Tzn. chodzi o to, że kupiłem i zapomniałem wziąć z domu. Nie, nie zdarzyło się. Ale bywa, że idę na koncert bez biletu, bo zapomniałem - kupić w przedprzedaży.

Polecam uczucie, gdy np. wygrasz wejście na koncert. Idziesz bez biletu, nie dostajesz go, nie kupujesz i modlisz się, by ochrona uwierzyła, że jesteś na liście gości i była na tyle zorientowana, by wiedzieć o jej istnieniu. A zarazem masz nadzieję, że nie zapomnieli Cię dopisać. I wziąłeś dokument tożsamości.
Naprawdę, stresujące :D

Znam. Na różnych listach jestem tak często, że już mi to spowszedniało. Ale stres, który opisujesz, to jeszcze mało. Na pierwszy "wygrany" koncert zaprosiłem dziewczynę. Stres podwójny. Aż zajrzałem na bramkę godzinę wcześniej, żeby się upewnić, że nas wpuszczą :)

Haha :D Wiesz, ale jakby Was nie wpuścili, też moglibyście miło spędzić czas :P A koncertu posłuchać z zewnątrz :]

stres? też to przeżyłem (koniec lat 90tych) gdy szedłem na gig kultu w stodole. koncert był wyprzedany, znajomi w środku, a mi sie nie chciało wracać do domu ;p (biletu nie kupowalem wczesniej, bo nie miało być mnie w wawie)-głupio sie troche przyznawać, ale dałem w łape ochronie, tyle ile mialbym zaplacic za 'ticket'. i przez balkon z tylu klubu udalo sie wejsc :P choć troche to trwalo i myslalem w pewnym momencie, że te cieżko zarobione pieniądze, poszły sie j.. stare czasy, teraz już sie tak nie wejdzie;)