- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Hypocrisy, Pain
Wykonawca: | Peter Tagtgren - Hypocrisy, Pain (wokal, gitara) |
strona: 1 z 1
Hypocrisy, Katowice 26.01.2010, fot. Lazarroni
rockmetal.pl: Witaj, Peter. Niedawno wydaliście swój najnowszy album, pt. "A Taste of Extreme Divinity"...
Peter Tagtgren, Hypocrisy: Tak, na tym krążku poszliśmy w kierunku wyznaczonym przez "Virus", ale sięgnęliśmy również do naszych starszych dokonań. Tempo jest bardzo zróżnicowane. Płyta zawiera zarówno szybsze, jak i wolniejsze numery.
Mam wrażenie, że momentami powróciliście też w tekstach do korzeni, np. wałek "Taste the Extreme Divinity" porusza temat boskości.
Konkretnie utwór ten opowiada historię szalonego mordercy, któremu wydaje się, że jest Bogiem.
Jak wam idzie ta trasa?
Na razie dobrze. Co prawda Hypocrisy nigdy nie miało wielkich rzesz fanów w Polsce, ale tak czy owak damy mocny występ. No i fajnie znów będzie zobaczyć chłopaków z Decapitated. Robiliśmy już z nimi dwie trasy.
Cofnijmy się teraz w czasie. Podobno, gdy miałeś 9 lat, nauczyłeś się grać na perkusji. Co sprawiło, że przerzuciłeś się potem na gitarę?
Ponieważ miałem mnóstwo pomysłów. Wiesz, kiedy siedzisz za garami, ciężko mówić ludziom, jak mają grać. Na początku trzymałem przy sobie gitarę akustyczną, ale było z tym za dużo problemów, więc ostatecznie sam zacząłem grać na wiośle. Poza tym łatwiej mi się komponowało muzykę w ten sposób.
Za młodu wyemigrowałeś na Florydę, gdzie poznałeś sporo amerykańskich kapel deathmetalowych. Czy to one ukształtowały twoje gusta muzyczne?
Przywiozłem już wiele zapatrywań ze sobą, a tam odkryłem ich więcej, gdyż rozwijałem się wraz z lokalnymi zespołami. To był rok 1988, kiedy death metal się rodził, więc wszystkich nas uformowała ta scena muzyczna.
Na początku teksty Hypocrisy oscylowały wokół wątków antychrześcijańskich i ogólnie antyreligijnych. Przy "The Fourth Dimension" podjąłeś tematy dotyczące spraw paranormalnych i związanych z życiem pozaziemskim...
Tak, wkręciłem się w fantastykę i science-fiction. W głowie siedziały mi różne rzeczy i czułem potrzebę pisania o czymś innym.
Czy wierzysz w istnienie życia pozaziemskiego?
Wierzę, że gdzieś tam we wszechświecie istnieje jakieś życie. Nie uważam, aby te istoty odwiedzały nas co chwilę. Może coś tu dotrze raz na kilkaset lat. Sądzę, że gdyby takie incydenty zdarzały się często, wszyscy by o tym wiedzieli.
Hypocrisy, Warszawa 27.01.2010, fot. W. Dobrogojski
Jakie jest zatem twoje zdanie na temat tego, co stało się w Roswell w Nowym Meksyku?
To mogła być jedna z tych mających miejsce co kilkaset lat wizyt, tyle że zakończona katastrofą. To, co amerykański rząd mówił na ten temat, jest absolutnym kłamstwem. Jestem przekonany, iż coś się tam wydarzyło. Co dokładnie, nie wiadomo, bo politycy zatuszowali sprawę. Ciężko stwierdzić, czy był to jakiś eksperyment wojskowy, czy cokolwiek innego, ale z pewnością coś, co zostało bardzo szybko i sprawnie uprzątnięte.
Zaliczasz się do fanów "Z Archiwum X"?
Tak, przy czym zawsze wolałem odcinki, które opowiadały o istotach pozaziemskich. Podobała mi się pierwsza pełnometrażówka, lecz ta ostatnia była już dla mnie zbyt nudna.
Czy możesz opowiedzieć o swojej współpracy z Horghiem? Jakby nie patrzeć, ty siedzisz raczej w death metalu, podczas gdy on prezentuje zdecydowanie blackowe podejście. Jak się dogadujecie?
Świetnie się dogadujmy. On ma swój specyficzny styl i kiedy gra, słychać, że to Horgh. Gra na perkusji, lecz myśli bardziej gitarowo, co czyni go na swój sposób unikalnym. Byłem producentem Immortal od "At the Heart of Winter", więc znamy się naprawdę długo. Horgh grał też przez dwa lata na bębnach w Pain. Sporo już razem przeżyliśmy, więc wiemy, co każdy z nas lubi i co zrobić, żeby wszystko działało, jak należy.
Pytanie z zupełnie innej beczki. W 1995 wydaliście EPkę "Maximum Abduction", w której krążek miał podobno kształt kurczaka. Możesz rzucić trochę światła na tę sprawę?
Tak, było coś takiego, ale pomysł na to przyszedł od wytwórni płytowej. Byliśmy pierwszą metalową kapelą w historii, która wydała kompakt w niestandardowym kształcie. W książeczce z albumu "Abducted" jest kilka różnych obrazków i ludzie z wytwórni wybrali jeden z nich. Padło na kurczaka.
A co z Pain? Masz jakieś plany na przyszłość związane z tym projektem?
Obecnie pracuję w domu nad muzyką dla Pain. Jak tylko niniejsza trasa się skończy, będę to kontynuował. Zobaczymy, jak wyjdzie, ale mam nadzieję, że nowy album ukaże się jeszcze w tym roku.
Co w ogóle skłoniło cię do zapoczątkowania działalności Pain?
Hypocrisy, Katowice 26.01.2010, fot. Lazarroni
Chciałem popróbować innych rzeczy. Chciałem się nauczyć czysto śpiewać, dowiedzieć się więcej na temat klawiszy, komputerów i sampli. Chciałem rozwijać się jako producent, a nie poprzestać na gitarze i bębnach. Chciałem robić dużo więcej.
Jesteś właścicielem "Abyss Studio". Jak rozpoczęła się twoja przygoda z zawodem producenta?
Kiedy wróciłem z Ameryki, okazało się, że mój przyjaciel kupił studio, naprawdę gówniane. Początkowo nie miałem pracy, więc zacząłem dorabiać u niego. Nagrywałem demówki lokalnych kapel. Zarejestrowałem tam też dwa pierwsze albumy Hypocrisy. Potem nadszedł taki czas, że mój przyjaciel chciał zamknąć studio, zapytał więc, czy chciałbym je od niego odkupić. Zrobiłem to i w ten sposób ruszyła moja kariera jako producenta. Od razu rozbudowałem swój nabytek. Najpierw używałem go głównie dla siebie, ale z czasem zaczęły do mnie przychodzić coraz większe kapele. Chyba rekomendacje zrobiły swoje... musiał im się podobać dźwięk, jaki wypracowywałem.
Jako producent miałeś już okazję współpracować z wieloma dużymi zespołami, takimi jak Celtic Frost. Czy to było ciekawe doświadczenie?
"Monotheist" był wyjątkowo trudnym albumem do nagrania. Towarzyszyła nam ciągła presja oraz wiecznie różniące się opinie. Ostatecznie wyszło naprawdę dobrze. Było kilka piosenek, których nie chciałem widzieć na tej płycie, gdyż uważałem, że nie pasowały do całości. Ale, koniec końców, to kapela ma decydujące zdanie. Pracowałem też z takimi zespołami, jak Sabaton czy Destruction, zrobiłem ostatni album Overkill - "Ironbound". To była super sprawa. Fajna odmiana. Zawsze staram się nagrywać różne rzeczy, a nie tylko jednego rodzaju. To sporo uczy człowieka i pozwala zachować otwarty umysł. A w tym zawodzie bycie kreatywnym to podstawa.
W przyszłym roku Hypocrisy będzie obchodzić 20-lecie istnienia. Macie jakieś specjalne plany na tą okazję?
Tak, chcemy wydać DVD. Trafi nań koncert z Sofii w Bułgarii. Damy tam dwa występy, które zostaną zarejestrowane. O tej porze w przyszłym roku DVD powinno już być dostępne. Oczywiście, dorzucimy też jakiś dokument, wywiady - zarówno z obecnymi, jak i byłymi członkami grupy - tego typu rzeczy. Mam nadzieję, że efekt będzie zadowalający.
Ja również. Dzięki za rozmowę.