zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 23 listopada 2024

wywiad: Blaze Bayley

9.03.2014  autor: Verghityax

Wykonawca:  Blaze Bayley - Blaze Bayley (wokal)

strona: 1 z 4

Blaze Bayley, Lublin 29.03.2013, fot. Robert Rojewski
Blaze Bayley, Lublin 29.03.2013, fot. Robert Rojewski

rockmetal.pl: Witaj Blaze. Od jakiegoś czasu w ramach swojej solowej kariery nie współpracujesz już ze stałym gronem muzyków. W marcu 2011 roku rozwiązałeś Blaze Bayley Band i od tego momentu działasz jako wykonawca bez zespołu. Jak do tego doszło?

Blaze Bayley: Straszliwie zasmuciło mnie to rozstanie, ale prawda jest taka, że od dłuższego czasu byłem spłukany i zadłużony. Nie miałem środków, by to wszystko uciągnąć... Nadal wiszę producentom koszulek i tłoczni płyt tysiące funtów. Co więcej, brakowało nam menedżera z prawdziwego zdarzenia, więc koncerty często były bukowane na ostatni moment. Ledwie uciułaliśmy kasę na paliwo, by dojechać na pierwszy występ naszej finałowej trasy jako zespół. Zmuszony byłem podjąć decyzję i czułem się z tym okropnie. Moje marzenie legło w gruzach. W Szwajcarii spotkało nas najgorsze z możliwych - nasz samochód rozkraczył się w drodze, a nie mieliśmy pieniędzy na naprawę. W rezultacie wóz został tam, gdzie padł, ja natomiast musiałem się zapożyczyć, żeby jakoś wrócić do domu. Katastrofa... Absolutna katastrofa... Podupadłem na zdrowiu i miałem ochotę ze sobą skończyć. Presja była nie do zniesienia, bo czułem, że wszystkich zawiodłem. W końcu moja żona i mój brat powiedzieli, że muszę coś zmienić. Robiłem, co w mojej mocy, by uratować zespół, ale okazało się to niewykonalne. Nasze przychody nie starczały na opłacenie piątki muzyków. Jestem zaledwie undergroundowym, heavymetalowym artystą. Sesje nagraniowe do większości moich albumów pokryłem z funduszy uzyskanych od przyjaciół oraz fanów zamawiających płyty w przedsprzedaży. Jednak przyszedł moment, kiedy nie byłem już w stanie iść do mojej rodziny i znowu prosić o pomoc finansową. Na szczęście od tego czasu moje samopoczucie zdecydowanie się poprawiło. Patrzę w przyszłość z bardziej pozytywnym nastawieniem, ponieważ nadal mam wsparcie fanów. Ich lojalność dała mi siłę, by kontynuować.

No i zmieniłem system pracy. Nie zatrudniam już etatowych muzyków, którym byłem zobowiązany płacić niezależnie od tego, czy coś się akurat działo czy nie. Teraz po prostu sprawdzam, kto jest dostępny i kompletuję skład na potrzeby trasy albo do studia. Dzięki temu zacząłem spłacać długi i wciąż mogę grać koncerty. Patrząc na to z obecnej perspektywy wiem, że byłem naiwny. Wielu wokalistów próbowało utrzymać solową kapelę i prawie żadnemu się to nie udało. Paul Di'Anno miał stały zespół, musiał go rozwiązać. Bruce Dickinson miał stały zespół, musiał go rozwiązać. Ian Gillan miał stały zespół, musiał go rozwiązać. Tylko Ozzy Osbourne i Bon Jovi przychodzą mi do głowy spośród tych, którym się powiodło w tej dziedzinie.

Pomimo zakończenia działalności Blaze Bayley Band, jeszcze przez ponad rok współpracowałeś z jednym z członków formacji, perkusistą Claudio Tirincanti. Co sprawiło, że został z tobą?

Claudio nie tyle został, co po prostu odpowiadały mu nowe warunki współpracy. Nasza przygoda rozpoczęła się, kiedy Larry (Paterson, poprzedni bębniarz - przyp. red.) zachorował. Zamiast odwoływać trasę po Brazylii, znaleźliśmy zastępstwo w osobie Claudio, który nauczył się całego repertuaru w tydzień. Świetnie się spisał na koncertach, więc zaangażowałem go na stałe. Po rozpadzie zespołu dzwoniłem do niego, ilekroć potrzebowałem sprawdzonego bębniarza.

Już bez Blaze Bayley Band zarejestrowałeś materiał na koncertowe DVD w klubie "De Rots" w brytyjskiej Antwerpii. Podobno to bardzo mały lokal. Skąd decyzja, by po dużym koncercie, jaki dałeś w "Spodku" w ramach festiwalu "Metalmania 2007", uwiecznić coś tak skrajnie odmiennego?

Prawdę mówiąc, "De Rots" nie jest nawet klubem. To raczej pub. Uważam, że poprzednie wydawnictwa koncertowe nie uchwyciły w pełni energii, jaką odznaczają się moje występy. Jasne, fajnie jest mieć profesjonalne oświetlenie i wielki tłum, ale w ten sposób nie uzyskasz prawdziwej pasji i interakcji z fanami. Nie zrozum mnie źle. Byłem bardzo zadowolony z "Alive in Poland", ale czułem potrzebę zrobienia czegoś innego. Choć grywam na dużych imprezach, to koncertuję przede wszystkim w niewielkich klubach. Zamiast oczekiwać od fanów, by tłukli się setki kilometrów na mój występ, dokładam wszelkich starań, żebym to ja mógł przyjechać do nich. Jeżeli gdzieś w Europie jest miasto z rockowym lokalem i stać mnie na dojazd, to ruszam w drogę. Nie unoszę się dumą, nie jestem gwiazdorem - niezależnie od rozmiarów miejscówki, przybywam i gram koncert.

« Poprzednia
1
Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Blaze Bayley
Osservatore (gość, IP: 194.11.254.*), 2014-03-11 14:14:31 | odpowiedz | zgłoś
Ale co Harris ma tu do rzeczy? Zakazal mu dobrze spiewac i komponowac? I robi to do teraz? 15 lat po odejsciu z Maiden?
re: Blaze Bayley
Winterstorm
Winterstorm (wyślij pw), 2014-03-11 16:04:15 | odpowiedz | zgłoś
Akurat kawałki IM przy których komponowaniu maczał palce Blaze są w wielu przypadkach znakomite.
re: Blaze Bayley
RadomirW (gość, IP: 193.219.114.*), 2014-03-24 11:07:42 | odpowiedz | zgłoś
To co mi się bardzo podoba na płytach Ironów z Blazem, to kapitalna melodyka gitarowa (ona się pojawiła już na kilku wcześniejszych płytach, ale na tych z Blazem jest jej najwięcej), tych melodii idących często z główną linią wokalną bardzo szybko zapadających w pamięć, mogę słuchać zawsze, albo solówek robionych na zasadzie: melodyjnie, technicznie i znowu melodyjnie. Potem ten styl jeszcze kontynuowali na Brave new world (pewnie pisali to jeszcze w czasach Blaze'a), niestety już na Dance of death go zarzucili, na rzecz inspiracji Black Sabbath, które średnio do Ironów pasują. Niestety powrót Smitha i Dickinsona pod tym względem nie wniósł wiele pozytywnego do twórczości zespołu - ciężkie utwory lepiej Bruce'owi wychodziły solowo. Szkoda że oni dziś nie bawią się w progresję tak jak w czasach płyt z Blazem czy na Brave new world.
re: Blaze Bayley
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2014-03-24 14:22:11 | odpowiedz | zgłoś
No właśnie chyba za dużo tej progresji ostatnio. Ale takiej w gorszym znaczeniu. Zamiast grać chwytliwy metal w czym byli najlepsi, to ściagają się z Drim Fijeta. Ciężko mi uwierzyć żeby nie mieli już w ogóle pomysłów na dobre melodie.
re: Blaze Bayley
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2014-03-24 15:31:48 | odpowiedz | zgłoś
*ścigają of course - literówka
re: Blaze Bayley
RadomirW (gość, IP: 89.75.151.*), 2014-03-24 20:08:33 | odpowiedz | zgłoś
Długie progresywne utwory to oni robili praktycznie od zawsze bo Phantom of the opera był takim rozbudowanym kawałkiem. I do czasów Brave new world a nawet Dance of death to większość tych ich długich kawałków jest zajebista. Problem się pojawił jak stwierdzili, że zaczną na bazie takich długich kawałków robić całe płyty. O ile na AMOLAD wyszło to jeszcze nieźle, to już na FF widać, że to nie jest dobry patent na muzykę tej kapeli, bo za dużo tam niestrawnych kolosów. Tak więc progresja ok, ale w 1,2 w porywach do 3 utworów na płytę a reszta normalne długości i klasyczne zwrotkowo-refrenowe struktury utworów i fajne melodie.
re: Blaze Bayley
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2014-03-24 21:12:24 | odpowiedz | zgłoś
No o tym chciałem powiedzieć, że kiedyś byli absolutnymi mistrzami w łączeniu metalowej progresji z przebojowością. Potrafili robić utwory długie, a jednocześnie superchwytliwe od początku do końca (vide "2 Minutes To Midnight" czy "Caught Somewhere In Time").
re: Blaze Bayley
Paganini_ (gość, IP: 79.191.206.*), 2014-03-10 17:20:00 | odpowiedz | zgłoś
A ja cenię go za to, że dla 40 osób chciało mu się zagrać koncert, osobiście sprzedawał płytki po 20zł i każdemu dziękował, że przyszedł na koncert. Uwierzyłem, że nie robi wszystkiego za pieniądze...
re: Blaze Bayley
maniek82 (gość, IP: 178.181.238.*), 2014-03-10 15:13:20 | odpowiedz | zgłoś
był kiepski, jest kiepski, to cienko przędzie, taka jest prawda, nie ma dla niego miejsca w biznesie, bo ma barwę głosu tak odpychającą, ze sie nie da słuchać
re: Blaze Bayley
michcio (gość, IP: 193.30.138.*), 2014-03-11 09:51:39 | odpowiedz | zgłoś
Za interpretację wokalną "Sign of the cross" z X-Factora przejdzie do annałów muzyki heavy-metalowej. Tako rzekłem.

Materiały dotyczące zespołu

Na ile płyt CD powinna być wieża?