Slayer, na Mystic Festival 2007. Czekałem, aż mnie zmiotą, a jak zaczęli to zastanawiałem się, czy ktoś przypadkiem nie puścił Slayera z magnetofonu postawionego na scenie. Efektem był niestety słaby koncert, a oczekiwałem wiele.

Nie byłem na tym, ale opinie czytywałem i nie pamiętam żeby ktoś na głośność Slayera narzekał. Ale podobno najlepsi tamtego wieczoru byli Celtic Frost.

A tak w ogóle, to czytuje ktoś oprócz mnie dział "korozja" na dole strony? Kapitalne rzeczy można tam znaleźć. I do pośmiania, ale i do poważnego poczytania.

sorry. ale ta sonda jest przynajmniej dziwna. co to za pytanie ?

Incantation u Bazyla w Poznaniu. Piece gitarowe zagłuszały wokalistę i perkusistę.

The Sisters Of Mercy w krakowskim Studio w 2009 roku.

Chyba nie. Za to niestety byłem na kilku koncertach, na których widzowie lub fotografowie byli za głośno.

O to to. Zdarzyło się kilka razy. Chyba najbardziej drastyczny przypadek to solowy koncert Einara Selvika w Poznaniu, gdzie ostatnich dwudziestu minut praktycznie nie dało się słuchać. Czytałem ostatnio, że na zeszłorocznym Midgardsblot gość z Forndom zagotował się tak bardzo (a miał też inne powody), że wydarł się na publiczność, że mają się zamknąć. Idealnie! Fotografowie - nigdy nie spotkałem się z tym, że są głośno, ale potrafią się tak wkurzająco przepychać, że raz czy dwa kusiło, żeby "spaść" takiemu aparat.

Przy spokojniejszej muzyce odgłosy lustrzanek są gorsze niż szelest papierków od cukierków w teatrze.

Ci jacy melomani ;)