- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Anathema
Wykonawca: | Vincent Cavanagh - Anathema (wokal, gitara) |
strona: 2 z 2
Anathema, Kraków 26.10.2014, fot. Verghityax
Fani często pytają cię o znaczenie tekstów Anathemy?
Tak, ale nigdy ich nie wyjaśniam. W przeciwnym razie okradłbym ich z najpiękniejszego daru, jaki muzyka może ci dać - własnej interpretacji. Chcę, by każdy znalazł w naszych piosenkach coś dla siebie, coś, do czego jest w stanie się odnieść. To nieważne, co zainspirowało dane słowa. Jeśli ty dostrzegasz w nich jakieś znacznie, to właśnie o tym mówią. Ilekroć słyszę, że nasze kompozycje pomogły komuś przetrwać trudne chwile, czuję się zaszczycony. Ten moment, gdy obcujesz ze sztuką i odnajdujesz w niej cząstkę siebie, która dodaje ci otuchy i sprawia, że nie jesteś sam... Czy może być większe wyróżnienie dla artysty?
W roku 2015 zagraliście bardzo szczególną trasę pod szyldem "Resonance" - w charakterze gości towarzyszyli wam dawni członkowie Anathemy: Darren White i Duncan Patterson. Jakie to było uczucie, występować z nimi ponownie?
Jak jazda na rowerze. Wszedłem do sali prób, wszyscy już czekali, spojrzałem tylko na nich i powiedziałem: "Dobra, jedziemy z 'Lovelorn Rhapsody'". Po paru chwilach stwierdziłem: "Cholera, pamiętam to!" (śmiech). Aż sam się zdziwiłem, w końcu od "Serenades" minęło ponad dwadzieścia lat.
Vincent i Danny Cavanagh, Kraków 9.07.2017, fot. Verghityax
A jak się dogadywaliście na poziomie personalnym?
Mieliśmy niezły ubaw, zwłaszcza z Duncanem, który nadal potrafi rozśmieszyć nas do łez. Odkryliśmy, że wciąż mamy podobne poczucie humoru. Różnica jest taka, że już nie szalejemy jak dawniej, bawimy się z umiarem. W pierwszej dekadzie kariery były z nas prawdziwe dzikusy. Na trasie "Resonance" pofolgowaliśmy sobie tylko raz w imię starych czasów, jednak rzeczywistość szybko zweryfikowała naszą formę. Mruknąłem: "Pierdolę to, to nie na moje siły" i poszedłem spać (śmiech).
Pogadajmy zatem o starych czasach. Co skłoniło cię do związania swego życia z muzyką?
Ja i moje rodzeństwo wychowaliśmy się w rodzinie, w której nikt nie przejawiał talentu do muzyki. Moje najwcześniejsze wspomnienie pochodzi z okresu, gdy miałem trzy lata. Usłyszałem wtedy singiel "I Want To Hold Your Hand" The Beatles na babcinym gramofonie, antyku o rozmiarze solidnego mebla. Byłem za mały, żeby samemu sięgnąć do ramienia, więc babcia za każdym razem pomagała mi ustawić igłę na powierzchni płyty. Ledwie piosenka się skończyła, wołałem o powtórkę, jeszcze raz i jeszcze raz.
Kiedy nieco podrosłem, dobrałem się do kolekcji płytowej ojca. Cóż to były za rarytasy! The Doors, Led Zeppelin... Matka preferowała muzykę soulową i Motown, często słuchała Arethy Franklin, Marvina Gaye, Sama Cooke'a i Boba Dylana.
Myślę, że duchowa esencja Anathemy wywodzi się z tego samego miejsca w czasie i przestrzeni, co The Beatles, Pink Floyd czy późne Radiohead. Bezustannie ewoluujemy, nie interesuje nas powielanie wcześniejszych dokonań.
Anathema, Kraków 26.10.2014, fot. Verghityax
Jest coś, co dręczyło mnie od bardzo dawna: kim jest dziewczyna na okładce "The Crestfallen" (debiutancka EP-ka Anathemy - przyp. red.)?
Niestety nie pamiętam jej imienia, choć kiedyś na pewno je znałem. Dziewczyny nigdy nie spotkaliśmy, a samo zdjęcie zostało zrobione w latach 70. To nie Ruth (Wilson - przyp. red.), jeśli to miałeś na myśli.
Czemu wasza współpraca z Ruth była tak krótka? Jej wokale w "Everwake" brzmiały nieziemsko.
Ruth miała zaledwie szesnaście lat, kiedy zaśpiewała w "Everwake". Później gościliśmy ją jeszcze w utworze "J'ai fait une promesse" na płycie "Serenades". Na "The Silent Enigma" również miała się pojawić, jednak nic z tego nie wyszło, nie mogę sobie przypomnieć, dlaczego. Zastąpiła ją Rebecca, jej siostra bliźniaczka. Potem straciliśmy kontakt.
Po latach udało mi się odnaleźć Ruth na Facebooku, gdy miałem tam profil i porozmawialiśmy kilka razy. Podejrzewam, że ona nigdy nie miała aspiracji, aby zostać zawodową wokalistką, możemy więc uważać się za szczęściarzy, bo udało nam się uchwycić jej unikalny głos w tamtym miejscu i czasie.
Vincent i Danny Cavanagh, Kraków 9.07.2017, fot. Verghityax
Wspomniałeś o koncie na Facebooku, z którego zrezygnowałeś. Nie przepadasz za mediami społecznościowymi?
Im więcej publikujemy na swój temat w sieci, na tym większe niebezpieczeństwo się wystawiamy. Czy nam się to podoba czy nie, stajemy się coraz bardziej skomputeryzowanym gatunkiem. Myślę, że to tylko kwestia czasu, aż zintegrujemy się z maszynami i nie mówię wyłącznie o gadżetach ułatwiających życie, lecz o naszych organizmach. Zacznie się od soczewek kontaktowych, zawierających dane swojego użytkownika, wyposażonych w funkcję nagrywania i odtwarzania wideo. Protezy to temat, który może rozwinąć się w naprawdę fascynującym kierunku. Wyobraź sobie ludzkość świadomie odejmującą własne kończyny, aby zastąpić je biomechanicznymi odpowiednikami. Co bylibyśmy w stanie osiągnąć, dysponując taką technologią?
Nie twierdzę, że wyczekuję ziszczenia się tej wizji, po prostu bacznie przyglądam się postępowi. Ja sam jestem zupełnie analogowym facetem, jeśli można to tak ująć, mocno osadzonym w przeszłości, choć przecież tworzę muzykę elektroniczną - staram się jednak uniknąć bezdusznego, cyfrowego brzmienia, zależy mi na tym, by dało się w niej usłyszeć ludzki pierwiastek, żywą osobę. Weź na przykład Aphex Twin, jego bity są tak skonstruowane, jakby grał je najzdolniejszy perkusista świata. Wszystko jest przemyślane w najdrobniejszym szczególe.
Pod względem kompozytorskim komputery zmieniły moje życie na lepsze. Nie wiem, czy pisałbym tyle materiału, gdyby nie one i możliwości, jakie przede mną otworzyły. Nie mam natomiast złudzeń, że pod względem społecznym należy spodziewać się coraz śmielszych i bardziej szalonych pomysłów.
Dziękuję ci za rozmowę.
Cała przyjemność po mojej stronie.

R.I.P. Anathema
