- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Devilyn
Wykonawca: | Bony - Devilyn (gitara) |
Ostatnie lata dla deathowców z Devilyn to czas zmian. Widać to wyraźnie po ich najnowszym albumie "11", który niedawno trafił na sklepowe półki. Trzy lata przerwy zupełnie nie zaszkodziły zespołowi, rzekłbym nawet, że wyszły na dobre. O zmianach w Devilyn, przesądach, planach na przyszłość i kilku innych rzeczach, rozmawiałem z wielbicielem kotów, gitarzystą Bony'm.
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Cześć Łukaszu! Nim porozmawiamy o najnowszym albumie, chciałbym nieco cofnąć się w czasie. Ostatnie lata dla zespołu to okres totalnego przemeblowania składu, z dawnego Devilyn pozostałeś jedynie ty. Wpływ miała na to głównie twoja przeprowadzka do stolicy. Mógłbyś opowiedzieć bardziej szczegółowo o losach krystalizowania się obecnego oblicza grupy?
Bony: Cześć! Tak jak mówisz, przeprowadzka, zmiany itd., ale ja bym to nazwał bardziej reorganizacją, wynikającą z chęci rozwijania się i grania coraz to lepszej muzy. Natomiast przeprowadzka do Warszawy to inny temat, wynikło to całkiem nieoczekiwanie (śmiech). A jeśli chodzi o obecnych muzyków Devilyn, to tak naprawdę nie było mi łatwo ich znaleźć, tym bardziej, że znalazłem się na obcej ziemi praktycznie nikogo nie znając. Ale jakoś się udało i oprócz niewypału z Cyprianem wszysto jest ok, już jesteśmy w komplecie i przygotowujemy się do kwietniowych koncertów w kraju.
A mógłbyś powiedzieć coś więcej na temat zbierania nowych członków? O ile kojarzę, pierwotny skład, ten pierwszy po "reorganizacji", różni się od obecnego. Nie mam tu na myśli Cypriana, do którego osoby dojdziemy za chwilę. Przedstawiłbyś obecnych muzyków, ich dotychczasowe doświadczenia itp.?
To nie był łatwy i szybki proces. Starałem się szukać wśród tych nieodkrytych. Wiem, że jest mnóstwo takich ludzi, którzy nie mają okazji by się przebić przez rzesze tych znanych i okrzyczanych, a niejednokrotnie trochę przereklamowanych. W końcu się jakoś pozbierałem z tym wszystkim i osiągnąłem pewien personalny constans, lecz nie na długo, bo po roku wspólnego grania nasze szeregi opuścił Przemek (perkusja). No cóż, szkoda, bo był naprawdę zdolny, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Niedługo po tym wydarzeniu pojawił się Domin, który był etatowym w Nomad. To naprawdę jeden z lepszych perkusistów, nasza współpraca na tyle się rozwinęła, że Domin opuścił Nomad dla Devilyn. W tej chwili skład Devilyn wygląda następująco: Bony (gitara), Erian (gitara) Michał (wokal) - ci dwaj są także muzykami Whichheaven - Domin (perkusja) oraz Zyklon (bas).
No właśnie, Cyprian - jego odejście to bardzo świeża sprawa, przybliż nieco szczegóły waszego rozstania z nim. Bo raczej chyba nie skończyło się to w przyjaznej atmosferze...
To nie była dla nas łatwa decyzja, ale niestety konieczna. Musieliśmy powiedzieć sobie "do widzenia", bo najzwyczajniej nasze wizje muzyczne oraz plany co do przyszłości Devilyn nie pokrywały się. Poza tym Cyprian nie wkładał tyle pracy w Devilyn, ile my od niego oczekiwaliśmy. Nasze rozstanie nie jest obarczone żadnym konfliktem, życzymy mu powodzenia w jego innych zespołach. Aktualnie miejsce Cypriana zajął Zyklon, który także zastępował Cypriana podczas ostatniej trasy Hate.
Po kilku latach przerwy wreszcie nagraliście nowy album studyjny, "The Past Against The Future" nie liczę. Czy przez ten długi czas nie miałeś ochoty rzucić wszystkiego w diabły i definitywnie zakończyć działalności Devilyn?
Wiesz, czasami miałem tego wszystkiego dosyć. Ciągłe kłopoty, problemy, kłody pod nogi rzucane mi przez ludzi, którzy mieli mi za złe to, że zmieniłem skład Devilyn. Poza tym przeprowadziłem się do Warszawy, gdzie nikogo nie znałem, zapoznawałem się sam ze swoim nowym życiem. Ale bez muzyki nie mógłbym żyć, oczywistym się dla mnie okazało, że zawsze będę grał bez względu na wszystkie przeciwności.
Nowa płyta nosi tytuł "11", ale nie jest to ani 11 album Devilyn, ani nie zawiera ona 11 utworów. Czy tytuł nowego wydawnictwa oznacza coś szczególnego?
11 jest symbolem, który związany jest bezpośrednio z moją osobą. Ta liczba ciągle mnie prześladuje, z nią związane są różne sytuacje, które miały miejsce w moim życiu, ważne momenty. Drugi aspekt to wizje i przemyślenia na temat tego, jak nasze życie mogłoby wyglądać, gdyby na zegarze było tylko 11 godzin, jaki wpływ ma czas na nasze życie i jak je kreuje. To wszystko świetnie ubrał w teksty Ataman Tolovy.
Czyżby to oznaczało, że jesteś przesądny? Wierzysz w czarne koty, kominiarzy itp.? (śmiech)
Nie nazwałbym tego przesądami, ale dla mnie to trochę dziwne, skoro od dłuższego czasu, kiedy spojrzę na zegar za kazdym razem jest 11:11, albo nawet to, że dokładnie po jedenastu latach zamknął się wcześniejszy rozdział Devilyn. Myślę, że to jakiś znak. A teraz zapytaj mnie o datę urodzin (śmiech) i będziesz miał wszystko jak na dłoni. A jeśli chodzi o czarnego kota - to własnie leży koło mnie i rozkosznie czyści futerko. Jest cały czarny, jest moim pupilem i przynosi tylko szczęście.
A dlaczego tekstami zajmuje się Tolovy, a nie któryś z was?
Jeszcze przed tym, jak zaczęliśmy robić materiał na "11", spotkałem się z Atamanem w sprawie okładki. Rozmawialiśmy jak ona ma wyglądać i jaki będzie temat płyty. Od słowa do słowa okazało się, że oprócz okładki zajmie się on także warstwą tekstową, bo miał mniej więcej to samo na myśli, co ja. Idealnie dogadaliśmy się w tej kwestii i tak powstała cała koncepcja tekstowa "11". Fajnie to wszystko współgra ze sobą i tworzy spójną całość, bo Tolovy oprócz okładki i tekstów stworzył też naszą stronę internetową.
Skoro wspomniałeś o okładce, jak duży miałeś wpływ na Tolovy'ego w trakcie tworzenia szaty graficznej? Czy istniały jeszcze inne propozycje? Jak opowiedziałbyś własnymi słowami koncept okładki "11"?
Tworzenie okładki było procesem długotrwałym i czasochłonnym. Nastąpiła nietypowa sytuacja, gdyż Tolovy równocześnie pisał teksty i tworzył okładkę, dlatego uważam że okładka i testy są bardzo spójne. Zanim przybrało to wszystko odpowiednią formę, okładka była plastyczną instalacją, która została stworzona przez Tolovy'ego, później w miarę postępu w pisaniu tekstów przybierała odpowiednią formę. Okładka wiąże się ściśle z warstwą tekstową, jest na niej tarcza zegara, który ma 11 godzin, ćma - symbol śmierci - wtopiona w ciało kobiece symbolizuje chore ludzkie żądze, a postać jest ukrzyżowana, co jest symbolem ogólnopojętego sacrum. Jeśli chodzi o mój wpływ na wygląd okładki - to miałem do wyboru kilka już gotowych obrazków i naprawdę miałem problem z podjęciem ostatecznej decyzji.
Powiedz mi, czyim pomysłem jest intro i kto jest stworzył? Ze swojej strony dodam, że zaskoczyło mnie swoją elektronicznością...
To prawda, nasze intro jest w dużej mierze elektroniczne. ale jednocześnie bardzo mocne i nowoczesne. Autorem intra jest Erian, on lubi bawić się w takie rzeczy, tym bardziej, że ma klawisze w domu i wie co z nimi robić. Zastanawialiśmy się wspólnie nad tym, jak rozpocząć tę płytę. Ja jestem fanem takich kapel jak Prodigy i Chemical Brothers, spodobały nam się odjechane sample w takim stylu i tak to mniej więcej powstało.
Nowy materiał to nie tylko zmiana składu, ale również nieco inne oblicze stylistyczne. Czym w twojej opinii różni się muzycznie nowy Devilyn od tego sprzed kilku lat?
Jest wiele różnic, przede wszystkim moje podejście do tworzenia muzyki bardzo się zmieniło. Kompozycje mają nieco inną konstrukcję, są dojrzałe i pełne energii. Nasze poprzednie płyty dla mnie są jakby zrobione na pół gwizdka, na przykład na "Reborn in Pain" jest dużo fajnych numerów, ale za to brzmienie nie jest odpowiednie, natomiast na "Artefact" brzmienie jest w miarę ok, ale gorzej jest z zawartością, która ciągnie się jak tasiemiec i nie wnosi zbyt wiele do świata muzyki. Natomiast w przypadku "11" sprawa ma się zupełnie inaczej. Ta płyta ma idealny czas - 25 minut zupełnie wystarczy na to, żeby przekazać słuchaczowi konkretną treść. Bardzo dobre brzmienie, które udało nam się osiągnąć w Hertzu, jest bardzo mocną stroną tego krążka. Utwory na tej płycie są naprawdę wyjątkowo mocne, dynamiczne, wściekłe, krystaliczne i agresywne. Słychać dosłownie każdy riff i każde uderzenie stopy. Nareszcie wokal wyrabia rytmicznie i jest w tempo. Słychać każde słowo zaśpiewane przez Michała. Gitary są ciężkie i czytelne, czego na wcześniejszych płytach nie było, a bas nie gra niezrozumiałych dla nikogo pasaży, lecz współpracuje bardzo mądrze z perkusją. Tworzą razem wreszcie prawdziwą sekcję rytmiczną. Minęło na razie niewiele czasu od wydania płyty, ale recenzje są naprawdę rewelacyjne. Widzę, że udało mi się dotrzeć do większego grona odbiorców - do ludzi, którzy do tej pory nie rozumieli Devilyn, a teraz doceniają naszą muzykę, bo jest dla nich czytelna. To dla mnie duży osobisty sukces.
Tworzeniem numerów na "11" podzieliliście się dość równo z Erianem, nie jest to tylko twoja działka. Czy to oznacza, że macie podobny pogląd na muzyczny kierunek Devilyn i obdarzyłeś go zaufaniem w tej kwestii?
Tak, można powiedzieć, że zaufałem mu w dużym stopniu, inaczej nie dałbym mu tak dużego pola do popisu. Jego spojrzenie na muzykę i komponowanie w dużym stopniu pokrywa się z moimi wizjami. To, że akurat na płycie napisane jest, iż autorem tego numeru jest ten i ten, nie oznacza tego dosłownie. Oboje oddziaływaliśmy na siebie i na swoje utwory, i każdy z nas dorzucał swoje pięć groszy do utworów tego drugiego.
Wspomniałeś już, że płyta powstała w Hertz Studio. Ile czasu zajęły wam nagrania i dalsza obróbka "11"? Jak współpracowało ci się z nowymi muzykami? Czym różniła się ta wizyta w studio od tych wcześniejszych?
Ta wizyta zdecydowanie różniła się od wcześniejszych. Mieliśmy naprawdę dobre warunki do pracy. Duża ilość sprzętu, jaką dysponowaliśmy, ułatwiła nam zadanie. Przede wszystkim atmosfera pracy w Hertzu bardzo nam odpowiadała. Tam wszystko odbywa się planowo i bez niedociągnięć. Trochę żałuję, że mieliśmy tylko tyle czasu na nagrania. Gdybyśmy dysponowali większym limitem czasowym, na pewno udałoby nam się nagrać jeszcze lepszy album, chodzi mi głównie o kwestie brzmieniowe. Jeżeli chodzi o proces rejestracji, trwało to około dwóch tygodni, na miksy zostało nam zaledwie 5 dni. To trochę za mało czasu, żeby idealnie dopracować płytę, może następnym razem będziemy mieć więcej czasu.
Czas na pytanie o oczekiwania dotyczące nowego kontraktu. Wasz zachodni wydawca Blackend Records nie wykazywał wami większego zainteresowania, przygoda z Metal Mind Productions, która wydała wasz album ze starymi rzeczami "The Past Against The Future", była jednorazowa. Obecnie wydawcą Devilyn jest Conquer Records, czego więc spodziewasz się po tej współpracy?
Trochę nie lubię tego typu pytań. Za każdym razem przy okazji wydania naszej kolejnej płyty, ktoś pytał mnie zawsze właśnie o to. Powiem ci szczerze, że nie spodziewam się wiele. Już tyle razy zdarzało mi się zachwalać wytwórnię przed czasem, że teraz na pewno tego nie zrobię. Zawiodłem się na niektórych firmach, z którymi współpracowaliśmy do tej pory. Zawsze wydawało mi się, że skoro wytwórnia wydaje twoją płytę, to zadba o odpowiednią promocję i spełni przynajmniej 60% warunków umowy. Jak się okazuje, byłem w błędzie. Uważałem, że skoro włożyli, to chcą wyjąć zainwestowane pieniądze traktując zespół, brzydko mówiąc, jak produkt, ale tak to wygląda od strony czysto marketingowej. Prawdopodobnie nigdy tego nie zrozumiem, po co Blackend podpisało z nami kontrakt, chyba po to żeby nas pogrążyć, zostawić później na lodzie. Do dzisiaj nie mogę się doprosić raportów sprzedaży "Artefact". Oczywiście są też wyjątki, takie jak Listenable Records. Ta firma faktycznie bardzo dużo dla nas zrobiła np. trasę z Cannibal Corpse. Mam cichą nadzieję, że nasz obecny wydawca zrobi, co do niego należy i nie będę musiał całymi dniami siedzieć na mailach (śmiech). No i może w końcu raz w życiu dowiem się ile sprzedaliśmy płyt (śmiech).
(śmiech) W takim razie, jaką widzisz przyszłość przed Devilyn?
Patrząc na to jak potoczyła się przeszłość, wolę nie przewidywać przyszłości.
A czym jest dla ciebie muzyka? Czym jest dla ciebie Devilyn? Jakie miejsce zajmują te rzeczy w twoim życiu?
Muzyka odgrywa dużą rolę w moim życiu. Począwszy od momentu, gdy jako mały dzieciak słuchając jej, odbierałem bardzo dużo odmiennych emocji. Chyba więcej niż moi rówieśnicy. Teraz dochodzę do wniosku, że jestem uzależniony od muzyki. Muszę jej słuchać, odbierać z niej to, co wartościowe dla mnie, coś co pobudza mnie do działania. Nie wyobrażam sobie dnia bez przesłuchania czegoś, co wpompuje we mnie jakieś wspomnienia bądź rozbudzi moje zmysły. A granie dla mnie jest tak naturalne jak oddychanie. Dzięki temu mogę egzystować na tym świecie, zaspokajać swoje emocjonalne potrzeby.
Jesteście świeżo po koncercie przed Morbid Angel. Jak wrażenia?
Było naprawdę ekstra! Udało się nagłośnienie i koncert też. Zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie nie przyszli na Devilyn, lecz na Morbid Angel. W czasie naszego koncertu naprawdę było dużo ludzi pod sceną, a to była dosyć wczesna godzina. Po koncercie spotkało mnie wiele osób, które twierdziły, że nowe kawałki bardzo dobrze prezentują się podczas koncertów. To było miłe. No i na sam koniec mogłem stanąć obok - dzięki uprzejmości technicznego Morbid Angel praktycznie na samej scenie i przyjrzeć się, jak to robią Mistrzowie.
Skoro mówimy o koncertach, kilka miesięcy temu odwiedziliście kraje nadbałtyckie i Finlandię. Opowiedz coś więcej o tych wojażach.
Bardzo nam się podobało w tych krajach. Począwszy od Łotwy, gdzie mieliśmy wspaniałe przyjęcie podczas koncertu w Rydze. Później udaliśmy się już daleko na północ. W Finlandii też wcale nie było gorzej, bo średnio na koncertach było 180-200 osób. Na zakończenie traski miły akcent - podczas ostatniego koncertu na Jalometali Fest w Oulu oglądało nas ponad 1500 osób i wszyscy świetnie się bawili podczas naszego występu. Ogólnie wszystko się udało. Oczywiście nie obyło się bez przygód. Na rosyjskiej granicy staliśmy bezsensownie ponad pięć godzin. Znaleziono u mnie witaminę C, którą zawsze mam ze sobą podczas tego typu wyjazdów. Wzbudziło to czujność rosyjskich bohaterów i zaczęła się jazda. Przez tych pajaców spóźniliśmy się na koncert do Kaliningradu.
Kończąc temat występów, pod koniec kwietnia planujecie kilka sztuk w Polsce, którym patronuje nasz serwis. Przybliż ich szczegóły i zachęć naszych czytelników do pojawienia się na jednym z najbliższych koncertów Devilyn.
Pod koniec kwietnia, a dokładnie od 26 do 30 kwietnia, będziemy grać mini-trasę. Nasze koncerty obejmą takie miasta jak : Lublin (26.04 "Grafiti"), Sanok (27.04"Rudera", Tarnów (28.04 "Przepraszam"), Rzeszów 29.04 ("Rejs") i Warszawę (30.04 "Progresja"). To pierwsza część trasy, drugą część chcemy zorganizować na jesień 2005 roku i obejmie ona Śląsk oraz bardziej zachodnią część Polski. Jako nasz support wystąpi Dragon's Eye, oprócz nich na pojedynczych koncertach zagrają takie zespoły jak Neolith, Spinal Cord, Whichheaven, Rise Up, Interior, Requiem. Chcę dodać, że zmienił się diametralnie nasz set koncertowy, większość numerów pochodzi z najnowszej płyty "11", co naprawdę robi robotę na koncertach. Chciałbym wszystkich zaprosić na te koncerty, jesteśmy bardzo podekscytowani myślą, że znów spotkamy się z wami na koncertach. Naszą nową płytą udowodniliśmy sobie oraz innym, że Devilyn jest silny, nie zatracił nic ze swojej świetności, a wręcz zyskał nową lepszą jakość. My ze swojej strony postaramy się zapewnić wam maksimum muzycznej masakry i piekła.
Moje ostatnie pytanie zawsze dotyczy Internetu, tym razem również. To medium wydaje się być ważną formą promocji dla Devilyn, wystarczy rzucić okiem na waszą stronę. Co sądzisz o Internecie? Jaka jest twoja opinia na jego temat?
Z jednej strony to bardzo duże okno na świat, co niesie za sobą tylko pozytywne korzyści. Z drugiej strony to pole do popisu dla dupków, którzy wrzucają twoją płytę w sieć i każdy może ją mieć za darmo. Według mnie najgorsza zmora Internetu to netowi krzykacze, którzy na różnego rodzaju forach internetowych bezkarnie obrażają lub podszywają się pod zupełnie kogoś innego. Mam nadzieję, że kiedyś zostanie to uregulowane prawnie. Internet to duża wygoda i osobiście nie wyobrażam sobie dzisiaj świata bez niego. Kto by teraz bawił się w pisanie listów, a nie wspomnę o wysyłaniu listownych wywiadów i kupowaniu zinów (śmiech). Teraz to wszystko masz podane na tacy, w zasięgu ręki.
Ostatnie słowo do naszych czytelników.
Tych, którzy wierzą w Devilyn, a przede wszystkim tych, dla których wartością jest dobra muzyka, zapraszam na koncerty Devilyn.
Dzięki za wywiad!