- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Destruction
Wykonawca: | Schmier - Destruction (wokal, gitara basowa) |
strona: 3 z 3
Destruction, Warszawa 13.03.2011, fot. Lazarroni
Wspomniałeś o swoim projekcie Panzer. Zdaje się, że miały w nim ostatnio miejsce pewne zmiany personalne.
Panzer to projekt, który dostarcza nam wiele radości i satysfakcji, ale każdy ma poza tym swoje podstawowe obowiązki i czasami trudno jest wszystko pogodzić. Gitarzysta Herman Frank chciał skoncentrować się na swojej aktywności w Victory i chociaż trudno nam było podjąć tę decyzję, jego odejście z Panzer stało się niestety nieuniknione. Było nam oczywiście przykro, ale z racjonalnych względów należało tak postąpić dla dobra obu stron. Hermana zastąpił Pontus z HammerFall, który jest również moim dobrym przyjacielem, a przy okazji świetnym gitarzystą i shredderem. Sądzę, że wprowadził do zespołu pewną nową jakość, którą słychać już w pierwszym kawałku, który opublikowaliśmy w sieci - "Satan's Hollow". Nowy materiał będzie bardzo klasyczny i może nawet odrobinę chwytliwy. Granie go sprawia mi dużą przyjemność i przychodzi z łatwością, bo ta stylistyka przypomina mi muzykę, na której się wychowałem. Thrash to moje życie, ale od heavy metalu zaczęła się moja miłość do ciężkiego grania. Czas, który poświęcam na Panzer, jest dla mnie bardzo cenny, bo wszyscy w zespole jesteśmy przyjaciółmi i świetnie się bawimy robiąc coś razem. Nie ma tu żadnej presji i nie czujemy się, jakby to była praca.
Zawsze zastanawiało mnie, czy umlaut w literce "a" to rodzaj hołdu dla Motorhead.
Oczywiście... (śmiech) Kiedy zakładaliśmy Panzer, na świecie było siedem zespołów o tej samej nazwie, więc musieliśmy wymyślić coś, żeby jakoś się odróżnić od tych wszystkich kapel i nie wprowadzać nikogo w błąd. Przez krótki czas posługiwaliśmy się nazwą The German Panzer, ale odkąd mamy w składzie gitarzystów ze Szwecji i ze Szwajcarii, ten czołg przestał być taki całkiem niemiecki... (śmiech). Kiedy w składzie pozostało tylko dwóch gości z Niemiec, trzeba było znów wymyślić coś innego i wtedy wpadliśmy na pomysł, żeby w stylu Motorhead zastosować umlaut w jednej z samogłosek.
Legenda głosi, że Lemmy kiedyś osobiście przyniósł do garderoby drinki dla Destruction...
Tak było! A nawet miało to miejsce kilka razy. Kiedyś dostaliśmy od niego Jacka Danielsa, innym razem całą zgrzewkę piwa... Lemmy jest jednym z moich największych idoli, a po tym, jak miałem przyjemność poznać osobiście, mogę stwierdzić, że był również wspaniałym człowiekiem. W głębi duszy był prawdziwym dżentelmenem i nie kolidowało to wcale z imidżem rockandrollowca. Sądzę, że jego legenda pozostanie żywa jeszcze dla wielu pokoleń, a muzyka Motorhead będzie inspirować wielu muzyków, tak jak kiedyś zainspirowała mnie. Cieszę się, że miałem szansę sporo się od Lemmy'ego nauczyć. Kiedy byliśmy młodzi, graliśmy z Motorhead koncerty i było to naprawdę wspaniałe doświadczenie.
Destruction, Warszawa 13.03.2011, fot. Lazarroni
Kiedy w Wikipedii zaczęto posługiwać się twoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem zamiast pseudonimu artystycznego, byłeś tym oburzony i podobno zaoferowałeś, że każdy z fanów, kto zgłosi to jako nadużycie w wersji językowej swojego kraju, dostanie od ciebie wejściówkę VIP na koncert i osobiście zrobisz mu drinka. To prawda?
Tak było, a w zamian był darmowy wstęp na koncert, wejście za kulisy, darmowe drinki i coś do wyboru z naszego oficjalnego merchu. Staramy się odwdzięczać naszym fanom, jeśli coś dla nas robią. Bardzo cenimy sobie ich wsparcie i chcemy pokazać, że je doceniamy. Kiedyś było nam łatwiej kontaktować się z określoną grupą aktywnych fanów, bo korzystaliśmy z naszego forum. Teraz na Facebooku wszystko jest bardziej rozproszone. Dlatego lubię niekiedy zrobić taką akcję, żeby nawiązać z fanami osobistą więź.
Na koniec pozwól, że zacytuję jedną z twoich wypowiedzi odnoszących się do okresu, w którym miałeś przerwę od grania w Destruction: "Gdyby nie Headhunter nigdy nie wróciłbym do Destruction, ściąłbym włosy i znalazłbym normalną pracę". Naprawdę?
Chyba jednak nie... (śmiech) Ale to prawda, granie w Headhunter pozwoliło mi utrzymać styczność ze sceną, kiedy nie było mnie w składzie Destruction. Co do normalnej pracy, to nigdy nie był to problem. Przez kilka lat prowadziłem własną restaurację i żyłem normalnie jak inni ludzie, starałem się jednak nie porzucać swojej muzycznej aktywności i kontynuować ją na tyle, na ile było to możliwe. Headhunter nie odniósł może jakiegoś wielkiego sukcesu, ale dzięki graniu w tym zespole nadal pisałem muzykę i grałem koncerty. Bez Headhunter nie byłoby Destruction. Choć musisz wiedzieć, że w latach dziewięćdziesiątych w Niemczech nie było zbyt dobrego klimatu do grania ciężkiej muzyki. Wtedy królowała scena techno, a zespoły metalowe zostały zepchnięte do podziemia. Wracając jednak do mojej wypowiedzi, którą zacytowałaś... Myślę, że mimo wszystko nigdy nie ściąłbym włosów (śmiech).
Co wobec tego sprawia, że thrashmetalowy ogień w twoim życiu nie gaśnie?
Thrash metal to środek do wyrażania takich emocji, jak wściekłość i agresja. Obecne wydarzenia na świecie stanowią w tym kontekście nieskończone źródło inspiracji. Gdybyśmy żyli w pięknym, kolorowym świecie, po którym hasają jednorożce, pewnie nie byłoby tylu powodów, żeby tworzyć tak wściekłą i energetyczną muzykę. Thrash metal zawsze był trochę undergroundowy, a zespoły z tego kręgu nie podporządkowywały się żadnym regułom, lecz po prostu robiły swoje. My też nie podążamy za żadnymi trendami. Napędza nas wściekłość w obliczu tego, co dzieje się na świecie i w naszym najbliższym otoczeniu. Dlatego przekaz zawarty w naszej muzyce jest szczery. A fani to doceniają.
Dziękuję za rozmowę. To była prawdziwa przyjemność.
Dla mnie również. Dziękuję.
pewnie coś jest na rzeczy ale dopóki nie poznamy nazw zespołów, które się wspomagają playbackiem tak długo będziemy się tylko domyślać i tworzyć spiskowe teorie.
co do temp. panujących w klubach to widzę że nie jest to tylko przypadłość drugo i trzecioligowych przybytków ale również tych tzw. topowych :( :( niestety właściciele wielu tych przybytków traktują zespół jako dodatek do kotleta a w ich przypadku piwa. nie dość że w wielu klubach właściciele każą sobie płacić za możliwość występu kapeli to jeszcze jak widzę mają w głębokim poszanowaniu warunki w jakich przyjdzie tej kapeli grać. sprawdza się tu słynne powiedzenie pewnego trenera "... kasa Misiu, kasa..."
Za wuja nie uwierzę, że wszystkie te stare dziady na wokalach w zespołach ekstremalnych z 20-letnim stażem nie korzystają z playbacku. Nie zdziwiłbym się nawet, jakby się okazało, że spora większość. Miałem przyjemność przepracować parę lat jako nauczyciel i wiem, że po dłuższym okresie darcia mordy na uczniów może gardło zacząć szwankować, nie wspominając o ryczeniu do mikrofonu przez lat 20. Schmier praktykę playback'u krytykuje i słusznie ale mnie zawsze bawią fani, którzy jadą z tego powodu po muzykach, że to oszukiwanie fanów, blablabla. Ciekaw jestem ilu z tych fanów krytykujących niektóre zespoły za playback faktycznie zapłaciło za ich muzykę, bez polegania na torrentach i tym podobnych cudach techniki? Ale to taka drobna dygresja. Schmier chyba wie co mówi, na necie też idzie nie jeden dowód znaleźć, więc chyba to nie żadne teorie konspiracji.
zapewne żaden zespół się nie przyzna a jeśli ktoś ich sypnie to pewnie musi się liczyć z retorsjami :( :( :( dlatego w wywiadzie tez nie padają nazwy grup.