Jak mawiał Malcolm Maclaren do chłopaków z Sex Pistols: "Macie grać prostego, bezpardonowego rock,n rolla bez żadnych tam solówek i całego tego gówna". Święte słowa.

heh no i grali tak 3 lata (powrotów po kasę nie liczę) ale ja tam zawsze wolałem the clash ;)

Też wolałem The Clash, ale oni byli punkowi tylko na początku. Później to był rock alternatywny z elementami punka.
A ciekawych solówek zbyt wiele nie zagrali :)

David Gilmour- bardzo lubię jego solówki albo gitarzyści naśladujący jego charakterystyczny styl, choćby Johan i Tiamat zwłaszcza takie albumy jak A Deeper.. czy Wildhoney np. ''Gaia'' + ''Visionaire, +''Planets'' coś pięknego

Megadeth: Angry Again(trochę zapomniana piosenka bo tylko nagrana na potrzeby soundtracku)
Pantera: Hard Lines, Sunken Cheeks(super solówa, po za tym, chyba wszystkie solówki od dima na far beyond.. są zajezyste)

Trudno wybrać. Może "X.Y.U." Smashing Pumpkins, może coś na fortepianie, może na jakimś dęciaku. Najpewniej coś, co zagrał Josh Homme, czyli gitara, ewentualnie z duecie z Troyem van Leeuwenem, czyli dwie gitary - może "Whitewater", może któraś koncertowa wersja "Better Living Through Chemistry", "Regular John"...

Ulubiony zestaw solówek, głównie gitarowych: Frank Zappa "Joe's Garage, Act III".

Albo to, co Keith Emerson wystukał w "The Three Fates".

Gorzkie zale na kutasie.

Galneryus - Angel Of Salvation