- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Frontside
Wykonawca: | Mariusz "Demon" Dzwonek - Frontside (gitara) |
Planeta Ziemia to miejsce dziwne - pełne paradoksów i nieoczekiwanych zwrotów akcji, co odkrył już Hans Christian Andersen w swoich bajeczkach o głębszej treści. Weźmy takich artystów. Niby najlepsze byłoby dla nich skrajne uwielbienie ze strony gawiedzi, ale cóż z tego, skoro za takim pójdą od razu zarzuty, że ktoś się sprzedał lub dał dupy na lewo. Można też być skrajnie nienawidzonym i łajanym za brak pomysłów, wtórność i takie tam. Jedno jest pewne, jedno i drugie decyduje, że ktoś lub coś jest "jakieś" względnie "jakiś" i chyba to jest w tym wszystkim najważniejsze. Jak kiedyś pisał pewien redaktor zmarłego już czasopisma muzycznego - świat zapamięta tych na dnie i tych na szczycie, średniacy są skazani na zapomnienie. Podobne przemyślenia kłębią się w mym wątłym arbuzie, kiedy przychodzi do tematu Frontside. Przez jednych kochani, przez innych wręcz wyszydzani, ale na pewno "jacyś". Co na ten temat ma do powiedzenia lider sosnowieckiego commando Demon, a także jak miewa się zespół w rok po premierze "Teorii Konspiracji" - przeczytacie poniżej.
strona: 1 z 1
Mariusz "Demon" Dzwonek, fot. kriz
rockmetal.pl: Witeczka Demon, przejdźmy od razu do sedna. Niedługo rocznica wydania "Teorii Konspiracji". Spokojnie można pokusić się o pierwsze podsumowania. Jak płyta poradziła sobie wśród wybrednej polskiej gawiedzi, a także za szeroko pojętą granicą?
Demon: Witam, witam. Jeśli chodzi o recenzje branżowe - całkiem nieźle. Frekwencję koncertowe mamy zwyżkowe, co w rezultacie przekłada się również na większą częstotliwość występów Frontside. Oczywiście są też negatywne opinie, głównie anonimowe na forach - taka już specyfika tej sceny... Nie mamy powodów do narzekań!
Płyta chyba spełniła oczekiwania fanów, a z pewnością nie zawiodła. Ludzie doceniają nasz wkład w scenę, a tylko ignoranci i laicy krytykują, zresztą wątpliwie argumentując. Ten album doskonale uzupełnia nasz wizerunek, jest dowodem progresu naszej muzyki i potwierdzeniem naszej konsekwencji artystycznej. Zaniechaliśmy nagrywania utworów w wersji angielskiej... Obecnie nie jesteśmy gotowi na działanie poza granicami.
W recenzji krążka, która ukazała się niedawno gdzieś obok na rockmetal.pl wyraziłem swoje zdanie na temat "Teorii...", bardziej interesujące okazały się jednak opinie komentujących ten materiał, wśród których nie zabrakło, nie bójmy się użyć tego słowa - zarzutów. Jak zapewne domyślasz się chodzi m. in. o kształt tekstów. Nie obawiasz się, że odważne trzymanie się języka polskiego może rzutować na odbiorze muzyki Frontside?
Kształt tekstów? Cały ambaras o to, że kilka tekstów nie mieści się w ramach - nazwijmy to - metalowych. W ramach polskiej sceny metalowej. Inna kwestią jest to, że o tym mówi się ogólnie... Frontside ma teksty takie, srakie, owakie. Nikt nie dyskutuje o zawartości merytorycznej, o przekazie! Każdy krytyczny głos zaczepiony jest głownie o teksty dotyczące miłości. Nie moja wina, że ktoś nie rozumie metafor, nie potrafi czytać między wierszami, wreszcie że komuś zwyczajnie brak wyobraźni. Odbiorca jest zawsze o jeden krok w tył za twórcą i nic tego nie zmieni. Każda płyta niosła ze sobą jakieś "niewygodne teksty" - od najbardziej znanego "Naszym przeznaczeniem jest płonąć", który jak czas pokazał stał się jednym ze sztandarowych numerów Frontside. W ogóle to żenujące dyskutować o tym dlaczego tak, a nie inaczej. Nie wyobrażam sobie, jak rozlicza się malarza z palety kolorów takiej, a nie innej w jego pracach. Albo się coś akceptuje, albo nie. Nie mam tu na myśli moich tekstów, tylko moją swobodę twórczą. Tak czy inaczej mi to nie przeszkadza. Miedzy innymi dzięki tekstom Frontside jest rozpoznawalny, a to najważniejsze.
Mariusz 'Demon' Dzwonek, fot. kriz
W przeszłości znani byliście z wydawania dwóch wersji płyty - po polsku i po angielsku. Nie myślałeś, żeby popłynąć w gruncie rzeczy z trendem i po prostu olewając ideały, koniunkturalnie postawić jednorazowo na angielskojęzyczną wersję?
Nie ma takiej opcji. Polskie teksty były we Frontside od początku. Jeśli zdecydujemy się znów coś wydać poza granicami, wtedy nagramy angielskie wersje numerów. Frontside również polskim lirykom zawdzięcza swoją obecną pozycję.
Czy zależy ci na treści przekazu tekstów? Czy są one raczej dodatkiem do muzyki? Jak widać ludzie zwracają na nie uwagę. Jak ktoś sobie śpiewa po angielsku, to raczej treść spada na drugi plan, przynajmniej u nas.
I gdybyś rzucił okiem na wywiady z innymi kapelami śpiewającymi po angielsku, to z łatwością mógłbyś dostrzec, że tam nie padają zupełnie pytania o zawartość merytoryczną, owszem zwykle coś tam się przewinie o przekazie całej płyty... i tyle. Umówmy się - większość kapel ma słabe teksty... właściwie o niczym. Może i dobrze, że większość ich nie rozumie. Teksty są bardzo ważne w twórczości Frontside - wiesz, coś w rodzaju - "mam misję".
Przejdźmy do muzyki, zaintrygowały mnie te bardziej melodyjne elementy "Teorii...", czyżby fascynacja tzw. "szwedzką szkołą" grania?
Elementy szwedzkiego grania zawsze stanowiły jakiś ułamek naszej muzyki. Choć podczas prac nad "Teorią..." starałem się zaimportować jak najmniej tego typu patentów. To się stało ostatnio bardzo popularne. Uwielbiam Soilwork, Meshuggah, In Flames, tak jak kiedyś hołubiłem Entombed, Grave czy Unleashed. To kawał zajebistej nuty. Na poprzednich płytach Frontside jest znacznie więcej tej "szwecji".
Bardzo przypasiło mi brzmienie płyty, nie ustępujące większym produkcjom, nie tylko krajowego rynku muzycznego. Nie kusiło cię jednak, żeby spróbować czegoś innego. Wiesz, spakować graty, ludzi i zrobić to gdzieś na obczyźnie, ewentualnie przesłać rzecz jakiejś gwieździe ze Szwecji czy z skądś tam do obróbki. Menedżment kasy pewnie by nie szczędził?
Nie jesteśmy kapelą, która dysponuje aż takimi funduszami, a przede wszystkim wolnym czasem. Zwykle siedzimy w studio - z przerwami - około dwóch miesięcy. To czasem męczący proces, dlatego tu na miejscu możemy sobie pozwolić na przerwy w pracy. Odpoczynek bywa błogosławieństwem. Tu bez nacisków, bez stresu, nie goniąc czasu, z odpowiednimi osobami można robić produkcje zupełnie nieodbiegające od światowych. Można powierzyć materiał do miksu czy masteringu. Ja jednak wolę siedzieć nad naszą muzą od początku do końca. To dla mnie świetna zabawa i przyjemnie spędzony czas.
Kolejna sprawa to aktywność zespołu. Kopara mi trochę opadła, jak w którymś wywiadzie przeczytałem, że prócz łojenia we Frontside, chodzicie do normalnej roboty. Wiesz, jak czyta się wypowiedzi Petera czy Nergala, wniosek nasuwa się jeden - kluczem do ich sukcesu było postawienie na jedną kartę i zajęcie się przede wszystkim graniem. Oddanie na 100% muzyce. To m.in. uczyniło ich zespoły nomen omen zawodowymi i pozwoliło dopomóc sukcesowi. Jak sprawa ma się z Frontside? Jak godzicie aktywność w zespole i tę prozaiczną, zawodową? Czy tzw. kariera Frontside na tym nie cierpi?
Frontside to dla nas hobby, zajebiście absorbujące, ale jednak hobby. Nigdy nie zdecydowaliśmy się rzucić wszystkiego i zająć się tylko muzyką. Przyczyn było kilka... Żaden z nas nie był nigdy w tak komfortowej materialnie sytuacji, która pozwoliłaby na to. Przez zespół wiele lat temu przewinęło się wielu muzyków. Kłopoty personalne też nie pozwalały na pewne, odpowiedzialne kroki na Zachodzie, a nie podejmujemy pochopnych decyzji. Ciężko było pewne sprawy zgrać we właściwym czasie z właściwymi osobami. Po latach udaje nam się to godzić, czasem z kłopotami, ale myślę, że dlatego też tak kochamy granie i doceniamy to, co mamy. Kariera na Zachodzie wymaga podjęcia ogromnego ryzyka. Mając rodziny na utrzymaniu, rachunki comiesięczne - zadanie zamienia się w walkę z utopią. Nie twierdzę, że tak jest w każdym przypadku, jednak wszystko jest kwestią ciężkiej pracy rozłożonej w czasie. Nikt ot tak nie staje na czele legionów kapel metalowych. To wymaga poświecenia, konsekwencji, jednego wspólnego celu. Nie byliśmy nigdy tak umotywowani, żeby wszystko rzucić i zaryzykować.
Na waszej stronie internetowej pojawiły się wieści na temat ponownego wydania wszystkich materiałów demo Frontside. Jak sprawa ma się w tej chwili? Jaki kształt przyjmie to wydawnictwo, wzorem Destruction, Vader czy Moonspell nagracie ten materiał na nowo, czy tylko odświeżycie w studio?
Wszystkie demosy zostały poddane masteringowi i odszumianiu. To naprawdę stare numery rejestrowane w spartańskich warunkach, gdy czas i finanse nas goniły. Pierwsze demo pochodzi z 1994 roku, ostatnie z 1997, do tego kilka numerów, które przez całą naszą historię gdzieś tam się pojawiały poza oficjalnymi wydawnictwami. W sumie ponad 40 utworów wydanych w digipacku z bogatą książeczką pełną fotek. To materiał pokazujący nasze początki, etapy rozwoju zespołu. Ludzie raczej nas rozpoznają z oficjalnych wydawnictw, czyli od 2000 roku, a my zaczęliśmy już zabawę w 1993 roku i do końca tysiąclecia zdążyliśmy zagrać masę koncertów, zarejestrować 3 taśmy demo...
Na 2010 rok zapowiadacie początek prac nad zupełnie nowym krążkiem. Są już jakieś pomysły? Jak to jest w przypadku waszej kapeli? Przy wejściu do studia macie już gotowy materiał, czy pokusilibyście się nagrywać na "setkę". Jest jeszcze w waszym życiu miejsce na improwizację?
Taśmy demo były nagrywane na setkę, kilka numerów. Teraz cały materiał tworzymy na próbach, do studia wchodzimy z materiałem, którego jesteśmy pewni powiedzmy w 95%, resztę pozostawiamy swobodzie wyboru, ewentualnym zmianom. Pomysły rodzą się cały czas. Zostawiamy sobie malutki margines błędu przed wejściem do studia. Tam szlifujemy na gotowo. Płyta już się tworzy, zrobimy coś zupełnie innego. Tak, jak zaskoczeniem był "Absolutus", tak samo będzie z następcą "Teorii...". Gdybyśmy byli blackmetalowcami, mógłbym rzec, że trafiliśmy do ciemnego lasu...
Na dołączonym do "Teorii..." "diwidule" dajecie się poznać jako fani muzyki, tak ogólnie. Nie mogę więc nie zapytać, jak oceniasz ostatnie dokonania tuzów z Vader i Behemoth. Wśród fanów zdania są podzielone, co na ten temat sądzi Demon?
Oczywiście słyszałem obie płyty... Brzmieniowo, produkcyjnie, kompozycyjnie Behemoth potwierdza swoją dominację. W obrębie swojego stylu, nie wnosząc zbyt wiele nowego, cały czas zaskakuje nagrywając ciekawe płyty. To niełatwe wśród kapel o tak bogatej dyskografii, czego dowodem są ostatnie płyty Vader - niestety. Od muzyki zespołów ze znaną marką oczekuję czegoś więcej niż kolejnych płyt poszerzających dorobek. W młodych latach byłem fanem Vader, zupełnie ignorowałem początkowe pozycje Behemoth. Teraz częściej sięgam po ich dokonania, chociaż "De Profundis" Vader uważam za jedną z ważniejszych płyt w death metalu po dziś dzień. Behemoth płonie pasją na swoich albumach, czego nie można powiedzieć o Vader.
A jakie jest twoje zdanie odnośnie klasyki łojenia? W jednym z ujęć masz na sobie koszulkę "RIP", jak podobają ci się ostatnie krążki Megadeth, Metallica, Testament i czego spodziewasz się po nadchodzącym longplayu Slayer, którego paru strzałów można już legalnie odsłuchać w internecie?
Na Slayer czekałem z niecierpliwością. Słyszałem już całe cd i jest niestety kiepsko. Już "Christ Illusion" nie spełnił moich oczekiwań po znakomitym "God Hates Us All", które wbiło mnie w ziemię. To oczywiście jest stary dobry Slayer... ale tylko tyle. Zbyt wiele nawiązań do przeszłości, co odbija się na konstrukcji samej muzyki. Testament - tu mam też mieszane uczucia. Płyta imponująco wyprodukowana, ale po takim ciosie, jaki zaserwowali na "The Gathering" zwyczajnie zbyt lajtowa. Metallica nagrała dobrą płytę, Megadeth to powrót do czasów "Rust in Peace" i "Youthanasia", dla mnie najlepszych płyt Dave'a. Zajebisty jest ostatni Kreator. Dream Theater też spełnił moje oczekiwania.
Co jest z tym Sosnowcem? Do niedawna był sobie taki serial "Święta Wojna", gdzie niejaki Hubert Dworniok, uparcie epatował swoją fobią przed ciotką z Sosnowca, no i wiesz... Twierdził, że chachary tam mieszkają? WTF?
Pewnie, że chachary. Animozje między Ślązakami a Zagłębiakami gdzieś tam jeszcze dają znać o sobie. Wynika to z pewnych różnic kulturowych, innej historii, wreszcie przynależności terytorialnej mieszkańców. Wydaję mi się, że kolejne pokolenia powoli wychodzą z wzajemnej niechęci, częściej to po prostu żarty. Kiedyś to była wzajemna nienawiść.
Powróćmy na koniec do wstępu tego wywiadu, jak to jest Demon - co jest dla ciebie, jako muzyka i artysty, najważniejsze? Bycie na szczycie za wszelką cenę czy w zalewie miałkiego pitolenia bycie po prosty wyrazistym, bycie po prostu "jakimś", nawet za cenę krytyki, nie zawsze łagodnej i sprawiedliwej?
Tworząc zespól kilkanaście lat temu zupełnie się nad tym nie zastanawiałem. Miałem ambicje, czułem, że chcę robić coś ważnego, głównie dla siebie, dlatego przez te lata cieszę się, że są ludzie, którzy to doceniają. Krytyka też jest elementem tej "gry". Byliśmy wyraziści i chyba jesteśmy nadal. Przez lata nic się nie zmieniło. Dalej tworzymy muzykę taką, jaką chcemy, realizujemy tylko i wyłącznie swoje wizje i marzenia. Kiedyś mogliśmy tylko marzyć o wydanych płytach i koncertach. Dzięki temu, że dokładnie wiemy, w którą stronę się poruszać, nie uginając kolan, kroczymy swoją ścieżką. Te negatywne głosy rozpaczy i pretensji, które czasem się przewijają, tylko utwierdzają mnie w naszej sile. To nasza wojna i to my ją prowadzimy na własnych warunkach. Dbam tylko o muzykę, o formę. Nie dopuszczam do sytuacji, że coś dzieje się przypadkiem. To tak zwana uczciwość zawodowa - powoduję, że czuję się dumny z Frontside, bo wiem , że wszystko robię odpowiedzialnie i z poświęceniem. A to, czy jestem "jakiś", nie interesuje mnie zupełnie. To nie wpływa na moje poczucie wartości. Jestem szczęśliwy, gdy pomysły rozrywają mi głowę, jeśli mam przed sobą kolejne wyzwania. Muzyka jest w tym wszystkim najważniejsza. Bez niej byśmy nie rozmawiali.
Ok, tyle z mojej strony. Dzięki za poświęcony czas. Mamy jesień, rusza koncertowa nawałnica, kiedy i gdzie będzie można was zobaczyć w najbliższym czasie i tradycyjnie parę słów do czytelników www.rockmetal.pl proszę.
Wielkie dzięki za wywiad! My powalczymy jesienią na trasie koncertowej, wszystkich serdecznie zapraszamy! Na każdej sztuce oczywiście będą supporty.
Informacje o koncertach Frontside znajdziecie w terminarzu koncertowym: www.rockmetal.pl/koncerty.html.