- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Elysium
Wykonawca: | Maciek Miśkiewicz - Elysium (wokal) |
Przyczynkiem do rozmowy z Maćkiem Miśkiewiczem była nowa, czwarta płyta Elysium zatytułowana "Deadline". Obdarzony poczuciem humoru wokalista tej wrocławskiej grupy opowiedział nam nie tylko o tym wydawnictwie, ale również o miłości do Roxette i docencie Miodku. No to do lektury!
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Gracie już ładnych parę lat. Czasem jest o was dość głośno, ale o spektakularnej i częstej obecności w mediach trudno mówić. Czy powiedziałbyś, że Elysium udało się odnieść sukces?
Maciek: Hell! Ano faktycznie obijamy się tu i ówdzie już od prawie dziesięciu lat i na pewno nie był to czas stracony. Przede wszystkim sukcesem Elysium jest to, że udało nam się przetrwać wszystkie trudne chwile, a tych nie brakowało. Dziś nasza paka to banda zahartowanych zakapiorów, których nic nie jest w stanie złamać. Wiemy na czym polega egzystencja takiej kapeli jak Elysium i zdajemy sobie sprawę z tego, że Heavy Metal to nie bułka z masłem, tylko zabawa dla zdeterminowanych pasjonatów. Nie dołujemy się brakiem lukratywnego kontraktu płytowego, ani tym, że do grania musimy po prostu dopłacać z własnej kieszeni. My po prostu lubimy nakurwiać. I nic tego nie zmieni.
Na pewno sukcesem Elysium jest to, że mamy na koncie cztery albumy, z których jesteśmy dumni i dzięki którym zyskaliśmy sobie całkiem liczne grono przyjaciół wspierających nas w tym co robimy. To dla nas bardzo ważne. Także występy u boku najważniejszych przedstawicieli polskiej sceny: Vader, Behemoth, Christ Agony, Lux Occulta, Trauma i wielu innych zawsze wspominać będziemy jako niesamowite przeżycie i coś dla czego warto było bawić się w to wszystko.
By nie przesłodzić muszę tu jednak wspomnieć o uczuciu, którego niestety nie mogę się pozbyć. Chodzi tu o towarzyszące mi wrażenie, że gdyby Elysium miało to szczęście i trafiłoby na wytwórnię, która naprawdę mocno wspierałaby działalność zespołu, to udałoby nam się dotrzeć do znacznie liczniejszej rzeszy maniaków ceniących sobie melodyjny łomot.
A co słychać w Elysium od momentu wydania "Deadline"?
Dziękuję ... wszystko w jak najlepszym porządku. Zbijamy bąki w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. W końcu odwaliliśmy kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej, roboty. Jednak wakacje powoli dobiegają końca i trzeba będzie zabrać się za pracę nad nowym materiałem. Póki co chłopaki rozjechali się po kraju, a ja byczę się na urlopie i systematycznie sprawdzam jakość piwa. Na szczęście w tym temacie trzymamy się mocno.
Jaki jest odbiór "Deadline" poza granicami naszego kraju?
Heh... Póki co trudno powiedzieć, bo jeszcze żadne recenzje do nas nie dotarły. Mam nadzieję, że ten stuff spotka się z co najmniej tak dobrym przyjęciem jak nasz poprzedni album "Feedback". Włożyliśmy w jego powstanie masę wysiłku i pasji i wierzymy, że maniacy, którzy się zetkną z tą muzą docenią szczerość naszych intencji, a przeboje z "Deadline" uprzyjemnią im niejedną suto zakrapianą libację.
Czy irytuje was kiedy słuchacze, fani i recenzenci wrzucają was do worka z napisem "szwedzkie granie"?
Nie. Bo zdajemy sobie sprawę z tego, że muzyka, którą tworzymy nie jest czymś szczególnie oryginalnym. Nie ukrywamy tego, że twórczość Elysium wpisuje się w nurt melodyjnego, ale zarazem agresywnego łojenia, którego najwybitniejszymi dokonaniami są albumy takich artystów jak: At The Gates, Hypocrisy, Arch Enemy, Dark Tranquillity, In Flames czy też Soilwork. Elysiun nie rości sobie pretensji do odkrywania nowych muzycznych terytoriów. Chcemy tylko dostarczać maniakom dawkę wysokoenergetycznej i stojącej na odpowiednio wysokim poziomie muzyki. Głęboko wierzę w to, że konsekwencją w tym co robimy i jakością naszej muzyki uda nam się zyskać taki sam szacunek maniaków jak wyżej wymienione zespoły.
Nowy materiał został nagrany w prawie całkowicie odmienionym składzie, ze starego Elysium zostałeś tylko ty. Trzeba jednak przyznać, że udało ci się skompletować świetny zestaw muzyków. Skąd ich wytrzasnąłeś?
No tak... Jakoś tak się złożyło, że w wyniku różnych okoliczności w pewnym momencie w Elysium zostałem tylko ja i Michał Włosik. Na szczęście w miarę szybko udało nam się skaperować resztę ekipy i zacząć pracę nad "Deadline". Wbrew pozorom Wrocław nie jest aż tak potężną metropolią i nie jest tu łatwo znaleźć muzyków, którzy oprócz posiadania odpowiednich umiejętności, chcieliby grać metal. Na szczęście Michał znał obu Pawłów, którzy już kiedyś z sobą razem pogrywali i dzięki nieodpartemu urokowi osobistemu udało mu się przekonać ich do zasilenia nszej wesołej kompanii.
"Deadline" to na mój gust najlepszy album Elysium. Czyżby dopływ świeżej krwi miał na to tak ogromny wpływ?
Z pewnością. Umiejętności nowych muzyków (Paweł Ulatowski - perkusja i Paweł Michałowski - bas) pozwoliły nam wznieść twórczość Elysium na jeszcze wyższy, wcześniej niedostępny dla nas poziom. Kompozycje i aranżacje stoją teraz na wyższym poziomie. Na pewno proces tworzenia i nagrywania nowego materiału przebiegał dzięki temu szybciej i sprawniej niż bywało to wcześniej.
Jak oceniłbyś "Deadline" w porównaniu z waszą poprzednią płytą, "Feedback"? Moim zdaniem są one dość podobne - czy sądzisz, że znaleźliście po prostu swoją zupełnie własną szufladkę stylistyczną?
Ten tego... Nie będę oryginalny, gdy stwierdzę, że moim zdaniem "Deadline" jest zdecydowanie lepszym albumem od "Feedback". To o wiele bardziej przebojowy i skutecznie wbijający się do łba materiał. Myślę, że słychać tu tą radość tworzenia jaka towarzyszyła nam w czasie prac nad tym stuffem. Nie mogę tu nie wspomnieć o brzmieniu, o które jak zwykle zadbał Arek "Malta" Malczewski. Tym razem mieliśmy przyjemność pracy w świetnie wyposażonym studiu Hendrix i efekt w postaci najlepiej brzmiącego krążka "Elysium" jest znakomicie słyszalny.
Podsumowując na "Deadline" nie ma żadnej lipy i wszystko chodzi tak jak trzeba. Przy tych wszystkich zmianach na lepsze nie zmieniają się nasze założenia. One są jasno sprecyzowane od samego początku. Chcemy w kompozycjach zawrzeć jak największą dawkę metalowej mocy i chwytliwej, niebanalnej melodii. Z biegiem czasu udaje nam się to coraz lepiej. Wszystkie zmiany jakim ulegała na przestrzeni lat nasza muzyka, były podporządkowane temu celowi.
Nad produkcją waszych wszystkich wydawnictw czuwał wspomniany przed chwilą Arek "Malta" Malczewski. Traktujecie go chyba jak dodatkowego członka zespołu?
Arek jest naszym przyjacielem i traktujemy go jak pełnoprawnego członka zespołu. Jego uwagi i sugestie są dla nas bardzo cenne. Mamy to szczęście, że nagrywaliśmy razem cztery płyty i liczę na to, że to nie koniec. Praca z Arkiem to przywilej najlepszych i jesteśmy dumni z tego, że znajduje on dla nas czas w swoim napiętym terminarzu.
Okładka płyty jest dość oryginalna, ale też niekoniecznie kojarząca się z muzyką, jaką wykonujecie. Stylizowany irokez na glowie uwiecznionej tam postaci prowadzi skojarzenia oglądającego w nieco innym kierunku. Skąd taki pomysł i co ów obraz symbolizuje?
Zawsze staramy się by oprawa graficzna naszych wydawnictw stanowiła dopełnienie warstw: muzycznej i tekstowej naszej twórczości. Nie inaczej było i tym razem. Ostateczny kształt obwolut płyt Elysium to już jednak wizja grafików, którzy z nami współpracowali. Ja przekazuję im swoje sugestie, a oni uwzględniając je tworzą obrazy, które ich zdaniem najlepiej korespondują z nastrojem jakim emanują nasze kompozycje i teksty. Piotr Ignasiak, który po raz kolejny potwierdził, że jest niesamowicie utalentowanym grafikiem i stworzył wyśmienitą oprawę. A co do irokeza na głowie pana z okładki "Deadline" to jest to element, który podkreśla buntowniczy charakter liryków na naszej nowej płycie.
Czy tytuł płyty wymyśliliście pod wpływem stresu związanego z terminami nagrania płyty dla MMP? (śmiech)
Nie... Tym razem udało nam się dostarczyć wytwórni materiał w wyznaczonym terminie i nie mieliśmy z tym żadnego kłopotu. Pomimo tego, że od czasu wydania "Feedback" w naszym zespole wiele się zmieniło, tworzenie materiału na "Deadline" przebiegało bardzo szybko i sprawnie. Dzięki temu powstał materiał bardzo spontaniczny i energetyczny. Bardzo koncertowy stuff.
A jeżeli chodzi o tytuł to rzeczywiście oznacza on ostateczny, nieprzekraczalny termin i może odnosić się do bardzo wielu rzeczy. Ja nie zamierzam nikomu narzucać swojej interpretacji. Wystarczy odpalić płytkę, przeczytać teksty, obejrzeć okładkę i każdy sam dojdzie do wniosku co dla niego oznacza słowo umieszczone w tytule naszej płyty.
Nagrywając i wydając "Deadline" wywiązaliście się z trzypłytowego kontraktu z MMP. Co dalej w tej kwestii?
Póki co nic konkretnego. Powoli zaczynamy się rozglądać za nowym wydawcą. Nie wykluczamy żadnych rozwiązań.
Twoje teksty do najbardziej optymistycznych nie należą. Co chciałbyś nimi przekazać i dlaczego zdecydowałeś się na taki, często poważny i miejscami nieco "społeczny" przekaz, zamiast standardowych tekstów o Rogatym, lub urokach rock'n'rollowego życia.
No cóż... Nie ukrywam, że teksty są dla mnie ważne i wkładam w ich stworzenie sporo wysiłku. Ale nie sądzę, by słuchacze zagłębiali się w ich treść. Tak czy siak piszę o tym, co jest dla mnie ważne. Patrzę na to co dzieje się dookoła i wyciągam wnioski. Przelewam to potem na papier. Moim zdaniem teksty zespołów metalowych nie muszą stać na żenującym poziomie. Że tak być może udowodnił np. Jarek Szubrycht (wokalista Lux Occulta - red.), który pisał szalenie interesujące i pełne odniesień literackich liryki. Nie chcę się porównywać do Jarka, bo on słowem władał o wiele sprawniej ode mnie, ale ja też mam coś więcej do powiedzenia, niż to, że diabeł rządzi i trzeba czcić jego stolec. W Elysium nie ma miejsca na tego typu bełkot.
Finał płyty zaskakuje natomiast w zupełnie inny, przewrotny sposób. Muszę powiedzieć, że numer Roxette zmasakrowaliście w taki sposób, że rozpoznałem go dopiero podczas refrenu (śmiech). Skąd ten pomysł i czy fani na koncertach rozpoznają ten przebój?
Pomysł na nagranie tego numeru jest stary, bo pojawił się jeszcze przed nagraniem "Eclipse", ale z różnych względów udało się nam go zrealizować dopiero teraz. Ten numer to nasz hołd dla Bogów potężnej szwedzkiej sceny. (śmiech) A jeżeli chodzi o to co zrobiliśmy tej biednej piosence, to taki jest naszym zdaniem sens nagrywania coverów. Chodzi o to, żeby nie odgrywać nutek, ale zrobić coś swojego. Jak zauważyłeś, zmasakrowaliśmy przebój Roxette dość konkretnie i myślę, że nasza wersja ma w sobie takiego kopa, wręcz rock and rollową werwę. Fajnie się tego słucha.
A jeżeli chodzi o koncerty, to nie zamierzamy grać tego numeru na żywca. Mamy na tyle swojego materiału, że wolimy zaprezentować ludziom efekty naszej pracy.
W końcówce coveru słychać chyba fragment jakiegoś filmu. Skąd on pochodzi?
To Joe Pesci z filmu Martina Scorsese "Casino". Tą miłą kwestię wypowiada ściskając głowę pewnego nieszczęśnika w imadle. Mniam, mniam ... (śmiech).
Czytając wywiady można odnieść wrażenie, że jesteś liderem grupy, trzymającym resztę zespołu żelazną ręką. Jak jest w rzeczywistości? Czy podczas komponowania jest bardziej demokratycznie?
Oooo... zdecydowanie bardziej demokratycznie, bo ja na gitarze to mógłbym zagrać co najwyżej na ognisku i to wtedy, gdy wszyscy leżą pijani w krzakach. Muzyka Elysium od zawsze była dziełem naszych gitarzystów. A że w przypadku "Deadline" w składzie mieliśmy tylko jednego wioślarza, łatwo domyśleć się, że cały stuff to jego dzieło. Oczywiście wszyscy muzycy mają prawo wypowiedzieć się na temat materiału, nad którym pracujemy i często z tego prawa korzystają.
Na pewno nie jestem żadnym dyktatorem. Na wywiady odpowiadam, bo lubię, ale np. na wywiady w jęz. angielskim odpowiada Michał, bo on lepiej sobie radzi z materią mowy Szekspira. Z zewnątrz może to tak wyglądać, że trzymam wszystkich za mordę, ale prawda jest taka, że by takie przedsięwzięcie jak zespół rock and rollowy mogło sprawnie funkcjonować musi być ktoś kto zajmuje się kwestiami organizacyjnymi i to jest moja działka.
Jeśli się nie mylę, piszesz magisterkę u słynnego w naszym kraju polonisty doktora Miodka. Może kiedyś zaśpiewasz jakiś kawałek piękną poprawną polszczyzną? (śmiech)
Nic takiego mi nie grozi. W Elysium śpiewam po angielsku i to się nie zmieni. A propos magisterki to właśnie czekam na powrót profesora z urlopu, bo we wrześniu obrona. I muszę podrzucić mu ostateczną wersję moich wypocin. Mam nadzieję, że gdy zobaczy rozdział o black metalu ze skanowanymi okładkami Venom nie padnie trupem (śmiech).
(śmiech) Jak wspominacie występ na Metalmanii?
Średnio. Występ na umieszczonej na przeszklonym korytarzu scenie nie należy do najmilej przez nas wspominanych. Pan od nagłośnienia miał kłopoty z okiełznaniem dźwiękowej materii. Były tez plusy. Trafiliśmy akurat na przerwę przed występem Anathemy i kilka osób nas zobaczyło. No i za darmo obejrzeliśmy kilka fajnych występów. Ale jak mawiał klasyk trzeba pamiętać, żeby te plusy nie przesłoniły nam minusów. (śmiech)
A jaki byłby twój wymarzony skład koncertowy? Czy coś zmieniło się od naszej rozmowy przed czterema laty, kiedy wymieniłeś zestaw: In Flames, Dark Tranquillity i Sentenced?
Dodałbym jeszcze kilka nazw. Taki Samael, Testament i Nevermore na ten przykład. To by była impreza, a ile wódy by się polało. (śmiech) NOSTROVIA!
Jakie są najbliższe plany koncertowe Elysium?
Niestety nie ma żadnych planów. Wytwórnia nie kwapi się by coś w tej materii zdziałać. Organizatorzy imprez jakoś też nas nie zapraszają. Szkoda. Bo moim zdaniem nasza muza dobrze sprzedaje się na żywca. Mam nadzieję, że to się zmieni i zdemolujemy kilka bud w różnych miastach naszego pięknego kraju. Bardzo chętnie wychylimy z maniakami kilka bronków. Ale to niestety nie od nas zależy. Mogę tylko zaapelować do czytelników portalu rockmetal.pl: Jeżeli znacie kogoś, kto bawi się w organizowanie metalowych spędów dajcie mu cynk, że Elysium chętnie na takiej imprezce się pojawi.
Raz w miesiącu przy piwku pogrywacie z muzykami kilku innych kapel we wrocławskim klubie "Diabolique" metalowe klasyki. Ale to chyba nie granie do przysłowiowego kotleta?
Absolutnie. Na ten pomysł wpadł Jacek Grecki z Lost Soul - właściciel tej speluny. Odzew przeszedł nasze oczekiwania. Dobrze się bawimy demolując w okazjonalnych, mieszanych składach numery takich potęg jak Death, Carcass czy Testament. Ludzie wariują na maksa. Jest mosh i headbanging. Nie ma mowy o smętnym pitoleniu do kotleta. Jest pot, krew i łzy. (śmiech)
Wśród wartych zobaczenia filmów wymieniłeś trylogię "Władca Pierścieni". Fascynują cię takie klimaty?
Nie jestem fanatykiem fantasy, ale oczywiście trylogię Tolkiena czytałem. A film Jacksona to absolutny majstersztyk. Jest po prostu piękny. Długo, bardzo długo przyjdzie mi czekać na dzieło, które poruszy mnie równie silnie.
I to wszystko, dzieki!
Ja również dziękuję chłopaki za wywiadzior i pozdrawiam wszystkich, którzy przebrnęli przez ten przydługawy ciew! Jeżeli cenicie sobie melodyjny i agresywny metalowy wykurw sięgnijcie po "Deadline". Kupcie, przegrajcie sobie, ściągajcie z sieci, wszystko jedno. Do zobaczenia na koncertach. Zapraszam na naszą stronkę www.elysium.metal.pl. Metal, Beer, Freedom!!! Fukkk!