- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
Gitarzysta Slayer Jeff Hanneman nie żyje
2 maja 2013 r. w wieku 49 lat w szpitalu w amerykańskiej Południowej Kalifornii zmarł gitarzysta zespołu Slayer - Jeff Hanneman. Przyczyną śmierci była niewydolność wątroby.
Gitarzysta od 2011 r. zmagał się z martwicznym zapaleniem powięzi, którego nabawił się na skutek ugryzienia pająka. Od tego czasu na koncertach zastępowali go Gary Holt z Exodus oraz Pat O'Brien z Cannibal Corpse.
Jeff Hanneman grał w Slayer od początku istnienia grupy, która powstała w 1981 w Kalifornii. Brał udział w nagrywaniu wszystkich dotychczasowych studyjnych płyt formacji, zaczynając od "Show No Mercy" z 1983 roku, a kończąc na "World Painted Blood" z roku 2009. Stworzył utwory takie, jak "Raining Blood", "War Ensemble", "South Of Heaven", "Seasons In The Abyss" czy "Angel Of Death".
Zobacz profil Slayer na Facebooku: www.facebook.com/slayer.
A celowo wyciąłeś ten fragment zdania, który wspomina o wpływie martwiczego zapalenia powięzi na Hannemana?
Troche to zenujace...
A wracając do Jeffa to szok jest niemożebny. Byłem na Bemowie na Wielkiej Czwórce (tak naprawdę to byłem przede wszytkim na Slayerze -na reszcie przy okazji) i przez myśl nie przeszło, że widzę gościa ostatni raz i wciągu dwóch i pół roku się zawinie. Echh. Szkoda gadać.
Pytanie co dalej. Z jednej strony King z pewnością nie zarżnie złotej kury, ale jeśli Lombardo do nich nie wróci to czy to nadal będzie Slayer? To nie był zespół typu Death, czy King Crimson (lider dyktator plus muzycy, których akurat zebrał). Slayer to zespół, który grał od początku w niemal niezmiennym składzie (jak Led Zeppelin, The Doors, Pink Floyd i niewielu innych. Niewielkie zmiany składu u tych zespołów (poza Zepellinem) się zdarzały ale rzadko i dotyczyły pojedyńczego muzyka, fakt, czasem lidera). Według mnie King i Araya to nie Slayer. To pół Slayera -zwłaszcza, że od tej pory King byłby jedynym oryginalnym kompozytorem. Uważam, że najlepsze płyty nagrywali gdy Jeff i Kerry nie wymieniali się kawałkami, a współpracowali ze sobą. Te ich pojedynki gitarowe, te sola grane na przemian przez jednego i drugiego, riffy rozpisane na dwóch (np. King gra kilka pierwszych dźwięków, Jeff kończy -lub na odwrót). Niestety teraz to niemożliwe. Jego płowa czupryna była takim samym symbolem brutalnego metalu co gwoździe Kinga. Miał tylko 49 lat...
tak czy inaczej strata ogromna, bo Jeff skomponował moje ulubione numery S i dawał zawsze nadzieje na chory klimat, a nie tylko młóckę w pogoni za szybkością
Kur....a wzruszyłem się. Chyba szczególnie za ten niepowtarzalny duet gitarowy King - śp. Hanneman
Pisałem tu że nie przestał pić, to co niektórzy się burzyli że przecież wszystkie media piszą że umarł od pająka.