Jimi Hendrix mógł właściwie sam występować. Miał zespół tylko do akompaniamentu.

Van Canto nie do końca by się zgodziło.

W Om jakoś nie ma gitarzysty i raczej nikt z tego powodu nie narzeka.

We wkładkach skład zespołu "otwierają" głównie wokaliści i jest to jakieś symboliczne zaznaczenie tego, kto jest najważniejszy. Są jednak wyjątki. Dziś na ten przykład słuchając sobie "Worship Music" Anthraxu dojrzałem inną kolejność "stanowisk". Niech zgadną ci, którzy wkładki do tej płyty nie widzieli, od kogo tam zaczyna się podawanie składu kapeli?

Od perkusisty?

Bingo sir Alex

Wokaliści często są jedyną rozpoznawalną twarzą zespołu.
Oni promują markę.
Tak jak z towarami, nie znamy projektantów, ale znamy nazwę i logo.

Kierowca

jako basista z przykrością stwierdzam że w muzyce rockowej i metalowej góruje gitara

Basiści zwykle bywali najinteligentniejszymi osobami w zespołach :) (Cliff Burton, Geezer Butler, JP Jones, Steve Harris), nie pchali się zbytnio na afisz, oprócz basu często byli wszechstronnie uzdolnieni w innych dziedzinach. Perkusiści byli najczęściej najbardziej porąbani, chlali i ćpali najwięcej, demolowali otoczenie :) (Keith Moon, Bonzo, Bill Ward, Steven Adler). Gitarzysta z wokalistą często darli koty o przywództwo, popularność i zasługi w grupie (Blackmore-Gillan, Slash-Axl, Nowak-Piekarczyk). Taki pobieżny skrót :D