Wszystko po trochę, focić lubię, patrzyć się lubię, bawić też ;) Dawniej gigi były bardziej żywiołowe, jak nie młyn, to stage diving - ten brak podziału scena/widownia to był miód. Nawet siniaki po [nie]chcących uderzeniach miały inną wartość ;)))) Kiepsko jednak z własnymi pamiątkami i źle się czułem, kiedy nie udało mi się wbić z aparatem, by wrócić z gigu choć z paroma kadrami do przodu, a wspomnienia jak relikwie. Teraz niby lajcik z foto-video pamiątkami, ale kosztem zabawy, jednak lepiej by ten las smartfonów był rzadszy [na rzecz młyna], postawić zamiast ilości na jakość i zgranie ludzi, których bardziej kręci kręcenie filmów niż głowy np. zrobić multicam po gigu z paru/parunastu ujęć i całość wrzucić na yt, czy forum. Sporo amatorskich multicamów to sztos.

Wylewam innym ludziom więcej niż wypijam i wytrącam telefony z rąk.

Rzucam chlebem w grający zespół.

Kliknąłem w trzecią opcję, ale tak naprawdę to wszystkiego po trochu.

1. 10%
2. 40%
3. 45%
4. 5%

Z zastrzeżeniem, że to nagrywanie to nie takie nerdowate nagrywanie będące plagą, że ktoś zamiast przeżywać koncert, to cały nagrywa i widzi go tylko przez wyświetlacz. Po prostu zawsze chce zrobić parę fotek i krótkich przeważnie filmików, żeby poza tym co jest w necie, mieć coś swojego po koncercie poza biletem. Tak dla uchwycenia atmosfery. No i nagrywam aparatem, a nie smartfonem.

Dla mnie koncert to 70% machanie łbem dla Szatana, trochę popatrzeć na scenę, a telefonu nie biorę.