Cholerka. Nie mogę się nadziwić temu odrodzeniu kaset, bo to w sumie mało wdzięczny dźwiękowo nośnik. Rozumiem, że fajny gadżet, ale winyl go deklasuje: ma jeszcze większy współczynnik fajności, do tego brzmi jak skurczybyk (prócz niektórych wznowień) i ma artworka wielkości małego plakatu, że o zajebistej kopercie nie wspomnę. Do tego są jeszcze różne kolorowe warianty, shape i picture diski, pomyślane bardziej dla zbieraczy niż słuchaczy, bo takie wynalazki zwykle lepiej wyglądają niż grają.
Poza tym winyle nie wcinają się w gramofon i nie trzeba przewijać ołówkiem ani wyłamywać ząbków od zabezpieczenia przed nagrywaniem:)))

Tylko po co? Szczerze, wychowałem się na kasetach magnetofonowych i VHS. Lata '90 to piękne czasy szkoły średniej. Tony kaset, godziny słuchania i nagrywania. Ale teraz? Za diabła nie wróciłbym do kaset. Wtedy to miało swój urok, ale dzisiaj nie wyobrażam sobie tego całego przewijania do przodu, do tyłu, szukania początków utworów. Nic z tego. Są płyty CD, vinyle. Nie ma sensu cofać się do przeszłości. Sentyment? Nie. Tamte lata i tak nie wrócą

No proste, ale czego nie robi się dla lansu.

Kupuje kasete dla siebie, slucham w domu i przed kim mam sie lansowac ? Przed Kobieta i psem ?
Skad w ludziach ta chec do krytykowania innych ?

wiadomo, najłatwiej powiedzieć coś złego o kimś innym.

co do kasety, to szkoda, że to jedyny nośnik, na jakim matex się ukaże, bo jednak chętnie przytuliłbym CD.

Nie ty się lansujesz kolego;)

Poza tym gdzie tu krytyka? Zwykłe stwierdzenie faktu.

Szczególnie, że jakość dźwięku ze zmaltretowanej kasety po wielu przesłuchaniach była kiepska. Mam trochę kaset na pamiątkę, żeby pokazać kiedyś potomnym jakie dziwaczne urządzenia były dawniej, kiedy mało kto miał kompa w domu,
a o komórce nawet nie pomyślał, że kiedyś będzie.

Krotkie serie kaset (od kilkudziesieciu do kilkuset sztuk) schodza dzisiaj na pniu. Nowy Slayer ma rowniez wyjsc na kasecie. Po to.

A po co przewijać, szukać początków? Ja przewijałem tylko w przypadkach, gdy do końca strony zostało kilka minut ciszy. Przesłuchiwałem całe albumy, a nie tylko pojedyncze, wybrane utwory, i było mi z tym dobrze.

Dokładnie. Z tym że ja nie przewijałem nawet wtedy, gdy strona A była krótsza od strony B o 15 minut - czekałem cierpliwie aż dojdzie strona do końca. Potem naciskałem "Eject" i obracałem kasetkę. W ten sposób nauczyłem się wysłuchiwać płyt w całości, od początku do końca :-) I to sobie do dzisiaj bardzo cenię, więc nawet teraz nigdy nie używam w odtwarzaczu CD funkcji "skip". Mało tego, nie używam nawet "preset", i zawsze włączam płytę od samego początku. To szkoła tamtych lat, i myślę, dobra szkoła, z szacunkiem dla muzyki i wykonawców. Ech, oldschool..., kto to dziś rozumie ;-)