Therion lata temu w krakowskim Studio.

Pomijam już fakt, że pojęcia nie mam dlaczego kupiłem bilet - kolega mnie chyba namówił, bo to jakiś jubileuszowy koncert zdaje się był. W każdym razie kiedy wokalista cały kawałek zaśpiewał zakuty w dyby - odpuściłem, bo to było jednak ponad moje siły :)

Tak, ostatnio Machine Head w Gdańsku 2 lata temu. Wyszedłem po 5 kawałkach.

a ja pamiętam koncert zespołu HIM też w Stodole, 2000r. byłem tam z nastoletnią wówczas siostrą heh koncert jak koncert, niemniej reakcja fanów a raczej fanek, o matko - mimo wszystko tzw. love metal to nie disco polo lol aż w pewnym momencie poszedłem zwyczajnie na piwo:)

Dodam jeszcze ostatni koncert Behemotha w Mega Clubie. Supportujący Bolzer na żywo zupełnie niesłuchalny, a Behemoth... cóż, miałem wrażenie, że granica między sztuką, a wycyzelowanym pajacowaniem została przekroczona. Jakaś sztuczność w tym była, nie umiem tego do końca nazwać. No i granie na koncercie płyty w całości to przeciętny pomysł.

Z kiepskich koncertów to pamiętam jeszcze Coma w Stodole,
nie wiedziałem wtedy, co oni grają.
To było na tyle słabe, że nie wiem do tej pory :)

O tak, Manowar się nie popisał pierwszym razem w Polsce. Wprawdzie nie ma czego żałować, ale moi idole z młodości nie dawali rady koncertowo. Zabrakło mocy nawet największym hitom. Łudzę się tylko, że gdyby Scott nadal żył i bębnił to by Spodek rozniosło.

Tiamat na Brutal Assault. Idealny przykład jak można popsuć fanom swoją własną twórczość. Słuchanie Wildhone już nigdy nie będzie takie samo. Inna sprawa, że trochę żenady sobie oszczędziłem i poszedłem na piwo po 3 kawałkach pokazując fucka Edlundowi i reszcie.

Uczyniłem dokładnie tak samo, ale wytrzymałem chyba trochę dłużej, ale dzięki temu ze spokojem zdążyłem na jeden z najlepszych koncertów tego Brutala, czyli Vallenfyre na małej scenie. Tak, to była strata czasu.

Netherfell w Gliwicach. Gorszego gówna nie widziałem ani nie słyszałem. Natomiast grająca przed nimi Kryvoda (headlinerem trasy był Heathen Foray) znakomicie pokazała, jak należy mieszać ostre brzmienia z folkiem.

Ostatnio często się zdarza że żałuję. Może nie całościowo ale ostatnio na przykład byłem na Mentor z Brudnym Skurwielem co supportowali przed Black Anvil. No panowie rodzimi, klasa klasa a jak przyszło do "gwiazdy wieczoru", która to zgarnęła lwią część za bilety to...ehhhh. Śpiewany black metal to nie jest to na co czekałem (i to nie tylko ja). Dawno nie widziałem tak szybkiego opróżnienia klubu w trakcie koncertu.