Było sobie lotnisko EPBC, zwane przez gawiedź Bemowem. I były na nim zajebiste koncerty, liniowe nagłośnienie, atmosferka, trawka, dmuchawce, latawce, kretowiska, browarek, grillek, dupy, batoniki i ogólna gitarka. A że tyram na lotnisku owym, to miałem rzut łopatą od śmigła na koncerty.

Później zdarzyło się Ełro 2012, na Stadionie przestali sprzedawać pirackie płyty, a zaczęli robić koncerty, kaleczące ucho jebutnym pogłosem, a pęcherzyk rozrzedzonym tyszczochem 3,5% za 10 PLN. I się skończyło. Teraz to chyba do Stodoły mam najbliżej z Metra Młociny.

Dobrze wspominam Metę z Megadeth i Slayer oraz w innym roku ACDC na lotnisku Bemowskim. Innym razem, gdy Meta grała Czarny Album, akurat się nie wybrałem, ale za to słyszałem ich w domu :)
Szkoda, że tam już nie ma takich imprez, bo klimat był
i nagłośnienie też było.

7 minut spacerkiem do klubu, w którym odbywają się małe, podziemne koncerty. I pół godziny piechotą/6 przystanków tramwajem do dużego klubu, gdzie graja Behemoty lub Riwersajdy. 5 przystanków kolejką do hali w której grają Ironi lub Judasi ;)

Daleko, do Progresji na Kaliskiego kiedyś 10 min pieszo, teraz bez tramwaju się nie obejdzie

Aktualny rozkład wyników: 33%, 34%, 33%. Nie ma co, dobre pytanie :D

Ok. 5 minut piechotą do domu kultury, w którym śpiewała Ala Janosz. Liczy się? ;)
Również ok. 5 minut piechotą do knajpy, w której czasami się jakiś rockowy grajek udziela.
Ok. 5 km do najbliższych klubów, w którym bywałem na normalnych koncertach metalowych (reklama: Rocker, Wagon i Diabolique).
Ok. 6 km do najbliższego klubu, w którym obecnie bywam na normalnych koncertach metalowych.
Ok. 7,5 km do klubu, w którym obecnie najchętniej bywam na normalnych koncertach metalowych (reklama: Ciemna Strona Miasta).
Dalej niż ok. 8 km od domu pojechałem na koncert metalowy lub rockowy chyba tylko raz.

to pkp na Tobie nie zarobiło ;) no chyba że urlopy spędasz poza Wrocławem (skądinąd piękne miasto) i nie masz auta, nie to żebym sie czepiał, również nie lubie ruszać tyłka z Wawy (zwłaszcza teraz) ale czasami trzeba..

Przewozy Regionalne trochę na mnie zarabiają.

Czyli bywasz głównie w klubach na polskich zespołach.
Bo czasami trzeba ruszyć się gdzieś dalej, żeby coś zobaczyć.

Ja z kolei nigdy nie byłem we Wrocku na koncercie :)
Oczywiście byłem tam, ale w innych sprawach.

Prawie wyłącznie w klubach, ale polskie kapele aż takiej przewagi nie mają. Ostatnie koncerty, jakie pamiętam: Sepultura from Brazil, czeskie Anime Torment z polskim Soundfear (dobra, interesowało mnie tylko Soundfear, bo koncerty ma powalające), polski Flapjack, amerycańskie Stick Men, amerycańskie The Black Dahlia Murder, argentyńskie Fughu z polskim Abstraktem...