Dlaczego? Przyczyn jest wiele, ale główną jest to, że organizacja festu to duże wyzwanie finansowe i czasowe, a z jednym i drugim mamy w chwili obecnej największy kłopot. Na ten rok zostaliśmy jedynie we dwóch, inni współorganizatorzy, którzy działali z nami w poprzednich latach, zrezygnowali. My natomiast wpadliśmy w naturalną pętlę: albo pracujemy, żeby mieć pieniądze na organizację 'Dark Festu', a wtedy nie mamy czasu się tym zająć albo zajmujemy się festem i nie zarabiamy kasy na jego organizację.

Mamy tego pecha, że sektor publiczny się wycofał, po pierwszej edycji zostaliśmy tylko my i gród. Teraz jest nas jeszcze mniej, a gród stracił motywację do kontynuowania tej imprezy. Znów, dlaczego? Odpowiedź jest prosta: nikt nie lubi latami dokładać do interesu, bo nie każdy jest pasjonatem metalu jak my. A sami nie damy rady. Ktoś zaraz zapyta, czy nie załatwiamy sponsorów? Tak, załatwiamy, ale dla dużych firm jesteśmy za mali, a dla mniejszych metal jest zbyt przerażający.

Podsumowując, to była zajebista zabawa i możliwość stworzenia czegoś, o czym wielu mówiło, że w tym kraju się nie da. Da się, nawet na zasadzie szaleństwa kilku osób i wielkiej improwizacji. Stworzyliśmy mały festiwal z niczego, ochrzciliśmy go festiwalem rodzinnym, gdyż atmosfera na nim była jedyna w swoim rodzaju.