- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Coroner
Wykonawca: | Thomas Vetterli - Coroner (gitara) |
strona: 1 z 2
Coroner, Zlin 26.11.2011, fot. Verghityax
Powrót szwajcarskiego Coronera był jednym z najbardziej zaskakujących wydarzeń muzycznych 2010 roku. Choć od reaktywacji upłynęło siedem lat, a zespół zdążył opuścić wieloletni perkusista Marquis Marky, nie doczekaliśmy się jeszcze nowego materiału. Pojawiło się jednak światełko w tunelu, ponieważ prace nad następcą "Grin" są w toku, o czym opowiedział nam Tommy Vetterli, gitarzysta grupy. Podzielił się z nami również swoim spojrzeniem na pracę producenta oraz wspomnieniami z pierwszej wizyty w Polsce. Wizyty, która miała miejsce w 1989 roku przy okazji festiwalu "Metalmania". Jest rok 2017 i Coroner ponownie wystąpi w katowickim "Spodku" po niemal trzech dekadach.
rockmetal.pl: Cześć, Tommy. Rozmowę chcemy zacząć od pytania, które zapewne zadaje sobie niejeden fan Coroner. Jak przebiegają prace nad nowym materiałem?
Thomas Vetterli, Coroner: Trwa jego komponowanie. Do studia planujemy wejść pod koniec roku, aby płyta mogła się ukazać wiosną roku 2018. A przynajmniej taką mamy nadzieję.
Ile macie już gotowych utworów?
Pięć, ale nawet one wciąż ewoluują. Niestety, nic więcej nie mogę powiedzieć.
Zważywszy na to, że zawodowo zajmujesz się produkcją, czy zamierzasz wyprodukować również wasz nowy album?
Niełatwo będzie mi połączyć rolę muzyka i producenta, ale tak, zamierzam to zrobić. Nie chcę teraz zabrzmieć arogancko, lecz nie ma sensu angażować producenta o podobnym dorobku i doświadczeniu. Mogę zrobić to lepiej sam, a na producentów z górnej półki zwyczajnie nas nie stać.
Czy na nowej płycie planujecie obrać inny kierunek muzyczny, czy raczej nawiązać do waszych poprzednich dokonań?
To pytanie słyszę dość często. Nowy materiał ma być wypadkową pierwszego i ostatniego longplay'a, czyli "R.I.P." i "Grin". No, może z nieco dojrzalszym niż wtedy podejściem.
Będzie to pierwszy album Coroner nagrany bez Marquisa Marky'ego za perkusją. Jego miejsce w formacji zajął Diego Rapacchietti. Jak zaczęła się wasza współpraca?
Diego znam z dawnych czasów. Piętnaście lat temu trochę grał z Ronem (Royce, basista Coroner - przyp. red.), a potem przeprowadził się na południe Francji i urwał się nam kontakt. Po latach wrócił jednak do Szwajcarii i dołączył do zespołu mojej żony, 69 Chambers. Najpierw wyprodukowałem ich pierwszy album, "War on the Inside", w końcu zostałem ich gitarzystą. Zaczęliśmy razem grać i od razu pojawiła się chemia, jakbyśmy dzielili scenę od zawsze. Kiedy Marky odszedł z zespołu, Diego był dla mnie oczywistym wyborem.
Coroner, Kraków 25.11.2011, fot. Lazarroni
Czy to prawda, że Marky opuścił Coroner, ponieważ nie chciał nagrywać kolejnej płyty?
Tak, to prawda. Jeszcze przed reaktywacją Marky wielokrotnie zarzekał się, że Coroner to przeszłość i nigdy więcej nie zagramy. Potem pewne sprawy uległy zmianie i do koncertów jednak doszło. Było świetnie, więc żywiłem nadzieję, że Marky zmieni zdanie i zostanie z nami, żeby nagrać płytę. W tej kwestii pozostał jednak nieugięty. Oczywiście szanuję jego decyzję. Na szczęście nadal jesteśmy przyjaciółmi i nie ma do nas żalu o to, że chcieliśmy kontynuować działalność z innym perkusistą. Będę producentem pierwszego albumu jego nowego zespołu.
Co to za zespół?
Nie wiem, ile mogę wyjawić, ale w jego skład, oprócz Marky'ego, wejdzie między innymi Martin Eric Ain z Celtic Frost. To będzie konkretna rzecz.
Nowy album Coroner ma się ukazać w barwach Century Media Records, podobnie jak wasze DVD z 2016 roku, pt. "Autopsy - The Years 1985 - 2014 In Pictures". Czemu wybraliście akurat tę wytwórnię?
Mieliśmy wypuścić nowy album pod banderą Sony Music Entertainment. Znajomy ze szwajcarskiej filii Sony namawiał mnie do tego przez cztery lata, ale ostatecznie doszliśmy z naszym menedżerem do wniosku, że nie jest to odpowiedni wydawca dla metalowej kapeli. Potem pojawił się pomysł, żeby podpisać kontrakt z Century Media Records. Za tym wyborem przemawiała znajomość z Antje Lange, która swego czasu pracowała dla Noise Records. Skończyło się dość zabawnie, ponieważ w 2015 roku Sony Music kupiło Century Media. Dla nas to najlepsze rozwiązanie, gdyż płyta trafi do sprzedaży jako wydawnictwo Century Media, a odbędzie się to za pośrednictwem sieci dystrybucyjnej Sony.
Planujecie ruszyć potem w dłuższą trasę koncertową czy raczej skupić się na pojedynczych występach?
Stawiamy na pojedyncze koncerty i festiwale. Oczywiście w przypadku odległych miejsc jak Ameryka Południowa, będą to krótkie trasy, bo nie opłaca się organizować takiej ekspedycji dla jednego występu. Z pewnością jednak nie ruszymy już w trwającą trzy miesiące trasę, jak to miewało miejsce w przeszłości. Po prostu nie jest to dla nas możliwe.
Przeszkodą jest nadmiar obowiązków zawodowych czy zwyczajnie przestał was interesować taki tryb życia?
Nadal uwielbiam jeździć w trasy, ale mam w Szwajcarii swoje studio nagraniowe i każdy dzień, w który byłoby nieczynne, przynosiłby straty finansowe. Poza tym nie chciałbym rezygnować z roli producenta. Dopuszczam taki scenariusz tylko w wypadku, gdyby Coroner stał się co najmniej tak wielki, jak Megadeth czy Metallica. Rzecz jasna nie jest to scenariusz realistyczny (śmiech).
Coroner, Zlin 26.11.2011, fot. Verghityax
Jak zaczęła się twoja kariera producenta muzycznego?
Wszystko zaczęło się od mojego wujka, który nie dość, że był pianistą, to jeszcze znał się na nagrywaniu muzyki. Choć byłem dopiero dzieckiem, zabierał mnie na koncerty i przekazywał mnóstwo wiedzy ze swego fachu. Potem w każdej kapeli, w której grałem, to ja byłem gościem od nagrywania demówek i przygotowywania sali prób. Po tym, jak odszedłem z Kreator w 2001 roku, czułem się potwornie znudzony gitarą. Chciałem zająć się muzyką jako całością, a nie tylko pojedynczym jej wycinkiem. Nie zrozumcie mnie źle, nadal kocham granie na gitarze, ale praca producenta pozwala spojrzeć mi na wszystko z szerszej perspektywy.
Jakim producentem jesteś? Wolisz zajmować się wyłącznie reżyserią dźwięku czy doradzasz zespołom i naprowadzasz je na określony rezultat?
To zależy od projektu, ale w większości przypadków jestem producentem w pełnym tego słowa znaczeniu. Często pomagam przy komponowaniu utworów. Nie ograniczam się wyłącznie do rocka i metalu - to około 60% mojej pracy. Nagrywam również muzykę klasyczną, pop, różne rzeczy.
Czy był jakiś wykonawca, którego materiał stanowił dla ciebie szczególnie trudne wyzwanie?
Myślę, że Eluveitie. Wyprodukowałem im trzy ostatnie albumy i był to naprawdę twardy orzech do zgryzienia, a wszystko za sprawą ich rozbudowanego instrumentarium. Bywały momenty, że miałem tego wszystkiego serdecznie dosyć. Z jednej strony ta muzyka musi mieć kopa, a z drugiej trzeba wyeksponować multum elementów folkowych.
W każdym razie na nowy materiał czekam.