- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: DHM
Wykonawca: | Jenny - DHM (instrumenty perkusyjne) |
Niedawno miałam okazję spotkać się z zespołem DHM na ich koncercie w warszawskim klubie "Punkt?. Przy okazji wspomnień Jennego (gitara) do książki "Gdzie oni są? Czyli wspomnienia fanów rocka lat 80.? zapytałam o kilka rzeczy z życia zespołu. Pośród wielu słów usłyszałam zdanie, które ogromnie mnie zaskoczyło: "Wracamy by zacząć od nowa?.
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Wiele zespołów z tamtych lat przetrwało, wiele się reaktywowało, o was niewiele prasa pisała i pisze, a dopiero po latach doczekaliście się debiutanckiej płyty. Dlaczego tak się stało?
Jenny: Tak, to prawda. Wynika to chyba z tego, że poza tymi festiwalami, o których wspomniałaś graliśmy niewiele koncertów. Z założenia graliśmy tylko u siebie. Było kilka koncertów w Białymstoku czy w Lublinie, to wszystko. Inne zespoły, choćby One Million Bulgarians, który znowu się reaktywował i chyba źle zrobił, rzeczywiście były i są znane. Nie ma zespołu, a mit o nich jakoś tam funkcjonuje. Ale muszę ci powiedzieć, że i nam przydarzyła się taka miła rzecz związana z naszym graniem. Kilka dni temu na naszym koncercie pojawił się człowiek, który wyciągnął kasetkę i mówi, że to jest nagranie koncertu DHMu z Jarocina z 1989 roku. Taki zadowolony mówi: "Byłem, mam, pamiętam?...". Dla innych zaś jest tak jakbyśmy dopiero teraz powstali, zaczynali coś od początku i tak chyba jest. Wracamy, by zacząć od nowa.
A może cały sekret tkwi w tym, że nigdy nie mieliście menadżera?
Właśnie o to wszystko się rozbija. Dlatego nie mieliśmy wielu koncertów, bo nie było osoby, która by załatwiała nam występy w innych miastach. Nadal takiego człowieka nie mamy. Jeden koncert napędza drugi, musimy więc sami sobie z tym radzić. Były takie próby, pojawiło się nawet kilku cwaniaczków, ale wiesz o co chodziło, gorzałeczka i te sprawy. My od razu mówiliśmy "fuck off", wyznając taką zasadę, pod kątem komercyjnym bardzo złą, że muzyka broni się sama. Okazało się, że to jest gówno prawda. Na przełomie lat 80-tych i 90-tych zaczęło pojawiać się bardzo dużo zespołów, w których śpiewały dziewczyny. Sam się przyłapałem na tym, że to kurde fajne jest. Efekt murowany, pomimo tego, ze to jakiś menadżer właśnie kreował w ten sposób image danego zespołu. Wszyscy już wtedy myśleli o tym komercyjnym podejściu do przedsięwzięcia - my nie, nam to jakoś umknęło. Nie bójmy się tego powiedzieć, spieprzyliśmy to. Byliśmy na początku związani ze środowiskiem Armii, bo przecież Budzyński, to Puławiak. Zamiast to wykorzystać, pomimo tego, że traktowali nas troszkę jak smarkaczy rzucając teksty w stylu: "Jak byłem w twoim wieku, to dopiero zaczynałem śpiewać", myśmy z tego zrezygnowali.
Faktem jest, że panuje teraz ogólna moda na lata 80-te. Stare zespoły wracają do łask publiczności, powstaje wiele projektów ku czci tamtych lat, myślisz, że uda się wam w tym procesie zaistnieć?
Wiesz, to prawda, że jak się miało te natapirowane kudły było jakoś łatwiej postawić się rodzicom, wyjść na scenę i zaśpiewać, z pewnością. Teraz poprzeczka wisi sporo wyżej, ale my próbujemy coś działać. Na legendzie jak sama zauważyłaś nie da się pojechać, bo niewiele ludzi tak naprawdę nas zna. Wszystko, co teraz gramy, to nowe rzeczy. Na koncertach możesz usłyszeć może ze trzy stare kawałki. Jak już wcześniej powiedziałem, zaczynamy od nowa. Musimy wywalczyć swoją grą nowych słuchaczy. Ludzie, którzy kiedyś nas słuchali mają po 30 lat i na koncerty po prostu nie chodzą, więc na nich liczyć nie możemy. Musimy grać jak najwięcej koncertów.
Dla kogo więc gracie, jaki jest wasz odbiorca?
Ciekawe w tym naszym graniu jest to, że na naszych koncertach bawili się i punkowcy i popersi z długimi grzywami i zwykli ludzie. Generalnie nie było jakiegoś podziału i nie ma go do dziś. Kiedyś na nasze koncert przychodziło mnóstwo ludzi, całe sale były wypełnione, teraz zebrać stówkę ludzi to jest coś. No chyba, że gra Ich Troje, wtedy wiadomo, że będzie więcej ludzi niż mieszkańców danego miasteczka. Na początku myślałem, że ludzie nie mają pieniędzy, żeby chodzić na koncerty, teraz gdy się nad tym zastanawiam myślę, że to wina mediów i tego, że ludzie tak naprawdę nie rozróżniają już dźwięków i kompletnie nie wiedzą, czego chcą słuchać. To media głównie położyły całą naszą kulturę. Dzisiaj zagraliśmy koncert w warszawskim klubie "Punkt" i okazało się, że przyszło ponad 350 osób, to pocieszające wielce, bo coś w tym jednak jest.
Jakie dalsze plany? Odwiedzicie Pomorze Zachodnie?
Teraz jedziemy na koncerty do Łodzi, ale muszę ci powiedzieć, że niewiele brakowało byśmy w tamtych okolicach się znaleźli. Zjawił się kiedyś człowiek, który zaproponował, że zorganizuje całą trasę na tamtym terenie. Wszystko było już dograne, po czym skrzynka jego mailowa straciła życie (śmiech). Z pewnością jednak jeśli będzie jakiś kontakt, jakaś możliwość z przyjemnością zagramy w Choszcznie czy w Szczecinie.