zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

wywiad: HammerFall

12.10.2000  autor: Rafał "Negrin" Lisowski

Wykonawca:  Joacim Cans - HammerFall (wokal)

W jednej z salek konferencyjnych hotelu Jan III Sobieski w Warszawie miałem przyjemność porozmawiać w cztery oczy z Joacimem Cansem, odpowiedzialnym za partie wokalne w najpopularniejszym chyba zespole heavymetalowym końca lat 90. - Hammerfall. Spotkanie zaczęło się od zaprezentowania mi kilku utworów ze świeżutkiej płyty grupy pt. "Renegade" oraz wideoklipu do utworu tytułowego, w którym w roli głównej występują: Obcy - sztuk 1, Muzycy Heavymetalowi - sztuk 5, a także Młodzi Ludzie - sztuk (bodajże) 3. Rozmowę zaczęliśmy od tego całkiem fajnego filmiku.

strona: 1 z 1

Joacim Cans: Jak ci się podobał?

rockmetal.pl: Dobry, naprawdę dobry! Swoją drogą zastanawiam się czy lubisz się tak w kółko oglądać na ekranie.

Wiesz, nawet tak. Może dlatego, że jestem z tego klipu bardzo zadowolony. Jest w nim tyle rzeczy, których nie widzi się za pierwszym razem. Na przykład kiedy oni (wspomniani młodzi ludzie - przyp. red.) wchodzą do tego pomieszczenia, to (czyli Obcy - przyp. red.) dotyka powierzchni pola magnetycznego. Widać wtedy odbicia ludzi w tle. To było opracowywane komputerowo chyba przez cztery tygodnie - sama grafika! Jestem bardzo usatysfakcjonowany tym wideo.

Jak wiesz, właśnie trzymam to w rękach po raz pierwszy (wymachuję promosem, który dostałem przed wywiadem - przyp. red.)...

Tak, właśnie słyszałem...

Miałem ją dostać wczoraj, ale coś nie wyszło. W związku z tym słyszałem tylko singla. Obawiam się więc, że będę cię musiał prosić o opowiedzenie o całej płycie. Na ile tytułowy kawałek jest charakterystyczny...

(przerywa) ...dla reszty albumu?

Tak.

Wydaje mi się, że ten singiel pokazuje różnorodność całego albumu. Jeśli posłuchasz samego singla, możesz pomyśleć, że jest bardziej komercyjny czy coś takiego. Ale właściwie najpierw wybraliśmy inną piosenkę na singiel...

"Templars of steel", o ile się nie mylę.

Tak! Ale wszyscy, którzy słyszeli wstępne wersje mówili: "Wiecie co? Obudziłem się dzisiaj i wciąż śpiewałem 'Renegade'". Pomyślałem: "OK, to ich problem! (śmiech) Zdecydowaliśmy się na tamtą piosenkę, więc pozostaniemy przy tamtej piosence". Kiedy przyjechaliśmy do USA, producent powiedział nam to samo: "Budzę się rano i śpiewam 'Renegade'". Dopiero wtedy pomyśleliśmy: "Dobra, chyba dokonaliśmy złego wyboru". Właśnie dlatego dokonaliśmy zmiany. Na całej płycie są wszystkie te składniki, które znajdowały się na pierwszym i drugim albumie: są szybkie kawałki, są kawałki w średnim tempie, są "Acceptowate" kawałki oparte na mocnych riffach. Jest i ballada - tym razem tylko jedna, ale za to czysta: nie ma w niej w ogóle ciężkich gitar, jestem tylko ja, jak gdyby komunikujący się ze słuchaczami. Jest bardzo piękna gitara akustyczna. Bas i perkusja daleko w tle. Na płycie jest też utwór instrumentalny - to innowacja w stosunku do poprzednich nagrań. I nie ma żadnego coveru.

Właśnie miałem o to zapytać...

Tak, nie tym razem. Wiesz, nagraliśmy ich już dostatecznie dużo. Płyta jest bardzo różnorodna, ale jednocześnie istnieje spójność pomiędzy piosenkami. Jest ona o wiele silniejsza w porównaniu z naszymi poprzednimi wydawnictwami.

A propos coverów. Na singlu, poza numerem tytułowym, są właśnie dwa takie kawałki, z tego jeden to "Head over heels" z repertuaru Accept. Śpiewasz w nim razem z samym Udo Dirkschneiderem. Powiedz, jak przebiegała współpraca?

Przede wszystkim praca z nim była dla mnie wielkim zaszczytem. To było na tej samej sesji, kiedy nagraliśmy piosenkę "I want out" za Kai'em Hansenem. Zapytaliśmy Udo czy nie byłby zainteresowany i czy może dołączyłby do nas w studio, jeśli akurat nie byłby zajęty. Powiedział: "Tak, oczywiście". Potem zjawił się w studio... Wiesz, kiedy tam stałem i śpiewałem w duecie z Udo, to było takie fantastyczne! To było jak spełnienie marzeń. A chórki do "I want out" robiliśmy razem: ja, Udo, Kai i Oscar (Dronjak, gitarzysta Hammerfall - przyp. red.). Mam to na wideo. Stoję tam pomiędzy dwiema legendami! Tak trudno mi wyrazić co wtedy czułem... Słuchaj, ja wzrastałem wielbiąc tych facetów. Oni tworzyli muzykę, która wzbudzała w moim sercu niezwykłe uczucia. Tak więc było to wspaniałe doświadczenia. Tylko... to jest takie trochę dziwne, że nagle jesteś kumplem ludzi, których wielbisz i podziwiasz! To naprawdę dziwne uczucie.

Nagrywaliście tę płytę w Nashville. To miejsce jest raczej kojarzone z... trochę innymi gatunkami muzyki.

Dokładnie!

Jak tam było?

Było fantastycznie. Pojechaliśmy do producenta, Michaela Wagnera, a tak się składa, że on mieszka akurat w Nashville. Gdyby mieszkał w Goetheborgu, pojechalibyśmy do Goetheborga. Wiesz, Los Angeles powoli zmienia się coś w rodzaju kreskówkowego miasta - strasznie dużo tam dziwnych ludzi. Przemysł muzyczny po trochu przenosi się z L.A. do Nashville. Tam jest około dwóch tysięcy studiów nagraniowych, są firmy nagraniowe, są firmy wydawnicze. Tam jest ogromny rynek, nawet dla muzyków nie grających country. Tak, czuliśmy się trochę dziwnie jadąc do Nashville, do Mekki muzyki country, żeby nagrać płytę heavymetalową. Ale to było fajne doświadczenie. Chodziliśmy do klubów, oglądaliśmy różne kapele country na żywo. Naprawdę fajna rzecz. Podoba mi się atmosfera tego miasta.

Może powinniście wobec tego nagrać piosenkę w stylu heavy country...

(śmiech) Może tak, jakiś element, na przykład Garth Brooks (dla niezorientowanych: obecnie bodaj największa gwiazda country - przyp. red.) w chórkach. W ten sposób wyrównalibyśmy rachunki, bo on mi wisi 20 dolarów. W 1993 roku wystąpiłem w jednym z jego teledysków - byłem wśród dwustu osób dopingujących faceta biegnącego w wyścigu. Miałem za to dostać 20 dolarów, ale nigdy nie zobaczyłem tych pieniędzy. Więc właściwie powinienem zapukać do jego drzwi w Nashville i powiedzieć: "Hej! Chcę moje dwadzieścia baksów!".

Jeśli zapytałbym cię która z płyt Hammerfall jest najlepsza, sądzę, że wiem co byś odpowiedział. (Joacim uśmiecha się i kiwa głową) Wobec tego zadam ci w zamian inne pytanie: którą z pierwszych dwóch płyt uważasz z dzisiejszej perspektywy za lepszą?

Kiedy nagraliśmy pierwszy album, byłem z niego bardzo zadowolony. To było najlepsze, co w tamtej chwili mogliśmy zrobić. Kiedy powstało "Legacy of kings" było podobnie - osiągnęliśmy najlepszy możliwy wtedy efekt. Kocham oba te albumy tak samo mocno. Byłem zaangażowany w proces pisania piosenek na oba krążki. Wiesz, pisanie piosenek jest jak poczynanie dzieci. Na każdej płycie jest dziesięcioro dzieci (śmiech) i nie jestem w stanie powiedzieć które kocham najbardziej. Obie te produkcje są ważne w odmienny sposób. Pierwszy album otworzył nam drzwi. Wydaliśmy go, pojechaliśmy na trasę jako support Gamma Ray. Tak na marginesie: to także było spełnieniem marzeń. Drugi album sprzedał się oczywiście dużo lepiej i odbyliśmy trasę jako headliner. Jeden album jest tak samo ważny, jak drugi - tylko w inny sposób.

Wraz z kolejnymi albumami zyskiwaliście coraz większą popularność. Czy wraz z nią rosło napięcie w studio? Czy nagrywaniu "Renegade" towarzyszyła presja większa, niż poprzednim płytom?

Przy pierwszej płycie nie towarzyszyła żadna presja. Nie było żadnych wielkich oczekiwań, nagrywaliśmy dla małej firmy i generalnie fajnie było móc po prostu siedzieć w studio i nagrać pełnometrażowy album. Przy drugiej płycie było dużo napięcia. Kiedy tylko skończyliśmy trasę, ludzie domagali się następnego albumu. Jeśli to oni mogliby decydować, sprawiliby że druga płyta ukazałaby się w dzień po pierwszej. Po prostu pragnęli więcej. Więc wydarzenia potoczyły się następująco: zarezerwowaliśmy studio, ustaliliśmy datę wydania i mieliśmy około czterech miesięcy na napisanie materiału. Więc niemalże trudno było nam chodzić z tym ciężarem na ramionach. Mówiliśmy sobie: "O mój Boże, to ciśnienie mnie przygniata!". Natomiast przy tym albumie sytuacja była, szczerze mówiąc, dużo wygodniejsza. Zrobiliśmy sobie trochę przerwy po trasie promującej "Legacy of kings", która trwała dziesięć miesięcy. Czuliśmy, że musimy się rozluźnić, musimy na spokojnie pomyśleć o tym, co działo się przez poprzednie dwa lata. Wszystko to dlatego, żeby odzyskać natchnienie oraz żeby na nowo "naładować baterie". Nie rezerwowaliśmy studia, nie umawialiśmy się na datę wydania. Uznaliśmy, że nie będziemy się spieszyć. Jeśli będziemy potrzebować czterech miesięcy - dobrze, jeśli ośmiu - też nie ma sprawy. Mieliśmy na to wszystko czas. Oczywiście chwilami czuliśmy odrobinę presji. Wydaje mi się, że bez presji nie można się wystarczająco skoncentrować. Generalnie jednak w moim odczuciu proces pisania piosenek był bardzo spokojny. Pobyt w studio - też.

Porozmawialiśmy trochę ogólnie o heavy metalu. Jak oceniasz obecną popularność tej muzyki w Szwecji?

(zdziwiony - spodziewał się chyba, że zapytam generalnie o popularność na świecie) W Szwecji? Uuu! Gdybyś zapytał mnie o to trzy tygodnie temu, otrzymałbyś zupełnie inną odpowiedź. W chwili obecnej heavy metal wchodzi właśnie na listy przebojów, jest w telewizji, jest w radio. I wszystko to dzięki klipowi, który przed chwilą widziałeś. W miniony piątek weszliśmy do telewizyjnej listy przebojów - w państwowej telewizji, największej w kraju. Zakwalifikowaliśmy się razem ze Spice Girls i takim szwedzkim wykonawcą - śpiewa po szwedzku, więc pewnie go nie znasz. W programie puszczają dziesięć teledysków, a potem widzowie głosują. Więc masz tam: Spice Girls, Aarona Cartera, Britney Spears... i Hammerfall! I zostaliśmy na tej liście numerem jeden! Wczoraj minął nasz drugi tydzień na liście i wciąż jesteśmy na pierwszym miejscu.

Gratuluję.

Dziękuję bardzo. Teraz ten teledysk puszczają w telewizji kablowej i państwowej - to znaczy tak często, jak mogą, bo przecież nie ma aż tak wielu programów muzycznych w państwowej TV - i w radio. Ludzie domagają się tej muzyki. Wygląda na to, że heavy metal znów zostanie w Szwecji zaakceptowany. Nagle ktoś obudził się i powiedział: "Hej, jest tylu ludzi, którzy chcą tego słuchać. 'Pop' oznacza muzykę popularną. Jeśli heavy metal jest popularny, powinien się pojawiać w popowych programach". No i nagle tak się stało. Ale na razie to jedyny kraj, w którym to działa w ten sposób. (śmiech)

Czy uważasz, że heavy metal jest jeszcze w stanie - być może dzięki wam, być może dzięki zespołom takim, jak Hammerfall - odzyskać pozycję, jaką miał kiedyś, w latach 80.?

Nie sądzę, żeby mógł być znów aż tak wielki. Jeśli spojrzysz na listy Billboardu z lat 80., wśród czterdziestu zespołów znajdziesz około dwudziestu kapel metalowych. Zatem wtedy to było coś największego. Dziś nie mamy już chyba takich możliwości. Producenci w stacjach telewizyjnych i rozgłośniach radiowych nie mają już tak otwartego umysłu. Nie chcą po prostu, żeby miał miejsce comeback tego gatunku. To, co obserwujemy obecnie, to jedynie początek powrotu heavy metalu. Myślę, że potrzeba większej ilości nowych zespołów. Nie możemy polegać na facetach z lat 80. Potrzeba więcej kapel takich, jak Hammerfall, jak na przykład Edguy, jak Nocturnal Rites, których nowy album jest genialny. Właśnie takich zespołów, który będą mogły wyciągnąć tę muzykę z podziemia raz na zawsze. Teraz jej popularność rośnie, ale to tylko początek. Oto moje prognoza przyszłości heavy metalu.

Czy uważasz, że dziś młodzi ludzie mogą się identyfikować z heavy metalem i gromadzić wokół tej muzyki tak, jak w latach 80. ludzie w ich wieku...

(przerywa i wznosi rękę w tryumfalnym geście) Jak my! (śmiech)

Właśnie, jak wy. Dokładnie!

Głęboko wierzę, że tak. Nasz debiutancki album wydaliśmy w doskonałym momencie. Wyrosło całe pokolenie dzieciaków, które nie mogło poradzić sobie z tym, co działo się w latach 90. Nie podobał im się grunge. Szukali czegoś innego. I nie mogli tego znaleźć. I nagle pojawia się Hammerfall. Oczywiście Hammerfall to nie wszystko, jesteśmy tylko częścią tego ruchu, ale w tej chwili rozmawiamy o Hammerfall, więc powiedzmy: znaleźli "Glory to the brave". I było to dla nich coś nowego, bo nigdy nie doświadczyli metalu z lat 80. W tym samym czasie swój pierwszy album wydało Rhapsody i nagle wzrosło zainteresowanie metalem. Dzieciakom podobała się ta muzyka i mogły się identyfikować z tymi nowymi kapelami. Niektórzy mówią: "Jeśli chcesz posłuchać naprawdę dobrych albumów zrób w tył zwrot i zapoznaj się z wczesnymi latami 80". Ale ci młodzi mogą posłuchać tych płyt i powiedzieć: "Ale to brzmi... staro! Chcemy czegoś, co jest świeże". Myślę, że dziś jest sporo zwolenników metalu. A jeśli uda nam się wprowadzić tę muzykę do ściślejszego mainstreamu, zyskamy jeszcze wielu nowych zwolenników. Po prostu wielu ludzi nie wie o tej muzyce, nigdy jej nie słyszało. Dla nich metal to Korn, Slipknot, Limp Bizkit i inne takie zespoły.

To tak przy okazji: co myślisz o takiej muzyce?

(uśmiecha się "boleśnie") Hmm... No comment. (śmiech) Hip-hop to nie jest New Wave Of Heavy Metal. Powiedzmy, że tak brzmi moje oświadczenie w tej sprawie.

Wspomniałeś o tym, że stare zespoły z lat 80. nie porwą już tak dzisiejszej młodej publiczności. Co w takim razie myślisz o nowych albumach Iron Maiden, Halforda?

Nowy Halford? Fantastyczny! Wiesz, oni jeszcze będą na scenie przez jakiś czas, oczywiście. Ale za dziesięć lat może ich już nie być. Będą mieli po 55 lat. Halford za dziesięć lat skończy sześćdziesiątkę. To jakby Frank Sinatra stał na scenie i śpiewał heavymetalowe kawałki. To by prawdopodobnie w taki czy inny sposób zadziałało, ale pewnego dnia pójdą na emeryturę. A bez nich nie będzie nic. Potrzebujemy wobec tego świeżej krwi. Dzieciaków, które zaczną grać na gitarze, basie, śpiewać... Oni są przyszłością heavy metalu. Bez takich zespołów heavy metal nie stanie się ponownie wielki. Być może jeszcze przez parę lat utrzyma się na obecnym poziomie, ale potem wróci do podziemia i powtórzy się sytuacja z lat 90.

W oczywisty sposób wczesne Helloween miał i ma wielki wpływ na waszą twórczość. Powiedz jednak co sądzisz o późniejszych dokonaniach tego zespołu?

Lubię Helloween aż do albumu "Chameleon". Na tej płycie kilka piosenek jest jeszcze OK. Ale dla mnie Helloween to Kai Hansen. Kiedy on opuścił zespół, zniknęła część duszy Helloween. To znaczy nowy album jest fajny, ale to nie jest Helloween - nie takie, jakiego bym chciał. Właściwie nie powinno się tego porównywać; jest nowy wokalista, nowy gitarzysta, nowy bębniarz... Właściwie zostało tylko dwóch facetów z dawnych dni. To znaczy owszem, wydali parę fajnych albumów z Andim Derisem. Moim zdaniem są OK, ale po prostu nie poruszają mnie tak jak te, na których śpiewał Kai Hansen, a także trzy pierwsze albumy z Michaelem Kiske. Były genialne. Ale generalnie wciąż idzie im bardzo dobrze.

A co generalnie myślisz o innych stylach w metalu? Czy słuchasz czegokolwiek z innych metalowych klimatów?

Słucham trochę death metalu. Ale mam problem z wokalami. Naprawdę oczekuję czystego wokalu, żebym mógł słyszeć o czym śpiewają, żebym mógł słyszeć melodię i żebym mógł trochę pośpiewać razem z nagraniem. Ale zespoły takie jak In Flames - fantastyczne. Lubię też słuchać Dimmu Borgir - to z rzeczy blackmetalowych. Ale ostrzejszy materiał jest już dla mnie trudny do zrozumienia. Ale wszystko pochodzi z tego samego pnia. Wszystko zaczęło się na przełomie lat 70. i 80., może nawet wczesnych 70. Następnie wyrósł z tego heavy metal, a potem wszystkie te style, które mają korzenie w heavy metalu. Tak, że zawsze można coś wspólnego w nich znaleźć. Smutną rzeczą jeśli chodzi o black metal jest to, że czasami produkcja jest tak zła, że nie da się właściwie tego słuchać. Bo oni chcą mieć złą produkcję, o to w tym wszystkim chodzi. A jeśli materiał brzmi za dobrze... Mam na ten temat świetną historię: znasz Bathory?

Oczywiście.

Album nazywał się, zdaje się, "Blood on ice". Kiedy wyszli ze studia - brzmiał za dobrze. Musieli wobec tego wrócić i zmiksować od nowa, bo chcieli osiągnąć jakość dźwięku demówki. To jest coś, czego zupełnie nie mogę zrozumieć. Jeśli idziesz do studia, musisz zrobić wszystko, żeby materiał brzmiał tak dobrze, jak to tylko możliwe.

Wróćmy teraz do Hammerfall. W waszej twórczości jest zarówno wiele starych wpływów, jak i nowych pomysłów. Ale czy generalnie nazwałbyś muzykę Hammerfall nowoczesną?

Nazwałbym ją: heavy metal.

Rozumiem, oczywiście. Ale wiesz o co mi chodzi...

Nasza muzyka jest świeża. To jest świeża wersja lat 80. Tak jak ja to widzę, wzięliśmy najlepsze elementy z lat 80., złożyliśmy je razem i wyszedł z tego Hammerfall. My nigdy nie wynaleźliśmy niczego nowego. Ten gatunek istnieje już od dwudziestu lat. Gramy naszą wersję heavy metalu. Dziś w muzyce nie można już zrobić czegoś naprawdę nowego. Wszystko już wymyślono. Tyle tylko, że ludzie grają muzykę na swój własny sposób, z ich punktu widzenia. Są różni muzycy, różni wokaliści - o unikalnych osobowościach. Popatrz, Oasis zrobili to, co Beatlesi, ale na swój własny sposób.

Jak ważne są w muzyce Hammerfall teksty?

Uważam, że bardzo ważne. Dla niektórych teksty to coś, co po prostu trzeba wstawić w muzykę. Ale jeśli umiesz nimi poruszyć ludzi, jeśli umiesz opowiedzieć im historię... Liryki powinny, moim zdaniem, być dla ludzi rozrywką. Ludzie powinni móc usiąść i śledzić historię, może wyobrażając ją sobie przenieść się na chwilę do innego świata... Bardzo ważną piosenką, którą napisaliśmy jest "Glory to the brave". Dostałem od fanów ogromnie wiele e-maili z podziękowaniami za tę piosenkę. Dla nich mogło chodzić o ich najlepszego przyjaciela, który umarł. Z pomocą tej piosenki mogą znaleźć coś pozytywnego: że mimo, iż twój najlepszy przyjaciel zmarł, będzie zawsze żywy w twoim sercu. Tak więc ten aspekt też jest ogromnie ważny, ale generalnie chodzi o rozrywkę. Chcę jej dostarczać ludziom za pomocą opowieści, które sam tworzę. Na nowym albumie są dwa rodzaje tekstów. Jeden z nich dotyczy wojownika, bo chyba wielu ludzi interesuje to, kim jest ten wojowniczy koleś, który pojawia się na okładkach albumów - skąd on się wziął... Opowiadam więc o tym. (W tym momencie dzwoni komórka Joacima i na chwilę przerywamy. Słyszę jednak także jego rozmówcę. Cans mówi, że jest właśnie w środku wywiadu. Człowiek po drugiej stronie pyta, gdzie w tej chwili jest Joacim. Ten odpowiada. W tym momencie ze słuchawki dochodzi głośne "Wow!" znamionujące ogromne zdziwienie. Rozmówca Joacima równie dobrze mógł się pewnie spodziewać odpowiedzi "w Zimbabwe", "w Nowym Jorku" albo "w domu". Takie życie muzyka... - przyp. red.) To z wytwórni. O czym mówiliśmy?

O tekstach...

Ach, o tekstach... Z drugiej strony zajmujemy się wizerunkiem sceny z punktu widzenia fanów. Kilka piosenek jest ze sobą powiązanych. Zaczynając od tej, która opowiada o tym, jak fani działali w podziemiu w latach 90. - jako "ruch oporu" względem muzyki mainstreamowej. W następnej piosence wszyscy fani jednoczą się, żeby rozpocząć heavymetalową rewolucję. Właściwie to jest akurat pierwsza piosenka na płycie ("Templars of steel" - przyp. red.). A ta, o której wspomniałem najpierw to ostatnia - "Legend reborn".

A propos tego kolesia-wojownika: skąd bierze się wasza inspiracja wojownikami, rycerzami, walką z mieczem w dłoni itp.?

Chyba wszystko wzięło się z fascynacji tym wszystkim, kiedy byliśmy dzieciakami. Smoki, wojownicy, zamki, królowie i damy, mężni bohaterowie toczący boje i tak dalej... Bardzo interesują mnie także legendy arturiańskie, jestem również zafascynowany zamkami. Tak więc jest to coś bardzo bliskiego mojemu sercu.

Spotkałem się z tym, że ludzie, którzy nie lubią Hammerfall zarzucają wam, że gracie "przesłodzoną", zbyt melodyjną muzykę. Jak się do tego ustosunkowujesz?

To jest nasz styl heavy metalu. Melodie są w muzyce z określonego powodu. Melodia w pewien sposób niesie piosenkę do przodu. Jeśli zaczynamy od zwrotki, jej melodia prowadzi do przed-refrenu, który z kolei prowadzi do refrenu. Tak właściwie to jest kwestia smaku. Naprawdę nie wierzę, że każdy może lubić Hammerfall. Gdyby tak było, po co miałyby istnieć inne zespoły, jeśli wszyscy lubiliby jeden i ten sam? Jeśli nie lubisz Hammerfall, idź po prostu do sklepu płytowego. Znajdziesz tam ogromną liczbę zespołów, które zupełnie nie brzmią jak Hammerfall.

Otwieraliście koncerty Gamma Ray, otwieraliście koncerty Judas Priest, nagrywaliście z Kai'em i Udo... Powiedz, co uważasz za najważniejszy, najwspanialszy moment w waszej karierze?

Było naprawdę wiele, wiele, wiele takich momentów. Przede wszystkim nagrywanie pierwszego albumu - to była dla mnie bardzo ważna chwila. Potem, trasa z Gamma Ray - coś fantastycznego! Po drugiej płycie odbyliśmy światową trasę jako headliner. Graliśmy na czterech kontynentach: w Europie, w Ameryce Północnej, Południowej i w Azji - konkretnie w Japonii. Było wiele chwil ważnych z różnych względów. Kiedy graliśmy przed Judas Priest, wspaniałą rzeczą było samo spotkanie tych facetów. Otwieraliśmy również koncerty Deep Purple podczas ich trasy po Skandynawii. Myślałem o tym parę dni temu: "Deep Purple... Wow!". Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że była to naprawdę ważna sprawa. Oni są wielcy! Oni, w mniejszym lub większym stopniu, stworzyli hard rocka w latach 70.! Tak więc nie mogę wskazać jednej rzeczy, jednego wydarzenia, które było ważniejsze od wszystkich innych. Tych elementów było tak wiele... Tak jak powiedziałeś, zrobiliśmy ten wspólny numer z Udo, Kai'em... Wszystko, całe ostatnie dwa lata były fantastyczne!

Czy pamiętasz pierwszą płytę, którą kupiłeś?

Absolutnie! Mówimy o metalu?

Hmm... Nie wiem...

To znaczy wiesz, kupiłem coś dziwnego, kiedy miałem jakieś 7 lat: David Cassidy and the Partridge Family. Nie wiem, było tanie, gdzieś to znalazłem i kupiłem... Ale pierwszy metalowy album, który nabyłem to było "Strong arm of the law" Saxon w 1981 r. I ta płyta otworzyła przede mną drzwi do heavy metalu.

Jakie są twoje największe wzory jeśli chodzi o wokalistów?

Przede wszystkim Geoff Tate z Queensryche. Zdecydowanie! Nie dwa ostatnie albumy - te mi się nie podobają. Ale przede wszystkim pierwszy mini-album, "Queen of the Reich". Kiedy usłyszałem tę płytę, pomyślałem: "Boże! Ten facet naprawdę potrafi śpiewać!". Poza tym oczywiście Rob Halford - idealny wokalista heavymetalowy. Eric Adams z Manowar i... (chwila zastanowienia) Tak. To wszyscy.

Podejrzewam, że jesteś zadowolony z tego, co robisz teraz w Hammerfall, ale pofantazjujmy przez chwilę. Wyobraź sobie, że dzwoni do ciebie ktoś z jednej z legendarnych kapel heavymetalowych - nie wiem: Manowar, Judas Priest, coś tego pokroju - i mówi ci: "Słuchaj, właśnie wylaliśmy naszego wokalistę i chcemy, żebyś zajął jego miejsce". Opuściłbyś wtedy Hammerfall?

Odpowiedź brzmi: absolutnie nie! Z Hammerfall naprawdę coś osiągnęliśmy. Jestem częścią Hammerfall i opuszczenie tego zespołu byłoby jak pozostawienie gdzieś części mojej duszy. Oczywiście byłbym zaszczycony takim telefonem, ale nie zrobiłbym tego.

Czy to jest twoja pierwsza wizyta w Warszawie?

Tak, jestem tu pierwszy raz.

Czy podczas press-tourów takich, jak ten masz choćby chwilę czasu, żeby przejść się trochę, obejrzeć miasto?

Yyyyy.... (zagląda do leżącej na stole rozpiski spotkań) Nie! (śmiech) ("Prawdopodobnie zrobimy to jutro" - odzywa się człowiek z Mystica, który wszedł przed kilkoma chwilami) Aha, OK, fajnie. Wiesz, zjechałem cały świat i nie widziałem nic! To nienormalne! (śmiech)

Śledzisz Olimpiadę? (kiedy rozmawialiśmy, trwały jeszcze Igrzyska - przyp. red.)

Tak, na tyle, na ile mogę. Jest to bardzo trudne, bo odbywają się w środku nocy, ale EuroSport transmituje je na całą Europę. Mimo, że często w ogóle nie rozumiem o czym mówią, mogę przynajmniej zorientować się w wydarzeniach. To bardzo smutne, bo to są dla Szwecji najlepsze Igrzyska w historii, a ja ich nie mogę zobaczyć.

Czy używasz Internetu?

Tak, bardzo często. Mamy bardzo funkcjonalną stronę (http://www.hammerfall.net). Bardzo wielu ludzi zagląda tam, bo jest to naprawdę świetne źródło najświeższych wieści o zespole, uaktualnień, terminów koncertów. A także umożliwia nam kontakt z fanami. Ja utrzymuję z nimi bardzo ścisły kontakt. Mój adres jest na stronie, a także na pierwszym albumie. To daje fanom szansę porozumienia się ze mną. Ja sam chciałem mieć taką możliwość w latach 80., ale wtedy wyglądało to tak, że pisało się coś do wytwórni, a oni prawdopodobnie mówili: "Dobra, nieważne, następny!" i wyrzucali to do kosza.

Co sądzisz o wskazywanych przez niektórych niebezpieczeństwach związanych z Internetem?

O mp3 i tak dalej?

Nie. To znaczy może też, ale miałem raczej na myśli negatywny wpływ na ludzi, niebezpieczne rzeczy, które można znaleźć w sieci...

Tak... Teraz to jest coś tak nowego, że minie jeszcze trochę czasu, zanim znajdą się sposoby na zapobieganie wszystkim tym rzeczom. Teraz 80% zawartości Internetu to porno. Dzieciaki siedzą w szkołach i: "Wow! Ale fajne! Popatrz na to! Popatrz na tamto!". Trzeba będzie znaleźć jakąś metodę zapobiegania temu wszystkiemu. W Internecie jest masa chłamu. Jeśli czegoś szukasz, ale nie wiesz dokładnie jak to zrobić, możesz otrzymać na przykład jakieś pięćset tysięcy trafień i mówisz: "O mój Boże, jak mam w tym cokolwiek znaleźć?".

(spoglądam na coraz bardziej niecierpliwiącego się człowieka z XLa) Chyba będziemy już musieli kończyć, ale ostatnie słowo powinno należeć do ciebie.

Ach, dobrze. Przede wszystkim mam nadzieję, że będziemy w stanie przyjechać do Polski podczas najbliższej trasy. Do tego czasu pilnujcie, by płomień płonął jasno i walczcie w imię heavymetalowej rewolucji!

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »
re: HammerFall
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2024-10-16 14:33:33 | odpowiedz | zgłoś
Fajny wywiad. Na szczęście nie sprawdziło się to, jakoby Iron Maiden czy Rob Halford mieliby już nie występować mając 55-60 lat. Sam Joakim Cans ma już 54 lata.

Materiały dotyczące zespołu

Na ile płyt CD powinna być wieża?