- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
Death To All w kwietniu wróci do Polski
Death To All, zespół zrzeszający byłych muzyków Death, powróci do Polski na dwa koncerty, których daty to 9 i 10 kwietnia 2016 roku. Pierwszy występ odbędzie się w katowickim "Mega Clubie", drugi w klubie "Alibi" we Wrocławiu.
Death To All, Kraków 13.03.2015, fot. Verghityax
Zespół ruszy w trasę w tym samym składzie, w jakim odwiedził Polskę w marcu tego roku, grając wówczas wyprzedane koncerty - Steve DiGiorgio na basie, Gene Hoglan na perkusji, Bobby Koelble na gitarze i Max Phelps na wokalu.
Death To All będzie towarzyszyć niemiecka formacja Obscura. Death metalowcy promować będą swój czwarty longplay studyjny, zatytułowany "Akroasis". Premiera albumu planowana jest na 5 lutego 2016 roku za sprawą Relapse Records.
9.04.2016 - Katowice, "Mega Club"
Bilety: 80 zł (przedsprzedaż) i 90 zł (w dniu koncertu)
10.04.2016 - Wrocław, "Alibi"
Bilety: 80 zł (przedsprzedaż) i 90 zł (w dniu koncertu)
Cóż to tylko gdybanie...
Chuck żyje...
Wg mnie też jest dobrze jak jest:)
Max Phelps to nie żaden pozer. Próbuje po prostu odtworzyć fanom troszkę Chucka na zasadzie roli aktorskiej, a że potrafi dobrze grać i podobnie śpiewać (przecież to też ewidentny fan Death) to ogólnie nie jest źle a nawet dobrze.
Jeśli już stworzono projekt ku czci Chucka i Death, czyli powiedziano A, trzeba powiedzieć B, czyli musi być komplet muzyków łącznie z wokalistą.
Ja bym tu nie szukał dziury w całym, ponieważ projekt wygląda bardzo naturalnie i prawdziwie do tego brzmi jak prawdziwy Death i z pewnością Chuck Schuldiner jest wówczas z nimi.
Na początku Max został rzucony na głęboką wodę. Widać to było po pierwszym koncercie DTA, na jakim byłem, gdy grali z Reinertem i Masvidalem. Był wyraźnie zdenerwowany, ciężko mu było się wyluzować. W końcu dostał niełatwe zadanie. Moim zdaniem wtedy wywiązał się z niego akceptowalnie, chociaż po koncercie czułem pewien niedosyt.
Marcowy koncert w Progresji to była już zupełnie inna liga. Abstrahując od Hoglana i Bobby'ego, to właśnie Max najbardziej mnie zaskoczył. Grał już bardzo swobodnie, nawiązał dużo lepszy kontakt z publiką. Widać było, że zrobił duże postępy.
A zwieńczeniem tego i totalnym apogeum był ich występ na tegorocznym Brutal Assault. Chłopaki totalnie pozamiatali, a Max wcale nie był gorszy od reszty. Czapki z głów!
Moim zdaniem czasem zamiast marudzić warto się zdobyć na trochę wyrozumiałości.