzy miesiące. Teraz powoli wracam do formy, chociaż i tak nie jest na tyle dobrze, na ile być powinno. Przyczyna problemu z moim nadgarstkiem nadal nie została zlokalizowana, ale już koncertujemy. Stwierdziliśmy, że niepotrzebna jest przerwa, lecz dobry specjalista.
J. D. Overdrive, Kraków 22.06.2010, fot. Lazarroni
Wracając do tematu płyty, to nie powiem, kiedy ją wydamy, bo ilekroć ogłaszaliśmy termin, nie udało się go dotrzymać. Mogę wyjawić, że w tym roku będzie ciężko, ponieważ nasz wokalista ma bardzo dużo zobowiązań wobec swojego obecnego pracodawcy i na okres października i listopada jest praktycznie nieosiągalny, więc nie ma czasu, by dograć wokale w studio. Ale z obiecanych jedenastu wałków, które znajdą się na krążku, sześć już jest zrealizowanych w całości. Główną bolączkę stanowi warstwa instrumentalna: gitary i bas, bo perkusja jest zarejestrowana od lutego tego roku, więc zostaje nam tylko ta kwestia do ogarnięcia. Chcemy wyrobić się z tym dość sprawnie, ale wolę nie składać żadnych obietnic co do daty. Nawet chyba nie będziemy jej wcześniej zapowiadać. Dopiero, gdy pojawi się pewność, że album w tym i w tym terminie się ukaże, to damy znać. Materiał mamy napisany w całości. Jest to jedenaście utworów, z czego jeden cover, który jest taką naszą coverową wizytówką - "Purple Haze" Jimiego Hendrixa. Mam nadzieję, że uda się go zamieścić na krążku, bo tutaj cała sprawa toczy się wokół ZAiKSu i tantiemów, ale myślę, że z tym nie powinno być większych problemów. Na album trafi też ballada akustyczna: jedna gitara i troszkę skrzypiec, także będzie zdecydowanie ciekawie.
A jaki będzie tytuł płyty?
Myślę, że mogę zdradzić, bo chyba już nic się w tej kwestii nie zmieni: "Sex, Whisky & Southern Blood".
Macie już gotową okładkę?
Mamy pewien koncept. Jest grafik, który się tym zajmuje, i na razie czekamy na efekt finalny.
W którym studio nagrywacie?
Nagrywamy większą część w "Stone Studio" w Sosnowcu u Miśka. Mamy nadzieję, że ciepłe fluidy zespołu Feel, który rejestrował tam swój debiut, spłyną na nas i też zrobimy oszałamiającą karierę w polskim showbiznesie, i będziemy mogli grać z takimi gwiazdami, jak Doda, Łzy i wspomniany Feel. Na to właśnie liczymy (śmiech).
Która wytwórnia wyda wasz album?
Tego jeszcze nie wiemy. Mamy kilku wydawców na oku.
Na waszej EPce mieliście wstawkę pt. "Words of Wisdom", zawierającą słowa Billyego Hicksa. Czemu Billy Hicks?
To pytanie trzeba by raczej skierować do naszego wokalisty, który mnie zaraził Billem Hicksem. Świetny komik, rewelacyjne hasła, zajebiste poczucie ironii, Dr. House wymięka przy nim. No i mądre słowa powiedział. Ponoć tego samego fragmentu użył też zespół Tool na którejś ze swoich płyt, o czym dowiedzieliśmy się przy okazji, gdy nasza EPka była już wydana i gdzieś tam poszła w świat. Kto wie, może na nowym albumie też znajdzie się trochę mądrości Billa Hicksa. Zobaczymy.
Wspomniałeś, że materiał na debiutancki album jest już napisany w całości. Czy w związku z tym rozpoczęliście komponowanie utworów na następny krążek?
Dwa numery już są gotowe. Jeden z nich mieliśmy dotychczas okazję grywać na koncertach. Nazywa się "Walk Beside Me". Zaprezentowaliśmy też kolejny kawałek, który znajdzie się na nowej płycie, "Another Tombstone in this Yard". I zobaczymy, jak pójdzie nam dalej.
Jak wspominacie wasz występ przed Down w zeszłym roku?
Oj, to był najlepszy koncert, jaki zagraliśmy, dla świetnej publiki. Nie spodziewaliśmy się w ogóle takiego przyjęcia. Myśleliśmy, że ściągną nas ze sceny, bo, wiadomo, słuchacze Down są słuchaczami bardzo wymagającymi. Okazało się jednak, że wszyscy nas ciepło przyjęli, dziękowali nam jeszcze po gigu. W dodatku Pepper Keenan pokazywał nam zza sceny, że zajebiście dajemy radę, Kirk zresztą też. Phil siedział cały czas zamknięty w swojej kanciapie i mieliśmy tylko jedną okazję, żeby sobie cyknąć z nim fotkę. Naprawdę fajni ludzie, Kirk i Pepper bardzo wygadani... Rex taki raczej cichy, jedynie chodził sobie tam gdzieś z boku.
Jakieś plany na przyszłość, oprócz wydania płyty?
Fajnie by było pojechać gdzieś dalej. Bardzo dużo gramy na Śląsku. Daliśmy parę koncertów w dolnośląskim, w Małopolsce, w mazowieckim. Chcielibyśmy wyjść do ludzi. Wiemy, że zrobiliśmy bardzo dobre wrażenie na kapeli Corruption, ojcach polskiego stonera.
Wtedy w "Cogitaturze"?
Tak, wtedy w "Cogitaturze". Nie zapomnę, jak podszedł do mnie perkman i powiedział: "stary, zajebista muza, dawajcie płytę, bo po prostu nie mogę". No i do dzisiaj, gdy czytamy jakiś wywiad na rockmetalu czy w prasie, to bardzo ciepło się o nas wypowiadają, że chcieliby z nami zagrać więcej koncertów. My, oczywiście, na kolana, jasne, że chcemy z nimi wystąpić. Być może, i tutaj trzymajcie za nas kciuki, jeszcze w październiku odbędą się fajne gigi w połowie drogi między Warszawą i Katowicami. Opath, czyli gitarzysta Corruption i Leash Eye, odezwał się do nas i zaproponował nam, byśmy z Leash Eye dali dwa koncerty. Wciąż szukamy dobrego klubu, w którym można by to zorganizować.
Czy jest jakaś kapela, dowolna, z którą marzycie, żeby zagrać?
Nie wiem, jak reszta składu, mogę mówić za siebie, ale moim marzeniem jest zagrać na jednej scenie z Zakkiem i Black Label Society. Musiałbym chyba nawrzucać się jakichś persenów i relanium, bo bym chyba sikał w majty z radości. No i wystąpić znowu z Downem. Bo to, co przeżyliśmy na Down, tego życzę każdej kapeli. To było jak marzenie.
J. D. Overdrive, Kraków 22.06.2010, fot. Lazarroni
Skoro już tak gadamy o Zakku, to co sądzisz o jego odejściu z kapeli Ozzy'ego?
Jeżeli to faktycznie była decyzja Ozzy'ego, to nie była to zbyt dobra. Bo to, co Zakk wyczynia na gitarze, to brzmienie, która on ma w łapie... to nie jest kwestia tego, że on gra na Marshallu, że on gra na Gibsonie... po części pewnie też, ale on wycina niesamowicie melodyjnie. W wydobywanych przez niego dźwiękach jest ten konkretny brud. Ja, słuchając nowej płyty Ozzy'ego, czułem, że brakuje mi tego Zakka.
"Scream" jest dobry, miło się go słucha, ale w porównaniu z poprzednimi płytami wypada blado. Natomiast, jeśli mogę się wypowiedzieć co do Gusa G., jest on świetnym gitarzystą, bardzo sprawnym technicznie... w końcu grał w kapeli powermetalowej i speeda ma nieziemskiego. Ale to nie jest to. To jest ładne, za ładne. Może Ozzy'emu nieco odejmie to fanów, ale dużo na tym nie straci. Ozzy to marka. Tak, jak marką jest Jack Daniel's, tak, jak są marką buty Adidas, tak jest i Ozzy Osbourne. On jest legendą i będzie legendą, i trzeba mu to zostawić, bo bardzo wiele dla tej muzyki zrobił.
Ok, dzięki za rozmowę.
Ja również dziękuję.