- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Destruction
Wykonawca: | Schmier - Destruction (wokal, gitara basowa) |
strona: 1 z 3
Destruction, Katowice 24.01.2017, fot. Verghityax
Lider Destruction, Schmier, jest bardzo sympatycznym, otwartym człowiekiem, który nie boi się rozmów na kontrowersyjne tematy. Pomimo tego, że koncerty obejmujące polską część trasy były dla wokalisty trudne ze względu na ostre przeziębienie, chętnie zgodził się na wywiad po koncercie w katowickim "Mega Clubie". Szacunek należy się muzykowi nie tylko za to, że tego wieczoru nie oszczędzał się na scenie, ale również z tego powodu, że tracąc głos kilka razy w ciągu wywiadu nawet nie zaproponował, aby go przerwać. Jeśli ciekawi was, co Schmier sądzi o nie ogrzewanych klubach, jakie niebezpieczne przygody miał zespół w trasach koncertowych, jakie drinki sam Lemmy z Motorhead przynosił Destruction do garderoby oraz kogo Schmier nazywa "Eleganckimi Świniami", zapraszam do przeczytania zapisu naszej rozmowy.
rockmetal.pl: Schmier, dziękuję że zgodziłeś się na ten wywiad, pomimo że właśnie zagrałeś koncert, a jesteś chory. Domyślam się, że występowanie w takim stanie może kosztować dużo wysiłku.
Schmier (Destruction): Niestety jestem w tej trasie trochę przeziębiony. Przez ostatnie kilka dni miałem gorączkę, kaszel i bolało mnie gardło, co jest trochę zabójcze dla wokalisty, bo tracisz kontrolę nad głosem. Z tego powodu przez cały dzień muszę się oszczędzać i nie mogę mówić zbyt wiele, żeby być w stanie wieczorem wyjść na scenę. Ale teraz już możemy rozmawiać (śmiech).
Twojej niedyspozycji zdrowotnej w ogóle nie było dziś widać na scenie.
Dzisiaj z moim gardłem jest już nieco lepiej. Do tej pory było naprawdę nieciekawie. Śpiewanie w takim stanie, zwłaszcza wysokich dźwięków, jest bardzo męczące. Koncert w Warszawie był dla mnie bardzo trudny. Oprócz problemów z głosem miałem jeszcze gorączkę. A wtedy człowiek jest słaby i do niczego się nie nadaje. Dziś na szczęście czułem się już zdecydowanie lepiej. Mam tylko nadzieję, że dzięki temu, że w klubie było zimno jak w lodówce, jutro nie obudzę się znowu w takim samym stanie.
Powiedziałeś ze sceny, że Katowice to "metalowa stolica Polski".
Tak uważam. Wczoraj graliśmy w Poznaniu i było okay, ale byłem nieco rozczarowany Warszawą. Mam wrażenie, że tamtejsza publiczność jest trochę rozpuszczona, bo odbywa się tam zbyt wiele koncertów. Gdańsk był w porządku, ale dziś w Katowicach publiczność spisała się zdecydowanie najlepiej. Pamiętam, że kiedy graliśmy tu kilka lat temu z Sepulturą i Exodusem, był to najlepszy koncert na całej trasie. Macie w Katowicach naprawdę szaloną publikę, przez cały czas ludzie się bawią i robią młyn. Ta dobra energia z tłumu jeszcze bardziej napędza zespół. Jeśli widzisz szaleństwo pod sceną, oddajesz te emocje w podobny sposób.
A trzeba przyznać, że panujące w klubie warunki, wyjątkowo nie sprzyjały takiej zabawie...
Fani płacą za bilet nie małe pieniądze, więc miejsce, w którym odbywa się koncert, powinno być ogrzewane. Tak nie było nie tylko tu w Katowicach, ten sam problem był w Gdańsku i Warszawie - w klubach było tak zimno, że można było zamarznąć. To niedopuszczalne. Fani trzęsą się pod sceną, a muzycy muszą grać koncert z zamarzniętymi palcami, co siłą rzeczy przekłada się na jakość występu. A rezultat jest taki, że po koncercie wszyscy lądują w łóżku chorzy. Graliśmy w wielu nadbałtyckich krajach, o wiele zimniejszych niż Polska, i ogrzewanie klubów nie stanowiło tam żadnego problemu. Przyjechaliśmy tutaj... i spotkała nas dość przykra niespodzianka. To nie jest kraj, w którym niskie temperatury w zimie zaskakują i nie można się do nich w żaden sposób przygotować. Brak ogrzewania w klubach to brak szacunku zarówno dla fanów, jak i dla zespołów i ekipy technicznej. Zgłosiłem już mojemu agentowi, że kiedy będziemy planować kolejne koncerty w Polsce, ogrzewanie w klubie będzie bardzo ważnym punktem umowy.
Może rzeczywiście tylko wymagania zespołów są w stanie coś tu zmienić.
Wiesz, zagraliśmy teraz w Polsce cztery koncerty. To nie był wyjątek, ten sam scenariusz powtórzył się w kilku miastach. Tylko w Poznaniu było lepiej. Wygląda na to, że stało się to normą i nikt na to nie reaguje. Jest, kurwa, zima. Czego się spodziewacie? Następnym razem po prostu nie zagramy w klubach, które nie zapewniają tak podstawowych warunków. Byliśmy w Rosji, również w salach, które powstały w budynkach poprzemysłowych, i były ogrzewane. W Niemczech też mamy sporo hal, w których może nie jest jakoś wybitnie gorąco, ale na pewno temperatura wewnątrz nie jest prawie taka sama jak na zewnątrz. A tutaj dokładnie tak było. Mierzyliśmy dzisiaj temperaturę w klubie i postawiliśmy termometr obok grzejnika. Dziesięć stopni. W takich warunkach ekipa techniczna musiała rozstawiać sprzęt. Coś tu chyba jest nie w porządku.
Destruction, Katowice 24.01.2017, fot. Verghityax
Jak widać życie w trasie nie jest zawsze takie przyjemne. Słyszałam, że macie też na koncie kilka przygód z płonącymi autokarami.
Tak, mamy również takie doświadczenia... Na przykład w poprzedniej trasie zapalił nam się silnik i cieszę się, że przeżyliśmy, bo stało się to w nocy, kiedy wszyscy spali. Dym zaczął się unosić na wyższą kondygnację, czyli tam, gdzie znajdują się piętrowe łóżka. Obudziłem się wtedy i zaalarmowałem wszystkich. Chwilę później w całym autokarze wysiadło zasilanie i zrobiło się kompletnie ciemno. Zatrzymaliśmy się w szczerym polu, bez światła i ogrzewania, a zanim dotarła pomoc minęło kilka godzin. Nie działały nawet tylne światła. Autokar stał na drodze kompletnie nieoświetlony. Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdyby ktoś w niego uderzył. Życie w trasie bywa fajne i przyjemne, ale czasami to prawdziwy obóz przetrwania. Kiedyś w Meksyku organizator groził nam bronią, bo odwołaliśmy koncert z powodu niespełnionych warunków bezpieczeństwa w klubie. Koleś ukradł nam gitary, a potem wymachiwał spluwą i próbował nas zmusić do wyjścia na scenę.
Słyszałam też o incydencie na stacji benzynowej z dżentelmenami arabskiego pochodzenia.
To było w Belgii, po akcji z płonącym autokarem. Wylądowaliśmy na stacji benzynowej i okazało się, że to jakaś arabska dzielnica, gdzie wzięto nas za Amerykanów i przywitano okrzykami typu "Jebać Amerykanów!". Wrzeszczeli na nas i robili jakieś dziwne gesty, jakby strzelali z karabinu. Nagle dookoła stacji pojawiło się około pięćdziesięciu Arabów i zaczęło się robić bardzo nieprzyjemnie. Zaczęły się już jakieś przepychanki, a policja oczywiście nie przyjechała od razu. Na szczęście mieliśmy w ekipie jednego kolesia, który pochodził z Belgii i mieszkał przez jakiś czas w marokańskiej dzielnicy, więc mógł się z nimi dogadać: "Wy debile, to nie Amerykanie tylko międzynarodowa ekipa z całego świata. Czego wy, kurwa chcecie?". Zanim przyjechała policja, trochę uspokoiło, ale to było naprawdę szokujące, jak w samym środku Europy można być narażonym na taką nienawiść. Co najgorsze, ten incydent miał miejsce krótko po głośnych atakach terrorystycznych, więc wyobrażasz sobie, co wtedy myśleliśmy. Wystarczyło, żeby jeden z tych kolesi miał broń i byłoby po wszystkim. Myślę, że w Polsce jeszcze tego nie odczuwacie, bo polityka Kaczyńskiego jest bardzo konserwatywna w kwestii imigrantów. Być może zbyt konserwatywna, ale z drugiej strony Europa zachodnia popełniła wielki błąd zostawiając otwarte bramy dla wszystkich jak leci. Pomimo że mam dość liberalne poglądy, uważam, że to nie było zbyt mądre. Europa nie jest w stanie zbawić całego świata. Powody, dla których uchodźcy ruszają w świat, mają swoje źródło w historii, są związane z wieloma wojnami, a zapraszanie wszystkich do nas nie rozwiąże tych problemów. Z drugiej strony, nie można dać się zastraszyć i chodzić na palcach, żeby przypadkiem nikogo nie sprowokować, ale Europa staje się z dnia na dzień coraz bardziej niebezpiecznym miejscem.
Czy jest jakiś kraj, w którym bałeś się zagrać?
Chyba nie, ale przyznaję, że kilka razy zdarzało się, że nam grożono przed wejściem na scenę. Od dnia, w którym Dimebag Darrell został zastrzelony podczas koncertu, nic już nie jest takie samo. Pamiętam, że kiedyś w Australii jeden koleś groził mi śmiercią, a potem stał w pierwszym rzędzie i robił jakieś durne gesty, jakby miał zamiar poderżnąć mi gardło. Przerwałem wtedy koncert i odezwałem się do niego ze sceny: "Chcesz mnie zabić, tak? Dlaczego?". Zaraz zleciała się ochrona, ale ich powstrzymałem. "Nie odpierdalaj, tylko zachowuj się normalnie. Chcesz, żebyśmy ci zagrali jakiś numer? Powiedz który, a potem się uspokój". Okazało się, że to zwykły, niegroźny psychol, ale wyobraź sobie, że taka osoba mogłaby mieć broń. A w Stanach przecież posiadanie broni jest legalne. W 2001 roku, kiedy Bush zaczął wojnę z Irakiem, nagraliśmy cover "Fuck the USA" The Exploited i zaczęliśmy masowo otrzymywać pogróżki. A potem jedziesz w trasę do Stanów, wychodzisz na scenę i jesteś jak na widelcu.
Skoro mowa o Stanach, zdaje się, że sądzicie się z jakąś tamtejszą agencją koncertową.
Sprawa jest w toku, więc nie wszystko mogę wyjawić, ale tak, to prawda. Pozwaliśmy jedną z amerykańskich agencji koncertowych, ale dochodzi do kuriozalnej sytuacji, w której koszty procesu za chwilę przewyższą wartość przedmiotu sporu. Proces trwa już wiele lat, a prawnicy sporo kosztują, więc sprowadza się to do tego, że strona, która nie może już sobie pozwolić na zastępstwo procesowe, bez udziału fachowego pełnomocnika na pewno przegra. W ten sposób zakończyło się już kilka spraw przeciwko tej agencji, ale my postanowiliśmy, że doprowadzimy to do końca. Włożyliśmy w to już tyle pieniędzy i poświeciliśmy tyle czasu, że tego nie podarujemy. Wyrolowali już wiele zespołów i uszło im to na sucho. Ktoś wreszcie musi zrobić z tym porządek. Mniejsze kapele tego nie zrobią, bo ich na to nie stać. Dlatego stwierdziliśmy, że trzeba dać dobry przykład. Cały przychód z wydawnictwa "The best of", które planujemy, zostanie przeznaczony na tę sprawę.