- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Behemoth
Wykonawcy: | Nergal - Behemoth, Piotr Weltrowski |
strona: 3 z 7
Behemoth, Praga 23.02.2012, fot. K. Zatycki
Niekiedy o reakcjach Nergala pisaliście wprost. Wspomnieliście na przykład, że podczas rozmowy o okresie zanim zdiagnozowano u niego białaczkę był spięty, a o pobycie w szpitalu mówił już rozluźniony. Adam, czy opowiadając o pewnych sprawach czułeś się, jakbyś przeżywał to jeszcze raz?
Nergal: Nie, ja nie jestem takim człowiekiem. Mam łatwość mówienia w ogóle. Nie tylko o trudnych tematach czy o takich, które przez osoby postronne mogłyby zostać uznane za tematy tabu. Spotykam się z reakcjami typu: "Ty, ten Nergal z tą książką to przegiął". Kurwa, mam nadzieję, że przegiąłem! Ale sam przed sobą nie czuję zażenowania. Sumienie mam czyste, byłem i jestem uczciwy. Mówiłem o rzeczach, które są dla mnie naturalne, a jeżeli ktoś to odbiera jako przeginkę, to chyba ma jakiś problem...
Nergal o sobie - inni o Nergalu. Piotr, jako przyjaciel Adama najlepiej możesz stwierdzić, czy to jak o sobie mówi faktycznie pokrywa się z tym, jaki jest.
P.W.: Idea była taka, żeby pokazać Adama dokładnie takim, jakim jest. Nawet jeżeli ma jakieś cechy charakteru, które mogą świadczyć o dużej pewności siebie, a z drugiej strony kompleksach, które przecież ma każdy człowiek, w książce pokazane są i jedne, i drugie. Co prawda na czterystu stronach nie da się zawrzeć wszystkiego o człowieku, ale gdybyśmy uznali, że nie pokażemy prawdziwego obrazu, taka praca w ogóle nie miałaby sensu.
W słynnym wywiadzie dla "Gali" Nergal mówi, że nie ma w jego słowniku zwrotu "wybaczam ci", tymczasem w książce jest opis tego, jak pogodził się z byłym prezesem Metal Mind Production, Tomaszem Dziubińskim...
Nergal: W tym wywiadzie bardziej chodziło mi o to, że nie używam takich wielkich słów i nie robię z tego typu wydarzeń szopki. Jeśli takie sytuacje mają miejsce, odbywa się to na normalnym gruncie międzyludzkim. Nie usprawiedliwiam tego żadnym wyznaniem, wiarą, dekalogiem, przykazaniem, że tak trzeba. Ludzie doszukują się czasem tego, że moje postępowanie wpasowuje się w zachowania chrześcijańskie, a ja powtarzam: chrześcijaństwo nie ma monopolu na prawdę, wybaczanie i miłosierdzie.
Książka jest pięknie wydana i zawiera mnóstwo prywatnych zdjęć, a nawet twoje rysunki czy świadectwa szkolne. Kto dobrał taką szatę graficzną?
Nergal: (wskazuje na siebie - przyp. red.) Me, myself and I. Siedemdziesiąt procent to rzeczy, które zalegały w moich szafach, a trochę dostałem w prezencie od innych ludzi. Za nic praktycznie nie musiałem płacić. Wielu znajomych fotografów chciało być częścią tej książki, za co jestem im bardzo wdzięczny i przy tej okazji kolejny raz dziękuję. Ktoś już użył takiego sformułowania, że jest to pozycja albumowa. Nawet nie wiem, czy jest taka kategoria: wywiad autobiograficzny albumowy? Brzmi nieźle (smiech).
W książce dużo mówisz o swoich rodzicach. Podoba im się "Spowiedź Heretyka"?
Nergal: Uwielbiają ją (śmiech). Ale wiesz, to są moi starzy, oni uwielbiają wszystko, co zrobię. Jest taki artysta, który maluje ekskrementami, robił bodajże booklet płyty zespołu Triptykon. Domyślam się, że gdybym pewnego dnia oświadczył swoim rodzicom, że zamierzam uprawiać taki rodzaj sztuki, to też byliby nią zachwyceni. Tak to jest z rodzicami, są bezkrytyczni. Dla nich dziecko i owoce jego pracy są fantastyczne. Owoc bezinteresownej i może jedynej prawdziwej miłości...
Piszesz jednak o szanowaniu się - sądzę, że to pojęcie można w rozsądny sposób odnieść do dbania o własne zdrowie, wygląd, intelekt, itd. - generalnie robienie tego, co dla danej osoby dobre. Za to swobodne podejście do kwestii obyczajowych niekoniecznie musi wiązać się z niską samooceną czy samodestrukcyjnością (może po prostu z zamiłowaniem do "ostrej zabawy"; zaryzykuję stwierdzenie, że w pewnym wieku to wręcz norma - i dobrze, bo człowiek który się "wyszaleje" lepiej zna później siebie), dlatego łączenie z tym szacunku do siebie uważam za typowo judeochrześcijańską naleciałość.
Idąc o krok dalej mamy potępienie masturbacji jako czynu moralnie nieuporządkowanego, albo robienia laski jako występnej praktyki anażującej ludzkie ciało w nienaturalną czynność.
Po prostu uważam, że na gruncie typowo laickiego światopoglądu seks między, że tak powiem, wyrażającymi zgodę dorosłymi nie powinien mieć nic wspólnego z moralnością.
W ogóle co my najlepszego robimy? Strzępimy klawiatury, analizując to, że jakaś kobita bawiła się oralnie organem Nergala. Proponuję na tym poprzestać, bo inni już zapewne lecą masowo do sklepów po popcorn, wietrząc przednią zabawę w czytaniu naszych wynurzeń. :)
Pozdrowienia
Teraz lepiej rozumiem Twoje stanowisko i wiem o co od początku Ci chodziło, jest w tym sporo prawdy; również patrząc przez pryzmat mojej wcześniejszej wypowiedzi.
Tudzież również pozdrawiam :)