Akurat klimatycznie to Polska nie jest takim najgorszym miejscem do życia. Najgorszą cechą tutejszego klimatu jest jego skrajna nieprzewidywalność, to że kompletnie nie wiadomo jak będą wyglądać poszczególne pory roku czy nawet miesiące. I o ile jesienią czy wiosną ta różnorodność mi kompletnie nie przeszkadza to już latem czy zimą świadomość, że może na kilka tygodni bez przerwy dowalić jakimś ekstremalnym mrozem czy gorącem jest dość irytująca. Chętnie bym sobie kupił jakąś chałupkę gdzieś na południu Europy np. w Bułgarii, ale nie po to by tam stale mieszkać tylko by mieć gdzie uciec jak w Polsce klimat zrobi się nieprzyjazny dla cywilizowanego człowieka. Tym bardziej że zwykle pogoda na Bałkanach jest odwrotnością tego co mamy aktualnie w Polsce.

byłem w Bułgarii latem nad morzem czarnym w.. 1988r za komuny:) wciąż pamiętam puste sklepy i arbuzy które widziałem pierwszy raz w życiu, bo u nas dostępne były chyba tylko pomarańcze i banany (w Sezamie) od Fidela z Kuby ;) pamiętam też gorący piasek po którym nie można było chodzić i bardzo słone morze heh to ja już wolę nasz zimny Bałtyk ;) poza tym z Bułgarami ciężko jest się dogadać hehe. a ja tam mrozów się nie boje, bezdomnym nie jestem (póki co), nie pracuje też na budowie, tylko za upałami nie przepadam jak jestem np w robocie ale w domu też bo nie mam klimatyzacji.. btw. pod koniec lipca to chyba spadnie śnieg bo agalloch przyjedzie - przynajmniej w Wawie ;)

Byłem w Bułgarii z pięć lat temu, sklepy były pełne, ciepłe morze i wszędzie piach i nadal dużo arbuzów....
a może to coś innego leżało na plaży? :), nie pamiętam już :)

Wiele się zmieniło w Bułgarii od 1988 r. Z żoną byliśmy tam dwukrotnie na wakacjach (raz w Złotych Piaskach, drugi raz niedaleko Słonecznego Brzegu) i bardzo sobie chwalimy te wycieczki. Jedynie piasek na plaży jest gorszy do tego nad Bałtykiem. Tylko co mi po piasku nad Bałtykiem jak pogoda skrajnie niepewna i nie wiadomo czy dane będzie na nim poleżeć.

ja byłem w Burgas i Sozopolu (ładne miasto) Wolrad: to były melony ;)

Byłem w Warnie, Złotych Piaskach i Nesebarze. Pik, to musiały być soczyste melony, przez to oślepiające słońce pomyliło mi się z arbuzami :)

W Trójmieście jest najfajniej w Polsce, ale poza Polską gdybym już wygrał w tego Totolotka to obstawiałbym Toskanię w okolicach Sieny. Lub Prowansję. Ewentualnie północna Kalifornia.

a ja albo Budapeszt, albo Feodozje na Krymie, albo jakieś maisteczko w stanie Kolorado lub na granicy ze stanem Utah:)

Krym raczej odpada ;)

Jaromer, wyjaśniać chyba nie trzeba...