zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

wywiad: Glenn Hughes

13.06.2001  autor: Maciej Mąsiorski

Wykonawca:  Glenn Hughes - Glenn Hughes (wokal, gitara basowa)

Glenn Hughes, legendarny już wokalista i basista, znany przede wszystkim ze współpracy z Deep Purple, Black Sabbath czy takimi muzykami jak Gary Moore i Pat Thrall, odwiedził nasz kraj by dać jedyny koncert w warszawskim klubie "Proxima". Niestety, los sprawił, że w zaplanowanym terminie występu muzyk nieco podupadł na zdrowiu, w związku z czym musiał oszczędzać gardło, co spowodowało skrócenie planowanego czasu koncertu. Zgodził się jednak mimo to udzielić dla naszego serwisu krótkiego wywiadu.

strona: 1 z 1

rockmetal.pl: Twój ostatni album nosi tytuł "Return Of Crystal Karma" ("R.O.C.K."). Czy oznacza on, że wierzysz w powrót rocka?

Glenn Hughes: Chodziło mi raczej o to, że wierzę w powrót czystości w muzyce rockowej, tworzenia muzyki z jasnym, nieskażonym umysłem. To album dla wszystkich prawdziwych fanów muzyki rockowej - jak ja.

Czy w ogóle myślisz o sobie jako o muzyku rockowym?

Hm... prawdę mówiąc nie. Rock odegrał w moim życiu bardzo dużą rolę, kiedy grałem z takimi zespołami jak Deep Purple, Trapeze czy Black Sabbath, ale nie uważam się za rockowego twórcę. W tej całej "zupie", którą tworzę, znajduje się rock, funk, soul, jazz i pop - zmieszane razem tworzą to, czym jest Glenn Hughes.

Który album z nagranych przez ciebie w całej swojej karierze - zarówno solowej, jak i w różnych zespołach - jest dziś twoim ulubionym?

Myślę, że "Play Me Out" z 1976 roku - to było zaraz po rozpadzie Deep Purple i całym tym rockowym szaleństwie, fanach, dziewczynach... Dlatego ten album jest bardzo wyzwolony, pełen żywiołu.

Zapytałem, bo wśród fanów największą popularnością cieszy się raczej album "Blues"...

...o tak, "Bluesa" też bardzo lubię...

...który jest zdecydowanie bardziej hardrockowy niż "Play Me Out". Jak myślisz, dlaczego twoi fani najbardziej lubią jednak to rockowe oblicze Glenna Hughesa?

Bo pamiętają "California Jam '74" (jeden z największych i najsłynniejszych koncertów Deep Purple w karierze, sławny m.in. z powodu wysoce destruktywnych scenicznych szaleństw Ritchiego Blackmore'a, a zarazem jeden z pierwszych dużych koncertów Hughesa w Deep Purple - przyp. red.) i nie mogą go zapomnieć! (śmiech) Muszę tu to powiedzieć, że choć spędziłem potem dużo czasu poza muzyką, robiłem wiele różnych rzeczy siedząc w domu, na "California Jam" narodził się niejako image Glenna Hughesa. Kiedyś David Lee Roth mówił, że jak zobaczył "California Jam" powiedział do kolegów: "Ja chcę być taki, jak ten gość!". John Sykes, Dave Mustaine obaj mówili: "Ja chcę być taki, jak ten gość!". Dużo muzyków przyznaje się, że w tamtym okresie imponował im image Glenna Hughesa, to bardzo miłe słyszeć coś takiego.

A czym "California Jam był dla ciebie?

Och, to było świetne doświadczenie. Cały okres współpracy z Deep Purple był niesamowity - szkoda, że nie robiło się wtedy teledysków i że nie możecie sami zobaczyć wszystkiego na nagraniach video, choć wiele taśm pochodzi z tamtego okresu, szkoda, że nie widzieliście Deep Purple wtedy na żywo... bo to była naprawdę niezwykła kapela, Purple z Glennem Hughesem - ciągle świeża, pełna energii...

Wspominałeś kiedyś, że basistą, który robił na tobie zawsze największe wrażenie był Andy Fraser z Free. Co takiego niezwykłego urzekło cię w jego grze?

O tak, Andy Fraser to mój zdecydowany faworyt. W jego grze urzeka mnie jego wibrato, a także sposób, w jaki schodzi z dźwięku... Wybiera takie dźwięki, jakie ja wybieram śpiewając, wybiera te nuty i rytmy, jakich żaden inny basista nigdy nie zagrałby na basie - on po prostu śpiewa gitarą basową. Grałem kiedyś razem z Free, jeszcze w Trapeze. Nigdy wcześniej ich nie słyszałem, a wtedy ten gość po prostu mnie rozmontował. Oczywiście, Kossoff i Rodgers też byli świetni, ale Andy Fraser był po prostu... niesamowity!

Po rozpadzie Deep Purple reaktywowałeś Trapeze...

Tak, na jedną trasę.

Dlaczego na tak krótko?

Nie wiem... Wtedy wciąż jeszcze mój umysł znajdował się w różnych dziwnych miejscach... Byłem wyczerpany trasami, chciałem zrobić sobie trochę przerwy.

Właśnie, przez sześć lat nie wydałeś żadnej płyty, dlaczego?

Prawdę mówiąc te sześć lat spędziłem na... piciu.

Ale w 1982 wydałeś już bardzo udaną płytę z Patem Thrallem. Czy to był koniec tego nienajlepszego okresu?

Tak, przerwałem to. Wzięliśmy się z Patem do roboty i zrobiliśmy szybko niezły album.

Przyznawałeś się nieraz, że w pewnych okresach nadużywałeś zarówno alkoholu, jak i narkotyków. Kiedy nastąpił taki moment, że skończyłeś z tym definitywnie?

To było Boże Narodzenie w 1991 roku, dziesięć lat temu. Powiedziałem sobie - nigdy więcej. Poszedłem do sypialni, spojrzałem w lustro... i pojechałem do szpitala. Dziesięć lat temu.

Dlaczego, twoim zdaniem, tylu rockowych muzyków przez lata sięga po alkohol czy narkotyki, aby poczuć natchnienie do tworzenia muzyki?

Bo nie potrafią wyczuć tej atmosfery, nie chcą się wczuć w scenę, spojrzeć otwarcie w twarze fanów - nie chcą dostrzec rzeczywistej strony muzyki.

Czy to prawda, że sam nie grywasz tak naprawdę koncertów dla całej publiczności, tylko wypatrujesz kogoś w tłumie i cały koncert grasz dla tej jednej osoby?

To bardzo dobre pytanie. Fakt, normalnie nie grywam dla wszystkich - to dodaje występowi czegoś szczególnego, nadaje mu szczególną atmosferę, która mi odpowiada.

Czym się kierujesz wybierając tę osobę?

To coś szczególnego, jak znak od Boga - właściwie sam nie wybieram, to się po prostu staje.

Czego możemy oczekiwać od ciebie po dzisiejszym występie i następnych nagraniach? Kilka twoich ostatnich płyt różni się dość zasadniczo stylem od siebie...

Dzisiejszy koncert będzie dość wyjątkowy, jako że gram w waszym kraju po raz pierwszy, na pewno zagram nieco więcej niż zwykle starych kompozycji, zapewne bardziej znanych publiczności. A co do płyty - następny mój album nazywać się bedzie "Building The Machine" i ukaże się w sierpniu. To będzie najbardziej przejrzysta, nowoczesnorockowa płyta ze wszystkich, jakie wydałem. Jest funkowa, bardzo emocjonalna i bardzo akustyczna, poza tym bardzo głęboka w klimacie, jaki niesie. Także bardzo żywa, naturalna - naturalne Hammondy, naturalne brzmienie, głośniejszy i bardziej suchy wokal - tak jakbym śpiewał siedząc ci na kolanach. I żadnej elektroniki.

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

Na ile płyt CD powinna być wieża?