- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Hunter
Wykonawcy: | Paweł "Drak" Grzegorczyk - Hunter (wokal, gitara), Michał Jelonek - Hunter (skrzypce) |
Z Hunterem spotkałem się późnym wieczorem, w klubie "Stodoła", gdzie muzycy zorganizowali ostatnią część swojego warszawskiego press-tour, promującego najnowszą płytę zatytułowaną "T.E.L.I.". Pomimo tego, że zespół był już zmęczony całodziennymi spotkaniami z mediami oraz z fanami, to cała rozmowa przebiegła w dosyć rozluźnionej atmosferze. Nie przeszkodziło to nam jednak w poruszeniu kilku poważniejszych tematów, które zajmują ważne miejsce na płytach Huntera. Opowiedzieli o nich Paweł "Drak" Grzegorczyk oraz Michał Jelonek (obecny przy rozmowie Konrad "Saimon" Karchut ograniczył się w zasadzie do roli słuchacza).
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Hunter przez długi czas był zespołem poszukującym swojego miejsca na scenie muzycznej. Kiedy śledziłem ostatnie wiadomości z waszego obozu, kiedy oglądałem wasz koncert na juwenaliach i obserwowałem reakcje fanów, pomyślałem sobie, że Hunter w końcu znalazł swoje miejsce, swoje "małe niebo".
Paweł Grzegorczyk: (śmiech) Myślę, że swoje miejsce znaleźliśmy już na "Medeis". To była ta ścieżka, którą chcieliśmy podążać. Nie chodzi nawet o nasze odczucia, bo my o tym byliśmy przekonani, ale o opinie mediów i fanów, którzy przyznali, że znaleźliśmy swój styl. Tak więc to już trochę trwa. Teraz to jeszcze rozwinęliśmy.
Kiedy ujrzałem okładkę płyty "T.E.L.I." - symbol dolara, a na nim słowa "Ego sum via et veritas et vita" (Ja jestem drogą i prawdą i życiem - przyp. red.) - przypomniały mi się słowa utworu "Fantasmagoria" - "bóstwo to tylko zwykły papier".
PG: Tak. Nadal tak uważamy. Ten symbol, ta piramida, jest symbolem Boga, i do tego symbolem masońskim. Poza tym znajduje się na banknocie jednodolarowym, który również jest ważnym symbolem w naszym świecie. Następuje więc pomieszanie pojęć: kto jest Bogiem? A może raczej - co jest Bogiem? Te słowa "ja jestem prawdą, drogą i życiem" mogą być słowami Boga, ale także słowami pieniądza. Ten podmiot jest ostatnio bardzo często mylnie interpretowany.
Świat widziany oczami "Medeis" był dualistyczny. Jaki jest świat oglądany z perspektywy "T.E.L.I."?
PG: Myślę, że to się nie zmieniło. Cały czas jest to rozdarcie pomiędzy dobrem i złem. Tak jesteśmy skonstruowani. Jesteśmy dualistyczni. To jest odwieczna walka, która z jednej strony jest bezsensem, a z drugiej sensem naszego istnienia. Nie ma chyba wyjścia z tej sytuacji. Cały czas trzeba walczyć.
Jakie korzyści mogą wypłynąć z tej walki?
PG: Wygląda na to, że ta walka jest naszym przeznaczeniem i musimy się w niej odnaleźć po jednej ze stron. Korzyść jest taka, że mamy okazję przekonać się kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. A w wielkim, powtarzającym się wciąż, finale największa korzyść, to zwycięstwo dobra nad złem. Miejmy nadzieję...
Czy to zwycięstwo jest możliwe?
PG: Myślę, że to jest bardzo trudne. Ale warto próbować i walczyć. Skłonności człowieka do autodestrukcji są niesamowicie rozwinięte. Nikt tak nie potrafi sobie nagrabić jak człowiek. Popatrz na świat zwierząt. One nie mają tego problemu. Ludzie za dużo mogą i za dużo potrafią, i od tego przewraca nam się w głowach.
O utworze "Białoczerw" powiedziałeś kiedyś, że jest to ciemna strona Polski. Jaka dokładnie ona jest?
PG: Fanatyczna, antysemicka, nietolerancyjna, agresywna, z monopolem na prawdę, ze skłonnościami do sterowania ludźmi, którzy nie do końca zdają sobie sprawę z tego gdzie są i co robią. To jest właśnie ciemna strona Polski.
Dlaczego ona taka jest?
PG: To jest dość złożone. Mają na to wpływ choćby politycy, którzy dają nam przykład jak nie należy postępować. A raczej jak postępować, żeby nas wszystkich pogrzebać. Trzeba przyznać, że robią to z grabarską finezją. Z drugiej strony masz naszą spuściznę narodową, jaką jest komunistyczny moloch, który ukształtował starsze pokolenie. Przyzwyczaili się do tego, że wszystko im wolno.
Michał Jelonek: Przez tyle lat wmawiano nam, że byliśmy czwartą potęgą gospodarczą świata. Potem nagle się okazało, że to wszystko jest bajka. Że jesteśmy na czwartym miejscu, ale od końca. Ludzie nie potrafią sobie z tym poradzić. Nie potrafią przystosować się do nowej rzeczywistości.
Uwagę zwraca także ironiczny tekst "Przy Wódce". Ale jest to chyba raczej gorzka ironia.
PG: To jest szyderstwo. Zabójstwo przy kieliszku to nasz emblemat narodowy. Ale to też zabawa słowem: "zabijemy przywódcę" i "zabijemy przy wódce". Niby mała różnica, a jak bardzo znacząca. Ostatnio odkryliśmy jeszcze jedno znaczenie. W którymś miejscu niewyraźnie zaśpiewałem i wyszło "przy WC". To też ma jakiś wyraz. Wielowarstwowe dna to nasza specjalność.
W utworze "Osiem", podobnie jak w utworze "Siedem" wykorzystaliście motyw kołysanki. Czy ona ma uśpić, czy może raczej obudzić?
PG: Oczywiście, chodzi o obudzenie. Jeden z naszych fanów nazwał tę piosenkę Pandemonium i muszę przyznać, że coś w tym jest...
MJ: Jest w tym utworze fragment o starych bóstwach i starych lękach, które śpią. Masz na przykład Rosję, gdzie budzi się mocarstwowość. Kraj, który ma dochód porównywalny z Holandią, nagle chce ponownie być mocarstwem, i zobacz, co tam się dzieje. Co robią politycy z ludźmi. Nagle powołują się na stalinizm i mówią, jacy wtedy byli wielcy. Mówią: "Nadal możemy rządzić Europą, a przynajmniej częścią Europy, tylko się skumamy z Niemcami, że Mołotow i Ribbentrop nie byli tacy źli. Może troszeczkę się pomylili, ale ogólnie byli w porządku". I nagle część ludzi zaczyna wierzyć w to, że trzeba odbudować imperium, że te biedne zagubione republiki trzeba z powrotem przyłączyć do Matki Rosji, bo same nie dadzą sobie rady. Pozostawione same sobie będą nękane przez terrorystów. To jest na takiej zasadzie, że ja cię nienawidzę, ale tak naprawdę ja cię kocham...
PG: ...i sprawię, że ty mnie też pokochasz. A jeśli trzeba będzie, to zrobię to siłą.
MJ: Te stare bóstwa śpią i trzeba cicho chodzić, żeby ich nie obudzić. To jest zła mikstura, która ma tak ogromną siłę, że przywódca, który zacznie przy niej manipulować może w pewnym momencie stracić nad nią kontrolę. I jeśli pewna grupa ludzi stwierdzi, że to oni są panami, którzy wprowadzą porządek, to może się to źle skończyć. Już parę razy w dziejach świata tak było i zawsze bardzo źle się kończyło.
Jednym z najbardziej aktualnych utworów na płycie jest "T.E.L.I.", nawiązujący do konfliktu w Zatoce Perskiej.
PG: Żyjemy w czasach, w których bogiem stała się ropa.
MJ: Najpierw boska była przyroda, potem złoto, a teraz ropa. W człowieku istnieje uzależnienie od władzy, którą dają pieniądze. I, o ile pieniądze można dodrukować, to ropa powoli się kończy. Co się stanie jak bóg nas opuści? Co się stanie z jego wiernymi? Mówię tu o wielkich konsorcjach paliwowo-chemicznych. Co się stanie z tymi kapłanami? Co oni wymyślą, żeby nas jeszcze bardziej od siebie uzależnić i nie stracić nad nami kontroli? Pewnie powstanie nowy bóg, tylko że bogowie rodzą się zawsze w wielkich kałużach krwi. Tylko Wenus narodziła się z piany morskiej.
Przy okazji płyty "Medeis" pojawiło się określenie "soul metal". Czy "T.E.L.I." to nadal soul metal?
PG: Oczywiście. Soul metal połączony z nekro popem. Na przykład "Przy Wódce" to jest typowy przedstawiciel nekro popu.
MJ: A "Płytki Dołek"? Też nekro pop.
PG: Oczywiście. A także "$$$$$$$$"...
Płyta "T.E.L.I." jest pierwszą płytą Huntera, która powstała tak szybko. Poprzednie płyty powstawały znacznie dłużej. Jak to wpłynęło na muzykę?
PG: W studiu spędziliśmy o połowę czasu mniej niż przy "Medeis". Ale wtedy nie pracowaliśmy tak intensywnie; było bardziej "hippisersko". Nie było wytwórni, która pilnowała terminów i nie musieliśmy nagrywać każdego dnia. Było to komfortowe, ale z punktu widzenia terminów było to zgubne, bo premiera się przeciągnęła chyba o pół roku. Tutaj mieliśmy konkretne terminy, sprężyliśmy się i zrobiliśmy wszystko tak, jak należy.
MJ: To miało swój plus, bo jeśli wiesz, że coś cię ciśnie i czujesz oddech swojego wydawcy na karku, to zaczynają się burze mózgów. Jest stres, jest adrenalina. Czasami się nawet kłóciliśmy, ale to jest bardzo twórcze. Pojawiają się wtedy nowe pomysły. Raz lepsze, raz gorsze, ale w końcu trafia się na właściwy trop.
PG: W kilka osób łatwiej odcedzić lepsze rzeczy od gorszych. Okazało się, że pomysłów było o wiele więcej niż przypuszczaliśmy, tylko trzeba było je wszystkie poukładać. Czasami zdarzały się kłótnie, a w efekcie największy krzykacz sprzątał studio (śmiech). Ale wszystko po to, żeby efekt był jak najlepszy. Słowa, jakich używaliśmy na płycie były niekiedy bardzo ciężkie, więc odpowiedzialność za nie jest duża. Trzeba mieć świadomość tego, co się śpiewa, a nie tylko rzucać słowa-klucze i patrzeć, co się stanie. Trudno jest czasami zachować dobry smak i nie dać się sprowokować na tyle, żeby nie zacząć nazywać rzeczy takim językiem, który sami chcemy wyplenić.
Duże znaczenie zapewne też miało to, że jest to wasza pierwsza płyta w całości zaśpiewana po polsku.
PG: To było duże wyzwanie, bo po polsku bardzo ciężko się pisze. Nie chodzi o temat, bo tematów jest mnóstwo. Tylko, że to jest bardzo trudny język. Bardzo szeleszczący, trzeszczący i "szyczący".
MJ: Mam znajomego Anglika, który mówi, że jak słyszy jak rozmawiają Polacy, to zamyka oczy i widzi Hyde Park jesienią, gdy na ziemi leży dużo szeleszczących liści.
PG: Jak rozmawiamy, to tego tak bardzo nie słychać, ale jak śpiewasz, to twój głos zupełnie inaczej brzmi w głośnikach, czy w słuchawkach. Zwłaszcza, gdy jest to tak energiczna muzyka. Wielką sztuką jest napisać dobry tekst po polsku i podziwiam wszystkich tych, którym się to udaje. Czasami musieliśmy wymieniać słowa, tylko dlatego, że nie dało się słuchać ich brzmienia.
Hunter istnieje od prawie dwudziestu lat. Przez te lata wiele rzeczy uległo zmianie, ale czy jest coś, co pozostało w zespole niezmienione?
PG: Myślę, że szczerość. Robimy to, co z nas wypływa. To jest soul metal. Nawet, jeśli kiedyś był to thrash metal, to też wypływał z duszy. Niektórzy mogą mieć rozterki, co do pewnych nowych dróg, ale myślę, że fani, którzy nas znają, zaufają nam.
Swego czasu uczęszczałeś do szkoły muzycznej. Kiedy się zorientowałeś, że to jednak muzyka rockowa i metalowa jest dla ciebie najważniejsza?
PG: Nie pamiętam dokładnie tego momentu, ale kiedyś stwierdziłem, że jednak gitara jest fajniejsza od skrzypiec. Poprzez gitarę mogłem znacznie więcej wyrazić. Od skrzypiec w Hunterze jest Jelonek. Poza tym słuchałem takich zespołów jak Black Sabbath, Led Zeppelin, Iron Maiden i to wszystko we mnie zostało. To miało na mnie wpływ, i wybór był naturalny. To nie było tak, że nagle stwierdziłem, że zamiast skrzypiec wolę gitarę. Może miałem kiepskiego nauczyciela. Kiedyś tak mi obciął paznokcie, że mi krew leciała z palców. Poza tym lał mnie linijką po rękach za to, że źle prowadziłem smyczek.
MJ: Każdy nauczyciel tak robi. We mnie rzucał kluczem od sali.
Czy potraficie sobie wyobrazić, jak muzyka będzie wyglądała za kilka lat?
PG: Nie. Nie mam pojęcia.
MJ: Będą same szumy. Dam ci próbkę (w tym miejscu Jelonek wydaje z siebie szereg nieartykułowanych dźwięków, przypominających szumy radiowe).
PG: Co jakiś czas pojawiają się powroty do muzyki lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, i mam nadzieję, że to one będą wytyczały to, co się będzie działo w muzyce. Być może teraz będą powroty także do lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Ale nie jestem w stanie przewidzieć żadnych szczegółów. Może nastąpi powrót do klasyki, a za jakiś czas ktoś wymyśli coś nowego i to się wszystko wymiesza. Potem może być powrót do hip-hopu, bo okaże się, że hip-hop stanie się klasyką. Ale my nie wnikamy w to. Robimy swoje.