Mocniejsze granie już nie powróci nigdy. Mikael jest zafascynowany rockiem z lat 60/70 tych tak naprawdę od zawsze. A poza tym jego znak firmowy czyli potężny growl w ostatnich latach coraz słabiej sie ma.

a tak w ogóle czekam na reckę nowej (słabej?) Anathemy i później Opetha, Megakruk 0666 zgłoś się

Słabej Anathemy? Chyba Cię jakiś chomik na punkty naciągnął :-)

ja słyszałem go tylko raz na YT (i jeszcze nie wiem jak go ocenić) ale z tego co widzę, wielu fanom ten nowy krążek nie podszedł, tak czy owak, fajnie jak by jakaś (dobra) recka się pojawiła, jurto premiera ;)

Ten krążek z tego co słyszałem składa się z 2 części. Pierwsza połowa jest w klimacie dwóch ostatnich albumów a w drugiej dominuje elektronika i eksperymenty, to są ponoć jakieś stare utwory jeszcze z lat 90-ych, które teraz dopracowali. Nie wiem czy to dobry kierunek dla Anathemy bo dynamiczne rockowe klimaty zwłaszcza z WS bardzo mi pasowały. Ale trzeba posłuchać by dokonać oceny. Ten zespół zawsze zaskakiwał i te eksperymenty zwykle przynosiły pozytywne efekty.

Powiem tak - jeżeli komuś z elektroniką w ogóle nie po drodze to od utworu numer 7 może być lekka konsternacja. W innym przypadku słucha się od początku do końca bez przerwy, a potem siatkarze już tylko wcisnąć Repeat. Lubię Anathemę coraz bardziej z płyty na płytę, podoba mi się kierunek w którym idą i nie uważam w ogóle że Alternative 4 to było ich dzieło życia. Wypracowali swój styl, który teraz próbują trochę urozmaicić żeby nie było wszystko na jedno kopyto. Utwory mimo, że oparte są w większości na podobnym schemacie (nazywam go "stosunkiem") gdzie zaczyna się powoli, nabiera tempa, dochodzi do głośnej kulminacji, prawie że kakofonii, po której przychodzi wyciszenie i rozluźnienie, to bronią się takimi melodiami i wokalizami, że mózg staje. I za to (nie wstydzę się tego przyznać publicznie) kocham ten band :-) U mnie 10/10.

Przesłuchałem 3x nową płytę Anathemy. Niestety, podążają dalej kierunkiem obranym na ostatnich płytach. Mało rocka, głównie pop. Podkłady muzyczne może nawet są dobre, ale gitara elektryczna zwykle gdzieś w tle. Duże znaczenie mają wokalizy, w tym kobiece. Pod koniec, szczególnie tytułowy kawałek, zbliża się to gdzieś w okolice Radiohead (takie mam odczucia, bo nie jestem wielbicielem tego drugiego bandu).

o zgrozo mi sie ten kawałek tytułowy podoba..

A mi tylko kawałek otwierający album, potem jest coraz gorzej.
Mają grać w Jarocinie hehe, ale ten festiwal to też tylko wspomnienie dawnego...

spoko, ale mógłby Myśael znów przypierdolić tak zgrabnie jak na My Arms, jego najlepszej płycie.....