Często supporty są takie z żopy wyjęte, że odechciewa się oglądać występu tzw. gwiazdy wieczoru

Gdyby gwiazdy zwłaszcza polskie bardziej dopracowały to co ma dziać się na scenie, to może bym chodził częściej na koncerty z suportem. Lecz to co niektórzy robią na scenie i jak do tego podchodzą to czyste samobójstwo: stoją i nic tylko gra i śpiew po prostu zero jakiegokolwiek kontaktu z publiką aby tylko wejść odbębnić i cześć. A potem się dziwią że ludzie mają ich gdzieś. Są też takie gwiazdy jak Kasia Nosowska która po prostu stoi ale w połączeniu z jej osobowością jest tak urocze że nawet stojąc jak słup soli potrafi dać czadu i wprowadzić w ten charakterystyczny stan magii. Lecz mistrzów jest mało, za mało stanowczo powinni się jedni od drugich uczyć.

Czasami a nawet często zdarza się,że support daje lepsze szoł niż gwiazda.

Czasem dobrze że supportów nie ma, bo gwiazdy miażdżą tak dobrze że więcej nic nie potrzeba. Wcześniej kręciłem nosem na Machine Head i ich projekt 2,5 godzinnego gigu, ale pokazali że sami dadzą radę. Drugi przykład to stary Pro-Pain co gra 1,5 godziny bez przerw i 30 minut bisuje (po 5 minutach przerwy). Należy też się zastanowić co to znaczy support, bo czasem się wydaje że kolejność jest odwrotna.

myślę, że nie... kilka razy już tak bylo, że support ciekawszy i lepiej zagrał niż ''gwiazda''.. ale nie chce mi się podawać przykładów ;)

Do koncertu trzeba się odpowiednio przygotować. Spożyć napoje energetyczne, zrobić rozgrzewkę pod sceną, że nie nabawić się kontuzji i ogólnie obczaić temat. Przy okazji może się okazać, że support będzie całkiem fajny...

Gdyby brak supportów oznaczał również o połowę tańsze bilety...
Trochę zależy, jak w długo w takiej sytuacji jest w stanie i zamierza grać gwiazda - czy to jakaś ekstremalnometalowa kapelka, która nawet z bisami na scenie będzie krócej niż półtorej godziny, czy jakaś rockowa, która nawet bez bisów może nie schodzić ze sceny przez ponad dwie godziny.